Ocknąłem się z zamyślenia w mgnieniu oka, przywdziewając uśmiech, gotowość, żywiołowość. Cyrk nie spał, cyrk działał. Spektakl nie kończył się nigdy, kiedy oczy publiki skierowane były na nasze osoby. Tylko jak trwać w wiecznym występie, kiedy los podsyłał na twej drodze demony z opowieści ukochanej osoby? Podobieństw do opisu było wiele, zbyt wiele, a jeszcze ta maniera...
Cóż, grałem dalej. Bez słowa zaprosiłem do stołu, przetasowałem karty, nie przestając obserwować oczu przybysza. Były tak nienaturalnie niebieskie, że aż mogłyby przerażać.
- Poproszę imię, nazwisko oraz datę urodzenia - odparłem ciepłym tonem. Bynajmniej nie byłem narwańcem, który osądzałby, nim się upewni najgorszego. Jasne włosy mógł mieć każdy, kasę również... ale nie każdy mógłby być wybrany przez Flynna, tak swoją drogą. Chociaż w tej chwili byłem raczej na etapie, w którym nie byłem w stanie czegokolwiek po nim oczekiwać. Jego osoba gwałtownie stała się dla mnie wielkim znakiem zapytania.
- Czego chciałby się pan dowiedzieć z kart...? Czy jest coś, co ostatnio zaprząta pańską głowę? - zapytałem, ciągnąc temat. Ludzie byli różni. Każdy miał własne demony i marzenia, a z pewnością nikt nie chciał pytać o biedne sieroty w okolicy. Jeszcze raz przetasowałem karty, po czym rozłożyłem je na stole przed Prewettem.
- Poproszę o wybranie jednej karty. Warto skierować na nią pełnię swoich myśli - poradziłem z delikatnym uśmiechem, przedstawiając gestem, zachęcając do dotknięcia, do wybrania tej jednej jedynej z puli. Kto wie? Może nas zaskoczy albo nie zaskoczy nas wcale.