• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[23 maja 1972] I tak to już jest na tej obczyźnie... || Hjalmar & Dagur

[23 maja 1972] I tak to już jest na tej obczyźnie... || Hjalmar & Dagur
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#1
02.10.2023, 19:33  ✶  
23 maja 1972, późne popołudnie
Wrota Muspelheimu, Dolina Godryka
Hjalmar & Dagur Nordgersimowie

Gdyby ktoś się zapytał Hjalmara o to ile czasu zamierzają spędzić na wyspach to powiedziałby, że może rok, góra półtora, a zaraz miało minąć ponad dwa i pół roku odkąd przybyli do Wielkiej Brytanii. Każdy z dni wyglądał niemal tak samo - pobudka, śniadanie, kucie cały dzień i nagle nadchodził wieczór. Nie tak żeby marudził od nadmiaru pracy czy zleceń, wszak w końcu nie musieli bać się o przyszłość ich rodziny czy warsztatu. Czasem jednak nadchodził taki moment, że człowiek chciał sobie trochę odpocząć, pomyśleć na spokojnie czy po prostu porozmawiać jak człowiek z człowiekiem.

Tak też było tym razem. Młodszy z Nordgersimów przekazał swojemu ojcu, że dzisiaj kończą kuć wcześniej, aby skorzystać z ładnej pogody i posiedzieć jeszcze trochę na dworze. Prawdę mówiąc i tak już wykonali wystarczająco dużo roboty, a te kilka podków mogło poczekać do ranka - nikt i tak by się po nie teraz nie zgłosił. Nie mogli przecież ograniczać całego swojego życia tylko i wyłącznie do harówki w kuźni. Oczywiście było to ich główne zadanie, dzięki któremu mogli zapewnić odpowiedni byt swojej rodzinie ale im też się coś należało od tego życia.

- Ładnie nam dzisiaj poszło - zauważył, podchodząc do wielkiej beczki z wodą w której obmył twarz z pyłu i kurzu. Co by nie mówić była to swego rodzaju ulga po ciężkim dniu - Chyba jakiś rekord w ilości wykutych rzeczy... Wiem, że nie kujemy na ilość, a na jakość ale i tak uważam, że warto się cieszyć z takich rzeczy - przyznał, przecierając twarz w ręcznik, który następnie odwiesił gdzieś z boku - Napijesz się piwa? - zapytał ojca, starając się być jak najbardziej poważnym. Wytrzymał może trzy albo cztery sekundy zanim wybuchnął śmiechem. Znał Dagura bardzo dobrze i wiedział, że ten piwa nie odmówi - Hjalmar zresztą też nie miał zamiaru - Hahaha! Żarcik taki. Wszystko przygotowałem i mam pod ręką - wytłumaczył, sięgając po dwa rogi i wielki dzban. Jeden oczywiście podał od razu swojemu mistrzowi, polewając po chwili złocistego trunku, a zaraz po tym zrobił to samo aby samemu móc tego skosztować.

- Zdrowie! - wzniósł toast - Za to aby dalej nam się dobrze wiodło i żeby nasze wspaniałe siostry czy córy pięły się po szczeblach zawodowych! - zbił się rogami z ojcem, biorąc łyk po którym odetchnął z ciężkim westchnięciem. Przepyszne piwo... Pokiwał głową, zlizując pianę z wąsa - Spodziewałeś się, że zostaniemy tutaj tak długo? Jak mam być szczery to trochę jestem zaskoczony. Myślałem, że dawno wrócimy do domu... - odparł spoglądając na Dagura. Był bardzo ciekaw tego jak on sam to widział po tylu latach na obczyźnie.

Mistrz Dagur
Dagur to mężczyzna obdarzony bardzo wysokim wzrostem (3 metry) i masywną budową ciała, przez co wyróżnia się na tle innych ludzi. Islandczyk ma rude, zwykle utrzymanie w nieładzie włosy, gęstą rudą brodę i zielone oczy. Ubiera się w wygodne, często mugolskie ubrania. Bardzo często można go zastać w narzuconym na codzienne ubrania skórzanym fartuchu i rękawicach ze smoczej skóry, wykorzystywanych podczas pracy w kuźni. Przez swój wzrost i budowę ciała może wywoływać mieszane uczucia u spotykanych na swojej drodze osób i może odstawać swoim zachowaniem od mieszkańców Anglii, jednak jest tak naprawdę serdecznym człowiekiem.

Dagur Nordgersim
#2
06.10.2023, 19:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.10.2023, 23:23 przez Dagur Nordgersim.)  

Dla Dagura dwa i pół roku spędzone w Wielkiej Brytanii minęło dosłownie w mgnieniu oka. Bardzo odpowiadała mu ta codzienna rutyna, według której przebiegał ich każdy dzień od rana do wieczora. Nie bał się ciężkiej pracy, której sumienne wykonanie przynosiło wiele korzyści dla prowadzonego przez nich interesu i dawało mu sporo satysfakcji. Jako rzemieślnik bardzo dobrze wiedział, że zawsze był czas na pracę i na zasłużony odpoczynek po wykonaniu wszystkich codziennych obowiązków oraz na spędzanie czasu z rodziną.

Dlatego, kiedy Hjalmar przekazał mu to, że dzisiaj kończą wcześniej, bez chwili wahania odłożył młot i szczypce, zdjął rękawice oraz rozwiązał fartuch ze smoczej skóry. Przed opuszczeniem kuźni zawsze wieszał go na haku. Bardzo chętnie skorzysta z ładnej pogody i posiedzieć na świeżym powietrzu. Wypoczęty rzemieślnik to wydajny rzemieślnik. Prowadzona przez nich kuźnia miała swoje godziny otwarcia, co nie oznaczało, że nie mogli ich skrócić wedle uznania. Jak teraz właśnie. Nie nadejdzie Ragnarok, jeśli na resztę dnia odłożą swoją pracę.

— Bardzo ładnie, synu. — Przytaknął w oczekiwaniu aż Hjalmar skończy myć twarz nad tą ogromną beczką z wodą. Gdy się odsunął, Dagur podszedł do niej i opierając potężne dłonie na jej krawędziach pochylił się do przodu aby zanurzyć w niej całą głowę. Wstrzymał na moment oddech. Gdy się wynurzył, jego twarz i rude włosy ociekały wsiąkającą w jego ubranie wodą. Otrzepał się gwałtownie, chcąc w ten sposób pozbyć się jej nadmiaru ze swoich włosów. Zaczesał je do tyłu. Zdecydowanie tego potrzebował. — W jakimś stopniu ilość wykutych rzeczy też ma znaczenie, bo oznacza wykonanie zamówień i możemy przekazać wytwory naszych rąk klientom i przyjąć nowe zamówienia. — Dodał z wyraźnym zadowoleniem z tego właśnie faktu. Nie mieli nieskończonych mocy przerobowych, zwłaszcza jak pracowali głównie bez użycia magii. Jeśli nadal będą mieli tyle zamówień to będzie skłonny rozważyć zatrudnienie przynajmniej jednego czeladnika do przyuczenia do zawodu, co zawsze dawało szanse na pozyskanie przyzwoitego pracownika.

— Miałem już pytać, kim jesteś i co zrobiłeś z moim synem! — Zawołał z udawanym oburzeniem, któremu zdawał się przeczyć wesoły uśmiech błąkający się po jego ustach. Powaga temu chłopakowi nie pasowała i w duchu odliczał czas aż on wybuchnie śmiechem. Zawtórował mu łapiąc się za brzuch ze śmiechu. Nawet będąc chorym nie odmawiał piwa. Wyciągnął dłoń po należący do siebie ogromny róg, wypełniony po samego brzegi złocistym trunkiem.

— Zdrowie, chłopcze! — Wnosząc razem z nim toast nieco gwałtownie uniósł swój róg ku górze, rozchlapując trochę piwa. Na szczęście. — Tak będzie, synu, tak będzie. I żebyś się wreszcie ożenił! — Powiedział z pewnością w głosie. Nie mogło być inaczej. Nie byłby sobą, gdyby nie wspomniał o ślubie. Pandora wydawała się być idealnym materiałem na synową. Powinna dołączyć do ich rodziny. Zbicie się rogami z synem znów przyczyniło się do tego, że uronił jeszcze kilka kropel piwa. Upił potężny łyk tego chłodnego, złocistego trunku, którego krople wsiąknęły w jego brodę.

— Nauczę Cię warzyć to przepyszne piwo. — Stwierdził. Patrząc na to, ile oni pili piwa to jego warzenie wydawało się jedynym słusznym sposobem na posiadanie ilości odpowiadającej ich potrzebom. — Mówiąc szczerze... to nie. Postanowiliśmy spróbować, nie mając pewności czy tutaj się odnajdziemy i powrót do domu wchodził w grę, ale udało nam się podbić tę ziemię i o to jesteśmy już tutaj od dwa i pół roku. Żyje nam się tutaj całkiem dobrze. Jeszcze tylko wyremontować porządnie naszą kuźnię i dom, będzie wtedy doskonale. — Rozpierała go w tym momencie duma z wszystkich ich dokonań podczas próby pokojowego podbijania tej ziemi. Nie mogli jednak spocząć na laurach, bo jeszcze mieli sporo do zrobienia. Remont kuźni i domu, zatrudnienie co najmniej jednego czeladnika i najpewniej otwarcie drugiego zakładu pod ich szyldem, tym razem w magicznym Londynie.

Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#3
09.10.2023, 23:19  ✶  

- Nic nie zrobiłem. Zostałem nim jakieś 30 lat temu i nadal nim jestem - odparł na słowa oburzonego ojca. Byli przecież niemal jak dwie krople wody pod względem zachowania czy życia na tym świecie. Nie dało się zaprzeczyć, że Hjalmar był synem Dagura. Sam również nie omieszkał wylać trochę piwa - dobrze wiedział, że to przynosiło szczęście.

- Prędzej czy później to się przecież stanie. Wiem, że z mamą byście już chcieli mieć jakieś wnuki i je niańczyć w najlepsze, aby później je rozwydrzać mimo zakazu rodziców... - pokiwał przecząco głową na swojego ojca - Może być tylko problem z tym, aby zwrócić Ci uwagę bo jesteś... Trochę duży - zaśmiał się, biorąc po raz kolejny łyk. Hjalmar pił jednak uważniej i nie uronił ani kropli więcej, niż to co było konieczne, głównie ze względu na fakt, że jego róg był dużo mniejszy niż ojca.

- W końcu dostąpię tego zaszczytu? Już się bałem, że nigdy tego nie zrobisz i zabierzesz sekrety do grobu - przyznał kiedy odetchnął z ulgą. Tak pyszne piwo powinno przejść na kolejne pokolenie - tak samo jak Dagur otrzymał to od swojego dziadka, tak teraz przyszła kolej na Hjalmara - To prawda. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, zwłaszcza kiedy można liczyć na rodzinę. Siostrom chyba też się podoba. Katla robi karierę w ministerstwie - przyznał drapiąc się po brodzie - Z całym szacunkiem dla naszego rodzimego Islandzkiego ministerstwa magii ale nie zrobiłaby tam tak wielkiej kariery jak tutaj mimo wszystko - westchnął, wszak chciał podobnie jak najlepiej dla niej - Tam po prostu nie ma tyle roboty co tutaj, a zwłaszcza kiedy zaczęły się te całe potyczki z tymi Śmierciożercami czy jak im tam... - stwierdził nie do końca będąc pewnym jak ci złoczyńcy się nazywali. Życie w kuźni pozwalało na niewychylanie się zbytnio na realia świata codziennego i tym samym mogli unikać niektórych problemów, co trapiły pozostałą część społeczeństwa.

- Rozmyślałem trochę o tym co mi mówiłeś na temat rozszerzenia naszej działalności... - zwrócił się do starszego Nordgersima, przenosząc na niego wzrok i swoje całkowite skupienie - Planuję założyć w Londynie zakład jubilerski, wszak ciężko będzie tam zmieścić wielki piec hutniczy, a działanie ze złotem czy innymi kamieniami szlachetnymi jest możliwe w małym zakładzie. Docelowo myślałem nad Carkit Markett ale marzy mi się... - przełknął ślinę, przenosząc na chwilę swoje spojrzenie w złocisty trunek - Zakład na Pokątnej - powrócił do ojca, chcąc usłyszeć jego opinię na ten temat. Bardzo liczył się z jego zdaniem, które uważał często za wyrocznię w wielu sprawach. Hjalmar musiał wiedzieć czy dobrze mierzy siłę na zamiary i czy go żar dzisiaj za bardzo nie przegrzał, że też wpadł na taki pomysł.

Mistrz Dagur
Dagur to mężczyzna obdarzony bardzo wysokim wzrostem (3 metry) i masywną budową ciała, przez co wyróżnia się na tle innych ludzi. Islandczyk ma rude, zwykle utrzymanie w nieładzie włosy, gęstą rudą brodę i zielone oczy. Ubiera się w wygodne, często mugolskie ubrania. Bardzo często można go zastać w narzuconym na codzienne ubrania skórzanym fartuchu i rękawicach ze smoczej skóry, wykorzystywanych podczas pracy w kuźni. Przez swój wzrost i budowę ciała może wywoływać mieszane uczucia u spotykanych na swojej drodze osób i może odstawać swoim zachowaniem od mieszkańców Anglii, jednak jest tak naprawdę serdecznym człowiekiem.

Dagur Nordgersim
#4
10.10.2023, 02:10  ✶  

— Gdzie Twoje poczucie humoru, chłopcze? — Zapytał z ciężkim westchnięciem. Przecież nie był tak naprawdę oburzony, tylko się z nim przekomarzał. Jak to często miał w zwyczaju. Hjalmarowi naprawdę nie pasowała ta powaga. Powstrzymał na moment swoje rozbawienie, spoglądając na swojego pierworodnego z ojcowską miłością i dumą. Mógł się poszczycić wspaniałym synem, o którym nie wstydził się opowiadać każdemu, kto chciał go wysłuchać. Podobnie jak pozostałych swoich dzieciach, które darzył głęboką ojcowską miłością. Córki były jego oczkiem w głowie.

— Mam nadzieję, synu, mam nadzieję. Wypiję za to. Nie ukrywam, że bardzo chcieliśmy mieć wnuki i je rozpieszczać. To właśnie robią dziadkowie. — Wypowiadając te wszystkie słowa, ponownie wniósł swój róg w górę i przychylił go do ust, wlewając do ust złocisty trunek. — Chłopcze, wychowałem czwórkę dzieci pomimo swojego wzrostu, to i z wnukami dam sobie radę. — Zawtórował mu śmiechem przed zaczerpnięciem kolejnego łyka ze swojego rogu.

— Najwyższa pora na to, Hjalmarze. Miałbym skazać Ciebie i resztę naszej rodziny na picie angielskiego piwa? Nasze przecież najlepsze. Zaczniesz od poznawania tajników warzenia piwa, a gdy już to opanujesz to nauczę Cię pędzić Brennivín — Zdaniem Dagura Hjalmar był w słusznym wieku aby zacząć uczyć się piwowarstwa i gorzelnictwa. Anglicy znali się na warzeniu piwa, ale powinni pozostawać wierni pewnym tradycjom. Istniała szansa, że jego potomek nauczy tego swoje dzieci, gdy te już się pojawią i staną się dorosłe.

— Przyjaciele mogą się od Ciebie odwrócić, czego nie doświadczysz ze strony rodziny. Odnalazły się tutaj. Świetnie sobie radzi w tym Ministerstwie. — Dagur wiedział, że relacje w wielu rodzinach nie wyglądały tak dobrze, jak je opisywał, jednak wraz z żoną dokładał wszelkich starań aby cała czwórka ich dzieci była ze sobą blisko i aby mogli na sobie polegać w codziennym życiu. Zarówno jego żona, jak i on, nie będą żyć wiecznie i ostatecznie pozostaną sami. Niczego innego nie spodziewał się po swoich córkach. Katla z dumą reprezentowała ich ojczyznę na arenie międzynarodowej jako sekretarz ambasadora Islandii. W przyszłości mogła sama awansować na to stanowisko. — Z całym szacunkiem... masz rację, synu. Nie chciałbym patrzeć jak się marnuje podając kawę jakiemuś urzędnikowi albo wykonuje prace biurowe w jego biurze z braku poważniejszych obowiązków. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Z fanatykami. — Przyznawał swojemu synowi rację w kwestii perspektyw zawodowych jego córki w islandzkim Ministerstwie Magii. Z tego co zdołał wywnioskować, Śmierciożercy działali z pobudek ideologicznych i nazywanie ich mianem fanatyków doskonale to oddawało. Póki oni nie próbowali skrzywdzić jego rodziny albo znanych mu osób, mógł zachowywać względną bezstronność. Nie oznaczało to, że popierał dokonywanie jakichkolwiek zbrodni na niewinnych ludziach.

— Słucham Cię, synu. — Zapewnił go. — Nauczyłem Cię wszystkiego, czego byłem w stanie Cię nauczyć i jako Mistrz rzemiosła mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że zasługujesz na to samo miano i powinieneś mieć własny zakład. Musisz jednak pamiętać, że rozpoczynając prowadzenie działalności w magicznym Londynie czeka Cię naprawdę sporo pracy i będziesz potrzebował czeladników. Tam nie będzie mnie, tuż obok, zawsze gotowego by Ci pomóc. Jeśli będziesz potrzebować pomocy to zawsze przybędę, jednak nie możesz osiąść na laurach skoro marzy Ci się zakład na Ulicy Pokątnej. To prestiżowe miejsce i musisz się tam wpasować. Zaczęcie od Carkitt Market jest dobre na początek. — Przyuczał syna do zawodu od wielu, naprawdę wielu lat i nadszedł moment, w którym nie będzie w stanie nauczyć go nic nowego. Zachęcał go do tego aby spróbował swoich sił w prowadzeniu zakładu z dala od domu i sprostania wszystkim wyzwaniom, które były z tym powiązane. Nie zamierzał podcinać mu skrzydeł, tylko zachęcał aby je rozwinął. Jednocześnie chciał zapewnić go, że zawsze może na nim polegać. Zacznie od Carkitt Market a za parę lat będzie mieć najsłynniejszy zakład jubilerski w całym magicznym Londynie, jeśli zdoła temu sprostać i nie przestanie ciężko pracować nad swoim sukcesem.


!pęknięcia
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#5
10.10.2023, 02:10  ✶  

Błętkiny ogień


Coś w oddali zamigotało. Jeżeli zbliżyliście się w tym kierunku, zobaczyliście płonący na niebiesko krzew. Nie mogliście go dotknąć - był niematerialny jak duch. Nagle, tuż obok tego krzewu pojawiła się sylwetka mężczyzny. Jeżeli czytujecie gazety lub znacie go osobiście, rozpoznaliście w nim Atreusa Bulstrode. Leżał tam nieprzytomny z połamanymi palcami, a później zniknął razem z krzewem. Po ich obecności nie było żadnego śladu.
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#6
15.10.2023, 22:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.10.2023, 22:31 przez Hjalmar Nordgersim.)  

- Tam gdzie jego miejsce, czyli ze mną! - zapewnił ojca - Po prostu Ci przypomniałem jakbyś nagle zapomniał! - zaśmiał się - Zawsze masz jeszcze trzy córki, których jakoś tak chętnie nie nakłaniasz do zaślubin jak mnie... Nie słyszałem abyś kiedykolwiek przy nich wspominał o czymś takim... Wyczuwam tutaj pewien spisek albo... - spojrzał się pytająco na ojca - Chęć chronienia ich od zła koniecznego - mężczyzn. Typowe córeczki tatusia... - pokiwał głową przecząco ale rozumiał Dagura. Pilnowanie takiej ilości córek nie mogło należeć do najprostszych. Nie to aby były źle wychowane ale po prostu kandydatów było pewnie dużo, a w przypadku syna wystarczyło pilnować jednej osoby - własnego dziecka.

- Tradycja to tradycja. Dokładnie tak jak z kowalstwem i jubilerstwem. Dam z siebie wszystko aby się tego nauczyć - stwierdził. Dorosły Hjalmar miał całkowicie inne podejście do nauki, niż jego młodsza wersja. Teraz już rozumiał to co mu ojciec powtarzał - edukacja jest najważniejsza. Oczywiście jako dziecko miał fiu bździu w głowie i tego nie rozumiał ale nie wyszło tak źle - Uważaj bo jeszcze zaczniemy robić coroczne zawody w pędzeniu. Ja uwarzę swoje, a Ty swoje i później będziemy testować - upił solidny łyk z widocznym uśmiechem na ustach. Co by nie mówić, bardzo mu się ten pomysł spodobał - takie zdrowie współzawodnictwo.

- Zależy jacy przyjaciele - lekko się oburzył - Njala z Ivarem nigdy by mnie nie wystawili. Są dla mnie prawie jak rodzina. W końcu trzymamy się razem od samego początku Durmstrangu, a nawet jeszcze wcześniej na naszej kochanej wyspie - przypomniał starszemu z Nordgersimów - Tato... Proszę Cię. Katla ze swoją charyzmą to by samego Merlina przegadała! Jestem pewny, że to jej przełożony by jej kawę nosił - zaśmiał się. Nie raz, ani nie dwa padł ofiarą takich zagrywek od strony swojej siostry. Katla po prostu mówiła bardzo dobrze, co sprawiało, że bardzo prosto zjednywała sobie ludzi - Zgadzam się... Oni są... Chorzy - przyznał ojcu rację. Co by nie mówić, idealnie ich określił. Hjalmar nie zamierzał się wtrącać w konflikt tak długo jak nie zrobili krzywdy nikomu z jego najbliższych - zupełnie jak Dagur, co po raz kolejny udowadniało, że jaki ojciec taki syn i niedaleko pada jabłko od jabłoni.

- Papo... - zamilkł na moment, oblizując usta po łyku piwa - Albo Pokątna albo nic. Nie zamierzam się bawić w pół środki. Sam mi powtarzałeś abym mierzył wysoko - stwierdził ze spokojem w głosie - Nie chcę na żaden Carkitt Market. Chcę Pokątnej. Chcę aby nasze nazwisko było znane w całym Londynie jako Ci wyśmienici rzemieślnicy. Czy nie tego chciał dziadek? I jeszcze pradziadek? Czy nie po to przekazujemy tę sztukę od pokoleń? - zapytał retorycznie, wszak znał przecież odpowiedź na to pytanie - Dopóki nie spróbuję rzucić się na głęboką wodę, tak długo nie przekonam się czy to było warte... Ale to tak samo jak z naszą przeprowadzką do Wielkiej Brytanii... Rzuciliśmy się do wody i zobacz jak to nam dobrze wyszło! - przetarł dłonią twarz z ciężkim westchnięciem. Hjalmar miał duże ambicje. O ile nie zależało mu na jakiejś sławie, tak chciał aby ich rodzina coś znaczyła na wsypach Brytyjskich.

Zamyślił się na kilka minut, spoglądając gdzieś w dal. Młodszy z Nordgersimów miał wrażenie, że coś tam się świeci. Zupełnie jakby to był... POŻAR?! Zamarł na sekundę - Ojcze! Widzisz to?! - wskazał mu dłonią na płonący krzew - Bierz szybko tę beczkę! Trzeba to gasić! - wykrzyczał na ojca, wskazując mu wielki zbiornik z wodą gdzie moment wcześniej się obmywali - Ja biorę tą łopatę i zaraz temu zaradzimy! - rzucił i wbiegł do warsztatu po łopatę od węgla, a następnie ruszył czym prędzej w kierunku pożaru. Nie mogli pozwolić aby im czy któremuś z sąsiadów coś się stało. To nie przystawało dobrym ludziom.

Mistrz Dagur
Dagur to mężczyzna obdarzony bardzo wysokim wzrostem (3 metry) i masywną budową ciała, przez co wyróżnia się na tle innych ludzi. Islandczyk ma rude, zwykle utrzymanie w nieładzie włosy, gęstą rudą brodę i zielone oczy. Ubiera się w wygodne, często mugolskie ubrania. Bardzo często można go zastać w narzuconym na codzienne ubrania skórzanym fartuchu i rękawicach ze smoczej skóry, wykorzystywanych podczas pracy w kuźni. Przez swój wzrost i budowę ciała może wywoływać mieszane uczucia u spotykanych na swojej drodze osób i może odstawać swoim zachowaniem od mieszkańców Anglii, jednak jest tak naprawdę serdecznym człowiekiem.

Dagur Nordgersim
#7
25.10.2023, 20:31  ✶  

Jego udawane oburzenie nie trwało długo, bowiem na zapewnienie syna roześmiał się wesoło, uśmiechając się od ucha do ucha. Zdecydowanie coś takiego spodziewał po swoim pierworodnym, w którym pod wieloma względami rozpoznawał siebie.
— Jeszcze nie jestem stary aby nagle zapominać! — Zawołał w jego stronę, nie kryjąc swojego rozbawienie. Za jakieś sześćdziesiąt może zacznie narzekać na problemy z pamięcią, ale jak dotąd był w sile wieku i miał więcej pary, niż niejeden młodszy czarodziej. Odstawał od wielu rodziców, zwłaszcza od tych, którzy nie mieli ze swoimi pociechami tak dobrego kontaktu jak on miał.

— Dobrze ująłeś o co mi chodzi jako ich ojcu. Są moimi oczkami w głowie i nie oddam moich cór pierwszemu lepszemu, nawet jak będą do niego robić maślane oczy. Wobec swoich zięciów będę mieć ogromne wymagania. Natomiast Ty, chłopcze... jesteś moim pierworodnym i wychowałem Cię na przyzwoitego człowieka. Ojcowie nie muszą trzymać swoich cór pod kluczem dla ochrony ich przed Tobą. — Przyznał rację Hjalmarowi odnośnie odmiennego podejścia jego ożenku, a zamążpójścia jego sióstr. Kobieta, która zostanie żoną jego syna, będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nie zamierzał trzymać przy sobie Hjalmara, gdyż taka była kolej rzeczy, że dzieci opuszczały dom rodzin i zakładały własne gniazdo. Nie zamierzał też trzymać przy sobie córek, tylko jako ojciec musiał być bardziej surowy dla wszystkich kandydatów, starających się o ich rękę.

— Jeśli z takim zapałem będziesz się tego uczyć jak tajników kowalstwa i jubilerstwa to w mig to opanujesz. — Zapewnił go z typową dla siebie wiarą. W jego oczach Hjalmar od zawsze był zdolnym i pojętnym uczniem, tylko w przeszłości miał siano w głowie i potrzebował dorosnąć aby zrozumieć to, co powtarzał mu od zawsze. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do Hjalmara, sam nie miał takiej możliwości kształcić się w Durmstrangu. Jako ojciec chciał zapewnić mu szansę na lepsze życie, do którego kluczem miało być zdobyte wykształcenie zamiast posiadana wyłącznie fachu w dłoni.

— To doskonały pomysł, synu! Zorganizujemy takie zawody. Zobaczę w ten sposób czego się nauczyłeś. — Nie kryjąc swojego entuzjazmu Dagur klasnął w swoje potężne dłonie, po czym sam wlał w swoje gardło potężny łyk piwa. Takie współzawodnictwo było bardzo motywujące. Poza tym to był doskonały sposób na sprawdzenie tego, czego Hjalmar nauczył się od niego. Bo nie będzie mu wtedy pomagać. O tym, czego nie zamierzał mu powiedzieć, było to że jako wprawny piwowar i gorzelnik ma jeszcze kilka asów w rękawie.

— O nich akurat nie mówiłem, bo nawet dla mnie są jak rodzina. Nie wszyscy twoi przyjaciele będą tacy jak oni. — Sprostował uspokajająco. Doskonale wiedział, że Njala i Ivar wskoczyliby za jego syna w ogień. Jego syn potrzebował kogoś takiego w swoim życiu i bardzo cieszyło go, że ma przy sobie tych dwoje. — Wdała się pod tym względem w waszą matkę. Chciałbym tego dla niej, oznaczałoby to awans. — Dostrzegał podobieństwo swojej córki do swojej żony, która charyzmy miała za dwóch i umiała nawet jemu porządnie przygadać, a przecież sam miał sporo charyzmy i zawsze mówił prosto z mostu w całej swej mądrości życiowej.

— Mam nadzieję, że oni wszyscy skończą w tym... jak nazywało się to więzienie dla czarodziejów? — Wyraził płonne nadzieje, uważając, że ci wszyscy fanatycy nie zasługują na wszelką pomoc, tylko właśnie na więzienie. W najlepszym razie. Bo to jednostki, które powinny zostać usunięte ze społeczeństwa tak jak wycina się wrzód z organizmu aby on wyzdrowiał.

— Tak mówiłem synu... chcę tylko powiedzieć, że im szybciej wzbijesz się w powietrze, tym upadek będzie bardziej bolesny. Nie znaczy, że Ci tego życzę, tylko chcę Cię przed tym przestrzec. — Starał się przekazać swojemu pierworodnemu punkt widzenia na całą sprawę, bo to nigdy nie było tak, że każda z jego rad pasowała do każdej sytuacji. W mierzeniu wysoko nie było nic złego, ale w przecenieniu swoich możliwości - już tak. — Ja również tego chcę, synu. Nie tylko przez wolę mojego ojca i jego ojca. Właśnie po to, jednak na wszystko jest czas i miejsce. — Przyznał się do tego. Stanowiło to jeden z jego zawodowych celów do zrealizowania w perspektywie kilku najbliższych lat.

— Te sprawy trochę się od siebie różnią. Bo zawsze mogliśmy wrócić, gdyby Anglia nam nie spodobałaby się. Jednak nam się udało. — Nie stawiał ich obok siebie. Podzielał ambicje syna i sam chciał aby ich rodzina coś znaczyła na tych wyspach. W swoim czasie będzie znaczyć. Młodzi chcieliby wszystko mieć od razu. Podczas prowadzenia interesów nie należało działać pochopnie. Spoglądając również w dal dostrzegł migoczący punkt. Poczuł ogarniającą go trwogę, obawiając się właśnie najgorszego - pożaru właśnie.

— Widzę i biegnę złapać beczkę! — Zakrzyknął po tym jak z pewnym żalem odrzucił swój róg w dal, rozlewając pozostałe w nim piwo. Poderwał się z miejsca i prędko popędził do beczki z wodą, którą miał wykorzystać do ugaszenia tego ognia. Beczka swoje ważyła, ale co do dla takiego siłacza, jak on. Po przytaszczeniu beczki z wodą po prostu wylał jej zawartość na ten płonący krzew, co okazało się równie skuteczne jak próba wyplenienia z terenu ich posesji szczurów. Krzew nadal płonął, kiedy odrzucał od siebie pustą beczkę. Nie należało od niego oczekiwać, że będzie specjalistą od zjawisk nadnaturalnych.

— Nadal płonie! Na jaja Odyna...! Tego znam, widziałem go w gazecie... prezentował się znacznie lepiej. — Zakrzyknął spoglądając na ten płonący krzew. Gwałtownie cofnął się o krok na widok sylwetki nieprzytomnego mężczyzny, z połamanymi palcami. Dagur regularnie czytał czarodziejską prasę. Potem zarówno krzew, jak i mężczyzna zwyczajnie zniknęli.

— Co to było?! — Spojrzał z szeroko otwartymi oczami na syna. To pytanie będzie musiało pozostać bez odpowiedzi, bo podejrzewał, że oboje jej nie znają.

Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#8
15.11.2023, 21:16  ✶  

Ciężko się było nie zgodzić z Dagurem w tym co prawił. I to już nawet nie rozchodziło się o fakt ich relacji, a raczej tego, że mówił po prostu prawdę. Akurat na bezpieczeństwie i szczęściu sióstr zależało także Hjalmarowi i podobnie zresztą jak ojciec, nie miał zamiaru wydawać ich za byle kogo... no chyba, że byłyby wtedy szczęśliwe. Cóż, o to właśnie chodziło, czyż nie? To one miały się spełniać w życiu, żyć jego pełnią i przede wszystkim dobrze się bawić. Reszta rodziny była po to aby je wspierać i pomagać na każdym kroku - stać za nimi murem. Sam Nordgersim był dobrze wychowany i oddany w pełni tradycjom. Nikomu by nie zrobił krzywdy, a już na pewno nikomu kto by na to nie zasłużył.

Nigdy nie ważysz alkoholu w pojedynkę - zawsze był tym pomocnikiem i widział jak to się robi. Oczywiście wierzył Dagurowi, że jest to tak z tajnikami kowalstwa i jubilerstwa, wszak trochę musiał pomachać łopatą w swoim życiu, aby dostąpić tego zaszczytu - niejako wyniesienia na piedestały tej sztuki... i to przez własnego mistrza, którym był jego ojciec. Nawet gdyby Hjalmarowi nie udało się raz, drugi, trzeci uważyć żadnego dobrego trunku to pewnie nie byłoby z tym żadnego problemu. W myśl zasady, że nie od razu Rzym zbudowano.

Uśmiechnął się mimo wszystko pod nosem, słysząc jak ojciec wyraża się w samych superlatywach o jego najlepszych przyjaciołach. Dobrze było wiedzieć, że on również tak uważa - Prawda to. Nawet najsłodsze kłamstewko z ust Katli brzmi jak najświętsza prawda - dodał od siebie. Nie uważał, że jego siostra ich okłamywała - nic z tych rzeczy. Po prostu podkreślał jak wielki miała dar do rozmawiania z innymi ludźmi i przekonywania ich do własnych racji - Azkaban? - zapytał. Nie był pewien czy Dagurowi chodziło właśnie o to więzienie ale prawdę mówiąc to Hjalmar nie znał żadnego innego.

- Jeżeli się nie przewrócisz to się nie nauczysz... - spojrzał w kierunku swojego rozmówcy - A czy przypadkiem to nie były Twoje słowa? Hmm? - przetarł dłonią po brodzie. Musiał się dopytać, ponieważ nie był pewien czy to mówił starszy Nordgersim czy jego matka - Wiem, że gdybyś musiał to poszedłbyś do samego Odyna prosić o zgodę, a następnie byś wrócił z nią na ziemię. Doceniam to ojcze. Naprawdę. Ale musisz nam pozwolić się potknąć, przewrócić, rozbić sobie nos... Tylko wtedy się nauczymy. Zarówno ja jak i wszystkie Twoje córy - tłumaczył powoli i spokojnie. Nie było powodu aby wściekać na nikogo - Ty wraz z mamą zrobiliście wszystko aby nas przygotować do tego życia. Wysłaliście nas do najlepszej możliwie szkoły. Wspieraliście nas chyba we wszystkim... Nie ważne jak głupie było to na co akurat wpadliśmy - dodał. No tutaj może lekko przekolorował, wszak Dagur na pewno nie był zwolennikiem tego, że jego syn tłukł swoich kolegów, a on był gościem specjalnym w Durmstrangu - Jeżeli mi się nie uda to wrócę przecież tutaj. Tu zawsze będzie moje miejsce - poklepał go po barku w przyjacielskim geście. W końcu ktoś się musiał zajmować rodzicami na starość i Hjalmar nie miał z tym problemu, aby to na niego spadł ten obowiązek. Nie miał zamiaru męczyć tym swoich sióstr.

Mogliby tak dalej dyskutować ale nie było czasu - był pożar. Chwycił czym prędzej łopatę ze środka i biegł ile sił w nogach w kierunku płonącego krzewu. Dagur z tą beczką wyglądał co najmniej śmiesznie ale nie mógł się nad tym teraz rozwodzić. Ojciec zaraz wylał całą zawartość, a on próbował kilkukrotnie to przysypać ziemią. Niestety nic to nie pomogło, a sam krzak się zaraz rozmył. Zanim to się jednak stało udało się dostrzec mężczyznę, funkcjonariusza, który chyba nie był w najlepszym stanie. Sytuacja była bardzo dziwna.

- Nie wiem... Też czytałem o nim w gazecie. Bohater z Beltane... Ale co to było... To ja nie mam pojęcia. Pierwszy raz coś takiego widzę jak żyję - wytłumaczył ojcowi, widząc jego zdziwienie. Jego własna mina musiała być co najmniej podobna, ponieważ czuł jakby coś go wryło w ziemię - To tak po prostu... zniknęło? - zapytał, nadal nie dowierzając w to co się stało - Czyli to nie był prawdziwy pożar... Fałszywy alarm... - podrapał się po głowie, próbując to sobie jakoś ułożyć - Ale dlaczego akurat u nas on się pojawił? Może któryś z sąsiadów miał też taki przypadek? - zarzucił łopatę na barki i odwrócił się w kierunku domostwa, aby do niego powrócić. Nie było nic tu po nich skoro "pożar" został ugaszony.

Mistrz Dagur
Dagur to mężczyzna obdarzony bardzo wysokim wzrostem (3 metry) i masywną budową ciała, przez co wyróżnia się na tle innych ludzi. Islandczyk ma rude, zwykle utrzymanie w nieładzie włosy, gęstą rudą brodę i zielone oczy. Ubiera się w wygodne, często mugolskie ubrania. Bardzo często można go zastać w narzuconym na codzienne ubrania skórzanym fartuchu i rękawicach ze smoczej skóry, wykorzystywanych podczas pracy w kuźni. Przez swój wzrost i budowę ciała może wywoływać mieszane uczucia u spotykanych na swojej drodze osób i może odstawać swoim zachowaniem od mieszkańców Anglii, jednak jest tak naprawdę serdecznym człowiekiem.

Dagur Nordgersim
#9
17.01.2024, 23:22  ✶  

— Jest równie waleczna jak moja walkiria... znaczy, wasza matka — Dagur wypowiadał się bardzo pochlebnie o swojej pięknej żonie i swojej córce, choć jeśli chodzi o żonę to nazywanie jej w ten sposób w niektórych sytuacjach potrafiło mieć mniej grzeczny wydźwięk. Dagur nie mógł narzekać na nieudane pożycie małżeńskie. Jedynie uważał, że czwórka dzieci jest wystarczająca, ale jakby bogowie pobłogosławili go kolejnym dzieckiem to przecież nie oddałby go do adopcji ani nie wyniósł do lasu wilkom, innym zwierzętom czy magicznym stworzeniom na pożarcie, tylko wychował tak jak wszystkie pozostałe swoje dzieci. Postrzegał siebie jako dobrego ojca, skoro o żadnym dziecku nie mógł powiedzieć że okazało się dla niego zawodem, a zamiast tego że może wypowiadać się o nich z dumą.

— Właśnie, Azkaban!  — Przytaknął swojemu pierworodnemu odnośnie tego miejsca. — Powinni tam sczeznąć! — Wyraził swoje zdanie odnośnie tych fanatyków. Co do słuszności swoich słów nie miał najmniejszych wątpliwości. Aczkolwiek gdyby ich spotkał na swojej drodze i stanowili zagrożenie dla jego rodziny, to sam musiałby zrobić z nimi należyty porządek.

— To zdecydowanie moje słowa, które jednak tyczą się czegoś innego w tym przypadku. — Opanowanie podstawowych umiejętności rzemieślniczych Hjalmar miał już dawno za sobą. Samodzielne prowadzenie warsztatu jubilerskiego w samym sercu magicznego Londynu to poważny interes i prawdziwe wyzwanie, dlatego Dagur pozostawał zwolennikiem rozważnego działania i stopniowego budowania swojej pozycji na rynku zamiast rzucania się na głęboką wodę albo wzniesienia się zbyt wysoko w krótkim czasie, co zwykle kończyło się gwałtownym upadkiem z wysoka. Nie chciał tego dla swojego pierworodnego.

— Gdybym musiał to faktycznie bym to zrobił. Jeśli się potknięcie, przewrócicie się albo rozbijecie sobie nos to zawsze pomogę się podnieść i zawsze wam pomogę... choć można tego uniknąć. — W takich sytuacjach Dagur dostrzegał to, że jego dzieci dorosły i że z tego względu powinien pozwolić im na popełnianie swoich własnych błędów. Jednocześnie powinien być na tyle blisko nich, aby móc zawsze okazać im swoje wsparcie. Dla swoich pociech chciał jak najlepiej i zrobiłby wszystko aby uchronić całą czwórkę przed całym złem tego świata. — Jesteśmy z was dumni. To się nie zmieni, chłopcze. — Dodał z pewnością w głosie. Nie będzie swojemu synowi wypominać błędów przeszłości.

— Zawsze przyjmiemy cię z otwartymi ramionami. — Zapewnił chłopaka, obdarzając go ciepłym uśmiechem. Samemu trącił go w ramię.

Podejmowane przez nich działanie było słuszne, jednakże bezcelowe w ogólnym rozrachunku. Prawdziwy pożar naprawdę im nie groził i okazało się, że jedynie zmarnowali beczkę wody oraz swój czas oraz pewną część sił. Sytuacja, w której się znaleźli, była zdecydowanie dziwna i niepokojąca. Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyli w całym swoim życiu.

— Bogowie raczą wiedzieć co to było. — Zawyrokował będąc w głębokim szoku. Nie dawało się tego wyjaśnić w żaden racjonalny sposób. Nie potrafił tego wytłumaczyć, nawet jakby chciał. — Na to wygląda. Oby nie pojawiło się znowu. Nie mam już ochoty biegać z kolejną beczką wody i ciebie gonić z łopatą do gaszenia nieszkodliwego, magicznego ognia. — Dagur uważał, że mieli zarówno ważniejsze, jak i ciekawsze rzeczy do roboty, niż radzenie sobie z tego rodzaju zjawiskami.

— Chciałbym to wiedzieć, synu. Będziemy musieli ich o to zapytać. — Dagur pochwycił pustą beczkę i idąc ramię w ramię ze swoim synem podążył w stronę domostwa z zamiarem powrócenia do domu.

Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#10
24.03.2024, 22:35  ✶  

Słowa Dagura dodawały otuchy do działania. Na swój sposób wręcz zachęcały, aby próbować. Iść, potknąć się, wstać. Zawsze mogli na niego liczyć. Mogli też liczyć na resztę swojej wspaniałej rodziny. To była prawdziwa dobroć życia, wszak nie każdy miał tak dobrze.

- Dzięki - uśmiechnął się zaraz po tym, kiedy ojciec szturchnął go w ramię. Pomyśleć, że gdyby był to mocniejszy cios, mógłby zrobić komuś krzywdę. Hjalmar momentami łapał się na tym, że zapominał o sile własnego ojca. Tej miał przecież od groma - był przepotężny.

- Lepiej żeby Bogowie ponownie nie próbowali nas wystawiać na taką próbę. Wierzę, że zrobiliśmy to co powinniśmy. Zareagowaliśmy. Chcieliśmy ratować pozostałych mieszkańców. To coś godnego. Tak należy postępować - zauważył - Ale trzeba przyznać, że odrobina truchtu Ci nie zaszkodziła. Ba! Poradziłeś sobie śpiewająco! - zauważył, dodając ojcu trochę otuchy, a w dodatku schlebiając mu - Lepiej było zareagować, niż pozwolić aby komukolwiek się coś stało. Teraz nie można nam niczego zarzucić. Zrobiliśmy to co, każdy dobry sąsiad powinien zrobić. Nawet jeżeli był to tylko nieszkodliwy ogień. Tego nie mogliśmy przewiedzieć - skwitował i czym prędzej wyruszyli w kierunku domostwa.

- Podpytam później. Jeżeli czegoś się dowiem, to nie omieszkam z Tobą podzielić. Kawał dobrej roboty zrobiliśmy - podsumował ich działania. Taka praca zasługiwała na nic innego, jak kufel zimnego piwa. To im się po prostu należało - jak psu micha!


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (66), Dagur Nordgersim (2712), Hjalmar Nordgersim (2505)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa