03.04.2024, 23:51 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.04.2024, 23:53 przez Lorien Mulciber.)
noc z 18 na 19.07.1972r. | Kamienica Mulciberóww
Lorien miała siedemnaście lat, gdy matka zabrała ją po raz pierwszy i ostatni do swojego rodzinnego miasteczka na wakacje. Jedną z niewielu rzeczy, które pamiętała do dziś był typowo włoski ryneczek pełen stoisk z kawą, kwiatami i magicznymi drobiazgami. Jedną z nich była drewniana tabliczka z wykaligrafowanym napisem “casa dolce casa” i mieniącymi się złotymi gwiazdami.
Home sweet home.
Nie wiedziała dlaczego ta ozdóbka tak bardzo utkwiła jej w pamięci. Ale teraz, w środku nocy w sercu Londynu, Lorien chwytała się tego pięknego i ciepłego wspomnienia.
Powrót ze Szkocji był… trudny. Dla niej, dla Roberta, dla nich wszystkich. Niektórych ran nie dało się zaleczyć tak szybko, jak by tego chcieli. Jeszcze inne, te głębsze, trzymały ją przytomną przez niemal całe noce... Leżenie w pustym łóżku czekając aż sen wreszcie się nad nią zlituje nie miało większego sensu. Dlatego opatulona w cieniutki szlafrok przeniosła się do kuchni.
Przeglądała pozostawiony na stole numer Proroka Codziennego, leniwie przerzucając kolejne strony. Na żadnym z artykułów nie zatrzymywała się szczególnie długo. W dzbanku parzyła się już herbata. Pomarańczowa. Przywoływała kolejne wspomnienia - nadmorskich krajobrazów, kolorowych kamienic we Włoszech. Smak doskonałego espresso…
TRZASK.
Dźwięk tłuczonego szkła dotarł przez otwarte przejście do kuchni z któregoś z pozostałych pokoi. Drgnęła przestraszona, wyrwana ze swoich rozmyślań. Nasłuchiwała jeszcze przez parę sekund, czekając na dźwięk czyjejkolwiek reakcji, po czym westchnęła głęboko i wstała od stołu. Najwyraźniej nikt inny się nie zainteresował sprawą.
Stukając niewielkimi obcasami u domowych pantofli wyszła na korytarz, snując się przez moment w półmroku.
Przystanęła pod uchylonymi drzwiami pokoju pasierbicy.
Przez szparę dostrzegła zapalone światło i typowe dźwięki - szuranie czymś po podłodze, kroki, przekładanie rzeczy z miejsca na miejsce. Lorien zastukała najciszej jak potrafiła, nie chcąc ściągać dodatkowym hałasem pozostałych domowników.
- Sophie?- Zapytała dość surowo.
Zbyt sucho.- upomniała się w myślach. Przecież chciała się tylko upewnić, że dziewczynie nic się nie stało, prawda? Powinna być dla pasierbicy łagodniejsza. Milsza. Widziała ją może z dwa razy, po co od razu wstępować na wojenną ścieżkę albo udawać macochę z piekła rodem.
Kobieta pchnęła delikatnie drzwi, aby móc zajrzeć do środka i stanęła na progu.
- Dziecko, dlaczego jeszcze nie śpisz?- Tym razem jej głos nabrał nieco cieplejszej barwy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, próbując zlokalizować dziewczynę i co ważniejsze - źródło trzasku. Cokolwiek co narobiło tyle hałasu z pewnością nie było małą buteleczką eliksiru.