04.09.2025, 18:53 ✶
– To absolutnie normalne działania, wiesz duchy lgną do negatywnej energii płynącej z naszych głów. Kiedy kadzidło oczyszcza nasze głowy, te nie mają jak karmić się nadmiarem emocji. Mam nawet przepis na kilka emocjonalnych stanów, jak je koić i rozładowywać. Bardzo pomocne, nie raz uratowało mi tyłek. – Zaręczał JeszczeNico niknąc wśród magazynowych półek.
Jakże to wszystko było piękne - tego słowami nie dało się opisać! Kolorowe świecidełka nawet jeśli nie niosły ze sobą wartości szlachetnych kamieni, sprawiały że zwykle lepkie rączki Key stawały się jeszcze bardziej lepkie. No przecież to nie problem! To przecież i tak niedokończone, zapomniane, niekochane prace, a ona tak by je kochała... och jakby je kochała... baletnica z ułamaną nóżką, piękna szklana dynia z zawijaskową łodyżką, cudny statek w butelce jakże to tam zostało umieszczone! niewielki witrażyk, czy witrażyk w kawałkach, szklane puzzle czekające połączenia, jak tylko by jej przesycony i spragniony kolorów umysł pragnął. Wszystko było takie cudne, kieszenie zbyt szybko zaczęły jej grzechotać ale nie dbała o to, wybierając raczej mniejsze cudeńka nad większe. Tylko ta dynia... może udałoby się ubłagać Eliasa, żeby dał jej to w ramach wypłaty za pomoc?
Keyleth była zupełnie nieświadoma, że za moment będzie musiała błagać go o co innego.
Gdy w końcu pojawił się w korytarzu, uniosła ku niemu szklane warzywo, oczy jej lśniły w zachwycie.
– Brachu, no ale to jest cudo nad cuda, błagam Cię powiedz że uszkodzone i i tak miało lądować na śmietniku, oddałbym duszę, żeby moc się na taki cudny pomarańcz patrzeć co wieczór... Idealne do świeczki do środka, czyż nie? – podjął JużNieNico, wyciągając ku Eliasowi ręce, a potem w końcu JużNieCzarneJakWęgleOczy powędrowały do twarzy nowego przyjaciela i zobaczył jego przestrach. A potem CałkiemJadeitoweOczy ześlizgnęły się na własne dłonie, a umysł usłyszał jakim głosem przed momentem wypowiedziała to zdanie.
– OnienienienienienieieonieoniejużczekajjużbłagamCięcichoutkocichuteńko... – wyszło spomiędzy absolutnie kobiecych warg bardzo dużo słów gdy pospiesznie odłożyła szklaną figurkę i pognała do skołowanego szklarza, napierając na niego tak, by nie umknął spomiędzy niej a regału. Zawartość wspomnianego zakołysała się lekko wydając niezadowolony chrobot, a już dwa palce powędrowały na wargi Eliasa w uniwersalnym geście - błaganiu o zachowanie ciszy, druga zaś ręka wczepiła się w jedną półkę czyniąc rzemieślnikowi małe więzienie z jednej strony twarde z drugiej - z oczywistych względów - całkiem miękkie. Jej twarz - przyjemna, znajoma, absolutnie obecnie przerażona wpatrywała się z odległości kilku cali w oczy mężczyzny, a nie było to trudne, skoro była ledwie cal niższa od niego.
–Eliasbłagamtylkospokojnienicniemówjacito.. jaciwszystkowyjaśnietylkoobiecajżeniezacznieszwzywaćpomocypamiętaszmnieprzecieżprawdatojaKeyzdziurawegoale... ale,alenietylkobowieszbototeżjaNicocoprzedmomentemCipomagałproszępoczekajinikogoniewołajdobrze? – szeptała spanikowana zapominając o oddychaniu i jakichkolwiek przerwach między rozpaczliwie tkanymi słowami. Lubiła go, lubiła tu przychodzić i zjebać tak koncertowo podczas drugich odwiedzin to tylko ona mogła...
Jakże to wszystko było piękne - tego słowami nie dało się opisać! Kolorowe świecidełka nawet jeśli nie niosły ze sobą wartości szlachetnych kamieni, sprawiały że zwykle lepkie rączki Key stawały się jeszcze bardziej lepkie. No przecież to nie problem! To przecież i tak niedokończone, zapomniane, niekochane prace, a ona tak by je kochała... och jakby je kochała... baletnica z ułamaną nóżką, piękna szklana dynia z zawijaskową łodyżką, cudny statek w butelce jakże to tam zostało umieszczone! niewielki witrażyk, czy witrażyk w kawałkach, szklane puzzle czekające połączenia, jak tylko by jej przesycony i spragniony kolorów umysł pragnął. Wszystko było takie cudne, kieszenie zbyt szybko zaczęły jej grzechotać ale nie dbała o to, wybierając raczej mniejsze cudeńka nad większe. Tylko ta dynia... może udałoby się ubłagać Eliasa, żeby dał jej to w ramach wypłaty za pomoc?
Keyleth była zupełnie nieświadoma, że za moment będzie musiała błagać go o co innego.
Gdy w końcu pojawił się w korytarzu, uniosła ku niemu szklane warzywo, oczy jej lśniły w zachwycie.
– Brachu, no ale to jest cudo nad cuda, błagam Cię powiedz że uszkodzone i i tak miało lądować na śmietniku, oddałbym duszę, żeby moc się na taki cudny pomarańcz patrzeć co wieczór... Idealne do świeczki do środka, czyż nie? – podjął JużNieNico, wyciągając ku Eliasowi ręce, a potem w końcu JużNieCzarneJakWęgleOczy powędrowały do twarzy nowego przyjaciela i zobaczył jego przestrach. A potem CałkiemJadeitoweOczy ześlizgnęły się na własne dłonie, a umysł usłyszał jakim głosem przed momentem wypowiedziała to zdanie.
– OnienienienienienieieonieoniejużczekajjużbłagamCięcichoutkocichuteńko... – wyszło spomiędzy absolutnie kobiecych warg bardzo dużo słów gdy pospiesznie odłożyła szklaną figurkę i pognała do skołowanego szklarza, napierając na niego tak, by nie umknął spomiędzy niej a regału. Zawartość wspomnianego zakołysała się lekko wydając niezadowolony chrobot, a już dwa palce powędrowały na wargi Eliasa w uniwersalnym geście - błaganiu o zachowanie ciszy, druga zaś ręka wczepiła się w jedną półkę czyniąc rzemieślnikowi małe więzienie z jednej strony twarde z drugiej - z oczywistych względów - całkiem miękkie. Jej twarz - przyjemna, znajoma, absolutnie obecnie przerażona wpatrywała się z odległości kilku cali w oczy mężczyzny, a nie było to trudne, skoro była ledwie cal niższa od niego.
–Eliasbłagamtylkospokojnienicniemówjacito.. jaciwszystkowyjaśnietylkoobiecajżeniezacznieszwzywaćpomocypamiętaszmnieprzecieżprawdatojaKeyzdziurawegoale... ale,alenietylkobowieszbototeżjaNicocoprzedmomentemCipomagałproszępoczekajinikogoniewołajdobrze? – szeptała spanikowana zapominając o oddychaniu i jakichkolwiek przerwach między rozpaczliwie tkanymi słowami. Lubiła go, lubiła tu przychodzić i zjebać tak koncertowo podczas drugich odwiedzin to tylko ona mogła...