• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3
[07.03.1972] Morgan i Seraphina | Warsztat Morgana

[07.03.1972] Morgan i Seraphina | Warsztat Morgana
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#1
12.11.2022, 01:57  ✶  

07.03.1972
Morgan i Seraphina
Warsztat Morgana


Pomysły mało kiedy opuszczały jej umysł aby wędrować sobie swobodnie i gdy jedna rzecz wpadała jej do głowy, siedziała tam dopóki nie przemyślała tego, szybko albo i wolno, Potrafiła jednak znajdować osoby które ich realizacją były zainteresowane i było podobnie i w tym wypadku, gdy korespondencja dotarła do odpowiedniej osoby. Nie było ciężko podążać za wskazówkami odnośnie symbolu, ale musiała przyznać, że gdyby nie podpowiedzi, można byłoby uznać je za powtarzający się wzór, jednak nie za wytyczoną konkretną trasę. Mimo wszystko odrobina zagadek sprawiała, że na nowo rozbłysła w niej ciekawość i pozwoliła sobie na spokojne przemierzanie ulic bez większej obawy z tego, co dziać się mogło dookoła.
Może pochodząc z innej rodziny obawiałaby się o wiele bardziej niż teraz, spokojnie krocząc przez kolejne zaułki, ale sława rodziny w połączeniu z koneksjami jej matki sprawiały, że czuła się o wiele bardziej swobodnie a jej twarz budziła małe zainteresowanie – przynajmniej od momentu, gdy obserwujący rozpoznawał ją, przez co wracał dalej do swoich zajęć w które ona nie wnikała, co oznaczało że przypadkowi przechodnie nie interesowali się nią tak samo, woląc poświęcać się sobie i swoim obowiązkom. O ile tak można było nazwać to, co robili. Nie zamierzała jednak już oceniać tego, będąc ostatnią osobą która by się w tym odnalazła.
Dotarcie do celu nie było jednak aż tak skomplikowane jakby się mogło wydawać i ostatecznie, znalazła się na miejscu. Ze zwyczajowej kultury zapukała, tak na wszelki wypadek gdyby coś miało czekać ją za drzwiami uniosła jeszcze list który otrzymała od właściciela miejsca, tak gdyby ktoś pragnął zaglądać przez szparę i patrzeć, w jakim celu się tutaj znalazła. Była bardziej rozpoznawana niż przeciętny mieszkaniec Pokątnej, ale to nie znaczyło, że każdy musiał ją kojarzyć. Idealnie było balansować na granicy sławy i rozpoznawalności.
- Dzień dobry… - jej spokojny głos rozległ się po pomieszczeniu gdy weszła do środka, uśmiechając się i spoglądając po okolicy. Lubiła spoglądać na przedmioty, zwłaszcza u twórców, oglądać dzieło stworzenia w surowym stanie. Pochyliła się nawet nad jedną z kolb, na tyle daleko, by niczego nie dotykać i nic nie prysnęło jej na twarz, jednak na tyle blisko, że mogła podziwiać kolory znajdujące się w środku. Liczyła, że jej współpracownik który miałby dziś się nim stać będzie chętny na pomysł.
Widmo

Morgan Chang
#2
17.11.2022, 15:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.11.2022, 19:02 przez Morgan Chang.)  
Na tym właśnie polegała cała sztuczka z symbolami, wskazującymi drogę do pracowni Morgana - nie rzucały się w oczy. Dla kogoś postronnego, kto przypadkiem zajrzał na Nokturn, stanowić mogły jakąś część "dekoracyjną" - jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało w stosunku do ulicy takiej jak Nokturn - i nie poświęcał im zbyt wiele uwagi. Zwyczajowa klientela Changa wiedziała natomiast czego tutaj szukać, nawet bez spoglądania na owe znaki - tym bardziej że osoba Chińczyka była w konkretnych kręgach dość rozpoznawalna, a zakres jego umiejętności i usług doskonale znany. Dla każdego nowego stanowiły one jednak drogowskaz, którym łatwo było podążać. Tak jak tego dnia pomagały pannie Prewett.
W kontaktach z nowymi klientami Morgan zawsze zachowywał pewną ostrożność. Nie wiedział przecież czego się spodziewać. Nawet jeśli nazwisko kobiety obiło mu się o uszy, ona sama wciąż stanowiła zagadkę. Co innego z resztą słyszeć o kimś, co innego zaś obcować z nim bezpośrednio. Zdecydowanie zdobyła jednak jego uwagę. Pomysły, które wymagały dyskrecji były jego specjalnością - aż ciężko było uwierzyć, ile osób pochodzących z "dobrych domów" chowało przed światem swoje brudne tajemnice. Ilu miało na boku sekretne kochanki, ilu uzależnionych było od substancji powszechnie uznawanych za nielegalne i szkodliwe. To właśnie zazwyczaj w tej drugiej kwestii Morgan mógł pomóc. I pomagał, oczywiście że tak. Nie odmówiłby górom złota, które płacono mu za niektóre ze zleceń. Pilnie strzegł także tożsamości swoich klientów - przynajmniej tych, których znał. Nie wszyscy bowiem zdradzali mu swoje imiona, ale z tym także nie miał żadnego problemu. Liczyło się tylko to, aby obie strony były zadowolone.
Tak jak pisał w liście wysłanym pannie Prewett - ustalonego dnia był w swoim warsztacie. Nie wiedział, o której ma się spodziewać swojego gościa, jako że sam przecież żadnej godziny nie podał, ale nie miało to znaczenia. I tak byłby zajęty pracą. Oto nadszedł jednak moment, kiedy nieznajoma postać pojawiła się w przedsionku przybytku Morgana. W pierwszej chwili kobieta nie dostrzegła w środku nikogo - przednia część lokalu była bowiem niewielkim pomieszczeniem, służącym głównie do przyjmowania klientów. Sprawiało ono dość klaustrofobiczne wrażenie, szczególnie ze miejsca w środku nie było wcale wiele. Po bokach zastawione było wysokimi, ciemnymi regałami, na których ustawiono masę dokładnie zakorkowanych fiolek. Głównym elementem pokoju był jednak długi, ciężki kontuar - również zawalony całą masą słoiczków o wszelakiej zawartości. Z sufitu zwisały pęki suszonych ziół, a sam lokal wydawał się jakby odrobinkę przydymiony - dym ten z resztą także miał mocno ziołowy aromat, a jego źródłem ewidentnie było kadzidło znajdujące się tuż przy wejściu. Pomieszczenie nie posiadało okien i było nie najlepiej oświetlone. Naprzeciwko wejścia do lokalu, za kontuarem, znajdowało się drugie przejście, przysłonięte przez zwisające z góry sznury korali. Paciorki zaklekotały cicho, gdy zostały zagarnięte przez szczupłą, bladą dłoń, a Seraphina mogła dostrzec wyłaniającą się zza nich postać Azjaty. Morgan podszedł do kontuaru, wbijając w kobietę ostrożne, lekko zainteresowane spojrzenie. - Witam - odezwał się łagodnie. Nie widział, czy ma do czynienia z osobą, z którą był umówiony, podszedł więc do niej jak do każdego potencjalnego, nowego klienta - W czym mogę pomóc?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Seraphina Prewett (378), Morgan Chang (504)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa