I najwyraźniej nie powinna była ich nosić też dla Thorana Yaxleya.
- Nie. Myślę, że jebnął się w głowę na tyle mocno, by uznać za zabawne podanie fałszywego adresu - przyznała Brenna. Była już niemal pewna, że została wrobiona, i że naprawdę widziała piwo w jego dłoni. I była tam wszystkim mocno skonsternowana, bo zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego po Thoranie. Może naprawdę oberwał czarną magią w zaułku? Albo stało się... coś... nie miała pojęcia co, co nagle go odmieniło?
- Zupełnie bym się tego po nim nie spodziewała. Nigdy się tak nie zachowywał – dodała cicho. Bywała naiwna, czasem celowo wręcz przymykała oka na pewne rzeczy, wiele umiała wybaczyć przyjaciołom i znajomym. Ale przecież gdyby zrobił jej taki numer w przeszłości, teraz nie dałaby się tak łatwo nabrać.
I gdy wyszły przed budynek, lewitując za sobą krzesła, a wzrok Brenny skierował się ku ławce, nie była ani trochę zaskoczona, że Thoran Yaxley zniknął. Westchnęła tylko ze znużeniem, ale zanim zdążyła powiedzieć coś do Wood… rozległ się czyjś okrzyk.
– Moje krzesła! – Mężczyzna w średnim wieku ruszył ku nim truchtem. – Już je znaleźliście? Dopiero zgłosiłem kradzież.
Brenna zacisnęła na moment szczęki, ale zaraz rozluźniła mięśnie twarzy. Najwyraźniej mundur właśnie pomógł im uniknąć tłumaczeń, odnośnie zabrania krzeseł ich prawowitemu właścicielowi. Który, szła o zakład, nie miał pojęcia, kim jest Thoran Yaxley.
– Doszło do drobnej pomyłki, były podobne do krzeseł sąsiadów – skłamała bez mrugnięcia okiem, przelewitowując krzesła z powrotem na miejsce, z którego zostały zabrane. – Pomylił się nijaki… Thoran. Zna pan może tego pana? Mniej więcej tyle wzrostu, jasne włosy, szczupła twarz, zwykle nosi zarost…
– Nie znam żadnego Thorana – oświadczył czarodziej z irytacją, chwytając jedno z krzeseł, jakby się bał, że zaraz zostanie mu zabrane. – I nie wierzę, że ktoś się tak pomylił! Się przestraszył jak zobaczy mundury.
– Bardzo mi przykro z powodu pańskiego kłopotu – powiedziała Brenna, zanim mężczyzna znikł w klatce, ciągnąc za sobą meble. – Chodź, Heath. Zanim skończę zmianę, chcę jeszcze parę rzeczy sprawdzić…
Tego dnia czekało ją jeszcze wpadnięcie po pracy do Strażnicy i wieczorne spotkanie z Olivią. A musiała się zastanowić, czy napisać parę listów, czy po prostu zostawić sprawę.