• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 1.09, Basilius & Miles] All God's People

[Jesień 72, 1.09, Basilius & Miles] All God's People
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#11
25.05.2025, 00:15  ✶  
Powiedział to. Prawie jak sakramentalne tak. Odwróciła do niego głowę, by móc spojrzeć na skupione oczy, zawsze trochę zmęczone, ale takie mądre. Dobre. Na twarz otoczoną czarnymi kędziorami, na pochyloną sylwetkę tego, który pod rojem gwiazd przyjął jej łzy. Nie pierwszy i nie ostatni raz.

Nagle zrobiło się jej zbyt ciężko na sercu, w tej nagłej fali zbyt dużej powagi, mimo absurdalnej sytuacji leżenia sobie w ujebanych eleganckich ciuchach na trawie. Trzeba było jak najszybciej przebić ten balon... jak najszybciej, żeby tylko nie urósł za bardzo.

– Masz racje, powinnam częściej odwiedzać kasyna – rzuciła udając jeszcze powagę, a zaraz potem parsknęła rozbawiona. –  Ja serio zapominam, że Ty w wolnym czasie przepierdalasz wszystko w tych kasynach. To kwestia krwi prawda? Że Cię tam ciągnie? Tak samo jak mnie ciągnie do ścieków. Moody tak mają. – wyciągnęła papierośnicę i zapaliła peta. Z wprawą. “Po męsku”. Zapaliła i zaciągnęła się mocno mrużąc złote oczy zapatrzone w toń jeziora. – Pewnie gdybym była lepszym gliną, to potrafiłabym Ci od razu pokazać kto jest winien.. A teraz, wiesz? Zastanawiam się czy to w ogóle ma sens. To całe moje glinowanie. ostatnio głównie maluje. Spędzam czas nad klifami i nawet nie chce tak często skoczyć jak zwykle. Zestarzałam się. – Parsknęła, rozcierając tusz jeszcze i jeszcze bardziej. Na twarzy dział się prawdziwy dramat, a Miles z powodzeniem mogłaby robić jako mroczny vigilantie w takim zamaskowaniu. Wyglądała w tym wszystkim jednak bardziej naturalnie, bardziej jak ona, niż wtedy u Bucky'ego.

Na moment potem umilkła myśląc o tym co jej powiedział. Myśląc o ich przyszłości i o tym że pewnie nie dożyje czterdziestki. A może i trzydziestki. Rok. To zdawało się być niedługo ale jednocześnie bardzo bardzo długo. Wiele okazji do śmierci.

– Wiesz co. A co powiesz na taki deal skoro jestem niedoszłą narzeczoną, to jak za dziesięć lat się spotkamy i ani Ty ani ja nie będziemy mieć nikogo to zostanę Twoja prawdziwą narzeczoną. Taką wiesz… taką jak w książkach. – Nie wierzyła w powodzenie tego planu. On za rok będzie miał żonę w ciąży (albo chłopaka, w końcu był zainteresowany różnymi opcjami) a z niej będą wyrastać kwiatki, a czaszka z pewnością stanie się miłym domkiem dla robaków. Ale jakoś… ale jakoś zdawało jej się to mieć sens, gdy księżyc świecił, a żaby kumkały. – To nadal nie jest połowa życia, co nie? – Jej na pewno nie. Ale myśl o tym że mogłaby mieć w ogóle narzeczonego była dziwnie miziająca marzenia jej wewnętrznie niedopieszczonej dziewczynki. Było w tym sporo marzycielstwa, absolutnego odklejenia od rzeczywistości i stanowczo za dużo romansideł przeczytanych do poduszki, ale nie przeszkadzało jej to. Nawet nie musieliby się ruchać, jeśli miałaby być tylko przykrywką. Ale tego już nie powiedziała bo jeszcze by było że znów go naciska. Gdzieś w tym wszystkim, wbrew pozorom pamiętała o tym, że Basilius wpisuje się w jej typ wyszczekanego czystokrwistego, a ślub z półkrwistym kundlem mógł okazać się jedną droga do wydziedziczenia. Zostawiła jednak te propozycje na stole. Trochę dlatego, że chciała się z nim podroczyć. Trochę dlatego, że była masochistką.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#12
25.05.2025, 13:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2025, 13:44 przez Basilius Prewett.)  
– Niczego nie przepierdalam! – Skłamał wierząc w to co właśnie mówi. Miało to zabrzmieć poważnie, tak aby nie było najmniejszych wątpliwości, że wiedział jak grać i głupio nie ryzykował. Do jego głosu wkradło się jednak sporo rozbawienia, widząc, że jego przyjaciółka się śmieje. Zaraz jednak spojrzał na nią dokładnie tak, jak każdy zmęczony życiem uzdrowiciel, patrzy na buntującego się pacjenta. – Nie pal – dodał już nieco poważniej, krzywiąc się gdy poczuł dym, nawet jeśli w jego oczach wciąż gościło rozbawienie, które nieskuteczne próbował ukryć.

– Obawiam się, że nikt na razie nie jest w stanie stwierdzić z pełną pewnością kto w tym siedzi, a kto nie – powiedział uśmiechając się do niej pocieszająco. Nieco ironiczne było w tym wszystkim to, że właśnie dowiedział się o drugiej tajnej organizacji, w której też mógł siedzieć każdy.

Millie z rozmazanym makijażem na twarzy, może i wyglądała trochę jak zrozpaczony dementor, który na siłę próbował poprawić sobie humor wizytą u kosmetyczki, ale… Chyba wolał ją taką, niż nie potrafiącą odnaleźć się w nowych ubraniach i fryzurze. – Świetnie. W takim razie proszę cię, starzej się do woli.
Posłał jej kolejny uśmiech. W przeciwieństwie do niej, wierzył że w kolejnym roku, Millie będzie obchodzić swoje kolejne urodziny. I jeszcze kolejne. I kolejne. Bo z ich dwójki to on chyba miał większe prawo gadać, że życie mu ucieka, a skoro tak nie gadał, to ona też nie powinna.

Nie umieraj. Proszę…

Naprawdę, ale to naprawdę nie zamierzał.

Zwłaszcza, że najwyraźniej dostał właśnie bardzo ciekawą propozycję. Uniósł jedną brew do góry, rozważając przez chwilę jej słowa. Zakładał, że za rok, dwa Millie będzie kogoś miała, a on? Sam nie wiedział. Pewnie dalej będzie pracował, a znając swojego pecha, pojawi się w jego życiu znowu ktoś kto doda mu wiele konfundujących myśli i nic więcej. To nie tak że nie chciał sobie kogoś znaleźć, ale też nigdy nie nastawiał się na ślub i rodzinę ciesząc się, że jednak był z bocznej linii rodu, co chociaż trochę ograniczało szanse na aranżowane śluby. I oczywiście była też kwestia ich krwi, która nie zaprzątałaby Basiliusowi głowy, gdyby nie to że kochał rodzinę, a potencjalne wydziedziczenia mogłoby się odbić na jego rodzeństwie, czy też właśnie narzeczonej, ale… Ale dziesięć lat to było dużo. Za dziesięć lat to mogło już nie mieć znaczenia. Za dziesięć lat mógłby woleć być wydziedziczony. Za dziesięć lat głową rodu mogła być Pandora, lub Laurent którzy co najwyżej kazaliby mu pewnie po prostu wziąć nazwisko żony. Jednak pomijając to, była też kwestia jego zdrowia, bo przecież po tym co dzisiaj usłyszał, nie miałby, hah, serca skazywać jej na martwienie się o jego chorobę, jako jego żona, ale dziesięć lat… Był skłonny zgodzić się na ten układ tylko po to, aby zobaczyć jak ich życia ułożą się w ciągu dziesięciu lat. Tak aby mieć jakiś punkt w tym chaosie, do którego się dąży, by potem z uśmiechem, lub nie, patrzeć jak bardzo wszystko się zmieniło w ciągu jednej dekady.
– Dobrze – oznajmił obejmując ją po przyjacielsku ramieniem. – Mogę być twoim narzeczonym, jeśli za dziesięć lat zostaną spełnione określone warunki. Ale oboje gotujemy. I nie obiecuję, że do tego czasu nie trafi mnie szlag i nie będziemy musieli zamieszkać gdzieś gdzie jest spokojniej.

W zdrowiu (hah), chorobie (haha) i najwyraźniej sekretnych klubach do walki ze Śmierciożercami. I czerstwych bułkach. Zawsze czerstwych bułkach.
– No dobrze. A z bliższych czasowo zobowiązań... Co mam właściwie teraz zrobić? By... No. Przypieczętować swoje członkostwo?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#13
25.05.2025, 23:36  ✶  
Nie pal. Jedz więcej. Nie siedź po nocy. To mieli się umawiać na małżeństwo, czy chciał ją adoptować kurwa? Parsknęła mu w twarz i ostentacyjnie się zaciągnęła, odwracając się na powrót do stawu, pogrążając się w dziwacznej refleksji.

Za dziesięć lat…

Czy będzie stał wtedy kamień na kamieniu? Voldewmorde wygra? Przegra? Wszystko spłonie? A może świat pochłonie szarość zmieszana z krwią? Czy karaluch, którym była, nie straci woli walki? Czy ponownie zaśmieje się śmierci w twarz?

Przyszedł do niej jednak taki dziwny, nienaturalny spokój. Opadł jej na barki ciężko, jak sen o tym, że kiedyś będzie normalna. Na ten moment zupełnie jej to szczęścia wystarczało, nawet jeśli podstawa do tej myśli była tak srogo pojebana.

– Dobrze, że mówisz. Zacznę uczyć się już teraz, to może będę w stanie usmażyć Ci jajka w sensie dosłownym a nie metaforycznym. – Podwinęła nogi i oparła głowę o jego bark, uśmiechając się tak jak potrafiła - możliwie złośliwie i psotnie. Możliwie prawdziwie.

Nowa twarz - stara Miles. Pewnych rzeczy nie dało się zakryć makijażem, choćby tak tragicznie zdewastowanym.

I nawet jego ostatnie pytanie nie wytrąciło jej z dłoni dobrego humoru. Wzruszyła tylko ramionami by z rozbrajającą szczerością odpowiedzieć:
– Nie mam kurwa pojęcia, to był mój pierwszy raz.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (2259), Basilius Prewett (2017)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa