23 marca 1972
Carkitt Market, przed sklepem Leroux
Stojąc zaledwie kilka metrów od wejścia do Carkitt Market, tego znajdującego się od strony alei Horyzontalnej, nie byłem w stanie przestać myśleć o tym, co przyciągnęło mnie do centrum handlowego. Cała ta sytuacja wydawała się taka... abstrakcyjna. Ostatnim czego mogłem spodziewać się po moim ojcu, była chęć nawiązania bliższych relacji z rodziną, z którą... cóż, nie łączyło nas zbyt wiele. Czułem się trochę tak, jakbym znalazł się nagle w alternatywnym świecie. Takim, w którym wszystko stanęło na głowie. Gdyby za tym wszystkim stała babka, Delilah, byłoby to zrozumiałe... ale w tym przypadku? Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć.
Nie mniejszym problemem było to, w jaki sposób powinienem sobie z tym poradzić.Trzymając w ręku zapalniczkę, całkiem zgrabną benzynówkę - dla większości czarodziejów był to zapewne jeden z tych przedmiotów, którego nie byliby w stanie nazwać, ani nawet określić do czego służył - odpaliłem papierosa. Kolejna rzecz, która nie cieszyła się szczególnie dużą popularnością, mi natomiast pomagała od czasu do czasu oczyścić głowę. Zdawała się ponadto działać uspokajająco. Teraz również miałem nadzieje na to, że przez tych kilka chwil, potrzebnych do tego, żeby papierosa wypalić, uda mi się poukładać wszystko w głowie. Zwłaszcza, że nie do końca wiedziałem w jakim celu tu przyszedłem i co w związku z tym zamierzałem zrobić. Rzecz jasna poza tym, że wszystko związane było z Séraphine Anne Leroux. To właśnie ona była problemem, który musiałem rozwiązać.
Nie miałem na to szczególnie dużej ilości czasu, ale odkąd dowiedziałem się o planach ojca, udało mi się zebrać pewne informacje o Séraphine, jak i rodzinie, z której ta się wywodziła. Pomogły w tym odpowiednie znajomości, ale i sama rozpoznawalność rodziny, z którą ojciec zamierzał się związać. Leroux nie byli anonimowi, co znacząco ułatwiało sprawę. Tak samo też niewyróżniającym się nie był prowadzony przez nich sklep, który znajdywał się w Carkitt Market, i który to był celem mojej dzisiejszej wycieczki.
Ignorując niechętne spojrzenie, jakie w moim kierunku posłała jakaś starsza kobieta, nadepnąłem butem na rzuconego wcześniej na ziemię papierosa, tym sposobem go gasząc. Następnie, wraz z innymi ludźmi znajdującymi się przed centrum handlowym, ruszyłem wreszcie w kierunku wejścia. Pozostawało jedynie odnaleźć właściwy sklep, co nie powinno być zadaniem szczególnie trudnym. I takim też rzecz jasna się nie okazało.
Zaledwie kilka chwil później znalazłem się przed wejściem do Leroux i bez zbędnego ociągania się, zamierzałem wejść do środka.