• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[05.09.72, ranek] gay tea || Charles & Perseus

[05.09.72, ranek] gay tea || Charles & Perseus
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#1
11.12.2024, 14:34  ✶  
Kiermasz był ostatnim, o czym myślał, zapraszając młodego Mulcibera do swojego domu. Właściwie, to gdyby chodziło tylko o stoisko, poprosiłby młodzieńca o przyjście do Lecznicy, tam załatwił z nim wszystkie formalności i prędko o nim zapomniał. Nie mógł jednak przejść obok tego chłopca obojętnie, nie w świetle słów, jakie padły z ust Rodolphusa. To nagłe dociekanie o charakter ich relacji, kiedy zobaczył świeczki pod jego łóżkiem... Perseus dałby sobie rękę uciąć, że tamtego wieczora widział w oczach Lestrange'a coś, co wyglądało jak cień irytacji. Może zazdrości. I przez to sam poczuł, jak zazdrość kłuje go w klatce piersiowej. Charles Mulciber - nawet nie znał tego człowieka, a czuł się przez niego zagrożony. Był jak drzazga pod paznokciem; niewidoczny, a mimo to wciąż zaznaczał swoją obecność.

Musiał go wybadać. Sprawdzić, czy ma się czego obawiać.

Czytał właśnie najnowsze wydanie Czarownicy do kawy (gdyby ktoś go na tym przyłapał, powiedziałby, że to na cele naukowe, ale poproszony o sprecyzowanie tych celów prędko zmieniłby temat), kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Zerknął pośpiesznie na zegarek na przegubie nadgarstka i uśmiechnął się z satysfakcją. Przyszedł co do minuty, a to musiało oznaczać, że chciał dobrze wypaść przed Perseusem. To z kolei sugerowało, że czuł względem niego respekt - dobrze, bardzo dobrze. Pośpiesznie schował Czarownicę pomiędzy strony Proroka Codziennego i ruszył do przedpokoju.

Otwierając drzwi, nie spodziewał się, że ujrzy.... dziecko. Właściwie dziecko, młode, bezbronne szczenię. Zupełnie tak, jak powiedział Rodolphus. Zaraz jednak przypomniał sobie o kłach tego szczenięcia i stojącej za nim bestii w postaci Richarda Mulcibera.

— Panicz Mulciber, jak mniemam? — uśmiechnął się. Oczywiście, że wiedział - wysyłał mu zaproszenie na swój ślub, choć nie miał pojęcia o jego istnieniu, dopóki matka nie przedłożyła mu listy gości. To czysta krew, przyjdą to przyjdą, ale wypada ich zaprosić, mówiła, pomagając adresować mu koperty. — Zapraszam. Napije się pan herbaty? Właśnie zaparzyłem earl greya.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#2
11.12.2024, 16:51  ✶  
Charles nigdy nie spodziewał się, że będzie miał możliwość zawędrowania do Lecznicy Dusz. Miejsca tego typu owiane były niezbyt pozytywną sławą, sugerującą, że każdy, kto tam zawitał, miał problemy dużo poważniejsze, aniżeli zwykły kaszel. Mimo postępu, chorzy na duszy wciąż byli stygmatyzowani, lecz czy można było winić ich za postradanie zmysłów w świecie, w którym przyszło im żyć? Charles sam pamiętał, jak kuszące były ciemne wody pod klifem, jak fale wydawały się jedynym, a do tego również najlepszym wyjściem. Być może sam miał problem. Być może powinien porozmawiać z panem Balckiem nie tylko o biznesie, a o ciemności, która kryła się w jego głowie i wyłaziła w momentach, gdy jego pewność siebie zostawała zachwiana. Zastanawiał się nad tym idąc białymi korytarzami szpitala, zerkając na plakaty sugerujące różne przypadłości i przypominające o odpowiedniej diagnostyce chorób, o których nigdy nie słyszał. Czy powinien przebadać się na kocią grypę, czy inny syndrom nazwany imieniem kogoś, kto najwyraźniej chciał zapisać się w historii odkrywając coś bardzo rzadkiego, czym teraz straszono pacjentów i odwiedzających?

Rozważania przerwało mu pojawienie się drzwi z nazwiskiem pana Perseusa Blacka i sam zdziwił się, jak łatwo je znalazł, biorąc pod uwagę zdawkowe informacje uzyskane od niezbyt miłej pani w recepcji. Poprawił marynarkę, przywidział na twarz uśmiech, mocniej złapał swoją teczkę z próbkami świeczek i zapukał, zupełnie nie mając pojęcia o ostrzeżeniach, jakie Perseus uzyskał od Rolpha. Przecież nie był tutaj, by niszczyć panu magilekarzowi życia! Potrzebował reklamy, a działalność charytatywna doskonale się do tego nadawała.

Odpowiedziała mu cisza. Drzwi pozostały zamknięte, a próby otworzenia ich spełzły na niczym. Pana Blacka nie było w gabinecie. Charles wyciągnął list z teczki i sprawdził jeszcze raz miejsce spotkania.

Adres na Horyzontalnej. Charles po raz kolejny pobłogosławił wychowanie, które otrzymał od tatusia - był na miejscu sporo przed czasem, więc nie było problemem przeniesienie się na Horyzontalną! Szybka aportacja, nieco zbyt chaotyczne szukanie adresu, wreszcie znalazł odpowiednie drzwi nie tak dalekiego sąsiada. Był na czas, idealnie co do minuty.

- Dzień dobry! - Przywitał się z ekscytacją, która być może naprawdę zasługiwała na nazwanie dziecięcą. Nie był jak Mulciberzy, których malowano jako groźnych, nieprzystępnych, szczerzących kły jak wściekłe psy. Radość wynikała z trafienia do celu na czas, a to już było jakieś osiągnięcie. - Charles Robert Mulciber, ale wystarczy Charles. Charlie. - Poprawił się, bo nie nawykł do paniczowania, a i wydawało mu się ono niedorzeczne. Anglicy byli zabawni! - Bardzo dziękuję, panie Black! Z chęcią się napiję, dziękuję. Wie Pan, że jesteśmy praktycznie sąsiadami? - Trzebiotał, przechodząc pewnie przez próg. - Mieszkam parę kamienic dalej. Dziękuję, że zechciał się pan ze mną spotkać. Jest pan lekarzem, prawda? Nie chciałbym pana źle tytułować. Czy "panie doktorze" będzie odpowiednie? - Zapytał wprost, szczerze i bez cienia negatywizmu. Nie było za tym kpiny, a ciekawość i chęć odpowiedniego oddania szacunku magipsychiatrze.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#3
07.01.2025, 16:04  ✶  
Kłujący ból rozlał się po klatce piersiowej Perseusa; och, jakże trudno było mu patrzeć na uśmiech tego chłopca! Tak radosnego, pełnego młodzieńczej energii i być może nieco infantylnej niewinności. Z jakiegoś powodu w jego głowie pojawił się obraz brzoskwini. Zmarszczył mimowolnie brwi, próbując odegnać nieproszoną myśl, ale ona zdawała się rozpychać łokciami i wczepiać pazurami w atłas umysłu. Poddał się jej więc i zrezygnowany przyznał przed sobą, że Charles Mulciber kojarzy mu się z dojrzałą brzoskwinią - orzeźwiającą i słodką, miękką i pachnącą jak środek lata, a jednocześnie w jakiś sposób brudną, jak lepki nektar spływający po brodzie. Zrozumiał już dlaczego Rodolphusowi tak bardzo nie leżała ich ewentualna znajomość. Nie winił go za to; sam nie chciałby dzielić się najlepszym owocem ze swojego ogrodu.

Który z nich tak naprawdę był naiwny? Młodzieniec o sarnich oczach, czy Perseus, sprowadzający jego relację z Lestrangem do romansu? Gdyby tylko wiedział, jakie sekrety skrywa ta dwójka, o czym szepce w półmroku i co zawierają listy, jakie ze sobą wymieniają, śmiałby się z własnej pochopności. Ale Perseus posiadł jedynie dar widzenia ludzkich aur, a to wbrew pozorom wcale nie obnażało ich myśli. Pozostawała więc jedynie wyobraźnia, która lubiła się z niego naigrywać.

— Doprawdy? — przekrzywił nieco głowę, przypominając przy tym zaintrygowaną srokę wpatrującą się w błyszczące szkiełko. Prędko jednak się zreflektował i wyprostował się dumnie — Nie miałem pojęcia, że spotkał mnie ten zaszczyt być twoim sąsiadem, Charlie. Cieszę się, że zgodziłeś się pomóc przy jarmarku. To wiele dla nas znaczy.

Zaprowadził go do swojego gabinetu; ciemnego jak jego nazwisko, i włosy, i odzienie, i całe mieszkanie. Było w nim jednak kilka elementów, które nadawały mu swoistej przytulności; kominek z tlącym się żarem i wiejski krajobraz zawieszony nad nim, dwa wygodne fotele (niewątpliwie to tutaj Perseus przeprowadzał prywatne terapie), liczne kwiaty i książki niedbale upchnięte na półki; chaotycznie jak myśli samego właściciela. Na stoliku pomiędzy fotelami stała taca z imbrykiem i dwiema filiżankami oraz talerz z czekoladowymi ciasteczkami. Skinął głową w kierunku Charlesa, proponując mu zajęcie dowolnego miejsca.

— Wystarczy Perseus. Percy, jeśli jesteś gotów na taką poufałość — uśmiechnął się, nalewając im herbaty. Podał pierwszą filiżankę swojemu gościowi, dziękując sobie w duchu, że postawił na prostą, czarną porcelanę, zamiast zastawę otrzymaną w prezencie ślubnym od Eden z uroczym zostałeś otruty napisanym na dnie. — Wybacz mi ciekawość, ale twój akcent wskazuje, że nie jesteś z Wielkiej Brytanii. Skąd przyjechałeś, Charlie?


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#4
08.01.2025, 15:58  ✶  
Rumiany jak dojrzała brzoskwinka Charlie złapał oddech, próbując uspokoić się po wcześniejszym pośpiechu. Uśmiechnięty i pobudzony, był jak przeciwieństwo ponurego Perseusa, cierpiącego na sam widok młodości i zadowolenia, które wylewało się z Mulcibera przez samą możliwość poznania magipsychiatry. Nie mając pojęcia o ocenie, którą Perseus mu wystawił, Charles wskazał dłonią kierunek.

- Tak, mieszkam ledwie parę kamienic dalej! - Podzielił się, przechodząc przez próg tak pewnie, jakby wchodził do starego znajomego. - Wynajmuję mieszkanie od przyjaciela. To takie niespodziewane, spotkać tylu dostojnych czarodziejów właśnie tutaj, na Horyzontalnej! Dotąd sądziłem, że wszyscy z czarodziejskich rodów żyją w wielkich dworach gdzieś w lesie, jak mój wuj Alexander. Ale to ma sens, prawda? Mieszkać w mieście, blisko... wszystkiego, tak naprawdę. - Paplał, zdradzając, że nie ma pojęcia o swoim wuju Alexie. Alex nie był nawet jego wujem, a bardziej kuzynem, do tego również był sąsiadem z Horyzontalnej. - Poza tym, dwory są tylko dla głównych linii. Wracając do tematu, to ja cieszę się, że mogę pomóc przy kiermaszu, choć nie przeczę, że widzę w tym zysk również dla siebie. Mam nadzieję, że to w porządku.

Charlie starał się nie rozglądać za bardzo, ale nie mógł temu pomóc, gdy jego wzrok padał na coraz to kolejne elementy mieszkania Perseusa. Może i było ciemno, lecz również...

- Przytulnie. - Skomentował cicho, tylko dla siebie. - To znaczy, masz bardzo ładny dom. - Zreflektował się, patrząc znów na gospodarza. - Bardzo tu ładnie. Angielskie domy mają tyle uroku! Twój również, Percy. Naprawdę mogę zwracać się Percy? Chyba nie dzieli nas duża różnica wieku. - Stwierdził, zajmując jeden z foteli. Teczkę, którą miał ze sobą, odstawił koło fotela. Świeczkami zajmą się za chwilę. - Dziękuję za herbatę, mógłbym prosić cukier? Masz dobre ucho, Percy! Wychowałem się w Norwegii. I Szwecji, jeśli licząc szkołę. - Zdradził swoją edukację, z której był zresztą bardzo dumny. - Moi rodzice wyprowadzili się do Skandynawii wiele lat temu.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#5
09.01.2025, 02:16  ✶  
W innym przypadku czułby się przytłoczony taką ilością słów wyrywającą się z ust rozmówcy, którego spotyka po raz pierwszy (mówiąc oczywiście o spotkaniu prywatnym - choć Perseus należał do ludzi zdecydowanie niecierpliwych i nieco patetycznych, tak na gruncie zawodowym odznaczał się ogromną cierpliwością i profesjonalizmem, wysłuchując wszystkiego, co druga strona ma do powiedzenia) i nieco zdezorientowany taką wylewnością, tak przy Charlesie uznał to za całką uroczą składową jego charakteru. Ale Mulciber był przystojny, miał symetryczną twarz, ładne rysy, długie rzęsy i smukłe dłonie. Przystojnym młodzieńcom wybacza się więcej.

— Długo tu mieszkasz? Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej cię tu nie widziałem — zlustrował go czarnymi tęczówkami, jakże kontrastującymi z łagodnym uśmiechem goszczącym na jego ustach — Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Mamy wiejską posiadłość w Oxfordshire — to przecież nie było przechwalaniem się majątkiem, skoro jej adres znajdował się na zaproszeniach wysłanych do prawie całej magicznej socjety; był pewien, że nazwisko Mulciber też było na liście, choć nie wszyscy członkowie rodu znaleźli w swoich skrzynkach granatowe koperty ze względu na... pewne kontrowersje. Skrzywił się zresztą na wspomnienie Alexandra; i tak się wprosił — Ale z jakiegoś powodu moja rodzina zdecydowała się na kamienicę, w dodatku w mugolskiej części Londynu. Zrozumiałbym, gdyby to był jakiś strategiczny punkt obserwacyjny - wszakże kilku moich krewnych kultywuje nasze astronomiczne tradycje - ale to środek miasta i nawet nie widać stąd gwiazd — bezradnie wzruszył ramionami, sięgając po swoją filiżankę — Dwory są imponujące, ale to studnie bez dna. Nie mówię tutaj tylko o nakładach finansowych, ale ogromny nakład pracy wkładany w ich utrzymanie w dobrym stanie...

I pustka. A przecież jego mieszkanie bez Vespery było równie smutne i puste, choć prawie w centrum czarodziejskiego Londynu i trudno było mu w nim wytrzymać. Jakże mógłby się mierzyć z pustką wielkiego dworu? Czy to dlatego wstrzymywał się z przeprowadzką do Richmond?

Uśmiechnął się, mrużąc przy tym oczy. A zaraz potem wyprowadził coś, co w jego mniemaniu było atakiem.

— Rodolphus wspominał, że zależy ci na podreperowaniu swojej reputacji po Lammas. Ale między nami... — nachylił się w stronę chłopaka, zniżając swój głos do szeptu — ...nie uważam, żebyś źle wyszedł na tym wydarzeniu. Philip Nott w pewnych kręgach to persona non grata; nawet jeśli nikt nie mówi tego głośno. Poza tym, zainteresowała się tobą Czarownica i z tego, co pamiętam, artykuł był pochlebny. Założę się, że spływają do ciebie zamówienia na świeczki.

Upił łyk herbaty i odsunął się od Charlesa. Na moment musiał przerwać kontakt wzrokowy - nie chciał, żeby chłopak dowiedział się, że tajemniczy klient zamawiający u niego pięćdziesiąt sztuk słynnych świeczek siedział właśnie przed nim. Nie odpowiedział mu na komentarz o swoim mieszkaniu, ale uśmiechnął się mile połechtany komplementem.

— Och, ja tylko wyglądam młodo, ale mam... Za miesiąc skończę trzydzieści dwa lata. To żaden problem, nie lubię tego całego panowania. A herbata już jest słodka; kupuję zaczarowany cukier w kostkach w takim małym sklepiku ze słodyczami na Pokątnej. Wrzucasz jedną kostkę do imbryka i każda osoba, która z niego pije, czuje słodycz według swojej preferencji, choć prawdziwa zawartość cukru to ta jedna kostka. Sprytne, co? Mają tam też dobrą czarną lukrecję, masz może ochotę?

Chyba udzielał mu się nastrój chłopaka, bowiem sam stawał się gadułą. Przed czym właściwie ostrzegał go Rudolphus? Przed tym, że Charles to urocze szczenię? A co w tym złego...?

— Uczyłeś sie w Drumstrangu? — zdziwił się; młody Mulciber jawił mu się bowiem jako istota zbyt efemeryczna na siłę i dyscyplinę Drumstrangu, którą tak chętnie chełpiono się w magicznym świecie. — Zawsze chciałem zobaczyć fiordy. Powiedz mi, Charlie, czy są tak piękne, jak opisują wasi skaldowie?


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#6
20.01.2025, 15:12  ✶  
Charles nie mógł mieć pojęcia o tym, jak bardzo jego wygląd jest oceniany. Gdyby się nad tym zastanowił, może doszedłby do wniosku, że magipsychiatra mógłby wystawić ocenę jego zdrowiu psychicznemu, ale nie ogólnej estetyce, którą sobą prezentował. Rozgadany, odważny, chcący zrobić dobre wrażenie, zupełnie nie wiedział, jak istotną była jego blada cera i rozwiane przez wiatr włosy, pół godziny temu jeszcze ładnie ułożone.

- Och, nie, całkiem niedługo. Parę tygodni? Od połowy sierpnia. - Wyjaśnił, samemu licząc w głowie, jak niewiele czasu minęło. A wydawało się, że na Horyzontalnej był już tak długo! Zadomowił się jak u siebie, nawet jeśli wciąż tęsknił za ojcem. - Moja rodzina też ma kamienicę w mugolskiej części, zresztą, na pewno wiesz, Percy. - Jego uśmiech przygasł na moment, gdy w głowie zagościło wspomnienie wuja. Robert, cokolwiek zrobił, nie zasłużył na taką śmierć, na taki los. Charlie postanowił nie dać się porwać marazmowi; Percy i tak wydawał się wystarczający przygnębiony. Miał w sobie mrok, którego Charles nie rozumiał, ale który chciał rozgonić, jeśli będzie w stanie. Miał nadzieję, że chociażby obecność i rozmowa poprawi Perseusowi nastrój. - Mam wrażenie, że niektórzy czarodzieje chcą uciekać od towarzystwa, może dlatego wybierają mugolskie dzielnice? Ach, Percy! - Znów użył zdrobnienia, dobrze leżało na języku. - No tak, ród Black i astronomia! Znasz się na gwiazdach? To znaczy, lepiej niż przeciętny czarodziej? To fascynujące!Ale masz rację, w mieście nie widać gwiazd. - Przyznał, nie zagłębiając się w temat rodowych posiadłości, bo i nie miał w tym temacie nic do powiedzenia. Nie był osobą decyzyjną, nie miał pod stopami nawet kawałka własnej podłogi. Nie mógł mieć zdania.

Charles złapał za filiżankę, ale nie zdążył jej nawet podnieść, bo Black nachylił się i wspomniał Rodolphusa. Charles był jak czysta karta i łatwo było wyczytać jego zdziwienie.

- Ojej, znasz Rodolphusa? - Zapytał od razu, ale nie poczuł się zaatakowany, a wręcz przeciwnie, ucieszył się! Wspólny znajomy łączył. - I rozmawialiście o mnie? Mam nadzieję, że nie powiedział ci za dużo.

Mulciber żartował, ale już zaczynał czuć to nieznośne ciepło na twarzy, gdy jego policzki rumieniły się od emocji. Skoro poruszyli temat świeczek, o czym jeszcze mogli rozmawiać? Rolph nie wydawał się typem, który chwaliłby się zaciąganiem niewinnych chłopców do łóżka. Ile mógł wiedzieć Percy?

Nie, z pewnością nie wiedział!

A jeśli?

- N-nie zależało mi na zniesławieniu pana Notta. Prawdę mówiąc, w ogóle go nie znam. - Przyznał. Widział artykuł w Proroku, lecz to było wszystko. Przypadkowa ofiara swieczkowa jednak nie była taka przypadkowa. - I nie mogę powiedzieć, że świeczki nie sprzedały się dobrze po Lammas... Ale obiecałem tacie, że z nimi skończę. Teraz zajmuję się nieco innymi. Grzeczniejszymi, o ile ktoś nie zapyta bezpośrednio.

Również po to, by uciec spojrzeniu Perseusa, schylił się do swojej teczki. Wyciągnął z niej pudełka, zupełnie niewinne, z szarego papieru, każde zaś przewiązane było kolorową wstążką i miało odręczny napis. Słodka Bułeczka, Soczysta Pomrańczka, Złote Serce, to miały być tylko przykłady jego proponowanego asortymentu.

- Proszę otworzyć. - Zachęcił grzecznie. W zależności od tego, do której świeczki Black chciał się dobrać pierwszej, zobaczył to, co przedstawiał opis. Wojskową drożdżówkę, pachnącą lukrem i świeżymi wypiekami, przyozdobioną ciemnymi oczkami rodzynek, okrągłą pomarańczę, której skórka błyszczała jak wypolerowana, a knot został ukryty między zielonymi listkami, pachnącą cytrusami i słońcem, czy w końcu całkiem klasyczne serce pokryte złotym wzorem wykonanym z brokatu. Woń tej ostatniej pozostała delikatna, ledwie wyczuwalna i zupełnie subiektywna, lecz zdecydowanie przyjemna, gdy Charles posłużył się do jej stworzenia rozcieńczoną amortencją. Dobrze było mieć brata, który znał się na eliksirach. Wszystkie świeczki położone były na pierzynce z papierowego sianka.

- To niesamowite, ten zaklęty cukier? - Złapał się bezpiecznego tematu. - Och, masz lukrecję? To rzadki słodycz... Tak się mówi? Słodycz?... W tym kraju. - Zauważył, chętnie przyjmując propozycję przekąski. - Tak, uczyłem się w Drumstrangu. Tam lukrecja była na porządku dziennym. I fiordy! Są piękne, ale wiesz, jak jest. Nie docenia się tego, co się ma, póki się tego nie straci. Lubię Londyn, ale tam było spokojniej. Tutaj... Dużo się dzieje.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (1307), Charles Mulciber (1490)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa