Mieli czas. Nic ich nie goniło. Richard cierpliwie poczekał, aż Charles podejmie decyzję. Poprosił go, aby usiadł obok. Słowa miały swoją moc. Richard nie umiał za bardzo w uczucia tak jak się powinno je okazywać. Starał się jednak, tak jak potrafił. Wychował dzieci jak umiał. Żadnego przecież nie skrzywdził. W Norwegii umieli być rodziną. Tu, w Londynie było inaczej. Gdyby Charles nie był naiwny i zbyt ufny, nie popełniałby aż tylu błędów, narażając siebie i ich nazwisko na opinię publiczną. Szczególnie wśród innych czystokrwistych rodzin. Richard zrozumiał, że nie powinien swojego dziecka puścić samopas. Uzależnił go od siebie, ale bez tego, nie miałby nad nim kontroli. Puszczenie tego swojego dziecka w dorosłość, nie przyniosło widocznie tego, czego oczekiwał.
Kiedy Charles podszedł i usiadł obok, pozwolił mu się wtulić do siebie. Sam także objął go ramieniem. Westchnął cicho, kiedy słyszał znów żale swojego syna. Najwyraźniej mocno dotknęły go działania rodzicielskie, w których nakazał mu stanowczo zacząć być mężczyzną. Nauczyć się dorosłości. W pewnym momencie był zaskoczony tym, że Charles wspomniał o Scarlett i że miała mu coś powiedzieć. Uniósł lekko brew ku górze, spojrzawszy na syna. Nie do końca wiedząc, o czym mówi. Wyglądało na to, że o czymś nie wiedział. Charles jednak znów się wtulił, więc nie mógł za bardzo przyjrzeć się jego twarzy. Czyżby wywołał jakiś temat?
Po prostu słuchał. O czym jego syn mówi. Spoglądając w jakąś część pomieszczenia. Próbując przypomnieć sobie ostatnie rozmowy z córką. Włącznie z tą z rana. Zmarszczył po chwili brwi.
- Charles. O czym Ty mówisz? Jaka dziewczyna? O co chodzi z tym skakaniem? Scarlett mi nic nie mówiła o tym.Dość uważnie spojrzał na syna. Nawet jeżeli było dawno, to było coś, co jako jego ojciec powinien wiedzieć. Czekał na wyjaśnienia, zanim przejdzie z tematem dalej.
- Wyjaśnij mi. O czym nie wiem?
Domagał się, łagodnym tonem na jaki było go stać. Nie puszczał go, wciąż pozwalając mu się do siebie przytulać. Wiedząc, że tego jego "mały" chłopiec potrzebował.