• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[13.09.1972] All drama must remain on the stage

[13.09.1972] All drama must remain on the stage
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#1
20.07.2025, 20:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.08.2025, 04:46 przez Lyssa Dolohov.)  
W The Globe pojawiła się w jako takim nastroju, niezdecydowana jeszcze do jakiej kategorii ten dzień będzie się zaliczał. Była marudna, głośna i opryskliwa, przynajmniej w Prawach Czasu, zanim jeszcze z nich wyszła, udając się do teatru. Teraz zaledwie narzuciła typową maskę zobojętnienia i spokoju, jakby miało to trzymać ją w ryzach i nie pozwolić, by cokolwiek nieprzyjemnego wymsknęło się jej w kierunku bogu ducha winnych pracowników.

Było jednak ciężko.

Zapytała gdzie powinna się udać, na konsultacje odnośnie tych plakatów, ale chłopaczek któremu wąs siał się we wręcz obrzydliwy sposób, a który robił chyba za jakiegoś technicznego, podał jej złe instrukcje. Bo nie było innej możliwości, kiedy plakietki na drzwiach ewidentnie sugerowały garderoby, a nie dyrektorskie biura Selwynów. Bo przecież nie mogła się sama pomylić, nie kiedy z dokładnością pamiętała tę całą jego plątaninę słów; tu proszę w te drzwi, korytarzem prosto, potem pierwsza w prawo - za czym poszło wymruczane pod nosem, a może jednak lewo - potem musisz iść prosto, mijając pomieszczenia rekwizytorskie (już pomijała to mówienie wprost, bez form grzecznościowych, bo by się jej tylko na nowo ciśnienie podniosło), a potem na lewo i prosto, do takiego większego korytarza i tam są gabinety.

- Przepraszam, pracujesz tutaj? - zapytała pierwszej osoby, która znalazła się w zasięgu jej wzroku, uśmiechając się grzecznie, ale wyraz ten nie sięgał oczu. Jakiejś dziewczyny, stosunkowo młodej i całkiem ładnej - jak na angielskie standardy. Ale może też bardziej rozgarniętą, niż jej poprzednik.
Czarodziej

Mathilda Quirrell
#2
27.07.2025, 08:07  ✶  
Dzień przywitał ją aktywniej niż zazwyczaj, niemniej jednak mimo zawirowań w teatrze pojawiła się punktualnie.
Ubrana w dres w kolorze przygaszonego błękitu, zdecydowanie zbyt dużą i luźną bluzę, która odsłaniała jedno z ramion dziewczyny - prezentując się skrajnie do tego jak zwykle prezentowała się publicznie. Włosy rozpuszczone uskakiwały z każdym krokiem, gdy zmierzała w kierunku sali. Mało zwracała uwagę na otoczenie, ale nie było to nic nowego czy zaskakujacego. Matylda zazwyczaj była nieco oderwana od rzeczywistości, odpływając myślami, gdy nadarzy się takowa możliwość. Prawdopodobnie dlatego początkowo nawet nie zawiesiła wzroku na Dolohov, a nawet jej nie zauważyła, mimo iż ta pochłonięta była dyskusją (swoją drogą mało owocną) z jednym z pracowników - dopiero gdy dziewczyna się odezwała, Mathilda przystanęła, kierując na nią jasne spojrzenie.
-Hm? - mruknęła, lustrując spojrzeniem lica nieznajomej, tym samym układając w głowie jej pytanie.
Na jej usta wpłynął leniwy, nieco senny uśmiech. Przechyliła głowę w bok, a orzechowe włosy przesypały się na jedno z ramion
-Nowa? - zapytała, chwytając bezceremonialnie jeden z kosmyków włosów Dolohov. Jednak nie czekała na jej odpowiedź  - Chodź, sala powinna być wolna, zdążymy się rozgrzać nim zrobi się głośniej - puściła jej włosy, obróciła się na pięcie, ruszając jednym z korytarzy - zaraz zrobi tu się bardzo gwarnie, nie przestrasz się - dodała. Bycie zamkniętym w jednym budynku z aktorami, śpiewakami i tancerzami przypominało jedną wielką brazylijską telenowele. Jednak nikt nie mógł być zdziwionym, artyści w dużej mierze byli narcystycznymi egotopami, jak kilku takich się zamknie w jednym pomieszczeniu to pozostaje tylko modlitwa, że sobie oczu nie wydrapią.
Quirrell błędnie założyła, że dziewczyna jest nowa i prawdopodobnie czeka ją przesłuchanie, a może i już dziś miała mieć swój pierwszy dzień.
-Ludzie tutaj są nieco... - zamyśliła się na moment, jakoby smakowała słowa które dobrała - specyficzni...- otworzyła drzwi sali, po czym gestem dłoni zaprosiła Dolohov do środka.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#3
02.08.2025, 04:48  ✶  
Zmarszczyła brwi, przyglądając się kobiecie, kiedy ta się do niej odezwała. Nie, nie była nowa. Wyglądała na taką? Absolutnie jej się nie wydawało, ale nie zdążyła zbyt wiele powiedzieć, bo wpatrywała się w mugolski dres, w który była odziana zaczepiona przez nią panna. Co do jej ubioru miała mieszane uczucia, które oscylowały nie tyle wobec tego, że były to ciuchy niemagicznych, a że raczej absolutnie niestylowe. Ale może było jej w nich wygodnie, kto wie - chociaż sama Lyssa prędzej popełniłaby samobójstwo, niż pozwoliła światu oglądać się w takim stanie.

Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek, nieznajoma zrobiła znowu coś dziwnego, bo złapała ją za włosy. Delikatnie i badawczo, ale Dolohov i tak poczuła, jak coś nieprzyjemnego pnie się jej po kręgosłupie. Czuła się odrobinę oceniania, a to przecież ona zwykle oceniała ludzi i to nie powinno tak wyglądać. Puszczona, pośpiesznie przygładziła fryzurę ręką, próbując ją doprowadzić do poprzedniego stanu, bo Mathilda ewidentnie zaburzyła jakąś świętą równowagę wizerunkową.

- Słucham? Nie, jaj mam wrażenie, że mnie nie zrozumiałaś - powiedziała wyraźnie, ale zamiast poszukać sobie kogoś innego, ruszyła za nią. Głównie dlatego, ze Quirrel wyglądała jakby wiedziała gdzie co się znajduje. W przeciwieństwie do jej kolegi, który wcześniej udzielił Lyssie wskazówek.

- Zauważyłam - mruknęła, przekraczając próg sali. Zobaczenie nie było aż takim złym pomysłem, bo może było w niej coś, co stanowiłoby dobry materiał do plakatów. Rozejrzała się, obracając powoli dookoła siebie, kiedy robiła kolejne kroki po parkiecie. Pełne gracji i elegancji, jakby faktycznie była tancerką, ale można było to z łatwością zrzucić na edukację jaką zapewniała francuska szkoła magiczna.

- Potrzebuję się dostać do gabinetu dyrektora - powiedziała wreszcie. Głośno i wyraźnie, jakby bojąc się że nieznajoma jej niezrozumie i znowu gdzieś pogna, prowadząc ją na próbę albo do garderoby. Odwróciła się też wreszcie i przyjrzała jej na nowo, ale tym razem z uwagą studiując jej twarz. - Lyssa Dolohov. Mam zrobić plakaty na ten spektakl, który zaplanowano na za dwa tygodnie. Ekstaza Merlina?


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Czarodziej

Mathilda Quirrell
#4
11.08.2025, 21:23  ✶  
Słucham? Nie, ja mam wrażenie, że mnie nie zrozumiałaś - jej usta wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia, aczkolwiek Lyssa nie mogła go ujrzeć, gdyż ta była zwrócona do niej plecami, lekko przemierzała korytarz. Cóż, to nie pierwszy ani drugi raz, gdy kogoś nie zrozumiała tak jak powinna. Miała momentami wrażenie, że każdy z tym zrozumieniem robi jej na przekór, rozdaje karty tak aby móc powiedzieć ostatecznie, że to pomyłka. Bezdźwięczne westchnięcie wydobyło się z jej ust, a Ona z dużo pogodniejszą miną zerknęła w kierunku Dolohov.
Lyssa jednak nie dała ciągnąc się w nieskończoność, przejmując inicjatywę - a tym samym tłumacząc na czym polegało ów nieporozumienie.
-Dyrektora? - wymruczała w zadumie, próbując sobie przypomnieć którą aktualnie mają godzinę. Powiodła wzrokiem po ścianach, aby chwilę później zanurzyć błękitne spojrzenie na oczach dziewczyny.
Na usta Quirrell wpłynął zawadiacki, nieco senny uśmiech
-Cóż... jeszcze go nie ma... - podjęła miękko, przechylając głowę na bok, pozwalając aby orzechowe loki rozsypały się po odsłoniętym ramieniu - Wiem, że pewnie spodziewałaś się innej odpowiedzi... no ale - delikatnie wzruszyła ramionami.
-Tak więc, drobiażdżku... - podjęła z zaczepnym uśmiechem - zostałaś postawiona przed wyborem... możesz wrócić do kolegi i poczekać razem z nim - skinęła głową w kierunku miejsca z którego szły - możesz posiedzieć na korytarzu... albo możesz pójść ze mną
Co prawda nie planowała, aby ktoś był razem z nią podczas treningu, a jednak mogło być to ciekawe, urocze i zabawne, zważywszy na to, że dziewczyna nie była tancerką. Zdawała się mieć też butny charakter, a jednak w całej tej swojej butności była dziwnie urocza, przyprawiając bardziej o uśmiech, aniżeli westchnięcie.
-To jak będzie? - wyciągnęła dłoń w jej kierunku - Mathilda - umilkła na moment - Jesteś artystką, hmm?
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#5
12.08.2025, 00:37  ✶  
Dla Lyssy zbyt wiele ludzi nie rozumiało zbyt dużo rzeczy i było to dla niej niezwykle męczące. Bo jakże być nie mogło, kiedy pamiętała każde to potknięcie, które traciło jej czas, jednocześnie wzierając się mocno w umysł, lokując się tam na zawsze?
- Dyrektora - powiedziała miękko, jakby chciała potwierdzić te słowa z pewną nadzieją, ze jej rozmówczyni coś załapie. Tak naprawdę nie miała nadziei, tylko zastanawiała się czemu akurat ją to spotykało. Niekompetencja innych ludzi, to znaczy.

Lyssa przez moment wpatrywała się w Mathildę wręcz obcesowo, wyraźnie coś sobie układając w głowie. Ale jak to nie było? Co to znaczyło, że go jeszcze nie ma? Czy w ogóle ktoś, kto zachowywał się jakby go trzaśnięto w głowę pałką i ledwo potem wybudzono ze śpiączki, był w stanie powiedzieć jej cokolwiek konkretnego i przede wszystkim - rzetelnego w tym temacie?

Przekręciła lekko głowę, uśmiechając się grzecznie.

I jeszcze ten drobiażdżek. Pewnie nie zwróciłaby na to większej uwagi, gdyby to powiedział ktokolwiek inny, albo z odmienną manierą, ale coś w sposobie bycia panny Quirrel było wręcz nieznośne. Nie była pewna czy chodziło o tę rozlazłą senność czy może jakąś zaczepność, która wypływała to tu to tam, kołysana kolejnymi uśmiechami tancerki.

- To nie jest mój kolega - Dolohov uniosła delikatnie jedną brew, ale zaraz jakby się zreflektowała i nieco zmiękczyła ton. - Pracuje tutaj podobno, nie znasz go? Myślałam, że w teatrach większość ludzi się zna, w końcu to takie zamknięte światy - spojrzała mimowolnie do góry i po ścianach, rozglądając się po sali.

- Miło mi poznać - wymruczała, brzmiąc przy tym całkiem szczerze i potrząsając wyciągniętą do niej dłonią. Cała ta interakcja była dla niej okropnie osobliwa i nie byłą pewna jak właściwie się z nią czuła, bo nie chciała tak od razu stwierdzać, że źle. - Tak. Maluję obrazy i jestem umówiona z dyrektorem żeby omówić czego właściwie oczekuje od plakatów. Bierzesz udział w tym spektaklu?


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Czarodziej

Mathilda Quirrell
#6
16.08.2025, 13:14  ✶  
Nie znasz go? Myślałam, że w teatrach większość ludzi się zna, w końcu to takie zamknięte światy - uśmiechnęła się po raz kolejny z niejakim rozbawieniem, być może szczyptą politowania, jakoby ta powiedziała coś naiwnie głupiutkiego.
W rzeczy samej był to zamknięty świat, a większość z boku nazywała ich wielką rodziną. Nie raz słyszała tego typu określenia zarówno od osób trzecich, co od samych aktorów.
Zapominali jedynie dodać, że z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciach. Najnormalniej. Najbardziej zgodnie, najurokliwiej.
-W rzeczy samej... to zamknięty świat - przyznała, pozwalając się na moment porwać zadumie.
-To jakiś stażysta? - wydęła usta w zamyśleniu, jakoby starała sobie przypomnieć funkcję lub też imię chłopaka. W rzeczywistości dobrze je znała. Milford był na tyle uszczypliwy, że nie pozwalał odrzucić niepotrzebnych informacji, gromadząc je w głowie dziewczyny. Aczkolwiek nie było potrzeby obnosić się z posiadaniem genetycznej skazy - jest tu od wczoraj bodajże...

Przechyliła głowę w bok słuchając wyjaśnień dziewczyny. Artystka. Plakaty. Ekstaza.
-Rozumiem... Niestety minęliście się, ale - sięgnęła wzrokiem jednej ze ścian, aby zawiesić wzrok na zegarze - Powinien wrócić za jakieś... pół godziny? Wiem, że czekanie jest upierdliwe, ale nic na to nie poradzimy...
Co prawda mogła ją zaprowadzić do gabinetu, ale była bardziej niż pewna, że ten jest pusty, a drzwi najprawdopodobniej zamknięte.
-Yhym.. - przytaknęła - Gram Ambicje - skinęła z wolna głową. Rola, która Quirrell bardzo przypadła do gustu, do tego stopnia, że nie czuła goryczy z ów powodu, a słodycz. Wiedziała, że jeżeli dobrze to rozegra to może błyszczeć równie mocno co Ekstaza.
-Mam nadzieje, że spektakl Ci przypadnie do gustu... bo mniemam, że się na nim pojawisz, prawda? - odłożyła torbę, pozwalając jej zalec na podłodze - może chciałabyś się napić kawy?
Co prawda miała ćwiczyć, acz nie wypadało zostawić Dolohov samej toteż gdyby przez moment zajęła się dziewczyną to nic złego by się nie stało, najwyżej zostanie te ponadprogramowe godziny. W końcu nie musiała dziś ćwiczyć z Lorettą, a sali o dziwo dziś nikt nie zajmował.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#7
27.08.2025, 15:01  ✶  
Było coś w Matyldzie niezwykle drażniącego. Niechęć do innych osób, kiedy nawet się ich jeszcze nie znało, nie była dla Lyssy niczym nowym - oddychała wręcz tym uczuciem, bo było tak podstawową dla niej czynnością. Quirrel była niczym senna zjawa, ale z tego rodzaju ułudy, gdzie człowiek próbuje biec przed siebie i odkrywa, że albo stoi w miejscu albo robi to cholernie wolno. Były w tym pewne znajome nuty, co Dolohov przyznawała zwyczajnie niechętnie, może nawet tym bardziej że absolutnie nie chciała być do nikogo takiego podobna, albo może i z prostego powodu, że nie była w stanie w tak przytłumiony sposób odbierać świata. Dla niej wszystko wyraźne, intensywne i miało ostre krawędzie, które wbijały się systematycznie w umysł.

Lyssa więc stała i patrzyła. Po ustach wciąż błąkał się grzeczny, umiarkowanie zainteresowany uśmiech, ale w głowie krzyczała i pomstowała do nieba zadając pytanie dlaczego w The Globe nie ma ani jednej kompetentnej osoby. Co natomiast kolejnego powiedziała Mathilda, nie spodobało się jej wyraźnie - rysując się znaczącą zmarszczką między brwiami.
- Nie - powiedziała krótko. - Widzę, że nie wiesz o czym mówisz - i to było jej zdaniem tyle. Trafiła jej się stuknięta, oszołomiona kobieta, którą ktoś z jakiegoś powodu postanowił pchnąć do jednej z głównych ról w sztuce. Spojrzenie młodej malarki przesunęło się więc już ostentacyjnie, od stóp do głów stojącej przed nią kobiety, jakby chciała ocenić ile ktoś dał pieniędzy pod stołem, żeby zainwestować w jej karierę. Może i na parkiecie była kimś innym, kimś niesamowicie olśniewającym o czarujących ruchach, ale były pewne granice tego co można było ugrać bez jakiegoś obycia. Jeśli jednak tak nie było... cóż, najwyraźniej poprzeczka do czegokolwiek w Londynie leżała na ziemi. - Bo jeśli dyrektor The Globe postanawia nie dotrzymywać terminów wyznaczonych przez samego siebie, to ta instytucja nie jest warta złamanego grosza - niezadowolenie z twarzy nie znikło, ale w głosie zamiast niego pobrzękiwała chłodna neutralność, jakby nagle przestało jej w ogóle zależeć na tym projekcie. - Ambicja? Bardzo ładnie. Na pierwszy rzut oka wydaje się pasować do ciebie. W końcu wydajesz się osobą, która pół życia goni za czyimś ogonem, próbując go nieudolnie podgryzać, mylę się? Myślisz, że gdyby Ambicja była równie ważna co Ekstaza, to też dostałabyś tę rolę czy może zaoferowaliby Lauretcie granie obu ról, niczym w Jeziorze Łabędzim? - Dolohov przekrzywiła lekko głowę, z pewnym zainteresowaniem i już brakiem złości. Nie znała ani Mathildy ani tym bardziej Lauretty, ale obracała się na tyle długo w artystycznym świecie i wśród zazdrosnych koleżanek, by rozumieć podstawy społeczeństwa. Ambitni zawsze dusili w sobie coś więcej. Jeśli nie byli na szczycie, coś w nich skręcało się, kiedy patrzyli na plecy stojących przed nimi. A prawda była taka, ze to Lauretta grała główną żeńską rolę w tym spektaklu. Lyssa więc przeprowadzała staranną wiwisekcję, opartą na tym co znała i obyciu w świecie; mogła być momentami krok za innymi, nieobecnym spojrzeniem patrząc przed siebie, ale kiedy budziła się z tego marazmu, starała się nadrabiać kroku i szło jej to zwyczajnie dobrze. Nie miało już nawet znaczenia czy miała rację w swoich oskarżeniach - chodziło o zasady.
- Oczywiście, że się na nim pojawię. I mam nadzieję, że na scenie zmieniasz się w zupełnie inną osobę. Wiesz, wartą uwagi - w jakiś dziwny sposób brzmiało to niemal jak komplement.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Czarodziej

Mathilda Quirrell
#8
09.09.2025, 11:25  ✶  
Widzę, że nie wiesz o czym mówisz - uśmiech na ustach Quirrel zdawał się nieznacznie poszerzyć. Słuchała słów Lyssy z rosnącym rozbawieniem, które jednak nie jawiło się na jej twarzy, bo ta zdawała się wciąż niewzruszona, wciąż uśmiechnięta w ten sam sposób.
Ah, jak kochała takich ludzi. Rozpieszczone czystokrwiste panienki, których ego szorowało po szklanym suficie.
-Być może tak właśnie jest... - zerknęła w jej kierunku, niezbyt przejęta jej oburzeniem. A być może nie jesteś tak ważna jak sądzisz - dopowiedziały jej myśli, aczkolwiek nie rzekła ani słowa. Nie chciała wdawać się w zbędną pyskówkę, która nie zaowocowałaby niczym czemu warto by poświęcić uwagę i energię. Pewnie oczekiwała, że jej przyklaśnie, a być może przeprosi za zachowanie dyrektora - chociaż nie czuła się odpowiedzialna za jego potknięcia. To On się umawiał, nie Ona - a jednak to Ona dostawała rykoszetem bo pojawiła się w złym miejscu, o złym czasie. 
Nie chciała wyrabiać sobie zbyt wcześnie opinii o Dolohov, w końcu jej nie znała, aczkolwiek ta bardzo się starała wpasować w ten jeden konkretny rysopis. Szczególnie gdy zaczęła robić wycieczki personalne, bazując na wysnutych na kolanie teoriach, próbując uderzyć, skrzywdzić, zostawić rysę na szkle z osobistych pobudek tak błahych i nieistotnych. Jednakże ten kto przeżył sztorm, nie zlęknie się wiatru - toteż jej docinki nie trafiały. A mało to było takich w historii jej życia? Takich, przy których Lyssa wypada na anioła.
-Myślę, że Ekstaza to tylko żałosna przypinka Merlina, moja droga, która zniknie w jego blasku i przez to idealnie do niej pasuje, wiesz? Bo Loretta świeci światłem odbitym, nie własnym - rzuciła lekko, nie przejmując się podgryzaniem dziewczyny -To twoje myśli... ale widzisz, każdy może myśleć i zakładać co chce...- przeszła kawałek, rozkładając dłonie, stwierdzając, że skoro Lyssa odrzuciła jej grzeczności, to może zacząć próbę, a w zasadzie to rozgrzewkę -Ja zakładałam na przykład, że panienki z dobrego domu znają zasady savoir-vivre i mają coś więcej do zaoferowania niż bogatego tatusia, zabawne prawda?- z jej ust wydobył się chichot - A to tak często się nie sprawdza... - cmoknęła z niejakim zawodem, wirując- Powinnaś takowe poobserwować, moja droga, a zauważysz przezabawny schemat - zatrzymała się, stając na piętach.
Słysząc jej ostatnią uwagę, jej uśmiech nabrał kocich barw, przechyliła głowę w bok, a orzechowe loki przesypały się na jej ramię
-Tak będzie - rozłożyła dłonie, aby teatralnie się ukłonić - Tylko spróbuj za bardzo się nie zauroczyć, moja droga...
Czy żywiła urazę do młodej Dolohov? Nie, mimo że swoim zachowaniem wpisywała się w schemat ludzi, którymi Quirrell raczej gardziła, to starała się nie wyrabiać sobie opinii o ludziach zbyt szybko, wiedząc, że pod głośnymi krzykami i krytycznymi spojrzeniami mogło kryć się coś więcej. Coś wartego uwagi, coś co odróżniałoby Lysse od napuszonych arystokratek, których największym osiągnięciem są bogaci rodzice, bez których nie mieliby zbyt wiele do zaoferowania. Co prawda nigdy nie ujmowała Lauretcie ciężkiej pracy, a jednak czy był powód do przesadnego zachwytu, gdy całe życie wszystko podsuwano jej pod nos? Czy gdyby nie to, że urodziła się tam gdzie się urodziła to byłaby w tym samym miejscu? Bez znajomości i funduszy? Czy byłaby w stanie to wszystko osiągnąć sama? Czy gdyby jej nazwisko nie świeciło za jej plecami to byłaby dokładnie w tym samym miejscu? Lauretta świeciła światłem odbitym, światłem tych którzy stali za nią. I może gdyby było w niej ciut więcej pokory, ciut więcej wdzięczności - ale tych chyba na próżno było szukać. Na próżno było też szukać zrozumienia wśród tych, którzy nigdy nie zrozumieją jak wyboista i kosztowna potrafi być droga niektórych.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#9
18.09.2025, 04:23  ✶  
Lyssa była zła, ale w ten specyficzny sposób, kiedy jeszcze nie miała całkowicie klapek na oczach. Czuła się urażona, ale nie dlatego że za plecami stały jej pieniądze ojca, albo rozpieszczona natura dziewczyny, która mogłaby mieć w życiu wszystko gdyby tylko poprosiła. Była zła, bo marnowano jej czas. I nawet nie na Quirrel, bo ta zamknięta w swoim własnym świecie, wyraźnie nie była świadoma tego, co działo się dookoła niej w czasie rzeczywistym. Była wadliwa - dokładnie tak samo jak ona sama, a przez to otrzymywała pewną taryfę ulgową.

- Lauretta - poprawiła Mathildę machinalnie, wyłapując nieścisłości. - Każdy artysta jest taki sam i świeci odbitym blaskiem. Bez światła, które rzuca na niego widownia i odbiorca, równie dobrze mógłby nie istnieć - odpowiedziała z pewnym znużeniem. Dogryzała w tym momencie tak samo jej, jak i sobie, ale było to dla niej filozoficzna rozprawka tej samej wartości co odpowiedź pytanie; czy jeśli samotne drzewo upadnie w lesie, to czy tak naprawdę wydało dźwięk? Koszmar. Ale artyści byli dla widowni tylko kimś, kto generował produkt. Mogli to robić ładnie, urzekająco i olśniewająco, ale kiedy nikt na nich nie patrzył to tak jakby w ogóle nie istnieli. Oczywiście, o ile posiadali jakąś ambicję i chcieli się dzielić swoimi emocjami. - A ci bogaci tatusiowie, pompują swoje pieniądze w deski teatru i światła reflektorów - zauważyła pusto. Dla niej Quirrel równie dobrze mogłaby tańczyć na ulicy i ba, może wtedy miałaby dla Lyssy nieco większą wartość niż teraz, jako nieznajoma pusząca się w The Globe.

Dolohov też, niestety, znała pewne swoje ograniczenia. Emocje były silne i jej się wciąż, o zgrozo, śpieszyło. Tym razem jednak pretensjonalnie spojrzeć na dyrektora, gdyby ten faktycznie się postanowił spóźnić. Dlatego cofnęła się o krok, tym samym sygnalizując, że nie miała na to wszystko czasu. Zdążyła już zobaczyć Ambicję; jak ładnie się obraca i udaje, że wcale nie utożsamia samej siebie. Zdążyła zauważyć, że zgryza ją zawiść, bo nikt obojętny nie stwierdziłby, że jego potencjalna sceniczna rywalka jest tylko nadpsutym lusterkiem, a nie pięknym obrazkiem.

- Cóż, przekonamy się - odparła wreszcie na jej ostatnie słowa, cofając się do drzwi i naciskając klamkę.

Koniec sesji


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Lyssa Dolohov (1784), Mathilda Quirrell (1508)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa