• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[27.06.72, ranek, Palarnia Changów] Dzień dobry, możemy porozmawiać o narkotykach?

[27.06.72, ranek, Palarnia Changów] Dzień dobry, możemy porozmawiać o narkotykach?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
31.10.2023, 22:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.10.2023, 22:29 przez Brenna Longbottom.)  
- Wspomnienie naprawdę paskudnej kawy potrafi ranić przez całe życie - odparła Brenna z poważną miną kogoś, kto w Brygadzie Uderzeniowej pijał niekiedy takie rzeczy, że nie byłeś pewny, czy to kawa, czy trochę błota wrzuconego do zimnej wody. Ale i tak to wypijałeś, w rozpaczliwej nadziei, że może dzięki temu będziesz chociaż odrobinę mniej śpiący i skupisz się na tych bardzo ważnych raportach z przesłuchań, by znaleźć w nich wszystkie nieścisłości...
Brenna lubiła ludzi. Po prostu. Było to chyba dość niezwykłe u gliny (chociaż lubienie nie przeszkadzało jej ani trochę w pamiętaniu o tym, że zasadniczo każdy jest czegoś winny), ale tak w ogólności traktowała to raczej jako wpływ rodzinnego postrzelenia niż cokolwiek innego. Zwracała więc na nich uwagę, po trochu właśnie z tej czystej sympatii wobec świata, po trochu z nawyku widmowidza, wyłapującego wszystko, co się da w wizji, po trochu ze względu na skłonności do analizowania.
- Myślę, że nieśmiałość nie jest czymś, co można wpisać na listę moich wad albo zalet - skwitowała słowa Maeve, a kąciki ust drgnęły jej w tłumionym uśmiechu. Ot akurat z nielicznymi wyjątkami rocznik Maeve był wypełniony osobami, które niekoniecznie miałyby chęć na kontakt z kimś takim, jak Brenna, a ta już od mniej więcej czwartego roku nauczyła się odrobiny umiarkowania w zadręczaniu innych... Pewnie zresztą ona niektórych z nich też nie zdołałaby polubić. - Jeśli tak, to chyba nie powinnaś się do tego przyznawać, bo wtedy nie będzie chciała zdradzać tego imienia? - odbiła piłeczkę. Mogłaby przyznać, że zasadniczo to nie widziała nikogo z takimi oczami, bo zwykle były rezultatem choroby, anomalii albo właśnie magii - czy zaklęcia czy metamorfomagii - ale przecież wcale nie chciała przyznawać się, ile tak naprawdę odnotowała.
Opinię o Maeve w każdym razie zaczęła sobie wyrabiać i chyba cieszyła się, że Brian był tą osobą, którą tylko matka może kochać, niewartym jakichś wielkich przysług. Nie to, by Brenna spodziewała się po Changach czegoś innego niż sprytu, pewności siebie i unurzania w różnych sprawach po sam czubek głowy.
Brenna czekała cierpliwie, gdy Changówna ruszyła rozmawiać z pracownikami. Nie próbowała iść za nią, nie zbliżyła się do półek czy do bluszczu - i tylko jej wzrok przesuwał się po półkach, chociaż ich zawartość wiele Brennie nie mówiła. Maeve zastała więc ją dokładni w tym samym miejscu, w którym stała, kiedy Chang znikła we wnętrzu palarni.
- Blondyn? Cudownie - westchnęła Brenna, bo mógłby ktoś pomyśleć, że oto dobry samarytanin, ale wyglądało na to, że to kolega Briana znacznie bardziej podejrzany niż sam Brian... o ile faktycznie była to ta osoba, do której uciekły jej myśli. Przynajmniej tyle, że minęła zaledwie godzina: trop był świeży, i ten metaforyczny, i nie. - Dziękuję, myślę, że znajdę ich sama. Jestem wdzięczna za pomoc. I "na". Bre to po prostu skrót - rzuciła, kiedy Maeve powiedziała to "Bre", bo skoro obiecała, to i słowa dotrzymała, już obracając się do drzwi. - Gdybyś chciała upomnieć się o dług, odbieram regularnie listy w placówce Doliny Godryka.
Ostatecznie nie było tam tak wielu czarodziei, by było kilka Brenn, mogących zgłosić się po listy.

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3122), Maeve Chang (3102)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa