07.07.2024, 01:28 ✶
Ani chwili nie zwlekał i gdy tylko zobaczył, że Geraldine zamierza opuścić ten dom, to ruszył za nią. Pożegnało ich świergotanie Matek Brytyjek, które były zadowolone z tego, co udało im się ugrać. Otrzymanie sponsora na cały rok było dość intratnym rozwiązaniem haniebnego wydarzenia jakim był poczęstunek z alkoholowych pączków. Być może dlatego, że obiecano tak wiele, nikt nie zatrzymywał Figga i Yaxleyówny podczas wychodzenia z ich budynku.
Na zewnątrz pozwolił sobie na głośne wypuszczenie powietrza z ust, zupełnie jakby je wstrzymywał przez cały ten czas. Poszło im zdecydowanie o wiele lepiej niż sam zakładał - spodziewał się, że kobiety będą robić problemy, stawiać żądania nie do spełnienia - a tu takie miłe zaskoczenie.
- Nie ma za co, zrobiłem tyle co nic - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo najwięcej co zrobił, to po prostu się tu wraz z nią pojawił. - Ale to fakt, poszło nam o wiele lepiej niż się spodziewałem po wcześniejszym spotkaniu z nimi - dodał wskazując kciukiem na różowy dom.
Zapatrzył się na słońce, które podczas ich wizyty wzbiło się w górę nieco bardziej, świt już minął i teraz niczym złoty topaz wisiało na nieboskłonie jarząc się z góry i oblewając ich swoimi promieniami. Zadziwiające jak mało ludzi patrzyło na ten wielki, świecący obiekt jako bóstwo (w wielu religiach) a mało kto patrzył na niego jako skarb, dzięki któremu istniało całe życie na świecie. Przecież gdyby nie Słońce to nie mieli by roślin, ciepła i najpewniej żadnego życia nigdy by tu nie było. A fakt, że było żółte, sprawiało że przypominało właśnie złoty topaz, jedne z piękniejszych kamieni szlachetnych jakie znał, aż mu się przypomniała jedna z wizyt w grobowcu obarczonym wielo klątwa... To nie był czas na to, aby stać i rozmyślać o przeszłości. Skinął jeszcze głową w kierunku tej ognistej kuli zawieszonej na nieboskłonie zwalczając nagłą potrzebę aby pokłonić się przed tym niesamowitym skarbem - co by o nim Geraldine pomyślała, gdyby tak nagle pokłonił się w kierunku nieba. Jakieś tam pozory normalności wypadało zachować.
- Dziękuję ci za pomoc jakiej mi udzieliłaś, aby rozwiązać te sprawę. Nie zapomnę ci tego, mam u ciebie długo. - powiedział jeszcze nim uścisnął jeszcze podzięce dłoń panny Yaxley i aportował się w sobie tylko znanym kierunku.
Na zewnątrz pozwolił sobie na głośne wypuszczenie powietrza z ust, zupełnie jakby je wstrzymywał przez cały ten czas. Poszło im zdecydowanie o wiele lepiej niż sam zakładał - spodziewał się, że kobiety będą robić problemy, stawiać żądania nie do spełnienia - a tu takie miłe zaskoczenie.
- Nie ma za co, zrobiłem tyle co nic - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo najwięcej co zrobił, to po prostu się tu wraz z nią pojawił. - Ale to fakt, poszło nam o wiele lepiej niż się spodziewałem po wcześniejszym spotkaniu z nimi - dodał wskazując kciukiem na różowy dom.
Zapatrzył się na słońce, które podczas ich wizyty wzbiło się w górę nieco bardziej, świt już minął i teraz niczym złoty topaz wisiało na nieboskłonie jarząc się z góry i oblewając ich swoimi promieniami. Zadziwiające jak mało ludzi patrzyło na ten wielki, świecący obiekt jako bóstwo (w wielu religiach) a mało kto patrzył na niego jako skarb, dzięki któremu istniało całe życie na świecie. Przecież gdyby nie Słońce to nie mieli by roślin, ciepła i najpewniej żadnego życia nigdy by tu nie było. A fakt, że było żółte, sprawiało że przypominało właśnie złoty topaz, jedne z piękniejszych kamieni szlachetnych jakie znał, aż mu się przypomniała jedna z wizyt w grobowcu obarczonym wielo klątwa... To nie był czas na to, aby stać i rozmyślać o przeszłości. Skinął jeszcze głową w kierunku tej ognistej kuli zawieszonej na nieboskłonie zwalczając nagłą potrzebę aby pokłonić się przed tym niesamowitym skarbem - co by o nim Geraldine pomyślała, gdyby tak nagle pokłonił się w kierunku nieba. Jakieś tam pozory normalności wypadało zachować.
- Dziękuję ci za pomoc jakiej mi udzieliłaś, aby rozwiązać te sprawę. Nie zapomnę ci tego, mam u ciebie długo. - powiedział jeszcze nim uścisnął jeszcze podzięce dłoń panny Yaxley i aportował się w sobie tylko znanym kierunku.
Koniec sesji