• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[08-09/09/1972] londyńska formacja przeciwpożarnicza || erik, heather & thomas

[08-09/09/1972] londyńska formacja przeciwpożarnicza || erik, heather & thomas
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
31.05.2025, 20:51  ✶  

—8-09./07/1972—
Ul. Pokątna
Erik Longbottom & Heather Wood, Thomas Figg



Zwiad? Wyjście w teren? Jak w ogóle można było nazwać to co teraz robili? Erik raz po raz oglądał się przez ramię, zastanawiając się, czy zaraz nie dołączy do nich jakiś zespół ratunkowy z pogotowia, Szpitala św. Munga lub Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Kiedy do klubokawiarni dotarły wieści, że pożary dalej trwały i zaczęły się przenosić na kolejne kamienice (coraz bliższe Norze Nory), to właśnie Longbottom, Wood i Figg ruszyli na zewnątrz, żeby spróbować coś z tym zrobić.

— Zawsze pracujemy ze sobą w chwilach kryzysu, prawda? — napomknął Longbottom, zerkając kątem oka na stojąca najbliżej niego Heather. — Najpierw to przeklęte Beltane, potem afera w Księżycowym Stawie, a teraz jeszcze to. — Wypuścił głośno powietrze z ust, jednak westchnienie zaraz przerodziło się w napad kaszlu wywołanego przez pył i dym unoszący się w całej magicznej dzielnicy Londynu. — Pokusiłbym się o... stwierdzenie, że to jakaś klątwa. Zdecydowanie wszyscy nie mamy szczęścia.

Skrzywił się na brzmienie tych słów. To nie tak, że miał coś przeciwko młodej Wood! Przecież sam chwalił ją przed Bonesem i nawet dyskutowali jakiś czas temu w towarzystwie Brenny o możliwych niebezpieczeństwach ze strony Śmierciożerców. Po prostu wydało mu się to nieco dołujące, że większość wspólnych wspomnień jakie dzielili było nierozerwalnie połączonych z jakimiś katastrofami. Nawet ta impreza na wybrzeżu z końcówki lata. Czy jej facet przypadkiem nie połamał sobie wtedy kręgosłupa? A może to była noga?

Nie ważne, pomyślał Erik, odsuwając od siebie tę myśl. Gdyby stało się coś okropnego, to rudowłosa Brygadzistka zapewne nosiłaby się teraz na czarno i nie była w nastroju do jakichkolwiek rozmów. A tak... Była na ulicy. Jak on. Jak Thomas, który też był nieopodal. Ugh, przecież on też w to był zaangażowany, czyż nie? Razem badali chatę tej przedziwnej czarownicy, która chciała się zemścić na dawnych mieszkańcach Stawu. A teraz we troje byli świadkami tego jak Londyn zmieniał się w nowy krąg piekielny.

— Byliście już na jakichś wypadach przeciw-pożarniczych? — rzucił Erik, zerkając na swoich towarzyszy. Odkąd trafił do Londynu, zachowywał się nieco chaotycznie i nie do końca wiedział, co zrobić z rękami. Atak na Londynu kompletnie go zaskoczył. — O ile ogień zachowuje się normalnie, to wydaje mi się, że najlepiej będzie spróbować zwykłych zaklęć wodnych? — Zmarszczył lekko brwi, kaszląc cicho. — Wolałbym nie zwalczać ognia ogniem, jeśli wiecie co mam na myśli.

Czyż nie tak walczono czasem z wielkimi pożarami w terenie? Kontrolowane pożary, mające na celu wypalenie materiałów palnych zanim główny ogień je pochłonie i zwiększy skalę zniszczyć? Poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach, zastanawiając się, jak wiele lokali musieliby poświęcić, żeby odciąć ogniowi drogę do konkretnego budynku. Chociaż cały Londyn nie był teraz w najlepszym stanie, tak cel ich trójki dość szybko objawił się przed ich oczami: trzypiętrowa wysoka kamienica z osmalonym już frontem i powybijanymi oknami - efekt gorąca, które zniszczyło szyby? Zaklęć? Ognia?

— No to chyba raz Longbottomowi śmierć — skomentował Erik po dłuższej chwili przyglądania się budynkowi. — W razie czego bądźcie w gotowości, gdyby coś się stało.

Tajemnicze coś, bo w gruncie rzeczy, chyba żadne z nich nie wiedziało, czego mogli się tutaj spodziewać. Erik wziął głęboki oddech i wycelował różdżkę w stronę ognia, który zdawał się aktualnie skupiać na wyższych partiach budynku. Może znajdował się tam stryszek lokatorów i był wypełniony jakimiś łatwopalnymi substancjami? A może była jeszcze jakaś szansa na ocalenie wnętrza przed totalnym zniszczeniem? Trzymając się zapowiedzianego wcześniej planu Longbottom zaczerpnął z magii Kształtowania, próbując zmaterializować falę zimnej wody, która miała zamknąć w sobie partię ognia..

(Kształtowanie) Wyczarowanie fali zimnej wody x1
Rzut PO 1d100 - 92
Sukces!
[/align]


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
02.06.2025, 19:32  ✶  

Ruda nie lubiła siedzieć w miejscu, zresztą nie była to sytuacja, w której powinna się zatrzymywać. Nie widziała więc najmniejszego problemu w tym, aby po raz kolejny ruszyć w teren i pomagać kolejnym potrzebującym, którzy na pewno czekali na wsparcie. Dzisiejszej nocy przeszła Londyn wzdłuż i wszerz próbując uratować jak najwięcej osób, właściwie to nie narzekała, podchodziła do sprawy zadaniowo, odhaczała każde kolejne nieszczęście któremu jakoś zaradziła. Miała jeszcze sporo siły, więc mogła angażować się dalej.

Po raz kolejny tej nocy miała współpracować z Thomasem, którego nie znała, aż tak dobrze, jednak wiedziała, że ma wprawę w dosyć szybkim działaniu, bo już wcześniej udało im się wspólnymi siłami ocalić kilka osób. Drugą osobą, która wyruszyła z nimi na ulicę był Erik, z którym miała już szansę poznać się nieco bliżej. Wiedziała, że ma duże umiejętności i sporą wiedzę, zresztą był w końcu bratem Brenny, Longbottomowie mieli w sobie coś niesamowitego, nie dało się ich zajechać, nie wiedziała, skąd biorą tę swoją siłę. Nie bez powodu jej największym marzeniem było stanie się kimś podobnym do swojej BUMowej partnerki, kiedy w końcu będzie tak naprawdę dorosła. Nie mogła sobie znaleźć lepszego wzorca.

- Prawda, a współpraca z Tobą to największa przyjemność. - Wolała nie wracać do tego nieszczęsnego Beltane, gdzie wraz z Charliem i Erikiem próbowali we trójkę pokonać jednego śmierciożercę i zajęło im to naprawdę dużo czasu. W końcu im się to udało, ale kosztowało to ich wszystkich sporo nerwów, ją również i włosy. Włosy, jak to włosy zaczęły odrastać, więc nie było tak źle. Erik był naprawdę wspaniałym wujaszkiem, nie pozwolił im tak wtedy umrzeć i wspierał ich we wszystkich działaniach. Ceniła sobie towarzystwo takich osób i współpracę z nimi.

- To nie klątwa, wystarczy mi moja jedna, nie biorę żadnej innej pod uwagę. - Wszyscy przecież wiedzieli, że jest dumną posiadaczką klątwy żywiołów, więc nie zamierzała przypadkiem brać jakiejś kolejnej na swoje barki. Byli po prostu osobami, które miały odwagę angażować się wtedy, gdy inni odwracali wzrok. Nie wszyscy byli skłonni to robić.

Nie da się ukryć, że często przytrafiały się im mało przyjemne sytuacje, ale wychodzili z nich wszystkich z twarzą, to chyba było najważniejsze. Stawiali opór oprawcom, nie wszyscy byli skłonni to robić. Ruda była naprawdę zadowolona z tego, że jej przyszywana matka postanowiła ją zwerbować jakiś czas temu do Zakonu Feniksa, bo mogła robić to wraz z grupą osób godną zaufania.

- Tak, znaczy nie do końca na przeciwpożarowych, ale z Thomasem wcześniej udało nam się ocalić ludzi przed dachem, który niemalże się zawalił, a jak to się zaczęło byłam z ramienia BUMu na Pokątnej, gdzie udało nam się złapać typa, który podpalał okolicę. - Nie próżnowała tego wieczora, nie zamierzała też jeszcze przestawać angażować się w działania związane z ratowaniem ludzi. Noc była jeszcze młoda, czy coś.

- Wydaje mi się, że można zacząć od wody, jeśli to nie zadziała, to będziemy szukać innych możliwości. - Woda była jej żywiołem... ta, jasne, czasem tylko trochę nie panowała nad tą która się w niej kumulowała. Teraz jednak była całkiem spokojna, czuła, że uda im spełnić swój cel. Miała w sobie bardzo dużo pozytywnych emocji mimo tego, co działo się wokół. Poprzednie sukcesy nakręcały ją do działania, może nie wyglądała najlepiej, bo była umorusana w popiele, miała poplątane, posklejane włosy, ale to nie było najważniejsze.

Znaleźli się przed palącą się trzypiętrową kamienicą. Tak, wypadało ją zgasić, tyle, że ona nie była jedyna. Budynek obok również zajął się ogniem. Ruda spojrzała na Erika i Thomasa, po czym pobiegła przed siebie. - Ja wezmę, tą obok!!! - Krzyknęła jeszcze oddalając się od nich. Jakoś sobie poradzi.

Trzymała mocno różdżkę w dłoni, w kilka chwil udało się jej dobiec do kolejnej kamienicy. Przystanęła przed budynkiem. Odetchnęła głęboko. Machnęła zgrabnie różdżką. Chciała wyczarować strumień wody, który zacznie gasić kamienicę.


◉◉◉◉○ kształtowanie strumienia wody
Rzut PO 1d100 - 100
Krytyczny sukces!



// odwaga, lojalność organizacji, klątwa żywiołów, porywczy
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#3
04.06.2025, 22:34  ✶  
Strumień wody wystrzelony z różdżki Heather był wyjątkowo silny – rozbryzgująca się na boki woda skutecznie gasiła płomienie wokół, ale wyczuła w tym coś jeszcze...

Woda nigdy nie była twoją przyjaciółką – paskudna klątwa, którą cię obarczono, od wielu lat niszczyła ci życie i utrudniała wiele, ale jak widać nawet największa wada, mogła przestać nią być na kilka sekund – mogła cię czegoś nauczyć. Nauczyłaś się słuchać wody i teraz słyszałaś, że z każdą kolejną sekundą dźwięk staje się inny. Wytężyłaś słuch. Twoja percepcja pozwoliła ci na zrozumienie tego, co się dzieje. Woda uderzała w bardzo osłabiony element konstrukcji budynku, kontynuowanie tych działań było błędem i mogło przynieść skutki odwrotne od zamierzonych. Szybkim i sprawnym ruchem przekierowałaś strumień w inne miejsce, machnęłaś różdżką jeszcze mocniej niż przy poprzedniej inkantacji, zamieniając ją w obfity deszcz bijący przed siebie bez zawartej w nim destrukcyjnej siły.

Bogowie ci sprzyjali. Uratowałaś ten budynek przed zawaleniem dzięki swojej intuicji.

@Heather Wood


there is mystery unfolding
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
11.06.2025, 13:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.06.2025, 10:06 przez Thomas Figg.)  
Zastanawiał się na jak długo jeszcze starczy mu sił. Może jednak powinien od Nory wziąć jakieś energetyzujące eliksiry zanim znowu ruszył na ulice? Zdecydowanie następnym razem będzie musiał o tym sobie przypomnieć zanim wyjdzie z jej Klubokawiarni.
Z różdżką w dłoni, trochę osmalonym już ubraniem ruszył ponownie na ulice. Tym razem już nie miał być sam, ani polegać na przypadkowym znalezieniu kogoś z Zakonu czy znajomego w trakcie. Teraz razem z Rudą ruszali, żeby pomóc ludziom, którzy nadal znajdowali się niebezpieczeństwie czy potrzebowali pomocy w ratowaniu dobytku - nie zamierzał siedzieć spokojnie, gdy nadal było tyle do zrobienia.

- Można tak powiedzieć - odpowiedział Erikowi zanim pokiwał głową na potwierdzenie słów Heather, nie zamierzał się przechwalać, że z Millie już ugasili jedną z kamienic, nie było w sumie się czym chwalić, bo  ogień strawił jej ładny kawałek. Ale przynajmniej już nie zagrażał dalszym budynkom. Zerknął z zaciekawienie mną Erika, zwalczanie ognia ogniem? W środku miasta? To byłoby faktycznie dosyć głupie.
- Możecie też próbować zabrać powietrze z tamtego miejsca, tworząc pustkę, o ile znacie odpowiednie zaklęcie. Ogień bez powietrza gaśnie - testowałem, działa - dodał jeszcze celem wyjaśnienia, co prawda stwarzało to niebezpieczeństwo uduszenia jeśli ktoś znajdował się w płomieniach, ale obecnie to raczej każdy żywy już z ognia się samodzielnie wydostał.

Zerknął jeszcze na Heather i Erika - dwoje przedstawicieli Ministerstwa, a on? Klątwołamacz, który... Zbystrzał na słowa rudowłosej na temat klątwy. Co do cholery? miała na sobie klątwę? Dlaczego nikt mu nic nie mówił, może by mógł pomóc. Już otwierał usta, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie jest to ani miejsce ani czas na zadawanie takich pytań. Będzie musiał ją kiedyś o to zapytać, o ile nie zapomni. Teraz jednak już zabrali się za gaszenie budynków - zarówno Longobottom jak i Wood nie potrzebowali pomocy, zdecydowanie poszło im lepiej niż.
- To ja zajmę się tamtym - rzucił jeszcze krzykiem do towarzyszącej mu dwójki i udał się do kolejnego budynku, zaraz za tym, który gasiła Heather. Nie wyczarowywał strumienia wody, zdecydował się posłużyć własną poradą - skupił się na wyczarowaniu próżni, aby stłamsić ogień, który bez powietrza nie mógł się rozwijać.


Translokacja III - wyczarowanie próżni wokół płomieni, aby je zdławić.
Rzut Z 1d100 - 65
Sukces!


Poczuł jak magia przepływa przez niego i koncentruje się w dłoni trzymanej przez różdżkę, aby uformować się w zaklęcie, które rzucał. Z zadowoleniem obserwował jak płomienie przed nimi zaczynają maleć, bardziej i bardziej z każdą sekundą. Jego metoda też działała, pozwolił sobie z racji tego na delikatny uśmiech i jeszcze przez chwilę manewrował różdżką, aż wszystkie płomienie zostały ugaszone i jedyne co po nich zostało to swąd spalenizny.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
11.06.2025, 21:26  ✶  
Niesamowici Longbottomowie? W tym momencie Erik w ogóle nie czuł się niesamowicie. Właściwie to odkąd opuścił rodzinną rezydencję jego humor tylko się pogarszał i wcale nie zapowiadało się na to, aby stan ten miał ulec w najbliższym czasie jakiejkolwiek zmianie. Mam nadzieję, że Brenna sobie lepiej z tym wszystkim radzi, pomyślał gorzko mężczyzna, żałując, że nie może teraz w żaden sposób wesprzeć siostry.

Z drugiej strony, czy ona w ogóle potrzebowałaby jego wsparcia? Jak dotąd radziła sobie na własną rękę wyśmienicie. Na pewno dyrygowała teraz całą grupą Brygadzistów lub jakichś sojuszników Zakonu Feniksa i próbowała doprowadzić do porządku ten chaos panujący na ulicach Londynu. Kto wie, może nawet wyrobi się przed śniadaniem? Erik prawie parsknął śmiechem na tę myśl, jednak zaraz spoważniał, co sprawiło, że jego twarz po prostu nabrała kwaśnego wyrazu.

— Może przy drugiej się wyzeruje? — mruknął pod nosem. — Albo przynajmniej jedna zastąpi drugą. — Och, gdyby tylko to tak działało z likantropią. Może wtedy pozbyłby się wilka po tym, jak został przeklęty klątwą kuchenną parę miesięcy wcześniej. — To ponoć tak działa. W niektórych przypadkach. Według plotek.

Westchnął cicho.

— Brygada Uderzeniowa wie, że się odłączyłaś od... patrolu? — dopytał jeszcze, bo sam w sumie nie miał okazji dowiedzieć się, jak właściwie w tym kryzysie działał Departament Przestrzegania Czarodziejów. Niezbyt efektywnie, to na pewno. Ale co poza tym?

Syknął cicho na słowa Thomasa. Faktycznie, pozbycie się powietrza z głównych ognisk pożaru wydawało się całkiem dobrym pomysłem. Problem jednak stanowiło to, że Erik nie ufał na tyle swoim zdolnościom z tej gałęzi sztuk magii, aby ryzykować rzucenie podobnego zaklęcia. Najważniejsze to nie szkodzić, pomyślał przelotnie, obracając w dłoniach różdżkę.

— Ja chyba jednak ograniczę się do wody — odparł bezwiednie.

Wolał już walczyć z ogniem niż jakąś anomalią na bazie zaklęcia próżniowego. Płomienie nie były łatwymi przeciwnikami, ale przynajmniej dało się jako tako przewidzieć ich działanie. W jego przypadku zwykłe strumienie wody będą musiały wystarczyć. Przynajmniej na tym etapie akcji pożarniczej.

Rzucił w ich stronę jeszcze na odchodne ''Powodzenia'', kiedy oddalili się w głąb ulicy, żeby zająć się kolejnymi budynkami. Gasząc ''swoją'' kamienicę, starał się zerkać co jakiś czas na boki i z tego co był w stanie zauważyć, to... wszystkim szło wyśmienicie. Najwyraźniej Matce także nie odpowiadało to, że ktoś próbuje spalić doszczętnie magiczne dzielnice. Szkoda, że nie była taka pomocna w Beltane, kiedy trzy osoby z Zakonu Feniksa walczyły z jednym Śmierciożercą… Ale niech ci będzie. Dziękujemy za wsparcie, rzucił do bogini w myślach, kontynuując manewrowanie różdżką w taki sposób, aby woda skupiała się na ognisku pożaru na szczycie jednego z budynków.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
12.06.2025, 20:05  ✶  

Woda w jej przypadku bywała zdradliwa, jednak nie tym razem. Okazało się, że rzucone przez nią zaklęcie było doskonałe, nie, żeby ją to jakoś szczególnie dziwiło. Ruda była świadoma tego, że stawała się coraz potężniejszą czarownicą. Pogłębiała swoją wiedzę, ćwiczyła z najlepszymi, to musiało przynosić jakieś efekty.

Wyczuła moment, w którym strumień wody mógł zrobić więcej szkód niż pożytku, umiejętnie przesunęła go w inną stronę. Nie miała zaszkodzić, wręcz przeciwnie, chodziło tylko i wyłącznie o ugaszenie ognia. Udało jej się połączyć fakty, wyczuła chwilę, w której jej wsparcie mogło okazać się czymś zupełnie przeciwnym.

Lata życia z klątwą natury nauczyły ją co nieco o wodzie. Może nie radziła sobie z nią jakoś wybitnie, jednak potrafiła wsłuchiwać się w to, co miała jej do pokazania. Nie była już taką ignorantką jak na samym początku, ćwiczyła, chciała doskonalić swoją wiedzę, to wszystko pomogło jej ocalić kamienicę przed zawaleniem, wystarczyłby jeden, nieprzemyślany ruch, i byłoby po tym budynku. Na szczęście zauważyła, co może się zdarzyć. Przewidziała, jakie mogą być skutki jej interwencji.

Budynek nie spłonął, ani się nie zawalił. Wood uśmiechnęła się do siebie zadowolona z efektu rzuconego przez nią zaklęcia. Miała szczęście, chociaż to wcale nie było szczęście, nie zamierzała odbierać sobie swoich zasług. Była niesamowita, tak, zamierzała to sobie powtarzać.

- Woda jest moją przyjaciółką. - Rzuciła jeszcze do Thomasa, który próbował sugerować inne metody walczenia z ogniem, wolała pozostać przy tych znajomych, które kiedyś wydawały jej się być przekleństwem, ale nie tym razem.

Rzuciła okiem na swoich kompanów, najwyraźniej wszystkim udało się ocalić palące się kamienice. Kamień z serca. Nie mogli jednak napawać się tym sukcesem, bo noc była jeszcze młoda, ogień nadal trawił inne budynki, kolejne kamienice, to był naprawdę drobny sukces na tle tego, co działo się wokół nich.

- To była przyjemność. - Krzyknęła do mężczyzn, gdy ruszyła w dalszą drogę. Nie do końca wiedziała dokąd poniosą ją nogi, miała jednak świadomość, że nie mogli zwlekać. Musieli iść dalej, nieść pomoc potrzebującym, kto jeśli nie oni?



Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (1024), Heather Wood (977), Eutierria (158), Thomas Figg (428)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa