15.07.2024, 15:51 ✶
A więc jego ciemiężyciel cały czas tu był! Ból nie pozwalał za bardzo się nad tym zastanawiać, ale po tembrze głosu Anthony zdał sobie sprawę, że został ofiarą najprawdopodobniej całkiem nieletniej osoby, która najprawdopodobniej teraz chciała mu pomóc. Ale nie dał się tak łatwo, odsuwając się i unikając kontaktu fizycznego po raz drugi. Ściągnął gniewnie brwi, a końcu było też widać jego zdecydowanie niezadowolone stalowe tęczówki, otoczone zaróżowionym białkiem. Krew nie leciała z dziurek, ale nos zdecydowanie był zaczerwieniony.
– Co? Nie! Nie ma mowy – odganiał się od niej jak od natrętnej muchy, a dłonią pozbawioną różdżki sięgnął do kieszeni czarnej, satynowej kamizelki by wyciągnąć białą chusteczkę obszytą srebrzystą nicią. – Tak dla porządku, jestem właścicielem tego miejsca – dodał zjadliwie, delikatnie przykładając materię do twarzy, zbierając pot i inną wilgoć, która być może, absolutnym przypadkiem, znalazła się na jego skórze. – To TY tu jesteś intruzem młoda panno, intruzem, który próbował... próbował uwięzić mnie w wieży! – Och tak, przecież słyszał przekręcany zamek, który teoretycznie miałby mu uniemożliwić wydostanie się ze środka. Dobrze, że miał przy sobie różdżkę! Bez niej mogłoby to się skończyć tragicznie. – Zdajesz sobie sprawę, że to opuszczona okolica i mogłaś mieć mnie totalnie na sumieniu, gdybym nie miał przy sobie różdżki? – Dźgał dalej, nieco na oślep, odzyskując nieco rezon, choć wizja przebywania w tym miejscu jako ostatnim miejscu w swoim życiu wzdrygnęła nim i pobladła skórę, dając mocny kontrast między zaczerwienionym nosem i okolicami, a kredowo-białą resztą.
Rozejrzał się w poszukiwaniu książki, którą ze sobą zabrał i podniósł ją nieco bezmyślnie, przejeżdżając skórzaną rękawiczką po ubrudzonej okładce. Musiała mu wypaść, gdy został zaatakowany. Westchnął smutny przyglądając się uszkodzeniom okładki. Oczywiście jednym zaklęciem szło to bardzo łatwo naprawić, ale on będzie wiedział, że to stłuczenie tu było. Rzeczywistość pamiętała takie rzeczy, nawet jeśli magia próbowała przekonać wszystkich wkoło, że nic się nie zadziało.
– Biedny Edgar, nie zasłużył sobie na takie traktowanie – powiedział raczej do siebie niż do wyrośniętej nastolatki stojącej przed nim. – Nie powinnaś być w szkole? – zapytał jeszcze, w znaczącym stopniu odklejony od rzeczywistości w obecnej chwili, pełnej grozy i cierpienia. Zmarszczył nos kilka razy i eksperymentalnie dotknął go, ale bolało nadal, więc porzucił tę aktywność na rzecz przesłuchania. – Jesteś tutaj sama?
– Co? Nie! Nie ma mowy – odganiał się od niej jak od natrętnej muchy, a dłonią pozbawioną różdżki sięgnął do kieszeni czarnej, satynowej kamizelki by wyciągnąć białą chusteczkę obszytą srebrzystą nicią. – Tak dla porządku, jestem właścicielem tego miejsca – dodał zjadliwie, delikatnie przykładając materię do twarzy, zbierając pot i inną wilgoć, która być może, absolutnym przypadkiem, znalazła się na jego skórze. – To TY tu jesteś intruzem młoda panno, intruzem, który próbował... próbował uwięzić mnie w wieży! – Och tak, przecież słyszał przekręcany zamek, który teoretycznie miałby mu uniemożliwić wydostanie się ze środka. Dobrze, że miał przy sobie różdżkę! Bez niej mogłoby to się skończyć tragicznie. – Zdajesz sobie sprawę, że to opuszczona okolica i mogłaś mieć mnie totalnie na sumieniu, gdybym nie miał przy sobie różdżki? – Dźgał dalej, nieco na oślep, odzyskując nieco rezon, choć wizja przebywania w tym miejscu jako ostatnim miejscu w swoim życiu wzdrygnęła nim i pobladła skórę, dając mocny kontrast między zaczerwienionym nosem i okolicami, a kredowo-białą resztą.
Rozejrzał się w poszukiwaniu książki, którą ze sobą zabrał i podniósł ją nieco bezmyślnie, przejeżdżając skórzaną rękawiczką po ubrudzonej okładce. Musiała mu wypaść, gdy został zaatakowany. Westchnął smutny przyglądając się uszkodzeniom okładki. Oczywiście jednym zaklęciem szło to bardzo łatwo naprawić, ale on będzie wiedział, że to stłuczenie tu było. Rzeczywistość pamiętała takie rzeczy, nawet jeśli magia próbowała przekonać wszystkich wkoło, że nic się nie zadziało.
– Biedny Edgar, nie zasłużył sobie na takie traktowanie – powiedział raczej do siebie niż do wyrośniętej nastolatki stojącej przed nim. – Nie powinnaś być w szkole? – zapytał jeszcze, w znaczącym stopniu odklejony od rzeczywistości w obecnej chwili, pełnej grozy i cierpienia. Zmarszczył nos kilka razy i eksperymentalnie dotknął go, ale bolało nadal, więc porzucił tę aktywność na rzecz przesłuchania. – Jesteś tutaj sama?