• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Biały Wiwern 12.08 And then.. ( Baldwin & Max)

12.08 And then.. ( Baldwin & Max)
Widmo

Maximilian Addams
#1
21.07.2024, 21:04  ✶  
To nie był jego najlepszy dzień. Dzisiaj był wyjątkowo skołowany i zamyślony. Nawet w robocie  zdawał się być nieobecny co potencjalnie było niebezpieczne dla niego i reszty z, którymi współpracował. Sam nie wiedział skąd brał się ten jego nastrój to, czemu jest taki niespokojny i wręcz aż buzował nieprzyjemnym nastrojem. Dlatego też postanowił się napić. Zazwyczaj tego nie robił, nie był też fanem alkoholu. wolał smakować inne rzeczy. Dlatego tym razem nie chciał używać teleportacjo a skupić się na proszku fiuu i wybrać do dziurawego, tam go ugoszczą, kupi to co potrzebuje by się odstresować. Nie wiedział jednak jaki wielki błąd popełnia.
Stało się tak, że przez źle wypowiedzianą nazwę bo nieco popiołu dostało mu się do ust, co nie było przyjemne i jeszcze bardziej go zdenerwowało. Upadając na tyłek warknął in kaszlnął. Początkowo nie ogarniając, że znalazł się w miejscu gdzie nie powinien, totalnie nie powinien być. Przecież mogli go żywcem rozszarpać. Jedynie słyszał pogłoski o tym miejscu. To jednak nie była jedyna rzecz, która miała dobić gwóźdź do tej jakże uroczej trumny.
Gdy wstał i się otrzepał, pobieżnie przeleciał po twarzach ludzi zobaczył jego. Dawnego szkolnego "kolegę"- Baldwina. To chyba byłą ostatnia osoba jaką miał ochotę dzisiaj spotkać. Nawet nie tylko dzisiaj, w ogóle w życiu. Szkolne czasy były wystarczającym upokorzeniem, by nie chcieć go widzieć. A teraz byli tutaj. Jego niespodziewanie pojawienie sprawiło, że Malfoy musiał spojrzeć w tamtą stronę z resztą jak większość ludzi w tym pubie. - No kurwa zajebiście. - Powiedział
sam do siebie, wpatrując się w niego jak sroka w gnat. Co prawda minęło parę lat od tamtej pory. Nie widział by blondyn jakoś specjalnie się zmienił, poza tym, że był wyższy? Bardziej przypominał rodziców? Zaś Max zmienił się i to bardzo. Już nie był tym niskim dzieciakiem. Czy  tylko piegowatą gębą, o wątpliwym pochodzeniu. Teraz sprawa miała się inaczej. Chłopak był przystojny, w oczach miał coś czego brakło mu w oczach gdy był w szkole, był w nich jakiś ogień, chęć walki o własne życie. już nie był tym co dawał sobą pomiatać.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#2
23.07.2024, 20:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.07.2024, 21:00 przez Baldwin Malfoy.)  
Wieczory takie jak te były Baldwinowym ukojeniem.
Spędził ostatnie dni wygłaszając monologi, zabijając raz po raz Dunkana na deskach teatru i odchodząc od zmysłów ku uciesze zgromadzonej w teatrze Selwynów widowni spragnionej emocji, które mógł im ofiarować tylko Szekspir i młody Makbet o włosach koloru śniegu i błędnym spojrzeniu.
Ale gdy granica między sztuką, a prawdą zaczynała się zacierać pojawiał się wieczór taki jak ten - w starym, dobrym Wiwernie, gdzie nikt nie zadawał pytań, alkohol lał się strumieniami, a towarzyszyli mu dwaj poznani jeszcze tego samego wieczora “przyjaciele.”
I właśnie tak perfekcyjny wieczór przerwał… gość w kominku? Nie żeby dobijanie się do pubu siecią fiuu było zakazane, ale… Nie oszukujmy się, Baldwin parsknął śmiechem razem ze swoimi towarzyszami, gdy blond panisko upadło na podłogę. A potem… Potem ich gość zaczął się gapić w ich stronę, co wyraźnie nie spodobało się jednemu z siedzących obok czarodziejów.

- Czego kurwa.- Warknął gość, którego imienia Baldwin nawet nie planował poznawać.
W półmroku pomieszczenia błysk ostrza zdawał się jeszcze wyraźniejszy. A puste zgrzytnięcie, gdy wbił się w blat stołu - głośniejsze. Baldwin wycelował idealnie między rozczapierzonymi palcami swojego towarzysza, skutecznie ochładzając jego mordercze zapędy. Pół cala w jedną czy drugą stronę, a zostałby bez któregoś palca sądząc z jaką łatwością ostrze przeszło przez spróchniałe drewno.
W drugiej ręce trzymał już różdżkę, teraz wyraźnie skierowaną w stronę Maximiliana. Mała, brudna szlama.
- Malf…
- Won stąd.- Wymruczał nie dając “przyjacielowi” nawet dokończyć myśli. O ile jakiekolwiek myśli w tych zakutych, przepitych tanią whisky czerepach jeszcze zdążyły przetrwać.- Ten tutaj jest mój. - Machnął leniwie ręką odpędzając ich od siebie jak irytujące muchy.
Bez większego problemu, nawet na moment nie pozwalając różdżce uciec z celu (ofiary) stanął na ławie. Jeden krok i był już na blacie stołu, po którym przespacerował się jak gdyby nigdy nic. Parę kielichów się przewróciło, rozlewając zawartość i mocząc dół jego długiej czarnej szaty. Zeskoczył na drugą ławę, z niej na podłogę.

Teraz gdy znalazł się bliżej, mógł się chłopakowi nareszcie przyjrzeć. Z każdym kolejnym krokiem był pewniejszy, że stoi przed nim sam pieprzony Maximilian Addams. Tak dawno się nie widzieli. Od czasów szkoły? Zabawne. A teraz tak po prostu, tego kompletnie nijakiego wieczoru blondyn jak gdyby nigdy nic wypełznął z rynsztoka, czy gdzie tam spędzali czas mugole. Gryfoniątko dorosło i postanowiło wetknąć nos, gdzie go nie chcą? Zmienił się… Interesujące.
Baldwin szybko zorientował się, że nie potrafi oderwać wzroku od oczu chłopaka. Była w nich ta irytująca chęć przetrwania. Poczuł przyjemny dreszcz w palcach zaciśniętych na różdżce. Jakby bezgłośnie błagała go o reakcję. Złam go. Połam i zostaw na bruku innym do zabawy. Taki śliczny; mógłby się nadać… Porcelanowa laleczka do Twojej pozytywki Baldwinie.

Nie. Na to jeszcze nie czas. Dlatego żadna z tych myśli nie opuściła bezpiecznej przestrzeni umysłu chłopaka. Zamiast tego wyciągnął wolną rękę przed siebie i… gestem palca przywołał do siebie chłopaka. Bez słowa. Za to z tym cholernym uśmieszkiem, obiecującym, że sprzeciw czy opór może być co najmniej.. bolesny. Przechylił głowę, licząc sekundy. Ile czasu potrzebował piesek, by przestać sterczeć przy kominku.
Widmo

Maximilian Addams
#3
03.08.2024, 18:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.08.2024, 18:28 przez Maximilian Addams.)  
Cóż takiego miał chłopak pecha. Często zdarzało mu się w padać w coś w co nie powinien a raczej kogoś. Chociaż tutaj miał podwójne zmartwienie. Nie dość, że feralnie znalazł się w miejscu gdzie 90 procent ludu chętnie by go pozbawiła żywota, to jeszcze natrafił na kogoś. Baldwin miał być osobą, której już nigdy nie zobaczy, tak przynajmniej sobie obmyślił. Wiadomo jednak większość planów nigdy nie wychodzi. Z tym się musiał blondyn niestety pogodzić. To, że się z niego w najlepsze śmieli to był teraz jego najmniejszy problem i dobrze to niestety wiedział.
Chłopak z szokiem oglądał sytuację, którą miał przed oczami. To było tak nie realne ale prawdziwe. No chyba, że miał jakieś omamy wzrokowe czego jednak nie przypuszczał. Przechylił lekko głowę. Wstając powoli otrzepał spodnie z kurzu i brudu. Nawet widząc wymierzoną w siebie różdżkę, jakoś średnio się zmartwił bo i tak niewiele już mógł zrobić. Nim wyjął by swoją byłoby po ptakach. Nawet bardzo po. Z resztą jeśli taki miałby być jego los i tak by go nie uniknął. Uniósł lekko brew widząc jak jego "kolega" dziarsko przemaszerował przez stół sunąc w jego kierunku. Z ciągle uniesioną różdżką. - Co masz kurwa na myśli przez "mój". Nie przypominam sobie bym należał do kogoś, kurwą nie jestem jeszcze, tak nisko nie upadłem Malfoy.
Po wycedzeniu tego, jakże wspaniałego zdania czy dwóch skrzywił się. Widząc jego mordę tak blisko było bardzo, bolesne. Usta wykrzywiały mu się tylko w znak tego, jak bardzo było mu nie w smak widzieć Baldwina. Akurat takiego nijakiego wieczoru, jak jeden z wielu musiał na niego trafić do tego zdawał się dalej patrzeć na niego z tą wyższością i dezaprobatą. To się z czasów szkolnych ani trochę nie zmieniło. Każdy dorasta, Wężyk też dorósł i zaczął się paprać rzeczami jakie mu nie przypadały, jakich powinien unikać. No ale takie jest życie, dup nam nie rozpieszcza.
Widząc jego gest i fakt, że ten nie spuszcza wzroku z jego oczy aż mu kącik ust zadrgał ze zdenerwowania albo furii? Westchnął i zrobił kilka kroków w przód. W końcu mógł sobie pozwolić by zobaczyć go bardziej z bliska, hm? - Czego Baldwin? Co nie widzisz już tego strachu w moich oczach co kiedyś? Już nie drżę na każde twoje syknięcie i skinięcie. Irytujące he ? - Zapytał pewnym siebie głosem. Oczami lustrując go od góry na dół. - Zmieniłeś się, już nie jesteś taki.. Straszny.. I jakby.. Zmalałeś ? - Wycedził z lekkim śmiechem. Fakt, igrał z ogniem ale kiedy tego nie robił? Codziennie z nim grał. Zwłaszcza pracując ze smokami, z dnia na dzień poniekąd kryjąc przed śmierciożercami. W pewnym momencie przestał się martwić o swoje życie, po prostu chwytał z niego garściami. Nie mógł więc sobie odmówić aby nie dopiec jakkolwiek Malfoyowi, który się o to prosił. Z resztą nawet jeśli nie, to dobrze było sobie nieco ulżyć tak? Miał nadzieję zetrzeć mu z twarzy ten uśmieszek, tak dożywotnio. Nie chciał go następnym razem widzieć. Oj nie, to byłoby już coś, co doprowadziło by Addamsa do furii, którą póki co jeszcze kontrolował a znany był z tego, że nerwy łatwo mu pękały.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#4
01.09.2024, 15:31  ✶  
Nawet jeśli towarzyszył temu ostry komentarz, Baldwin i tak poczuł się pieprzonym zwycięzcą.
Addams podszedł na jego skinięcie.
Jak kundel, któremu wrodzona agresja kazała szczekać i warczeć, ale tresura przypominała, że lepiej się słuchać pana, bo może zaboleć.
- Irytujące? Nie.- Uniósł kąciki ust w pełnym wyższości uśmieszku. Wiele się zmieniło od czasów szkolnych – tu już nie było nauczycieli, którzy mogliby biedne szlamiątko przed nim ukryć. Uratować biednego chłopca raz czy dwa. Ale przecież nawet tam istnieli równi i równiejsi.
- Możesz być mój, albo mogę cię im oddać. – Zniżył głos do niebezpiecznego, wwiercającego się w umysł szeptu, lekkim skinięciem głowy wskazując na coraz bardziej zainteresowaną gawiedź. Ale przynajmniej przestał się nareszcie szczerzyć. Zaćmienie alkoholem przynosiło Baldwinowi słodkie ukojenie, odpoczynek od wirujących myśli, wspomnień wczepiających się w umysł pazurami przeszłości. Bo Malfoy pamiętał wszystko. Zachodzące łzami oczy, przyśpieszony oddech dzieciaka, który teraz ów dzieciaka nie przypominał w żadnym calu.
Znajdowali się już blisko siebie. Może jeszcze nie na tyle, żeby mógł mu z łatwością wbić różdżkę pod żebra, ale tym razem to Baldwin zrobił krok do przodu. Wyciągnął wolną dłoń przed siebie, cały czas obserwując reakcję swojego towarzysza. Czy się skuli, czy odskoczy, czy może… rzeczywiście nie było w nim już tego pięknego, starannie wypielęgnowanego strachu?
Nie próbował go złapać. O nie. Co to to nie, nie zasługiwał na dotyk kogoś o krwi równej Bogom. Zamarł z palcami na wysokości jego szyi, parę cali od skóry. - Ponoć każda szlama wyssała kurestwo z mlekiem matki, Addams. Co za różnica czy wcześniej czy później?

Sam Baldwin zdawał się smakować w każdym słowie. Nie był aż tak „straszny”? „Zmalał”? Pozwolił mu się zlustrować spojrzeniem. Gdyby nie fakt, że trzymał wycelowaną w chłopaka różdżkę, zapewne by się dodatkowo obrócił. Ukłonił. Niczym gwiazda estrady, którą był.
- Doprawdy?- Zapytał niemal śpiewnie. Westchnął rozbawiony. Zrobił kolejny krok w jego stronę, na tyle blisko żeby być w stanie szepnąć niemal bezgłośnie i wciąż być słyszalnym. Uniósł różdżkę odrobinę wyżej, wciskając jej czubek w koszulę blondyna.- Skąd ten nagły ogień Maxi? Skąd ta niepotrzebna buta?
W oczach czarnoksiężnika pojawił się ten niebezpieczny błysk. Pożądanie. Fascynacja. Zainteresowanie. Z podobnym błyskiem obserwował gnijące trupy rozwalone na metalowym stole w prosektorium Necronomiconu. Identyczny towarzyszył mu, gdy spędzał godziny na próbie uchwycenia każdego detalu przepięknej twarzy swojej siostry i zaklęcia jej raz na zawsze w drewnianych ramach obrazu.
- Zaczerpnijmy trochę świeżego powietrza.- Mruknął.
Proponował wyjście? Zaszycie się w jednej z ciemnych uliczek z dala od ludzi, od ciekawskich spojrzeń? Cokolwiek planował Baldwin, z pewnością nie chciał mieć świadków.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Maximilian Addams (860), Baldwin Malfoy (927)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa