• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Olivia & Basilius & Millie] Bicycle

[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Olivia & Basilius & Millie] Bicycle
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#21
12.05.2025, 12:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.05.2025, 17:52 przez Basilius Prewett.)  
Jezioro...

No tak. Jezioro.
Chyba wszedł już w ten stan zmęczenia i zmartwienia wszystkim, że po prostu dał znać głową przyjaciółce, że rozumie i nie komentował tego w żaden sposób. Potem i tak będą musieli o tym porozmawiać. Najlepiej kiedy się trochę wyśpi. Albo umrze na kilka dni. Obie opcje zaczynały brzmieć wyjątkowo przyjemnie.

– Powinien za chwilę się obudzić, pewnie nie na długo. Udało mi się ustabilizować jego nogę. Na razie nie powinno być problemów, ale i tak będzie lepiej jeśli później trafi do Munga. – powiedział samemu siadając na podłodze. I to był chyba zły pomysł, bo dopiero teraz uderzyło go jak bardzo tak naprawdę był zmęczony, a przecież nie mógł jeszcze odpocząć. Westchnął cicho, zakaszlał i wygrzebał z torby przepisany mu przez uzdrowiciela eliksir na wzmocnienie. Upił łyka, a potem odprowadził jeszcze Olivię spojrzeniem, tak aby upewnić się czy aby na pewno trzymała się na nogach. Potem zerknął na Millie i... W sumie wyjątkowo nie miał za bardzo nic mądrego, ani też nawet złośliwego do powiedzenia.
– Przepraszam za farbę. Chyba nie zejdzie tak łatwo. Ktoś na ulicy... Nie ważne. Głupia sytuacja. Potem się tym zajmę.  – Chyba nie chciał jednak wdawać się w dyskusje kto miał, a kto nie miał krwi na rękach podczas dzisiejszej nocy. Albo ostatnich dwóch lat. Albo od początku istnienia czarodziejów. – Jak się czujesz?

Wróciła Olivia i Basilius uznał, że chyba teraz on powinien coś zrobić.
– Spróbuję z nimi porozmawiać – wymamrotał, zupełnie nie rejestrując żartu Olivii i wstał powoli z ziemi, tak aby na pewno nie zakręciło mu się w głowie. – Może zaufają uzdrowicielowi. Mam też chyba krówki. – To ostatnie dodał już pod nosem. Ktoś też mógł uznać, że Prewett był we krwi i otworzy się przed nim z litości. Uzdrowiciel odkaszlnął jeszcze raz, a następnie skierował się do zgromadzonych w schronieniu osób, aby zapytać, czy niczego nie potrzebują, lub bardziej czy to on nie mógł im w czymś pomóc, zapewniając że jest uzdrowicielem, a jego towarzyski też w razie czego mogą coś zdziałać.

Rzut charyzma III Wypytuję ludzi czy czegoś nie potrzebują.
Rzut Z 1d100 - 84
Sukces!


I nie miał pojęcia, czy to była kwestia tego, że był uzdrowicielem, lepiej dobrał słowa wiedząc jak rozmawiać z osobami w szoku, czy może rzeczywiście czerwona farbą na całym ciele wzbudziła w reszcie sympatię, lub litość, ale niektórzy otworzyli się przed nim i zaczęli mówić o tym czego potrzebują. Były to głównie prośby o jakieś bandaże, środki ją ból, maści na niewielkie oparzenia, czy po prostu prośba o opatrzenie pomniejszych obrażeń. Na całe szczęście nikt z zebranych nie umierał. Basilius dał znać ręką Millie I Olivii, aby chociaż jedna z nich podeszła i pomogła porozdawać mu to czego potrzebowali poszkodowani.

Zawady: Słabe płuca + choroba genetyczna
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#22
13.05.2025, 20:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.05.2025, 20:54 przez Millie Moody.)  
Miles była nieco naburmuszona z powodu swoich bazgrołów i z powodu ludzi, którzy nie chcieli zrozumieć, że ONE przecież przyszły im pomóc. A potem wyszedł Basilius cały na eee czerwono, bo przecież oboje nosili ślady tej samej farby i zapewne jego zestaw genitaliów rozsznurował im usta. A może - co było bardziej prawdopodobne - fakt, że był lekarzem. Kilka osób go rozpoznało, rozniosło się. Chuj, ze to one z Olivką przywiozły ingerediencje, bandaże maści... chuj z tym.

Ciskała się wewnętrznie i koniec końców jak kolejny typek, który jakoś im nie chciał powiedzieć że go coś boli, a Basiliusowi pod nos wsadził poparzoną rękę... Coś w niej pękło.

– Dobra ee... Abby mówiła, że są jakieś śmieci do wyjebania, ja tu wam po nic, czekam na zewnątrz Liszek spinaj poślady, bo Thomas mocno oberwał, ok? – bardziej warknęła niż powiedziała. Była zmęczona. Była w chuj zmęczona.

Zgarnęła bambetle do wyjebania, poszarpane pobrudzone szmaty, których nawet transmutacją nie udałoby się uratować i wypełzła do zaułka, gdzie ukryte było wejście do skrytki. Drżącą dłonią sięgnęła do swojej torby po coś o wiele cenniejszego niż te wszystkie fiolki. Srebrna papierośnica ze sztormem na morzu była pognieciona, ujebana sadzą, ale chroniła jej spokój. Wyciągnęła fajkę i zamyśliła się przez moment po czym uniosła rękę ku górze czekając aż jedna z iskier podpali jej szluga. Gdy miniaturowa pochodnia zapłonęła, niespiesznie, celebrując ten moment przycisnęła ją do spierzchniętych warg i zaciągnęła się mocno, mając w piździe fakt, czy będzie czuć dymek, skoro w ciągu tych kilku godzin dym wypalił jej wnętrzności.

Miała kilka minut, żeby pozbierać myśli. Żeby nie myśleć o widmowym ryju, wychylającym się z płomieni, nie myśleć o Thomasie, który może i nie zjebał się z miotły, ale był obecnie najeżony szklanymi odłamkami.

Żeby nie myśleć o Alastorze i Eden, gdziekolwiek teraz byli. Żywi bądź...

Nie!

Zaciągnęła się znów.

Młot i kowadło. Dzień się nie skończył. Praca była wciąż do zrobienia, inny punkt do ogarnięcia.

porywcza & uzależniona (papierosy)
ale też Wróżbiarstwo (wróżba z młotem), jako powód zachowania sanity i zebrania się do kupy
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#23
14.05.2025, 11:44  ✶  
- Krówki to zawsze dobry pomysł - powiedziała, lekko się uśmiechając. Była zmęczona, była głodna i absolutnie nie miała już cierpliwości do osób, które patrzyły na nią podejrzliwie. Jeszcze tylko tego brakuje, by ktoś uznał że jako czystokrwiści ona i Prewett powinni stąd wypierdalać, bo to ich wina. A przecież to nie była ich wina, bo oni także ucierpieli. Olivia westchnęła i ukryła twarz w dłoniach, pozwalając zmęczeniu na chwilę przejąć kontrolę nad swoim ciałem.

A potem wstała i zaczęła pomagać. Tak, jak wcześniej. Bandaże, maści, eliksiry, woda - bez słowa podawała ludziom to, co uważali za słuszne. Zła, podobnie jak Millie, ale zagryzła zęby i postanowiła trzymać nerwy na wodzy, przynajmniej na razie.
- Pójdę zapalić, a potem... Nie wiem. Muszę kogoś poszukać - powiedziała do Basiliusa przepraszająco, ale chyba rozumiał, że ona nie może tu zostać, prawda? - Mój chłopak gdzieś tam jest, a jest... Wiesz. Narażony na atak. Chyba najbardziej z nas wszystkich.
Przeszył ją dreszcz strachu. Nie, nie mogła tu zostać. Poklepała Basiliusa po ramieniu i wyszła na zewnątrz. Fajka, musi zapalić chociaż miała rzucić. Nie miała przy sobie nawet papierosów, więc dopadła do Millie i poprosiła ją o jednego.
- Thomas... Thomas Figg? Mówiłaś o Thomasie, a znam Norę i teraz chyba połączyłam kropki - zagadnęła, odpalając papierosa. A potem spojrzała w niebo i skrzywiła się nieznacznie. - Będę jeszcze potrzebna? Muszę znaleźć Tristana.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#24
15.05.2025, 15:43  ✶  
Basilius uniósł wysoko do góry brwi, gdy Millie bardziej warknęła, niż zakomunikowała, że pójdzie poczekać na zewnątrz, ale Prewett zrzucił to na karb zmęczenia i zapewne też niepokoju o Thomasa. Albo ogólnie niepokoju o wszystkich, bo przecież było o co się martwić.

Znowu pomyślał o rodzeństwie. Icarus również dostał farbą. Niby nic takiego, ale co jeśli irytacja innych nie przestanie narastać i coś stanie się i jemu, lub Ellie?

Nie, na pewno nie. Nawet jesli wyglądało na to, że tej cholernej nocy jakaś grupa zmówiła się ze sobą, aby latać po ulicach podczas pożaru i oblewać czystokrwistych czerwoną farbą to na pewno nikt nie posunie się do niczego więcej. Jakkolwiek nie brzmiałoby to źle, jego rodzina przez status krwi (nawet jesli nie do końca prawdziwy) była względnie bezpieczną.

– Zaraz przyjdę – zapewnił tylko Millie i zabrał się do dalszej pracy, zapewniając każdemu to czego potrzebowali. Tu ktoś prosił o bandaż. Tu ktoś inny o coś na ból.  Ktoś po prostu pilnie potrzebował się napić wody. Paradoksalnie, opatrywanie ran, które wywołał pożar i ataki, pomagały Basiliusowi zapomnieć o wszystkich problemach, które go otaczały. O niepokoju o rodzinę. Tym, że chociaż zobaczył się z Electrą i Icacrusem to nie miał pojęcia jak miała się jego matka, lub dalsza rodzina. Atreus, kiedy widział go ostatnio, rozczepił się i pewnie potem i tak na siebie nie uważał. A przyjaciele? Jak źle było z Thomasem? O czym dokładniej mówiła Millie? Nie chciaił też myśleć o tym co będzie dalej. Czerwonej farbie na własnych rękach, której za nic nie dawało się na razie zmyć.

Teraz po prostu wszedł w tryb zadaniowy. Uraz za urazem. Bandaż za bandażem. Kolejne oparzenie za kolejnym. Prosty cel. Przeszkoda, której potrafił i wiedział jak zaradzić w przeciwieństwie do tego wszystkiego co wciąż się działo na zewnątrz.

Na pewno pomagał też fakt, że tak naprawdę żadna z opatrywanych osób nie była szczególnie ranna i wszystkiemu dało się zaradzić bez większego problemu.

W pewnym momencie Olivia, która, za co jej był naprawdę wdzięczny, pomagała mu przy poszkodowanych oznajmiła, że musiała wyjść poszukać swojego chłopaka. Basilius skinął głową na znak, że doskonale rozumiał.
– Oczywiście. Ja już poradzę sobie sam... Uważacie na siebie.

Życie jednak było wredne. Nie minął przecież jeszcze nawet tydzień od kiedy przekazał Olivii dobre informacje na temat jej zdrowia, a teraz...  No cóż. Teraz pewnie tę radość przysłoniły zdecydowanie inne emocje.
Miał tylko nadzieję, że czarownica odnajdzie swojego chłopaka i oboje będą bezpieczni.

Przez chwilę jeszcze, pewnie dłużej niż sam by chciał, mając w głowie, że przecież gdzieś tam czekał na jego pomoc poważnie ranny Thomas, wreszcie zakończył swoją pracę w tym miejscu.

– Nie pal. Nie dość ci dymu? – powiedział do Millie, gdy wreszcie wyszedł na zewnątrz. Zapewne lepiej byłoby wyrzucić z siebie jakieś inne słowa. Cokolwiek innego, ale... Ale chyba obecnie nie potrafił nic innego powiedzieć. – Olivia poszła kogoś szukać. Też możemy  już iść. Jak źle jest z Thomasem?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#25
15.05.2025, 16:02  ✶  
Najpierw przyszła Olivka.

Zapaliły razem, tak jak paliły kilka dni temu w jej sklepie, gdy nie świat wybuchł, a tylko głowa Moody. Zazdrosnej Moody. Jakie to było teraz głupiutkie z perspektywy czasu.

– Tak o niego chodzi. Ten debil zasłonił mnie i przyjął na siebie uderzenie wybuchającej szyby, jak gasiliśmy ...coś... gdzieś... Wiesz, zobaczyłam widmo z Kniei i mnie zmroziło... ja... – umilkła. Bo może to nie był czas na to by to roztrząsać. Tej nocy podziało się wiele pojebanych rzeczy, ale czuła się w chuj odpowiedzialna za to co się przydarzyło Tomkowi. – Przyjdź potem do klubokawiarni ok? Pewnie ludzie będą chcieli pogadać, a jak robisz w zaopatrzeniu, to Twój ogląd na sytuacje może być w chuj ważny. – Miles się na tym nie znała absolutnie, była niebieskim ptakiem, który latał na miotle, malował i okazjonalnie nie umierał. Była pierdolonym karaluchem, nie to żeby dzisiaj nic nie zrobiła, ale pytanie czy mogłaby zrobić więcej iskrzyło w jej głowie. – Powodzenia w szukaniu Tristana. Jeśli... jeśli go nie znajdziesz, pomogę Ci potem szukać. Mam wrażenie, że dzisiaj nie zasnę. Mam wrażenie że nigdy już nie zasnę. – Uśmiechnęła się smutno, a potem nieoczekiwanie podeszła do Olivii i objęła ją ciasno ramionami.
– Jesteś super wiesz? Dobrze, że jesteś z nami. – Wymamrotała – Chujowo że tak późno się skumałam, że równa z Ciebie laska, ale hej: przyszłość przed nami – próbowała podnieść ją i siebie w sumie na duchu, i z myślą o tym co mogłaby zrobić by jakoś ułatwić zakonowemu świeżakowi życie, gdy wszystko jebło, odprowadziła wzrokiem znikającą pośród uliczek zrujnowanego Londynu dziewczynę.

***

Niedługo potem wyszedł z kryjówki Basilius i zastał Miles samą, na drugiej fajce.
– Spierdalaj – podsumowała jego poważne życzenia i porady prozdrowotne po czym i tak zgasiła peta i od razu sięgnęła po miotłę. – W ciul jest źle, zaraz sam zobaczysz. Wskakuj księżniczko, podwiozę Cię. – I choć Miles była mniejsza od Basiliusa, to jej ramiona pełniły w tej przejażdżce funkcję pasów bezpieczeństwa. Byłoby bardzo niefajnie, żeby dostarczony lekarz zemdlał i zleciał z jej miotły, a ona wciąż miała siły by docisnąć go mocno do siebie, jak najcenniejszy skarb.

– Dzisiaj to Ty jesteś moim zniczem wiesz Liszek? Wypatrzyłam Cię, złapałam i już Cię nie wypuszczę – obiecała nim oderwali się od ziemi i pognali do klubokawiarni Nory, gdzie poraniony Thomas czekał na profesjonalną pomoc.

Koniec sesji

latanie na miotle
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (58), Olivia Quirke (2482), Millie Moody (3231), Basilius Prewett (1588)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa