• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 9 10 11 12 13 14 Dalej »
[ 21 Czerwca 1969r, Islandia[] Litha, owce i świetliki | Hjalmar x Pandora

[ 21 Czerwca 1969r, Islandia[] Litha, owce i świetliki | Hjalmar x Pandora
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#11
30.04.2023, 21:22  ✶  
Lubił mieć wszystko pod kontrolą, a ona uwielbiała żyć chwilą. Gdy miała na coś ochotę, to zwyczajnie to robiła — nie rozpatrywała swoich słów lub gestów na małe, duże, zobowiązujące, czy nie zobowiązujące. Najważniejsze było zbieranie chwil, kreowanie pięknych wspomnień. Jego mina sprawiła, że brunetka uśmiechnęła się delikatnie, ale usłyszane słowa wywołały dołeczki w policzkach.
- Widzisz? Jestem prawie tak odważna, jak Ty, chociaż na zupełnie innych płaszczyznach. - wzruszyła ramionami, puszczając mu jeszcze oczko, widocznie z siebie zadowolona. Zupełnie nie rozumiała zasad panujących w społecznościach, zwłaszcza tej Brytyjskiej, gdzie nawet niewinny całus w polik był powodem do skandalu na salonach. I te głupie aranżowane małżeństwa miedzy zupełnie obcymi sobie ludźmi! Jak tak w ogóle można było funkcjonować? Pandora nie byłaby w stanie się zmusić do zaangażowania, do jakiejkolwiek formy dotyku czy nawet niewinnego flirtu wobec człowieka, który zwyczajnie by jej nie zainteresował lub w jakiś sposób nie odpowiadałby jej fizycznie. To było chyba najgorsze, ta konieczność udawania, jaka to para nie jest zachwycona swoim zbliżającym się ślubem. Okropieństwo. Czy jej podejście było normalne? Z pewnością nie, ale niewiele sobie z tego robiła. W kraju jej matki również traktowano się z jakimś dystansem, opierano się bardziej na słowach niż czynach, zupełnie jak tutaj.
Miał szczęście, że nie nazywał jej damą na głos. Nie była też zakupoholiczkom, nie miała dużo rzeczy, które mogłaby nazywać swoimi — wszystko mieściło się w jej namiocie. Dostrzeżonego niedźwiedzia nie mogła jednak zostawić, był dla niego idealny i uznała w ciągu sekundy, że to doskonały i pasujący do niego prezent. Jeśli podarki nie pasowały do obdarowywanego, nie miały żadnego sensu i były płytkie, bez żadnego znaczenia. Kolejna z durnych zasad jej codzienności. Szybko i sprawnie związywała rzemyk, zawsze radziła sobie z takimi zadaniami, chociaż nie oznaczało to, że była jakąś artystką — rysować umiała tylko schematy i projekty mechanizmów, kilka zwierząt i to wszystko, na próżno szukać w tym talentu. Z uśmiechem przyglądała się ciemnemu rzemykowi, który kontrastował z jego jasną skórą i złocistymi włosami. - Nie zrozum mnie źle. - pokręciła zaraz głową, odszukując jego spojrzenia. - Lubię Twoje towarzystwo, nigdy się nie nudzę i zawsze mnie zaskakujesz. - dodała pogodnie i zupełnie szczerze, pozwalając sobie przesunąć jeszcze palcami po drewnianym miśku, zanim cofnęła dłonie. Lubiła chyba każdego człowieka, a takich, którzy mieli dobre serce, to już szczególnie. Pod górą mięśni, wysokim wzrostem, surowym spojrzeniem i toporem, krył się przecież dość wrażliwy i przede wszystkim pełen empatii człowiek, który był gotów dla drugiej osoby w jakiś sposób się poświęcać. Takie rzeczy były cenne, coraz mniej spotykane. Strasznie jej zaimponował tym, że nie zabił wtedy tego wilka.
Nie znaczyło to jednak, że nie lubiła się z nim droczyć, czasem przez upartość kwestionować, chociaż nigdy nie miała nic złego na myśli. Była pełna podziwu jego opanowania, ale ton głosu użyty do pytania o porwanie i zakopanie w lesie sprawił, że przez chwilę nie miała pojęcia, co powiedzieć. Przecież doskonale wiedziała w głębi serca, że nigdy by tak nie zrobił, był zbyt przyzwoity na tak brzydką formę morderstwa i brudzenie sobie rąk. - Nie mogłeś się tak szybko przyzwyczaić, masz po prostu jakąś metodę na wariatki.
Zauważyła, krzyżując ręce pod biustem i pozwalając sobie na przekręcie głowy przy okazji uniesienia nieco brwi, gdy tak przyglądała mu się badawczo. Nie chciała jednak się tego doszukiwać, nie chciała wiedzieć wszystkiego i próbować go rozpracowywać. Radził sobie z nią i ją znosił, a jak to robił, nie miało żadnego znaczenia. Pewnie sama by też siebie ignorowała czasem.
Najpierw spojrzała na niego z oburzeniem, bo przecież to była tylko głupia sukienka, ale im dłużej mówił i im bardziej gestykulował, tym trudniej było zachować jej powagę. Zareagowała więc śmiechem, kręcąc na niego głową. - Myślałeś o karierze w teatrze? Masz rację, baby są okropne z tymi ubraniami. - rzuciła przez śmiech, wolną dłonią odgarniając na plecy pasma włosów i zerknęła w dół, na swoją sukienkę. Z przodu była może i czysta, ale była święcie przekonana, że od przesiadywania na murku, materiał z tyłu nie był już tak śnieżnobiały. I nie miało to znaczenia, nawet jeśli byłaby gładka, a nie obsypana kwiatkami. Nie miała niczego nieprzyzwoitego na myśli z pierwszymi razami, jej umysł zupełnie nie wyłapywał rzeczy, które przeciętny człowiek, a właściwie prawie każdy mężczyzna, mógłby uznać za dwuznaczne. Plus bycia chaosem był taki, że on też nie powinien się z nią nudzić.
- Nie jest wcale takie mdłe, jak myślałam, że będzie. - dodała jeszcze o miodzie, którego zrobiła następny łyk. Niebezpiecznie szybko znikał z rogu, samą siebie skrytykowała i na wszelki wypadek, przesunęła dłoń z rogiem na wysokość swojego brzucha. Nie chciała tak szybko się spić, mieli przecież przed sobą cały wieczór.
Wbiła w niego odrobinę przestraszone spojrzenie, kręcąc szybko głową. Perspektywa utopienia w oceanie, a właściwie w jakimkolwiek zbiorniku wodnym była dla niej paraliżująca. Długo zajęło jej dojrzenie do korzystania z wanny i z łaźni w Turcji, wszystko inne było daleko poza zasięgiem. - Nie zdecyduję się, nie będziemy chodzić po stoiskach. Żadnych stoisk. - powiedziała prędko, wędrując czekoladowym spojrzeniem między jego palcem, a jego twarzą. Nigdy nie mówiła nikomu, że nie umiała pływać, bo w jej wieku brzmiało to głupio, więc zwyczajnie zmieniała temat i unikała wody. - Obiecuję. Tańców też nie...?! To też grozi oceanem? Musi być zimny..
Westchnęła ciężko, kiwając głową, że się zgadza i przestała spoglądać w stronę wielkich ognisk i zespołu, a także tańczących tam ludzi. Nie szkodzi, mieli inne formy rozrywki — a właściwie jego formy rozrywki, których była ciekawa. Co robił podczas święta, jeśli nie pił? Wzruszyła ramionami z odrobinę onieśmieloną miną, gdy wspomniał o jej pytaniach i uśmiechnął się niewinnie, bo nie miała żadnej linii obrony, czy argumentu na swoją niezdrową ciekawość typowego Krukona. Przez myśl jej przeszło, że może powinna pytać mniej?
Przytaknęła na jego słowa o obchodach, spoglądając na mężczyznę, który przygrywał na instrumencie, który odrobinę przypominał harmonijkę, ale wydawał zupełnie inne dźwięki i w to nie dmuchał. - Nie ma problemu, możemy wspinać się po drzewach. - odpowiedziała szybko, wracając do niego uwagą. Buty miała wiązane, więc nie było problemu, a z sukienką jakoś sobie poradzi. - Zresztą, to Ty ostatnio spadłeś z drzewa.
Zauważyła zadziornie, uśmiechając się zaraz uroczo, żeby przypadkiem się nie zdenerwował z jej drobnego żartu. Stuknęła paznokciami w róg, powstrzymując się od picia.
- Więc Ty mi wybierz, inaczej się nie liczy. - zadecydowała z nutą upartości w głosie, łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę straganu, gdzie tkwiła staruszka i jej kwiaty. Miała naprawdę duży wybór. Nordgersim za bardzo się przejmował, słońce już praktycznie zniknęło za drzewami i horyzontem, a większość tutejszych była już poważnie wstawiona. Nikt przecież nie zwróci na nich uwagi, a nawet jeśli, to pewnie wezmą ją za jakąś pannę, co wyrwał sobie dla zabawy. - Jak piwo i te inne trunki, o których mówiłeś, są też tak dobre, jak miód, to marny mój los. - spojrzała na niego z dołu niewinnie, jakby już przepraszała za ewentualne niedogodności i nie wdając się w szczegóły, upiła miodu. Z pewnością kupi butelkę, żeby zabrać ze sobą — lub dwie! Jednak nie dziś, ocean nie był aż tak daleko.
- No tak, zepchniesz mnie i nikt Cię nie oskarży, bo mogłam się poślizgnąć. Wygodne, bo pewnie jest bardzo wysoko i jest mnóstwo skał na dole. Muszę przestać tyle gadać. - zauważyła w odpowiedzi z westchnięciem, starając się nie myśleć o czyhającej w dole wodzie. Zwykle nie pozwalała, aby kierował jej krokami strach, a skoro był tam piękny widok, a teraz jeszcze wspomniał o zwierzętach — na które oczy jej rozbłysły podekscytowane, pokiwała głową. - Fiordy, niech będą fiordy. A potem zawsze można wrócić po więcej miodu.
Wyprawa do lasu też by jej nie przeszkadzała. Pandora ogólnie nie była kobietą specjalnie problematyczną, jedynie gadalitwą i upartą, bo nawet jeśli wad miała więcej, to te rzucały się w oczy najbardziej. Pomyślała też o niebie, które będzie rozciągało się nad wzburzoną wodą i konstelacjami, które na nim widniały, ale tego już nie powiedziała głośno, znając jego stosunek do Astronomii. - Właściwie, jeśli droga na Fiordy prowadzi koło tego punktu z miodem, możemy wziąć więcej i tu nie wracać, jeśli masz więcej pomysłów. - zamilkła na chwilę, spoglądając w stronę tłumu ludzi — roześmianych, pijących i spędzających miło czas. Wciąż biegało dookoła mnóstwo dzieciaków oraz młodzieży, na co uśmiechnęła się pod nosem, bo nadawało to tutejszym obchodom znacznie bardziej rodzinnego wydźwięku, bardziej swojskiego. Pandora przymknęła oczy, śmiejąc się pod nosem — mając widocznie przebłysk swojego geniuszu, aby zaraz wypić całą wartość rogu i oblizać usta. - No chodź, zatańczymy! Jedną piosenkę i obiecuję, że postaram się już o nic nie zapytać. Zresztą, musimy potem i tak dokupić miodu.
Poprawiła torebkę tak, aby jej nie przeszkadzała. gdy schowała do niej róg na chwilę, a potem poprawiła sukienkę i wyciągnęła obydwie dłonie w jego kierunku. Jej spojrzenie nieco zmieniło się pod wpływem alkoholu, uśmiech zupełnie nie schodził z ust i w ogóle nie myślała nad oceanem, który kilka chwil wcześniej był paskudną groźbą.
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#12
30.04.2023, 23:24  ✶  

Czy Pandora była odważna? Trochę na pewno. W końcu odważyła się podejść do bestii, a może nawet ją lekko oswoić? Do tej pory, w głównej mierze, tylko jego matka Saga i siostry były w stanie podjąć z nim jakąkolwiek większa interakcję jeżeli rozchodziło się o płeć przeciwną. One jednak były jego najbliższą rodziną, więc czy mogły się liczyć do tej grupy? Wszak miało dużo prościej z powodu łączących ich więzów rodzinnych. W takim razie czy Prewettówna miałaby dołączyć do tego 'elitarnego' grona i tym samym zostać swego rodzaju 'treserką' Hjalmara? A nawet pierwszą kobietą, która byłaby w stanie z nim wytrzymać dłużej niż kilka chwil?

Nordgersim też oczywiście lubił towarzystwo Pandory, nawet jeżeli ta podnosiła mu ciśnienie i zwiększała szanse na wystąpienie chorób związanych z tą przypadłością. Jednak jak na wielkiego wojownika, którego serce było zakryte za wielką masą mięśni, nie mógł tego ot tak przyznać. To by tylko źle o nim świadczyło i sprawiło, że zapewne straciłby zarówno w jej oczach, tak samo jak w swoim najbliższym społeczeństwie. Oczywiście to wszystko siedziało w jego głowie, która była raczej zamknięta na wszelkiej maści zmiany, więc nie pozostawało nic innego jak życzenie po prostu powodzenia turczynce w próbach jego zmiany.

Oczywiście, że miał metody, a nawet patenty na takie momenty. Nie wypadało jednak mówić o nich na głos, więc nie miał zamiaru tego komentować, a jedynie posłał jej krótki uśmiech, który nie zdradzał za wiele. I zrobił to całkowicie specjalnie.

- Nie. Teatr jest bez sensu, nie można tam rozwijać swoich mięśni i fachu. Ale zgadzam się - jesteście okropne - wyszczerzył swoje kły, a raczej zęby - w końcu nie był wilkołakiem... A przynajmniej teraz. Podążył za nią wzrokiem aby również przyjrzeć się jej sukience. Szybko jednak powrócił swoimi oczami do góry. Tylko tego jeszcze brakowało aby Pandora zauważyła, że ten się jej przygląda. Nie mógł sobie pozwolić na takie fuax pas.

Oczywiście, że to nie mogło być takie mdłe! W końcu to był miód! A miód, jak wszyscy wiedzą, nawet dzieci, był po prostu słodki. Dodanie do niego trochę procentów nie mogło przecież spowodować, że ten piękny trunek zatraciłby swoją słodycz. Ale tę wiedzę posiadał Hjalmar, który jak na niedźwiadka przystało, nie raz czy nawet nie dwa, wspinał się na drzewa aby uzyskać trochę miodu od dzikich pszczół. Nie wszystkie jego wypady kończyły się jednak sukcesem. Czasem musiał wracać na tarczy z pogryzioną twarzą i rękoma. Zdobyty jednak w ten sposób miód smakował co najmniej trzy razy lepiej od takiego z udomowionej pasieki.

- No... - rzucił szybko kiedy usłyszał, że w końcu zaczęła mówić od rzeczy. Nie mogła tak od razu? Przybyła tutaj aby się bawić z okazji Lithy, a nie zwiedzać stragany. Od tego były przecież dni targowe, kiedy to z całej okolicy zjeżdżali się najznakomitsi fachowcy, oferujący swoje usługi i towary. Nie musiała się martwić więc, że Litha była jedynym dniem w którym mogła spotkać tych sprzedawców.

- Dziwne jakby był gorący... - spojrzał na nią jakby spadła co najmniej z tej swojej Mary czy innej Chmary - Ciepła woda jest w gorących źródłach, a nie w oceanie - dodał i ledwo się powstrzymał od popukania się w głowę na te słowa. Zapewne gdyby to nie była Pandora, a któryś z jego koleszków to tak już by zrobił. No ale to była jednak kobieta i nie wypadało tak zrobić. Trzeba było zachować jakieś pozory normalności czy dobrego wychowania, aby jej również nie spłoszyć od samego siebie.

- Aha...? Okej. Dobra. To będziemy się wspinać i zobaczymy komu pójdzie lepiej - powiedział z oburzeniem w głosie zakładając przy okazji sobie ręce na piersi. Czy ona w tym momencie zasugerowała, że był z niego słaby "niedźwiadek"? Jakbym chciał to mógłbym mieszkać na drzewie! Będzie miała okazje udowodnić swoje umiejętności skoro taka cwana była w tym momencie. Albo jeszcze lepiej - Wyprowadzę ją do lasu i wrócę na dalsze picie. I niech sobie radzi tam później sama! Na pierwszy rzut oka było widać, że islandczyk nad czymś się mocno zastanawia, obmyśla jakiś plan działania. Tak też zresztą było - szykował swój idealny plan ewentualnego morderstwa.

Miała szczęście, że nie chciał się na nią dzisiaj denerwować. A może powinno się zauważyć, że nie potrafił? Albo nie chciał potrafić tego robić? Niczym małe dziecko dał się pociągnąć w kierunku stoiska z kwiatami, a następnie zaczął się przyglądać tym wszystkim badylom. Nie raz słyszał, że dobór roślin do wianka ma jakieś znaczenia czy inne takie bezsensowne historie z tym związane. Z drugiej strony, Pandora zdawała się wierzyć w te wszystkie wymyślone bezsensowności jak zodiakarstwo i inne takie. Czy w takim razie wierzyła też w te głupoty związane ze znaczeniem kwiatów?

Hjalmar przyłożył sobie palec do ust i zaczął się mocno zastanawiać. Starał się stworzyć jakiś pasujący ze sobą komplet. Nie miał jednak pojęcia, że to może być takie trudne. Dobór metalu i wykończenia w przypadku broni czy narzędzi był kilkakrotnie razy prostszy. Ten intensywny proces myślowy trwał przez dobrą minutę czy nawet dwie, aż Nordgersim w końcu się zdecydował - Odwróć się. Niech będzie niespodzianka - polecił, najeżając przy okazji swoje brwi. Jeżeli Pandora nie będzie chciała tego zrobić, to on sam ją przestawi plecami do stoiska tej staruszki.

Björn postawił na wrzosy, które miały stanowić podstawę całego wianka i przy okazji były rodzimym kwiatem Islandii. Jako dodatek do całego tworu wybrał fiołki, maki i frezje. Wybór roślin był całkowicie losowy, jako, że nie znał ich znaczenia. Młody kowal po prostu wskazywał dłonią na dany kwiat, a staruszka dodawała je do wianka, który po krótkiej chwili był gotowy. Chłopak uiścił opłatę, a następnie odebrał swój towar.

Podszedł do Pandory od tyłu i powolnym ruchem założył jej na głowę wianek - Taadam! - wykrzyczał z dumą w głosie. W końcu to on sam stworzył coś tak unikalnego i za pewne nie pasującego do siebie, że aż głowa mała. Chociaż tutaj należałoby lekko sprostować całą sytuację - bo Hjalmar to tylko wybrał kwiaty, a całość złożyła ta uzdolniona staruszka - Szczęśliwa? - zapytał jej bo tak bardzo chciała mieć coś takiego na swojej głowie. Zapewne nie chciała się wyróżniać od innych dziewczyn w zasięgu wzroku.

- Tak. Skończysz pijana jak bela i Mara będzie musiała Cię zbierać. Mam nadzieję, że potrafi Cię wrzucić na swój grzbiet bo inaczej może być ciężko - przyznał. Trochę nie doceniał tego konia. Wszak nie miał pojęcia, że on rozumie co się do niego mówi, a co gorsza sam potrafi odpowiedzieć. No i jeszcze należałoby dodać do tego dosyć ważną informację, która mówi, że za równo koń jak i Prewettówna to są jakieś psiapsiółki.

- Szybko łączysz fakty - przyznał jej. Gdyby zepchnął ją do oceanu to i tak najpewniej nikt by jej nie odnalazł. Wilk byłby cały, a owca martwa. W tym momencie zdał, że to było bardzo trafne porównanie, pasujące do ich dwójki - tylko w trochę innym znaczeniu. On w końcu był jak ten wilk, a ona jak owca ale niekoniecznie martwa.

- Z fiordów i tak najszybciej jest przejść przez środek festynu. Wtedy będziemy mogli ewentualnie zgarnąć co nieco dobrego - zaproponował. Mogli pójść popatrzeć na wodę z fiordów. Może przypadkiem zrzucić do nich przy okazji Pandorę jeżeli będzie chciała, a później wrócić na chwilę na Lithę, wziąć kolejną kamionkę miodu i pójść hen daleko, gdzie ich tylko nogi poniosą.

- Jedna - podniósł palec aby podkreślić, że zgada się tylko i wyłącznie na jeden, jedyny taniec. Na nic więcej nie - I to szybki - dodał biorąc solidny łyk z butelki na odwagę. Hjalmar się nie pierdolił w tańcu jako, że po prostu nie umiał tańczyć. Złapał ją za obie dłonie aby następnie przekręcić oczy w zażenowaniu na własne zachowanie. Weź się w garść Nordgersim. To ty tu jesteś potężnym islandczykiem. Nie daj się jakiejś babie I z tą myślą w głowie ruszył za nią w tłum tańczących ludzi.

Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#13
01.05.2023, 15:12  ✶  
Nigdy nie postrzegała go jako bestii, nawet nazywając Niedźwiedziem. Był odrobinę dziki i niesforny, a jednocześnie trzymał emocje i zachowywał swoje myśli dla siebie znacznie lepiej, niż Pandora. Nie bała się go, nie czuła żadnego dyskomfortu — jak mogłaby, skoro ją wtedy bezinteresownie wyprowadził z tego lasu, mając z pewnością mnóstwo innych rzeczy na głowie? Dobrze się razem bawili, nic innego nie miało znaczenia. Nie rozpatrywała go w kategorii wad i zalet, akceptując całość, bo przecież nie dało się wybrać sobie z drugiego człowieka, tylko tego, co nas interesowało. Albo może i dało? Jednak wtedy relacje te nie były prawdziwe. Byłaby w stanie uwierzyć, że spędziłby wieczór z kimś, kogo nawet nie lubił, tylko dlatego, że był miły, ale tej możliwości Pandora zupełnie nie brała pod uwagę. Ona jednak myślała i funkcjonowała inaczej, niż normalni ludzie i naprawdę byłoby ciężko jasnowłosemu zrobić coś, przez co straciłby w jej oczach — zwłaszcza teraz. Zawsze umiała wszystko usprawiedliwić, zdawała sobie sprawę z tutejszych zwyczajów lepiej, niż w Lutym. No i wcale nie chciałaby go zmieniać! Nie wolno było zmieniać innych, ludzie byli tak skonstruowani, że zmieniali się sami, razem z doświadczeniem i czasem. Wtedy, kiedy byli gotowi lub tego chcieli. A on był naprawdę interesującym miśkiem.
Na jego granie tajemniczego, prychnęła rozbawiona, wywracając teatralnie oczami. Nie była wielką amatorką sztuk teatralnych, chociaż i te były ciekawe. Aktorzy byli dla niej fascynujący, bo jej samej ciężko byłoby udawać kogoś, kim nie była. - Niby tak, a jednak świat byłby paskudnie szary bez tych okropnych kobiet. - wbiła w niego spojrzenie, odwzajemniając uśmiech i zaczepnie trąciła go łokciem, chociaż nie sądziła, że przyzna jej rację — raczej dla samego droczenia się tak zrobiła. Jej wzrok szybko jednak uciekł na sukienkę i nie zauważyła, że przyglądał się jej z góry, ale wcale by jej to nie przeszkadzało. Ona często się przecież gapiła, a to działało w dwie strony.
Dlatego, że był słodki, powinien po tylu łykach być mdły! A przynajmniej taką odmianę miodu miała w głowie, gdy o nim wspomniał. Ten był jednak doskonale zrównoważony, ciekawie intensywny w smaku i z pewnością nie taki sam, jakiego miała okazję wcześniej próbować — nawet bez dodatku procentów. Miodów było jednak wiele. Gdyby wspomniał na głos, że wspinał się po drzewach w poszukiwaniu pszczelego nektaru, nie miałaby absolutnie żadnego problemu z wyobrażeniem sobie Hjalmara z ręką z plastrem miodu, siedzącego na gałęzi i zajadającego się, bo było to bardzo niedźwiedzie.
- Naprawdę nie lubisz straganów. - zauważyła z nutą rozbawienia na jego szybką reakcję, gdy wspomniała o tym, że na pewno tam nie pójdą. Przyglądała mu się chwilę w milczeniu, słuchając, jak mówił o oceanie. Jego szum i fale były hipnotyzujące, ale nawet to nie byłoby dość silne, aby Pandora mogła swobodnie wejść do wody. I niby wiedziała, że powinna traumę pokonać, ale nie było to wcale proste. - No tak. - wzruszyła tylko ramionami, powstrzymując się od skomentowania tego, że właściwie to nigdy nie zamoczyła nawet stopy w oceanie. Zdarzyło się jej siedzieć nad morzem w Turcji, ale woda sięgała jej ledwo do połowy palców u stóp i była przyjemnie ciepła. Z tutejszych gorących źródeł też nie miała odwagi sama skorzystać. - Jestem czasem niemądra. Posiadłość rodzina mojej mamy leży nad Morzem Śródziemnym i ono jest większość roku ciepłe, to pewnie przez przyzwyczajenie mi się skojarzyło.
Nie miała absolutnie problemu z tym że się myliła lub powiedziała coś głupiego, ba, nawet sama z siebie się śmiała, starała się zachowywać dystans. Wyprostowała głowę, zadzierając podbródek i pozwalając, aby kołysane subtelnym podmuchem wiatru pasma włosów połaskotały ją po odkrytej szyi. - Nie ma sprawy, zrobimy zawody we wspinaniu na drzewo.
Wyglądał uroczo z tą miną i pozycją obronną, zupełnie jak urażony chłopiec, który koniecznie chciał udowodnić, że druga osoba się myliła. Rozczulający obraz przy jego wzroście i posturze. Zaciskała usta, aby się nie roześmiać, gdy tak kontemplował nad czymś niecnym, pogrążony we własnych myślach. - No już się tak nie bulwersuj, na pewno świetnie się wspinasz. - powiedziała łagodnie, spoglądając na niego z dołu z taką miną, że trudno byłoby się na nią faktycznie gniewać. Czasem była urocza, zwłaszcza gdy tyle nie mówiła. Nie czekając na odpowiedź, pociągnęła go w stronę stoiska z kwiatami, śmiejąc się pod nosem i kręcąc głową. Nie znaczyło to jednak, że odpuści mu ten wianek, bo była zwyczajnie ciekawa, co wybierze. Kwiatów nie znała wiele, jedynie te podstawowe, ale znając ją, to pewnie później o tym przeczyta! Musiał tylko wybrać te, które mu się podobały, to też dużo mówiło o człowieku — jak znaki zodiaku, którymi tak gardził i których tematu wolała nie poruszać, żeby nie dostawał zawału, wylewu lub ataku ryczenia, bo w tłumie byłoby go znacznie trudniej uspokoić i po piwach. Chociaż z drugiej strony, czy wśród ludzi dałby się tak ponieść złości przez jedną czarownicę? Zerkała to na niego, to na stoisko, nie poganiając go i w myślach obstawiając, które kwiaty do wianka wybierze. Nim zdążyła zareagować — widocznie zaskoczona poleceniem, stała już plecami do stoiska, walcząc ze sobą, żeby nie podglądać. Nie podejrzewała, że aż tak się zaangażuje i gdy tylko poczuła, że nakłada jej wianek na głowę, uniosła dłonie, ostrożnie badając palcami kształty. Obróciła się gwałtownie, wprawiając w ruch sukienkę, swoją torebkę i włosy i spojrzała na niego, kiwając głową. Podeszła do stoiska staruszki, korzystając z tkwiącego tam lusterka i przejrzała się, zastanawiając się nad nazwami wybranych przez niego kwiatów. - Jest prześliczny! Tych fioletowych rośnie tutaj dużo, nie? Kojarzą się z Islandią. A te pasują mi do sukienki, a maki kontrastują ładnie z włosami. - wyjaśniła podekscytowanym głosem, posyłając chyba trochę śmiejącej się z niej kobiecinie, piękny uśmiech. - Ma Pani naprawdę piękne kwiaty. - rzuciła w jej kierunku, a potem odwróciła się i podeszła do niego, wspinając się na palce, muskając wargami jego policzek, oparła się dłonią o jego ramię na kilka sekund. - Tak. Uwielbiam go.
Opadła na całe stopy, o mało nie wylewając reszty miodu. Miał trochę racji, nie chciała wyróżniać się bardziej, niż już się wyróżniała. Większość dziewcząt miała jasne lub rudawe odcienie włosów, jasną karnację i zupełnie inną sylwetkę, niż ona. A wbrew wszystkiemu, Pandora nie lubiła być w centrum uwagi.
- Zostawiłam ją w namiocie, niedaleko jest takie fajne miejsce przy wrzosowiskach, ale obawiam się, że nie usłyszy gwizdania. - wskazała dłonią na jakiś kierunek, najpewniej zły, bo miała niezbyt dobrą orientację w terenie, co pewnie zdążył zauważyć podczas ich krótkiej, ale intensywnej znajomości. Nie wiedział jeszcze, że mógłby z Marą uciąć sobie pogawędki, ale polubiła go na tyle, że byłaby skłonna zdradzić mu ten sekret, jeśli będzie miała okazję.
- Okropne, bo byłbyś dobrym mordercą. Nikt by nie uwierzył, że kogoś zabiłeś. To niepokojące. - przyznała szczerze, lustrując wzrokiem jego twarz z odrobiną zaniepokojenia, bo ta nieszczęsna, ciemna i głęboka otchłań oceanu, zatańczyła jej przed oczami. Pokręciła delikatnie głową, starając się po prostu o tym nie myśleć. A nie było to wcale trudne, bo dookoła było mnóstwo lepszych bodźców, na których mogła się skupić. Ta melodia, która rozbrzmiała. Walczyła, naprawdę walczyła, żeby go nie zapytać, bo mówił o tym topieniu, ale pewne rzeczy były silniejsze od niej. Przytaknęła więc tylko na przejście przez środek festynu, zanim duszkiem dopiła miodu i schowała róg, wyciągając dłonie. I obiecując, że nie będzie pytała, bo to go chyba irytowało w niej najbardziej. Będzie cholernie ciężko, ale warto spróbować.
- Jedna. - powtórzyła grzecznie, zaciskając palce na jego dłoniach, czując rozluźnienie, które przemknęło przez całe jej ciało od tego nieszczęsnego miodu. I chociaż nie potrzebowała wcale alkoholu, żeby dobrze się bawić, to z nim było trochę łatwiej. - Będzie fajnie, zobaczysz. - zachęciła go, pozwalając sobie puścić mu oczko i wciągnęła go gdzieś między ludzi. Sama nie była mistrzem tańca, zupełnie inne były piosenki i kroki na balach, na których miała okazję bywać. Tu było swobodniej, wszyscy się śmiali i dobrze bawili, wymieniali partnerami i rozmawiali w trakcie zabawy, bez tych wszystkich sztywnych min. Wysokie ogniska i unoszący się w powietrzu żar sprawiał, że wszystko to zdawało się bardziej magiczne i pierwotne. Brak sukien, pantofli, kryształów, orkiestry — ciężko byłoby jej ubrać w słowa, jak intensywnie to na nią działo. Nie powinien być dla siebie taki surowy, jej trudno było odmówić. I wcale nie szło im tak źle, nawet jeśli odrobinę wyróżniali się z tłumu, bawiła się doskonale. Może i się im ludzie przyglądali, ale co w tym złego? W pewnym momencie znalazła się przy nich jakaś para, a mężczyzna był tym samym, który rozdziawił usta, gdy go wcześniej pocałowała.. Odwzajemniła posłany przez niego uśmiech, a gdy melodia znów odrobinę się zmieniła, rudowłosa dziewczyna, z którą tańczył Islandczyk, tkwiła teraz z Niedźwiadkiem. Jego kolega uśmiechnął się podejrzliwie, zanim nachylił się i przy okazji jakiegoś obrotu, powiedział jej kilka słów na ucho, a potem straciła kontakt wzrokowy z jego twarzą, bo nim się spostrzegła, znów znalazła się przy swoim pierwotnym partnerze, zaciskając palce na jego dłoniach. Wbiła w niego błyszczące oczy, widocznie się nad czymś zastanawiając. Uśmiechnęła się jednak, czując rumieńce na policzkach — od wysiłku, alkoholu i być może czegoś jeszcze. - I widzisz, jak nam dobrze idzie?- zapytała wesoło, korzystając z okazji, przez chwilę była bliżej niego.
Gdy kilkanaście chwil potem piosenka się skończyła, złapała głębszy oddech i przeczesała dłonią potargane włosy, nie ruszając jednak swojego ślicznego wianka. Odprowadziła wzrokiem jego kolegę, kiwając mu głową na pożegnanie, a potem posłała Nordgersimowi pytające spojrzenie. - Ciężko mi uwierzyć, że nie lubisz tańczyć, Niedźwiadku. - szepnęła konspiracyjnie, żeby nikt nie usłyszał. Nawet rozejrzała się na boki, bo nie chciała, żeby czuł się niekomfortowo. - To co, idziemy na Fiordy?
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#14
01.05.2023, 17:36  ✶  

Z jednej strony to rzeczywiście, świat bez tych okropnych kobiet byłby strasznie nudny i szary. Z drugiej zaś strony, ten sam świat byłby bardziej spokojny i przepełniony testosteronem samców alfa, którzy chcieliby wszystko załatwiać siłą. W tej drugiej, czysto męskiej alternatywnie, zdrowie Hjalmara byłoby na pewno na dużo lepszym poziomie - w końcu nie byłoby nikogo kto by mu to ciśnienie podnosił. A tak jako, że żyli na ziemi, na której występowała również płeć piękna, Nordgersim musiał się godzić na ryzyko wystąpienia choroby - między innymi poprzez gadanie Pandory.

Chyba powinien zacząć klaskać. Czy Prewettówna dopiero teraz to zauważyła? Starał się jej to dobitnie zaznaczyć przez cały czas, sugerując, że ją utopi w razie czego. Gdyby tylko wiedział, że nie lubi wody to częściej stosowałby tę taktykę aby uzyskać coś na swoją korzyść - na przykład ciszę, która momentami była na wagę złota w obecności tej kobiety.

Lekko kiwnął głową na bok w zastanowieniu się na jej słowa. Na całe szczęście, w czerwcu, temperatura w oceanie nie była nadal tak zabójcza jak podczas zimy - co nie zmieniało jednak faktu, że za nic nie można było porównywać z jej rodzinnym morzem Śródziemnym. Hjalmar dużo bardziej wolał swoje rodzinne ośrodki wodne, te koniec końców pozwalały budować hart ducha i ciała w momencie zażywania kąpieli. Z drugiej strony istniała też alternatywa dla tych wszystkich ciepłolubnych - na Islandii występowały gorące źródła. Dla każdego było coś dobrego.

- Dobra - odparł szybko. Chce zawody? Będą zawody! Jeszcze pożałuje swoich słów, widząc jak Hjalmar wdrapuje się na sam szczyt, a następnie będzie obserwował trud, który Pandora musi ponieść aby go dogonić. A może by tak zamienić się w wilkołaka aby jeszcze szybciej wdrapać się na górę? To nie była taka zła myśl - przynajmniej według Nordgersima. Z drugiej strony mogła nabawić dziewczynie jakiegoś niepotrzebnego stresu czy nawet PTSD. Ale czego się nie robi po to aby wygrać?

Jak miał się nie bulwersować? Czy ona myślała, że to na prawdę było takie proste? On jej jakoś nie wypominał, że się zgubiła w lesie. Zresztą gdyby nie spadł z tego drzewa to pewnie by jej nigdy nie odnalazł. Powinna się cieszyć, że stało się tak, a nie inaczej. Co by było gdyby spotkała tam jakiegoś innego dziwaka? Zwłaszcza takiego, który był jeszcze bardziej nienormalny niż Hjalmar?

- No tak. Wrzosów tu dużo... - zaczął lecz ponownie tak jak wcześniej nie skończył, ponieważ Pandora po raz kolejny użyła swojej tajnej broni w postaci całusa. Reakcja niedźwiadka była taka sama jak można się było spodziewać - podrapał się nerwowo po szyi, nie do końca wiedząc co powinien zrobić. Nie spodziewał się tego. Gdyby wiedział, mógłby chociaż zrobić jakiś unik lub coś...

Pasowały jej do sukienki i kontrastowały ładnie z jej włosami? Być może. Z Hjalmara był żaden stylista. Wybierał te kwiaty trochę na oślep, kierując się zwykłym, myśliwskim instynktem. Zapewne gdyby znał znaczenia tych roślin to wybrałby trochę inaczej, może bardziej stosowne kolory czy badyle. Ale jako, że go to nie interesowało - Pandora musiała się cieszyć tym co otrzymała. I co ważniejsze na taką właśnie wyglądała - zupełnie jak wtedy kiedy ujrzała stado wilków w środku lasu. Jak małe dziecko... Pokręcił głową, lekko się uśmiechając. Na prawdę potrzebowała bardzo mało do szczęścia.

Zostawiła Marę w namiocie? To musiało ciekawie wyglądać. Ten namiot musiał być przecież potężny aby ten cały koń tam wlazł. Nordgersim zaczął się zastanawiać co by było gdyby ktoś przypadkiem tam zaszedł, odchylił kawałek płótna i tym samym ujrzał tkwiącą tam czterokopytną zwierzynę. To byłby zawał serca czy śmiech? Islandczyk obstawiał raczej to pierwsze - był święcie przekonany o tym, że mógłby wyzionąć ducha widząc konia w namiocie. Tym bardziej, że spodziewałby się człowieka albo czegokolwiek innego. Ale konia?

Przekręcił oczami na jej słowa, że będzie fajnie. Fajnie to by było jakby teraz skosztowali jakiegoś dobrego mięska i zapili to litrem gorzałki. A tak to właśnie był ciągnięty w tłum ludzi, których bardzo dobrze znał, ponieważ już z odległości kilkunastu metrów rozpoznał grupę swoich kompanów. Tych samych od których nie tak dawno zwiał. Tylko tego brakowało...

Hjalmar, jak na osobę, która za bardzo nie potrafi tańczyć, stosował sprawdzoną od lat taktykę. Polegała ona na losowym kręceniu dłonią, tylko po to aby wprowadzić partnerkę w piruet. Na całe szczęście muzyka jaką właśnie grali była huczna, szybka i wesoła, a przede wszystkim zachęcająca do zabawy. Gdyby zagrali coś wolniejszego i stonowanego to musieliby zatańczyć wolny taniec, a wtedy to wyszedłby z siebie aby stanąć obok.

Po kolejnym obrocie, jego wzrok zrównał się z jego towarzyszem. Nordgersim posłał mu tylko uniesioną brew aby chwilę później wzruszyć lekko ramionami. On w porównaniu do swojego kolegi, był tutaj trochę za karę i chciał już wyciągać Pandorę z tłumu, kiedy muzyka się zmieniła, a wraz z nią partnerką z którą teraz miał tańczyć. Wypadło na rudowłosą dziewczynę, która znał przecież bardzo dobrze - była to córka tego starego pryka Rökkviego. Nie zdziwił się, że to właśnie jego druh, wziął ją w obroty - był największym psem na baby w ich paczce. Spróbuj tylko się zbliżyć do Pandory...

Ta myśl jednak nadeszła zbyt późno. Skoro on teraz tańczył z rudowłosą dziewczyną, to tamten musiał właśnie mieć w swoich obrotach Prewettówne. Nie do końca mu się to spodobało, więc kiedy ponownie doszło do zmiany i tym samym powrotu do swoich oryginalnych partnerek, Hjalmar posłał mu tylko spojrzenie jakby chciał mu powiedzieć - obserwuje cię.

- Może być... - odparł jednak uwagę miał nadal skupioną na swoim koledze. Badał sytuację, zastanawiając się czy powinien mu przyłożyć w zęby w tym momencie czy jednak za chwilę? Był święcie przekonany, że tamten zrobił to specjalnie - to teraz będzie musiał specjalnie odwiedzić dentystę.

Powstrzymał się, a piosenka na całe szczęście nie trwała jednak zbyt długo. Zakończyła się po kilku, może kilkunastu sekundach, a niedźwiadek wiedział, że czas się wycofać z tego tłumu - A jednak tak jest. Dobrze, że już nie będę musiał tego robić - przyznał, a następnie pociągnął Pandorę lekko za dłoń, aby wyciągnąć ją z grupy ludzi. Jeszcze chciałaby zatańczyć drugi raz czy coś. A na to Hjalmar nie mógł sobie pozwolić.

- Poczekaj na mnie przy skale, tam gdzie był miód. Ja muszę szybko skoczyć załatwić jedną sprawę - odparł, wskazując na wodopój z którego pobrali ostatnim razem kamionkę z trójniakiem. Droga tam była prosta, a co ważniejsze pozbawiona większości ludzi jako, że niemal każdy był zajęty tańcowaniem w najlepsze. Nordgersim miał jednak jeszcze coś do zrobienia zanim będą mogli wyruszyć dalej...

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pandora Prewett (8960), Hjalmar Nordgersim (7779)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa