• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
lato 1972 // zamknij oczy i powtórz: to nie dzieje się naprawdę

lato 1972 // zamknij oczy i powtórz: to nie dzieje się naprawdę
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#11
29.01.2025, 21:31  ✶  
Pokiwał krótko głową na komentarz Dory. Wprawdzie nie spędzał na co dzień z Charlesem wyjątkowo dużo czasu, jednak wystarczyły mu wspomnienia z majowej bitwy na Polanie Ognisk, aby dojść do wniosku, że w chłopaku faktycznie mogły drzemać spore pokłady energii. Ale żeby rozbudziły się one akurat, kiedy główny zainteresowany błądził w krainie snów? Coś tutaj wybitnie nie grało. I co mogło go tutaj przygnać?

Emocje? Trauma? Przypadek?, pomyślał, nie potrafiąc się jednak skupić na żadnym z powodów dłużej niż krótką chwilę. Wszyscy wtajemniczeni w historię Rookwooda wiedzieli, że ten miał za sobą ciężkie miesiące, więc kto wie, w jakim właściwie był teraz stanie. Jakaś mroczna siła z Kniei Godryka mogła spróbować wyciągnąć po niego łapska. Cholera wie, co mogło się tu czaić oprócz Widm z Limbo. Bądź co bądź, magia bardzo lubiła emocje. Zwłaszcza skrajne. A kim w takiej sytuacji nie targały sprzeczne, mocne uczucia? Longbottom westchnął ciężko. A może powód był prozaiczny - chłopak jako jedyny akurat nie spał?

— Ja też nie — sarknął Erik, rozglądając się bacznie na boki. — Niby refleks ma niezły, ale żeby tak zapieprzać, to trzeba mieć talent.

Może pomysł panny Crawford był wyjątkowo prosty, jednak w gruncie rzeczy jedyny właściwy. Nie pozostało im nic innego jak tylko ruszyć najbardziej prawdopodobną trasą biegu młodego czarodzieja. Przecież się nie rozdzielą! To by było istne samobójstwo, biorąc pod uwagę, że teoretycznie nawet ich tu nie powinno być. Nawet Erika, chociaż mieszkał rzut beretem od głuszy i jeszcze pracował w Brygadzie Uderzeniowej. Nawet jego nie ominęłaby reprymenda, gdyby wieści o tym ''wtargnięciu'' dotarły do Departamentu Tajemnic. Kolejny departament do kolekcji, pomyślał tępo, wracając mimowolnie myślami do skargi, jaka wpłynęła na niego po incydencie z błotoryjem wysadzonym w powietrze.

— Myślisz, że pobiegnie na przestrzał? — mruknął, poruszając się z coraz mniejszą pewnością siebie do przodu. — Przez centrum lasu na drugi jego koniec? Eh, jeszcze brakuje, żeby wrócić tą samą drogą.

Para kontynuowała dalszą drogę, rozglądając się za zaginionym chłopakiem.

!Zamknij oczy
w razie czego to wszystko wina Dory


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#12
29.01.2025, 21:31  ✶  
Nagle poczuliście przeraźliwe, dojmujące zimno. Wzierało się pod ubrania, wpełzało pod skórę i sprawiało, że wszystkie włoski na ciele stawały wam dęba. Za jednym z drzew dostrzegliście niewysoki, humanoidalny cień. Żaden szanujący człowiek nie poruszał się na czterech kończynach... Ale to nie był człowiek. Powykręcane dłonie poruszyły się bezszelestnie, a nienaturalnie blada skóra, powlekająca wygięty szkielet, napięła się. Stworzenie otworzyło usta, które nie miały warg, ukazując nienaturalnie dużą, pustą jamę pełną zębów. Krzyk, który się rozległ, sprawił że na moment upadliście na kolana. [tu kwestia brata Juliena]. Agonia i ból, które przenikały was na wskroś, skończyły się tak szybko jak się zaczęły lecz tylko po to, by kolejna kakofonia dojmującego bólu uderzyła w wasze jestestwo. Rozpoznawaliście ten głos - [imię i nazwisko ojca Danielle], mimo zniekształcenia rozpoznaliście go niemal od razu. Słyszeliście imię, które krzyczał. Danielle!.

Paraliż, który was ogarnął, minął. W umysłach całej trójki pojawiła się jasna informacja: należy uciekać. Ale jak, skoro czujecie się wyssani z energii - zupełnie tak, jakby wasze przerażenie wzmocniło stwora, który zrobił pierwszy krok w waszą stronę.

zadanie od mistrza gry
UCIEKAJCIE! Charles, to NIE JEST twój brat.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#13
05.02.2025, 04:11  ✶  
Jej domysły były dobre jak cokolwiek innego, nawet jeśli sprowadzały się raczej do życzeniowego myślenia. Bieg Julka na przestrzał był zwyczajnie prostszy. Głównie dla nich, bo w takim przypadku nie musieli się rozdrabniać, kluczyć i zastanawiać, a zamiast tego wystarczyło przeć przed siebie. No i nie musieli się rozdzielać.

W pewien sposób bodła ją ironiczność Erika, podbijając tylko rosnące napięcie i niepewność, jakby za sprawą jego słów atmosfera tylko chętniej gęstniała dookoła. Dodatkowo, robiło się tylko zimniej i zimniej, a wybiegnięcie za Charlesem w szlafroku w niczym nie pomagało. Dziewczyna mimowolnie zacisnęła dłoń na pluszowym kołnierzu, chcąc w ten sposób lepiej ochronić się przed chłodem, wciąż jednak parła dalej. Przynajmniej do momentu, aż zza jednego z drzew nie zamajaczył dziwaczny cień.

Pierwsze skojarzenie było proste - człowiek. Ale im dłużej się na to patrzyło, tym wzrok wychwytywał kolejne detale, które zaburzały percepcje i sprawiały, że człowieka ogarniało dziwne, niepokojące uczucie. Coś w środku krzyczało, że to wcale nie była inna osoba, która zbłądziła w nocy w lesie i faktycznie, dość szybko makabryczna, turpistyczna sylwetka poruszyła się.

Julian był gdzieś między nimi; Dorą i Erikiem, a tajemniczym widmem, które czaiło się w lesie, na całe szczęście zaprzestawszy tej swojej bieganiny, wciąż jednak mrucząc coś pod nosem na temat swojego brata. Trzeźwe spojrzenie wystarczyło, by jasno ocenić że nawet w najgorszym koszmarze nie mógł być to krewny Rookwooda. Tym bardziej, kiedy stworzenie dodatkowo otworzyło usta.

Krzyk wdarł się do głowy, jakby pomijając uszy, a natarczywy dźwięk zwalił ich z kolan. Ciało pulsowało bólem w akompaniamencie agonii i przez moment Dora myślała, że może faktycznie umiera. Że oni wszyscy tutaj właśnie umierają - w środku lasu, który otaczał Dolinę i nikt ich nie znajdzie, bo przecież wchodzenie tutaj było skrajnie głupie i wcale nie powinno ich tutaj być. Dziewczyna poczuła jak wilgotnieją jej policzki, kiedy łzy popłynęły po nich strugami, w reakcji na wstrząs. Na ból, który nie chciał odpuścić, uderzając z kolejnym krzykiem. Na głos, który łamał serce, bo przecież był jej tak dobrze znany i wiązał się z ojcem Danielle.

Pewnie gdyby przyszła tutaj sama, nie podniosłaby się z kolan, kiedy paraliż wreszcie minął. Ale sylwetka Juliana, malująca się przed oczami i obecność Erika skutecznie motywowały, żeby zrobić cokolwiek. Szarpnęła się, doskakując do Rookwooda i łapiąc go za rękę, by pociągnąć w tył, w stronę z której przyszli, rozpaczliwie wręcz próbując rzucić się razem z nim do ucieczki. Dokładnie tak jak nakazywał zdrowy rozsądek i strach. Instynkt, który brał górę, kiedy niebezpieczeństwo okazywało się nad wyraz blisko.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#14
19.02.2025, 13:05  ✶  
Knieja Godryka nie była najlepszym miejscem na nocne wypady, a od czasu katastrofy na Polanie Ognisk absolutnie nic nie wskazywało na to, aby sytuacja ta miała niedługo ulec jakiejkolwiek zmianie. I tak jak lokalni mieszkańcy wiedzieli, co może czaić się w okolicy po tym, jak Widma zostały spuszczone ze smyczy, tak... Mało kto na dobrą sprawę wiedział, jak wyglądają czy jak się powinno z nimi postępować. Ministerstwu Magii wydawało się, że wystosowanie paru oficjalnych komuników wystarczy, aby utrzymać ludzi z daleka. Niestety nie brali pod uwagę takich wypadków jak ten, gdzie jeden lunatyk mógł po prostu wbiec między drzewa z lekkością dziecka bawiącego się na podwórku dziadków.

Robiło się coraz chłodniej, ale czy w gruncie rzeczy powinno ich to dziwić? Bądź co bądź była noc, a lato dobiegało już końca. Zimne wieczory miały niedługo stać się normą, a na domiar złego wybiegli z domu bez większego przygotowania... A co jak co, ale adrenalina wynikającego z szaleńczego biegu nie zawsze wiązała się z otrzymaniem zastrzyku paru dodatkowych stopni temperatury ciała. W przypadku Erika temperatura ta dodatkowo spadła, gdy ujrzał między drzewami jakiegoś skulonego człowieka. W Kniei.

Longbottom zamarł, gdy zdał sobie sprawę, że skulona sylwetka niekoniecznie musiała należeć do człowieka. Jego przypuszczenia szybko okazały się faktem, gdy obcy odwrócił się ku nim, poruszając się nie na dwóch a czterech kończynach. Żołądek mężczyzny momentalnie zawiązał się na supeł, instynkt podpowiadał jedno: uciekaj. Uciekaj. I jeszcze raz: uciekaj. Krzyk istoty dość skutecznie uniemożliwił mu jednak podjęcie pierwszej próby ucieczki; Longbottom zamarł w miejsce, wpatrując się w naszpikowaną zębami pustą jamę.

Obcy głos przerodził się zaraz w drugi, dużo bardziej znajomy, co sprowadziło Erika do parteru, gdy ten opadł na kolana. Czy naprawdę tak to wszystko miało się skończyć? Mieli dokonać żywota w opuszczonej przez bogów Kniei i pozostać na łasce i niełasce obcego stworzenia, które mogło zrobić z nimi właściwie wszystko, co mu się żywnie podobało?

Dora okazała się pierwszą osobą, której udało się otrząsnąć z szoku. Dziewczyna rzuciła się w stronę Rookwooda, a Erik instynktownie poszedł w jej ślady. Spróbował chwycić Juliana za drugą rękę i rzucił się w stronę posiadłości Longbottomów, w duchu licząc, że chociaż tej jednej nocy jego ciało go nie zawiedzie. Jeśli te lata treningów i ćwiczeń, niekończących się sparingów i starć miały się w końcu na coś przydać, to mogło to być dzisiaj... Prawda? Wprawdzie gdzieś z tyłu głowy rozbłysła mu myśl o teleportacji łącznej, ale w tych emocjach... Nie. Nie był Millie, żeby ryzykować coś takiego. Przynajmniej nie teraz, gdy jeszcze mieli szansę na ucieczkę.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#15
04.03.2025, 03:57  ✶  
Krew mroziła się w żyłach - Dora nie była tylko pewna czy była to zasługa chłodnych wieczorów czy może obecności widma, bo czuła jakby nagle cała wiedza w tym temacie wyparowała jej z głowy. A Brenna przecież mówiła jej o tych tajemniczych istotach, które czaiły się w Kniei. Dopatrywały się w ich działaniu jakichś powiązań do istot już żyjących, tak samo jak sama Crawley zadawała sobie pytanie jak można było z nimi walczyć. Przewertowała mnóstwo książek, nie tylko traktujących o magicznych stworzeniach, ale też takich które zawierały w sobie o wiele bardziej mgliste podania i przypadki. Cokolwiek jednak do tej pory siedziało w jej głowie, w tym momencie ustąpiła miejsca strachowi. To był trochę cud, że udało jej się ruszyć, a może był to zwykły instynkt, który pchał ją ku przetrwaniu.

Złapali Juliana oboje i pognali w kierunku z którego przyszli. Dobrze, że Fitzpatrick faktycznie nie kazał im szukać siebie wcześniej pośród tych drzew i kluczyć, bo teraz przynajmniej gnani tym okropnym, wywoływanym przez widmo poczuciem, mogli rzucić się w linii prostej. O dziwo, żadne z nich nie zostało z tyłu, nie wybiło się z rytmu, nie potknęło albo Matka jedna wie, co innego mogło im się tutaj nieszczęsnego przytrafić. Inne straszydło też nie wyjrzało na nich zza któregoś z drzew, które mijali, więc całą trójką wreszcie zobaczyli przerzedzenie i wypadli z Kniei, pozostawiając ją w tyle. Teraz tylko pozostawało wrócić pośpiesznie do Warowni.

Koniec sesji


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (484), Erik Longbottom (2111), Dora Crawford (2153), Pan Losu (181)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa