• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[28.08 Atreus & Anthony] Przelewa w twą kipiącą krew

[28.08 Atreus & Anthony] Przelewa w twą kipiącą krew
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#11
14.01.2025, 19:12  ✶  
– Zabawne, że tak mówisz... – powiedział miękko, wpatrując się w plecy swojego nowouzyskanego chrześniaka. Oczywiście, pokój na świecie był zbyt szerokim pojęciem, zbyt nierealnym w społeczności, która z magia czy bez pozostawała ludzką zbieraniną małostkowej zazdrości i niekończącej się konkurencji. Ludzkie serca biły zazwyczaj do kogoś, lub czegoś bardzo konkretnego. Dla władzy, dla pieniędzy, dla uznania i miłości. Ludzkie serca miały w głębokim poważaniu śmierć milionów, ale obchodziły ich wszelkie jednostki znane i rozpoznawane z imienia nazwiska, że wspólnie spędzonego czasu, emocjonalnego zaangażowania. Coś wymykajacego się pokojowi na świecie. Anthony wiedział, że w lustrze zapewne zobaczyłby siebie u boku pewnego rosłego Brygadzisty, gdzieś za nimi majaczylaby posiadłość z ogrodem wypełnionym ludźmi, którzy byli drodzy jego sercu. Zawsze myślał, że jest samotnikiem, że sieć kontaktów to akty personalne jego pracowników, podwładnych, nawet przyjaciół, z Jonathanem na czele rozgrywał jako figury na swojej szachownicy dążącej do stazy. Zawsze myślał, że chodzić mu będzie o święty spokój, o skarbiec wypelnilny złotem i ciepłym smoczym oddechem. To nie była prawda. Morpheus skutecznie wyrwał go z tej hipokryzji.
– Może nie pokój na świecie. Ale pokój w Anglii? Brak tego idiotycznego sporu, brak leku o to, że przyjaciele o radykalnych poglądach nie zostaną na pewnym etapie do zamilknięcia na zawsze... tak długo jak można śmiać się z radykałów, tak długo jak ulica nie spływa krwią. A mam wrażenie że przyzwyczailiśmy się do tego przez ostatnie miesiące. Niczym gotowana żaba nie zauważamy że jest coraz gorzej. Chciałbym pokoju Atreusie... – nagle zabrzmiał bardzo staro, uciekając wzrokiem ku pustej ścianie, na której mimowolnie rysował swój plan. – Chciałbym pokoju by móc przestać się martwić. O Ciebie też teraz będę się martwił, wiesz o tym prawda? Masz ogień w żyłach, walczysz na pierwszej linii. Ostatecznie polityka jednak nie docenia waleczności, a giętki język i skuteczne trzymanie nerwów na wodzy. Myślałeś o awansie? Ha, napewno myślałeś. – Uśmiechnął się doń ciepło, a potem rozejrzał za jakimś miejscem do siedzenia, bo jednak słabość wzięła go od tego spaceru o stania a trzecią wciąż bolały po niedawnej napaści.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#12
02.03.2025, 03:17  ✶  
Jeszcze nie tak dawno temu dywagował z Florence nad Manifestem Voldemorta, który pojawił się akurat na ulicach Londynu i zwyczajnie nie do końca wierzył w to, co mogłoby się wydarzyć. Ufał instynktowi ojca, który zdawał się na nowo uruchomić, dopatrując się w działaniach Czarnego Pana tych samych tendencji, które widział zmagając się z Grindelwaldem, ale to zaufanie niekoniecznie przekładało się na dosłowne wierzenie w to co działo się na ich oczach. Porównanie Anthony'ego było jak najbardziej trafne - byli niczym żaba, wrzucona do wody która powoli się gotowała, ale tak już z ludźmi było, że czasem to co oczywiste tak trudno było dostrzec. Przyzwyczajenia były siłą, która sprawnie wiązała umysł i jego zdolności do racjonalnego myślenia. A powolne zmiany otoczenia wchodziły pod skórę, rozsiadały się wygodnie w mózgu i stawały się nowymi przyzwyczajeniami. I tak od nowa. Ludzkość lubiła komfort i bezpieczeństwo, i tej stabilności łaknął organizm we wręcz niewypowiedziany sposób; powiedzenie więc że oto czas nie walki, a wojny, nie gorących dyskusji klas, a zwyczajnego pożaru... wydawało się niemal niemożliwe. Nawet dla tych którzy stali na pierwszej linii ognia.

Atreus widział, że nadchodzi wojna. Ba, że już jest między nimi. Widział to na własne oczy, ale mimo tego kiedy patrzył na swoich przyjaciół, coś się w nim wzbraniało. Te rozterki siedziały w nim już od dawna, a teraz podburzone były dodatkowo sytuacją Stanleya. Bulstrode tkwił w rozkroku między tym co wygodne i tym co właściwe i nie chciał jeszcze puścić ani jednej z tych rzeczy.

Był przez chwilę cicho, jakby trawił słowa Shafiqa, a może i na moment bardziej skoncentrował się na mechanizmie, który szczęknął ostatni raz. Cofnął ręce, chowając parę rzeczy do torby, w której przyniósł całą mechanikę i dopiero wtedy spojrzał na nowego chrzestnego.

- Wiem - dziwna była dla niego trochę ta łagodność, w którą ubrał słowa, ale nawet jeśli Anthony do tej pory był mu raczej odległą osobą, to wciąż był rodziną. Ale mimo że chciał, nie oddał mu tych słów, powtarzając tylko swoją manierę. Bo nie mówił innym, że też się o nich martwił. Robił to na swój sposób, walcząc za nich, nawet jeśli czasem nieudolnie. - Awans to bardzo ładne słowo - uśmiechnął się. - Wysoko na mojej liście celów - podniósł się, podążając za nim w kierunku foteli. - Jeśli masz jakiś w zanadrzu, to nawet jakiś chętnie przyjmę. Harper i tak ma ze mną mały problem, bo szczególnie po Beltane aż za dobrze niektórzy rozpoznają mnie na ulicy, a to znaczy dla mnie więcej papierkowej roboty... - westchnął bezradnie, siadając obok niego z butelką ognistej, którą wyciągnął po drodze z tej samej torby, w której miał instrumenty do mechanizmu. Jeśli mieli rozmawiać o takich tematach, to odrobina alkoholu nikomu jeszcze nie zaszkodziła. A przynajmniej nie jemu, nawet jeśli wciąż było stosunkowo wcześnie.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (2403), Anthony Shafiq (2372)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa