- Widzisz? Jestem prawie tak odważna, jak Ty, chociaż na zupełnie innych płaszczyznach. - wzruszyła ramionami, puszczając mu jeszcze oczko, widocznie z siebie zadowolona. Zupełnie nie rozumiała zasad panujących w społecznościach, zwłaszcza tej Brytyjskiej, gdzie nawet niewinny całus w polik był powodem do skandalu na salonach. I te głupie aranżowane małżeństwa miedzy zupełnie obcymi sobie ludźmi! Jak tak w ogóle można było funkcjonować? Pandora nie byłaby w stanie się zmusić do zaangażowania, do jakiejkolwiek formy dotyku czy nawet niewinnego flirtu wobec człowieka, który zwyczajnie by jej nie zainteresował lub w jakiś sposób nie odpowiadałby jej fizycznie. To było chyba najgorsze, ta konieczność udawania, jaka to para nie jest zachwycona swoim zbliżającym się ślubem. Okropieństwo. Czy jej podejście było normalne? Z pewnością nie, ale niewiele sobie z tego robiła. W kraju jej matki również traktowano się z jakimś dystansem, opierano się bardziej na słowach niż czynach, zupełnie jak tutaj.
Miał szczęście, że nie nazywał jej damą na głos. Nie była też zakupoholiczkom, nie miała dużo rzeczy, które mogłaby nazywać swoimi — wszystko mieściło się w jej namiocie. Dostrzeżonego niedźwiedzia nie mogła jednak zostawić, był dla niego idealny i uznała w ciągu sekundy, że to doskonały i pasujący do niego prezent. Jeśli podarki nie pasowały do obdarowywanego, nie miały żadnego sensu i były płytkie, bez żadnego znaczenia. Kolejna z durnych zasad jej codzienności. Szybko i sprawnie związywała rzemyk, zawsze radziła sobie z takimi zadaniami, chociaż nie oznaczało to, że była jakąś artystką — rysować umiała tylko schematy i projekty mechanizmów, kilka zwierząt i to wszystko, na próżno szukać w tym talentu. Z uśmiechem przyglądała się ciemnemu rzemykowi, który kontrastował z jego jasną skórą i złocistymi włosami. - Nie zrozum mnie źle. - pokręciła zaraz głową, odszukując jego spojrzenia. - Lubię Twoje towarzystwo, nigdy się nie nudzę i zawsze mnie zaskakujesz. - dodała pogodnie i zupełnie szczerze, pozwalając sobie przesunąć jeszcze palcami po drewnianym miśku, zanim cofnęła dłonie. Lubiła chyba każdego człowieka, a takich, którzy mieli dobre serce, to już szczególnie. Pod górą mięśni, wysokim wzrostem, surowym spojrzeniem i toporem, krył się przecież dość wrażliwy i przede wszystkim pełen empatii człowiek, który był gotów dla drugiej osoby w jakiś sposób się poświęcać. Takie rzeczy były cenne, coraz mniej spotykane. Strasznie jej zaimponował tym, że nie zabił wtedy tego wilka.
Nie znaczyło to jednak, że nie lubiła się z nim droczyć, czasem przez upartość kwestionować, chociaż nigdy nie miała nic złego na myśli. Była pełna podziwu jego opanowania, ale ton głosu użyty do pytania o porwanie i zakopanie w lesie sprawił, że przez chwilę nie miała pojęcia, co powiedzieć. Przecież doskonale wiedziała w głębi serca, że nigdy by tak nie zrobił, był zbyt przyzwoity na tak brzydką formę morderstwa i brudzenie sobie rąk. - Nie mogłeś się tak szybko przyzwyczaić, masz po prostu jakąś metodę na wariatki.
Zauważyła, krzyżując ręce pod biustem i pozwalając sobie na przekręcie głowy przy okazji uniesienia nieco brwi, gdy tak przyglądała mu się badawczo. Nie chciała jednak się tego doszukiwać, nie chciała wiedzieć wszystkiego i próbować go rozpracowywać. Radził sobie z nią i ją znosił, a jak to robił, nie miało żadnego znaczenia. Pewnie sama by też siebie ignorowała czasem.
Najpierw spojrzała na niego z oburzeniem, bo przecież to była tylko głupia sukienka, ale im dłużej mówił i im bardziej gestykulował, tym trudniej było zachować jej powagę. Zareagowała więc śmiechem, kręcąc na niego głową. - Myślałeś o karierze w teatrze? Masz rację, baby są okropne z tymi ubraniami. - rzuciła przez śmiech, wolną dłonią odgarniając na plecy pasma włosów i zerknęła w dół, na swoją sukienkę. Z przodu była może i czysta, ale była święcie przekonana, że od przesiadywania na murku, materiał z tyłu nie był już tak śnieżnobiały. I nie miało to znaczenia, nawet jeśli byłaby gładka, a nie obsypana kwiatkami. Nie miała niczego nieprzyzwoitego na myśli z pierwszymi razami, jej umysł zupełnie nie wyłapywał rzeczy, które przeciętny człowiek, a właściwie prawie każdy mężczyzna, mógłby uznać za dwuznaczne. Plus bycia chaosem był taki, że on też nie powinien się z nią nudzić.
- Nie jest wcale takie mdłe, jak myślałam, że będzie. - dodała jeszcze o miodzie, którego zrobiła następny łyk. Niebezpiecznie szybko znikał z rogu, samą siebie skrytykowała i na wszelki wypadek, przesunęła dłoń z rogiem na wysokość swojego brzucha. Nie chciała tak szybko się spić, mieli przecież przed sobą cały wieczór.
Wbiła w niego odrobinę przestraszone spojrzenie, kręcąc szybko głową. Perspektywa utopienia w oceanie, a właściwie w jakimkolwiek zbiorniku wodnym była dla niej paraliżująca. Długo zajęło jej dojrzenie do korzystania z wanny i z łaźni w Turcji, wszystko inne było daleko poza zasięgiem. - Nie zdecyduję się, nie będziemy chodzić po stoiskach. Żadnych stoisk. - powiedziała prędko, wędrując czekoladowym spojrzeniem między jego palcem, a jego twarzą. Nigdy nie mówiła nikomu, że nie umiała pływać, bo w jej wieku brzmiało to głupio, więc zwyczajnie zmieniała temat i unikała wody. - Obiecuję. Tańców też nie...?! To też grozi oceanem? Musi być zimny..
Westchnęła ciężko, kiwając głową, że się zgadza i przestała spoglądać w stronę wielkich ognisk i zespołu, a także tańczących tam ludzi. Nie szkodzi, mieli inne formy rozrywki — a właściwie jego formy rozrywki, których była ciekawa. Co robił podczas święta, jeśli nie pił? Wzruszyła ramionami z odrobinę onieśmieloną miną, gdy wspomniał o jej pytaniach i uśmiechnął się niewinnie, bo nie miała żadnej linii obrony, czy argumentu na swoją niezdrową ciekawość typowego Krukona. Przez myśl jej przeszło, że może powinna pytać mniej?
Przytaknęła na jego słowa o obchodach, spoglądając na mężczyznę, który przygrywał na instrumencie, który odrobinę przypominał harmonijkę, ale wydawał zupełnie inne dźwięki i w to nie dmuchał. - Nie ma problemu, możemy wspinać się po drzewach. - odpowiedziała szybko, wracając do niego uwagą. Buty miała wiązane, więc nie było problemu, a z sukienką jakoś sobie poradzi. - Zresztą, to Ty ostatnio spadłeś z drzewa.
Zauważyła zadziornie, uśmiechając się zaraz uroczo, żeby przypadkiem się nie zdenerwował z jej drobnego żartu. Stuknęła paznokciami w róg, powstrzymując się od picia.
- Więc Ty mi wybierz, inaczej się nie liczy. - zadecydowała z nutą upartości w głosie, łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę straganu, gdzie tkwiła staruszka i jej kwiaty. Miała naprawdę duży wybór. Nordgersim za bardzo się przejmował, słońce już praktycznie zniknęło za drzewami i horyzontem, a większość tutejszych była już poważnie wstawiona. Nikt przecież nie zwróci na nich uwagi, a nawet jeśli, to pewnie wezmą ją za jakąś pannę, co wyrwał sobie dla zabawy. - Jak piwo i te inne trunki, o których mówiłeś, są też tak dobre, jak miód, to marny mój los. - spojrzała na niego z dołu niewinnie, jakby już przepraszała za ewentualne niedogodności i nie wdając się w szczegóły, upiła miodu. Z pewnością kupi butelkę, żeby zabrać ze sobą — lub dwie! Jednak nie dziś, ocean nie był aż tak daleko.
- No tak, zepchniesz mnie i nikt Cię nie oskarży, bo mogłam się poślizgnąć. Wygodne, bo pewnie jest bardzo wysoko i jest mnóstwo skał na dole. Muszę przestać tyle gadać. - zauważyła w odpowiedzi z westchnięciem, starając się nie myśleć o czyhającej w dole wodzie. Zwykle nie pozwalała, aby kierował jej krokami strach, a skoro był tam piękny widok, a teraz jeszcze wspomniał o zwierzętach — na które oczy jej rozbłysły podekscytowane, pokiwała głową. - Fiordy, niech będą fiordy. A potem zawsze można wrócić po więcej miodu.
Wyprawa do lasu też by jej nie przeszkadzała. Pandora ogólnie nie była kobietą specjalnie problematyczną, jedynie gadalitwą i upartą, bo nawet jeśli wad miała więcej, to te rzucały się w oczy najbardziej. Pomyślała też o niebie, które będzie rozciągało się nad wzburzoną wodą i konstelacjami, które na nim widniały, ale tego już nie powiedziała głośno, znając jego stosunek do Astronomii. - Właściwie, jeśli droga na Fiordy prowadzi koło tego punktu z miodem, możemy wziąć więcej i tu nie wracać, jeśli masz więcej pomysłów. - zamilkła na chwilę, spoglądając w stronę tłumu ludzi — roześmianych, pijących i spędzających miło czas. Wciąż biegało dookoła mnóstwo dzieciaków oraz młodzieży, na co uśmiechnęła się pod nosem, bo nadawało to tutejszym obchodom znacznie bardziej rodzinnego wydźwięku, bardziej swojskiego. Pandora przymknęła oczy, śmiejąc się pod nosem — mając widocznie przebłysk swojego geniuszu, aby zaraz wypić całą wartość rogu i oblizać usta. - No chodź, zatańczymy! Jedną piosenkę i obiecuję, że postaram się już o nic nie zapytać. Zresztą, musimy potem i tak dokupić miodu.
Poprawiła torebkę tak, aby jej nie przeszkadzała. gdy schowała do niej róg na chwilę, a potem poprawiła sukienkę i wyciągnęła obydwie dłonie w jego kierunku. Jej spojrzenie nieco zmieniło się pod wpływem alkoholu, uśmiech zupełnie nie schodził z ust i w ogóle nie myślała nad oceanem, który kilka chwil wcześniej był paskudną groźbą.