21.10.2023, 14:58 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.01.2024, 20:39 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Nigdy nie powinna wchodzić do palarni opium Changów.
To nie tak, że Brenna zupełnie nie znała Nokturnu. Trasy patroli mogłaby przemierzyć z zamkniętymi oczami (gdyby chciała dać się zabić albo okraść, oczywiście, ale trafić na miejsce by trafiła), znała tu niezliczoną ilość lokali, w których kogoś aresztowała, przesłuchiwała albo które przeszukiwała. Miała tu paru znajomych, wiedziała, jak chodzić i jak się ubrać, by od razu nie wywiesić sobie tabliczki z napisem „łatwy cel” na szyi. Ale mimo wszystko – nie była jedną z tych osób, które doskonale znały półświatek, i raczej nie zapuszczała się tak blisko Podziemnych Ścieżek.
Tyle że została poproszona przez znajomą, żeby znaleźć jej bezwartościowego syna, który trzy dni temu poszedł w tany i do tej pory nie pojawił się w domu. Zdaniem Brenny – która po paru latach pracy i dwóch latach wojny trochę zgorzkniała wobec radosnego postrzeleńca, jakim była kiedyś, nawet jeżeli nie było tego zwykle widać – byłoby najlepiej, gdyby ten wypłynął martwy w jakimś rynsztoku. Ale Mary Ann kochała swojego syna, a chociaż sama nie była częścią Zakonu (za duże ryzyko przy takim syneczku…) to często służyła im informacjami, zbieranymi nie wiadomo gdzie i nie wiadomo jak.
A poza tym Brenna nie umiała odmawiać takich przysług.
Spędziła pół nocy kręcąc się po miejscach, po których kręcąc się nie powinna, zadając pytania, i czasem uzyskując odpowiedzi, a czasem (no dobrze raz) – cios w twarz. Rozstawiła w jednym miejscu krąg, chwilę spędziła jako wilk i to wszystko ostatecznie sprowadziło ją do palarni. Zostawiła kuzynce wiadomość, gdzie jest, tak na wypadek, gdyby ktoś sprzedał jej kosę między żebra, a potem dotarła na miejsce. W tej szarej godzinie przedświtu, kiedy nocne zabawy zapewne się tu już skończyły, nie przyszli jeszcze nowi klienci, ci trzeźwiejsi z poprzedniej nocy wyszli, a ci co bardziej naćpani mieli dopiero się stąd wyczołgać albo zostać wyrzuceni na kopach.
Miała nadzieję, że znajdzie tu Briana, a jeżeli nie jego samego, to choćby jakiś trop. Chociaż pewnie nieważne, czy tak, czy nie – będzie musiała zostawić w zamian kilka sykli.
Przekroczyła próg. Nie miała na sobie munduru, bo mundur tutaj w pojedynkę to byłoby jak dopraszanie się o wpierdol, a Brenna bywała głupia, ale już nie aż tak absolutnie pozbawiona rozumu, by wyłączyć też i tę ostatnią, działającą szarą komórkę. Zwykła, szara szata i to ze sklepu z odzieżą używaną, bo te jej i znoszone były za dobrej jakości na Nokturn – i ktoś tutejszy by to zauważył. Ba, zadbała nawet o drobną zmianę koloru włosów i parę drobnych zmian twarzy, ot by nie rzucać się w oczy z daleka.
W nos uderzył ją od razu specyficzny zapach. Świece. Kadzidła. Opium.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.