• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna Carkitt Market [23 marca 1972] Theon i Séraphine, Carkitt Market

[23 marca 1972] Theon i Séraphine, Carkitt Market
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#1
23.10.2022, 17:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.12.2023, 20:02 przez Theon Travers.)  

23 marca 1972
Carkitt Market, przed sklepem Leroux


Stojąc zaledwie kilka metrów od wejścia do Carkitt Market, tego znajdującego się od strony alei Horyzontalnej, nie byłem w stanie przestać myśleć o tym, co przyciągnęło mnie do centrum handlowego. Cała ta sytuacja wydawała się taka... abstrakcyjna. Ostatnim czego mogłem spodziewać się po moim ojcu, była chęć nawiązania bliższych relacji z rodziną, z którą... cóż, nie łączyło nas zbyt wiele. Czułem się trochę tak, jakbym znalazł się nagle w alternatywnym świecie. Takim, w którym wszystko stanęło na głowie. Gdyby za tym wszystkim stała babka, Delilah, byłoby to zrozumiałe... ale w tym przypadku? Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć.

Nie mniejszym problemem było to, w jaki sposób powinienem sobie z tym poradzić.

Trzymając w ręku zapalniczkę, całkiem zgrabną benzynówkę - dla większości czarodziejów był to zapewne jeden z tych przedmiotów, którego nie byliby w stanie nazwać, ani nawet określić do czego służył - odpaliłem papierosa. Kolejna rzecz, która nie cieszyła się szczególnie dużą popularnością, mi natomiast pomagała od czasu do czasu oczyścić głowę. Zdawała się ponadto działać uspokajająco. Teraz również miałem nadzieje na to, że przez tych kilka chwil, potrzebnych do tego, żeby papierosa wypalić, uda mi się poukładać wszystko w głowie. Zwłaszcza, że nie do końca wiedziałem w jakim celu tu przyszedłem i co w związku z tym zamierzałem zrobić. Rzecz jasna poza tym, że wszystko związane było z Séraphine Anne Leroux. To właśnie ona była problemem, który musiałem rozwiązać.

Nie miałem na to szczególnie dużej ilości czasu, ale odkąd dowiedziałem się o planach ojca, udało mi się zebrać pewne informacje o Séraphine, jak i rodzinie, z której ta się wywodziła. Pomogły w tym odpowiednie znajomości, ale i sama rozpoznawalność rodziny, z którą ojciec zamierzał się związać. Leroux nie byli anonimowi, co znacząco ułatwiało sprawę. Tak samo też niewyróżniającym się nie był prowadzony przez nich sklep, który znajdywał się w Carkitt Market, i który to był celem mojej dzisiejszej wycieczki.

Ignorując niechętne spojrzenie, jakie w moim kierunku posłała jakaś starsza kobieta, nadepnąłem butem na rzuconego wcześniej na ziemię papierosa, tym sposobem go gasząc. Następnie, wraz z innymi ludźmi znajdującymi się przed centrum handlowym, ruszyłem wreszcie w kierunku wejścia. Pozostawało jedynie odnaleźć właściwy sklep, co nie powinno być zadaniem szczególnie trudnym. I takim też rzecz jasna się nie okazało.

Zaledwie kilka chwil później znalazłem się przed wejściem do Leroux i bez zbędnego ociągania się, zamierzałem wejść do środka.

Two-face
dobra już nie cisnę,
bo się robi patetycznie
162 cm wzrostu, blond krótkie włosy zaczesane najczęściej w tył. Niebieskie, prawie turkusowe tęczówki oczu. Ubiór luźny, dresy pomieszane z marynarką, bądź na odwrót (szykowne spodnie z bluzą zakładaną przez głowę lub rozpinaną). Lubuje się w beżowych odcieniach, ale nie pogardzi czernią.

Séraphine Anne Leroux
#2
23.10.2022, 19:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.10.2022, 19:40 przez Séraphine Anne Leroux.)  

Dzień zdawał się z początku dłużyć niemiłosiernie, gdyż już od otwarcia sklepu Séraphine co zerkała na zegarek, to czas zdołał zmienić się jedynie o kilka stopni na tarczy zegara. Zawsze to samo pytanie "Które wino Pani poleca?". Ona miała na to jedną odpowiedź - najstarsze i z ich winiarni.

Uderzenie palców o blat lady. Kilka lekkich, fałszywych uśmiechów. Na koniec delikatny ukłon na pożegnanie. Kto by się spodziewał, że właśnie ona z rodzeństwa Leroux będzie miała taką kulturę i klasę? Za tym wszystkim jednak kryło się wiele tajemnic. Chociażby taka, że odstawianie teatrzyku na rzecz biznesu dodawała kolejnych zer na jej koncie. A jak wiadomo, pieniądz rzecz święta - bez niego nie ma interesów, gospodarki, a kraje muszą przecież z czegoś żyć - to trzeba o ten pieniądz dbać i walczyć. Co ciekawe, człowiek jest jedynym stworzeniem chodzącym po Ziemi, który płaci za to by żyć. Czy to nieironiczne?

Beżowy sweter podciągnięty prawie pod sam nos ogrzewał zmarzniętą, możliwie lekko przeziębioną szyję blondynki. Kobieta właśnie była w trakcie zamknięcia, rozglądając się po pomieszczeniu, czy niczego na widoku nie zostawiła. Roztrzepanie i gorąca głowa miały to do siebie, że niestety, czasem zapominała na przykład zabrać dokumentów. Albo pieniędzy. Albo głowy.

Otwarcie drzwi do sklepu od razu sprawiło, że Séraphine wyprostowała się, przyjmując łagodną, niewinną minę. Obróciła się do drzwi i trzymając w dłoni podniesiony przed chwilą notes z listą nabywców wina tego dnia odezwała się:

- Dzień dobry, bardzo mi przykro, ale niedługo zamykamy - "W sumie to ja zamykam", dodała w myślach obrzucając mężczyznę szybko spojrzeniem niebieskich oczu. Skądś go znała? Chyba nie. Zresztą, kolejny facet w jej życiu. Kolejny, następny, ale nie ostatni. Już tatko powiedział jej, że będzie musiała przeboleć swoją dumę i zagryźć zęby, bo ten ma dla niej świetlaną przyszłość spisaną w gwiazdach. Cokolwiek to dla niego znaczyło. Ona wiedziała, że chodziło po prostu o zeswatanie jej. Z jakimś... Yaxley'em...

- Czy jest coś, w czym mogę pomóc? Wino na jakąś szczególną okazję? Wytrawne, czerwone, dobry rocznik - wskazła na swoje lewo niczym znawca (za którego uchodziła) i wyciągnęła jedną butelkę. Chciała jak najszybciej zamknąć sklep. A w ten sposób może jakoś pomoże jegomościowi opuścić prędzej lokal. Tak, to był świetny plan.

- Mogę to dla Pana zapakować. Dla kobiety, mężczyzny, rodziny...? - zatrzymała się na moment przy ladzie z butelką w dłoni - Hmm... Chyba dla kobiety, prawda? - uśmiechnęła się słodko wkładając wino do kartonowego pudełeczka. Czarne, matowe, z "L" wygrawerowanym pośrodku pudełka. Bardzo gustowne.

Szybkie pozbycie się klienta przed zamknięciem. Dość często się to zdarzało, ale za każdym razem była równie miła i uprzejma. Jak nie ona!



– in a room full of liars –
[Obrazek: 18ca3672ab006376a626f6ed90cf3f654253e0a3.gif][Obrazek: 036328586c87320cddd53d74254b18ab9a9d6ca0.gif]
– all my demons reappear –
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#3
24.10.2022, 18:56  ✶  

Dzwonek znajdujący się przy drzwiach prowadzących do wnętrza sklepu był odrobinę irytujący. Dawno już nie miałem okazji spotkać się z tym ustrojstwem. To na nim skupiłem się w pierwszym momencie, ignorując tym samym jasnowłosą kobietę, informującą o tym, że za chwilę zamykają. Ona zamyka? Ciężko było dostrzec w pomieszczeniu kogoś więcej. Liczba mnoga nie wydawała się więc czymś uzasadnionym. No, chyba że ktoś jeszcze krył się na zapleczu. Tego nie byłem w stanie zweryfikować ot tak. 

Mimo usłyszanych słów, pozwalam sobie na to, aby rozejrzeć się po wnętrzu. Nie śpieszę się. Oceniam to, co znajduje się przed moimi oczyma. Drewniana lada. Meble. Wygląd butelek wraz ze zdobiącymi je etykietami. Jakby miało to faktycznie jakieś znaczenie.
Choć może do pewnego stopnia jednak miało?

- To zajmie tylko chwilę. - Zwracam się do niej.
Rzecz jasna nie jestem w stanie nie zastanawiać się przy tym kim ona jest. Zwłaszcza, że z moich informacji wynika, iż to właśnie Séraphine Anne Leroux odpowiedzialna jest za sprzedaż rodzinnego wina oraz za znajdujący się w Londynie sklep. Puzzle wydają się do siebie pasować. Tylko czy aby przypadkiem nie jest to tylko... pozorne? Niekiedy łatwo można się pomylić. 
Podchodzę do jednego z sięgających po sam sufit regałów, niby zapoznając się z zawartością każdej kolejnej półki. Prawda jest jednak taka, że nie bardzo interesuje mnie znajdujący się tutaj alkohol. W tym przypadku półsłodki, wyjątkowo ciemnej barwy. Co jednak innego powinienem zrobić? Postawić sprawę jasno, a następnie powiedzieć jej również o tym, co na ten temat myślę? Tak, to na pewno byłoby rozsądne.
Lepiej nie rozegrałaby tego nawet Geraldine.

- Potrzebujemy wina na rodzinną uroczystość. Czegoś... - Odwracam się wreszcie w kierunku blondynki. Jej również przyglądam się nieco uważniej, choć nie na tyle, aby można było to uznać za bardziej niegrzeczne. Albo przynajmniej tak mi się wydaje. Jedno z dwóch. - wyjątkowego, co powinno przypaść do gustu większości gości. - Mówię. Zapewne wcale nie różni się to od tego, z czym zwraca się do niej większość klientów, ale jakie to ma znaczenie? - To jedna z tych okazji, które nie mają miejsca zbyt często. - Kończę, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele. Jakoś tak trochę nie w smak mi zdradzać się przed blondynką z tym, iż udałem się tutaj na przeszpiegi. Zabawne, bo jakoś nigdy nie byłem kimś, kto przejmował się opinią drugiej osoby i temu podobnymi bzdurami. Czasami jednak zdarza się pokazać człowiekowi z tej strony, z której niekoniecznie jest znany.

Two-face
dobra już nie cisnę,
bo się robi patetycznie
162 cm wzrostu, blond krótkie włosy zaczesane najczęściej w tył. Niebieskie, prawie turkusowe tęczówki oczu. Ubiór luźny, dresy pomieszane z marynarką, bądź na odwrót (szykowne spodnie z bluzą zakładaną przez głowę lub rozpinaną). Lubuje się w beżowych odcieniach, ale nie pogardzi czernią.

Séraphine Anne Leroux
#4
25.10.2022, 13:04  ✶  

-"To zajmie tylko chwilę."

Wszyscy tak mówią, a potem trzeba stać nad nimi, paluszkiem wskazywać, elaboraty prawić, coby dostali wszystkich informacji, a żeby więcej pytań nie zadawali. Nie twierdziła, że mężczyzna jest taki jak inni klienci, którzy trafiali do jej sklepu. Wyglądał jej na raczej rzadkiego bywalca takich miejsc, a co za tym szło? Mała znajomość win. Dlatego też poniekąd chciała przejąć inicjatywę i przyspieszyć ten cały proces zakupu. Takie zagranie najczęściej oszczędzało jej i klientowi problemów, a prezentowała się jako kompetentna osoba.

Mówienie w liczbie mnogiej zazywczaj pokazywało grzeczność, a to że była sama na sklepie nie miało znaczenia. Przecież i tak musiała się tym wszystkim zająć, prawda? Jakby zaciągnęła siostrę do pomocy, to by nie było kłamstwem, że "zamykają". Prawda?

Wykazywała się tą samą kulturą i zachowaniem jak do innych, musiała być postawna i uprzejmna. W szczególności, jeśli nie chciała stracić klientów. Ludzie potrafią być niezwykle wredni i kąśliwi. Jak usłyszą pyskówkę, albo niemiłe słowa, krytykę (!) to potrafią rozsiewać przeokropne i przebrzydłe plotki. Pozbawienie się takiej wici złych słów nie jest proste, a Leroux nie miała na to zwyczajnie czasu. Chęci były, ale czasu brak.

- Och, to musi być wytrawne. Najlepiej komponować się będzie z mięsem, a zakładam że bez tego się nie obędzie - aż jej na samą myśl ślinka pociekła i musiała przełknąć dość porządnie ślinę. Ale by się objadła teraz takim dobrym mięsem gotowanym na rodzinnym winie... Momentalnie poczuła skręt żołądka i usłyszała ciche burczenie. No jeszcze tego brakowało, by zaraz na zamknięcie sklepu przy ostatnim kliencie jej brzuch postanowił zrobić przedstawienie.

Udała, że nic się nie stało i pakując ostrożnie, ale dość szybko wino do pudełka obróciła je kilka razy na stoliku i do tasiemki przyczepionej jako rączka do trzymania pakunku zaczepiła swoją wizytówkę.

- Rodzina się zjeżdża? A może... - pochyliła się lekko nad blatem - Kogoś ktoś przedstawia? - zapytała jak to ona, ciekawska. Choć nie liczyła na odpowiedź. Wyprostowała się i z niewinnym uśmieszkiem na twarzy podciągneła rękawy swetra obracając po chwili pudełko do mężczyzny. Na stół położyła notesik z klientami, dopisała kolejną pozycję (35) i uderzając piórem w papier lekko rytmicznie podniosła wzrok na jegomościa.

- Pana godność? - to nie był zwykły sklep. Żaden market, warzywniak, pasmanteria. Dla niej klienci byli cenni, a taka baza klientów jak notes była bardzo pożyteczna. Zwłaszcza jeśli chcieliby listownie otrzymać winko. Tak, zdarzało się, że ktoś sobie tego zażyczył.

- Czy chce Pan jakąś dedykację do tego? Życzenia? Czekoladki? - dopytywała w międzyczasie chowając niepotrzebne rzeczy do szuflad oraz szafek. Gdy już skończyła uśmiechnęła się do mężczyzny, a w oku mógł dostrzec błysk. Tajemniczy błysk, który mógł naprawde wiele rzeczy zapowiadać.



– in a room full of liars –
[Obrazek: 18ca3672ab006376a626f6ed90cf3f654253e0a3.gif][Obrazek: 036328586c87320cddd53d74254b18ab9a9d6ca0.gif]
– all my demons reappear –
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#5
25.10.2022, 19:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.12.2023, 19:54 przez Theon Travers.)  

Nie myliła się. Tego typu miejsc nie odwiedzałem szczególnie często. Znawcą win również nie byłem, preferując alkohole innego rodzaju. Whisky? Brandy? Piwo? Po te zdarzało mi się sięgać znacznie częściej. I co za tym idzie, dużo więcej byłem w stanie na ich temat powiedzieć. Zwłaszcza jeśli w grę wchodził temat najlepszych, magicznych destylarni. Miałem o tym jako takie pojęcie.

Kiwam głową, potwierdzając tym samym jej podejrzenia. Nie można było nazwać tego kłamstwem, co najwyżej półprawdą. Nie żeby miało to jakieś większe znaczenie. W zasadzie to... jakiekolwiek znaczenie. Na bardziej szczegółowe wyjaśnienia nie tracę jednak czasu. Zresztą, nieszczególnie chce mi się teraz wymyślać coś na poczekaniu. No i po co miałbym to robić, kiedy pewne rzeczy człowiek może po prostu przemilczeć?

Spoglądam na opakowanie, w którym umieszczona zostaje butelka wina. Zwyczajne, proste, nie można jednak powiedzieć, że nieeleganckie. Mimo tego jednak zwracam się do kobiety z pytaniem. Drobną prośbą?

- Są może dostępne inne pudełka?

I tak, związane jest to w jakiejś części z potrzebą zmiany tematu.

Jednocześnie staram się zerknąć na wizytówkę, odczytać znajdujące się na niej dane. Znajduje się tam jakieś imię, nazwisko? Cokolwiek, co może potwierdzić podejrzenia? Staram się oczywiście, kolejny raz, nie zwracać przy tym za bardzo uwagi na swoje zachowanie. Wolę też nie dopuszczać do siebie myśli, że jest już raczej za to za późno, te starania na nic się zdają.

Pytanie o moją godność stanowi pewne zaskoczenie i na pewno, przez chwilę, musi być to widoczne na mojej twarzy. Nie spodziewałem się takiego obrotu zdarzeń. Na szybko staram się jakoś z tego wybrnąć. Zaskoczony decyduje się na rozwiązanie, które nie jest tak dobre, jakim mogłoby się wydawać.

- Apollo Borgin. - Pada z moich ust. Przypadkowe imię, połączone z nazwiskiem dalszych krewnych mojej matki. Czy brzmię pewnie? Czy blondynka nie jest w stanie wychwycić w tym już nie półprawdy, ale kłamstwa? Nie mam żadnej pewności. Brakuje gwarancji.

Poza tym jakie to ma znaczenie, skoro w niedługim czasie wszystko i tak wypłynie?

Zapytany o dedykacje, kręcę głową. Za dużo kombinowania. Za dużo czasu spędzonego w tym miejscu; w miejscu, z którego chciałbym już zniknąć, choć zdobytych informacji jest tyle, co kot napłakał. Wszystko wydaje się stratą czasu. I może rzeczywiście nią jest?

Nie będę samego siebie teraz za to ganić.
Two-face
dobra już nie cisnę,
bo się robi patetycznie
162 cm wzrostu, blond krótkie włosy zaczesane najczęściej w tył. Niebieskie, prawie turkusowe tęczówki oczu. Ubiór luźny, dresy pomieszane z marynarką, bądź na odwrót (szykowne spodnie z bluzą zakładaną przez głowę lub rozpinaną). Lubuje się w beżowych odcieniach, ale nie pogardzi czernią.

Séraphine Anne Leroux
#6
26.10.2022, 19:26  ✶  

Uniosła brew zaskoczona prośbą i krzyżując ręce na klatce piersiowej poczuła jak kąciki ust same wyginają jej się we wrednym uśmieszku. Chciał inne opakowanie? Rzadko kiedy słyszała taką prośbę, chociażby dlatego, że ludzie skupieni są na piciu alkoholu zrobionego przez Leroux, a nie na oglądaniu pudełka. Ono i tak koniec końców miało trafić do kosza na śmieci. Westchnęła lekko i wyciągając spod lady swoją różdżkę uderzyła nią w prawy bok pudełka, zmieniając jego wygląd. Tym razem pudełko było całe złote, brokatowe, z czarnym logiem firmy. Po całej szerokości ścianek ciągnęła się równa, czarna linia o szerokości trzech milimetrów.

- Takie coś Panu pasuje? - zapytała nie chowając na wszelki wypadek różdżki, a odkładając ją na bok - Gdyby potrzebował Pan dostawy, albo wino by Panu nie smakowało proszę kontaktować się ze mną za pomocą wizytówki - uderzyła dwa razy palcem w prostokątny zwitek tym razem dając mu do zrozumienia, że to tam znajdzie jej imię i nazwisko, jeśli tego by potrzebował. Poza tym zawsze mówiła to klientom, bo wie, że gusta są różne i trafiają się Ci wybredni, którym może nie smakować wino z ich własnej winiarni. Nie jest to zbrodnia. Jest to wręcz bluźnierstwo w oczach Séraphine.

Na reakcję mężczyzny, a raczej jego zachowanie aż prosiło się parsknąć śmiechem. Pierwszy raz w takim miejscu? Albo pierwszy raz zapytany przez kobietę o imię i nazwisko? Zachowywał się wręcz jak dziecko we mgle, bez latarki, bez sznureczka, po którym mogłoby wrócić do domu. Mama wysłała dziecko do sklepu, ale że te całe życie miało wszystko pod nosem nie ma pojęcia jak się zachować.

Zastanowiła się przez moment nad imieniem i nazwiskiem, które zostało jej podane i pochylając się nieznacznie w stronę mężczyzny pokręciła piórem w powietrzu kółka, takie dwa niewielkie.

- Apollo? Jak bóg grecki? Dostojne imię - pokiwała głową z uznaniem i z lekkim uśmiechem na ustach nie wnikała w to bardziej. Jeśli nie chciał podać jej prawdziwego imienia, choć nie zakładała, że nie podał, to po prostu będzie musiał liczyć się z tym, że jeśli znów będzie chciał zamówić to samo wino, a zapomni, pod jakim imieniem się przedstawił dziś, to Leroux nie będzie w stanie mu pomóc. Albo po prostu nie będzie chciała i będzie patrzyła jak ten próbuje ze wszystkich sił się wybronić przed jej oczami - Apollo... Borgin... - wypowiadając imię klienta wpisała je do notesu, przypisała rodzaj wina, jego rocznik, który został zakupiony. Obok wpisała koszt, ilość, a po chwili notes obróciła i wskazała puste pole mężczyźnie.

- Proszę się tu podpisać i... to będzie 15 galeonów - uśmiechnęła się lekko do mężczyzny. Zapukała jednym, drugim, a potem trzecim palcem w blat i przechyliła głowę - Chociaż... Mogę dać Panu w promocyjnej cenie 12 galeonów i do tego pudełko czekoladek - zaproponowała i już zaczęła nawet sięgać po matowe, czarne pudełko. No nie odpuści sobie jak mu tego nie wciśnie. Może ją w ten sposób zapamięta? Gdyby tylko wiedziała, że on tu przyszedł na przeszpiegi...



– in a room full of liars –
[Obrazek: 18ca3672ab006376a626f6ed90cf3f654253e0a3.gif][Obrazek: 036328586c87320cddd53d74254b18ab9a9d6ca0.gif]
– all my demons reappear –
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#7
29.10.2022, 12:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.10.2022, 12:16 przez Theon Travers.)  

Rzadko kiedy byłem... jednym z tych bardziej upierdliwych klientów.

Chociaż wygląd pudełka był czymś pozbawionym większego znaczenia, nie można powiedzieć, że byłem zachwycony tym, co w ramach drugiego wariantu zaproponowała blondynka. Nie traciłem jednak czasu nie zbędne komentarze. Po prostu skinąłem głową. Niech już będzie. Dużo z tego powodu nie stracę. O ile cokolwiek. Przez myśl przechodzi mi tylko, że Geraldine pewnie by się nieźle uśmiała widząc mnie z takim cudem w ręku.

I pewnie nie byłaby w tym osamotniona.

Rezygnuje z dalszych prób odczytania danych znajdujących się na wizytówce. Starczy tego pajacowania, skoro będę mógł na spokojnie zapoznać się z nimi już po opuszczeniu sklepu. Nie wyjdę wtedy na aż tak dużego dziwaka. Dociera do mnie, że chyba muszę być dla kobiety nieco osobliwym klientem, choć pewnie zdarzało jej się obsługiwać znacznie większe... indywidua. Tak, to powinno być lepszym określeniem.

- Matka była zafascynowana starożytną Grecją. - Odpowiadam, kolejny raz dzieląc się z nią czymś, co nie jest w żadnym razie nieprawdziwe. Drugie imiona, Apollo i Artemis, które zostały nadane mi i Geraldine, nie były przypadkowe. Na pewno nie do końca. Zresztą nawet moje pierwsze imię, gdyby się tym zainteresować, korzenie posiada greckie i stanowi angielski odpowiednik imienia Theónas.

Czekam, na tyle spokojnie na ile jestem w stanie, przyglądając się temu, jak umieszcza jakieś informacje w swoim notesie. Nie pośpieszam, czekając aż dokończymy transakcję. Kiedy ponownie się do mnie zwraca, oczywiście składam podpis. Czy da się zauważyć, że tym imieniem i nazwiskiem robię to po raz pierwszy? Każdą literkę zapisuje powoli, starając się nie popełnić błędu. Z rozpędu nie podpisać się tymi właściwymi danymi. Wreszcie odkładam pióro, przesuwam w jej stronę notes. Kobieta może zauważyć, że pierwsza litera wygląda trochę dziwnie, jakby przerobiona została z innej. O ile rzecz jasna zdecyduje się zwrócić na to uwagę.

- Czekoladek? - Pytam, chyba nie do końca nadążając. Następnie kiwam głową. - Niech będzie.

Odpowiednią ilość galeonów wygrzebuje z kieszeni swoich spodni. Upewniam się, że wszystko się zgadza, umieszczam je na blacie. Jeśli jest na to wyznaczone odpowiednie miejsce, to właśnie z niego korzystam. Nie podaje monet prosto do ręki kobiety. To zresztą byłoby ciężko zrobić, skoro w tym czasie zajęta jest ona pakowaniem wina do pudełka. Czarnego, matowego. Prostego. Tego samego, które przygotowała na początku. I nie, nie zwracam na to żadnej uwagi, nie proszę ponownie o jego zamianę. W zasadzie... to nawet jej na tę chwilę nie rejestruje. Myślami jestem już poza sklepem, gdzie - oczywiście w odpowiedniej odległości od wejścia do lokalu - sprawdzam dane znajdujące się na wizytówce.

- Dziękuje, do widzenia. - Wypowiadam jeszcze te słowa, już po tym jak odbieram zakupione wino i ruszam do wyjścia. Chociaż staram się z tym kontrolować, możliwe że poruszam się nieco szybciej, niż byłoby to konieczne. Jakby mnie goniło jakieś stado wilków, albo inna cholera? Może nie do końca, ale bardzo podobnie.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Theon Travers (1673), Séraphine Anne Leroux (1375)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa