29.09.2025, 11:54 ✶
29.09 Dom Lazarusa Lovegooda
Wygodnie usadowiona w fotelu, z gracją założyła nogę na nogę, pozwalając by długa, czarna spódnica opadła miękko, odsłaniając jedynie czubek eleganckiego buta. Habrowy, misterny haft w talii delikatnie kontrastował z głęboką czernią materiału, podobnie jak fiolet jej jedwabnej koszuli z burgundową broszką lśniącą dyskretnie tuż pod szyją. Długie, jasne blond włosy opadały swobodnymi pasmami na ramiona, otaczając twarz o spokojnych, inteligentnych rysach.
Uniosła filiżankę do ust, zaciągając się aromatem naparu, po czym wzięła niewielki, degustacyjny łyk. Jej błękitne oczy spotkały się na chwilę ze spojrzeniem Lazarusa, a na ustach pojawił się cień szczerego uśmiechu.
— Wyśmienita herbata, Lazarusie. Masz do tego prawdziwy dar — przyznała, odstawiając porcelanowe naczynko z cichym stukotem na spodek.
Jej ruchy były płynne i niewymuszone. Sięgnęła do niewielkiej, czarnej torebki leżącej obok niej i wydobyła z niej znajomą, dębową fajkę oraz skórzany woreczek z tytoniem. Nie zapalając jej jeszcze, delikatnie postukała cybuchem w niewielkie, drewniane pudełko leżące na stoliku między nimi. Pudełko, przewiązane nadpaloną na końcach, czerwoną wstążką, zdobił wyryty wizerunek Głupca.
— Ostatnio wpadło mi w ręce coś, co może cię zaciekawić — zaczęła spokojnym, melodyjnym głosem. Otworzyła mieszek, a w powietrzu rozszedł się bogaty, ziemisty zapach tytoniu. — Talia tarota. Wygląda na XVII wiek, prawdopodobnie z paryskiego środowiska czarodziejów.
Zaczęła powoli nabijać komin fajki, starannie ugniatając tytoń ubijaczem prostego, stalowego niezbędnika.
— Sądząc po wzornictwie, to właśnie na takich jak ta mugole oparli swoje późniejsze wersje. Ta jednak ma w sobie coś więcej niż tylko historyczną wartość. Przerwała na moment, jej spojrzenie powędrowało ku pudełku, jakby oceniała jego milczącą zawartość. Jej plce niemal machinalnie dołożyły jeszcze szyptę tytoniu do fajki. - Wiesielec z pętlą na szyi oraz księżyc przedstawiajacy kobiętę wskazują, że była inspiracją bardziej dla Viéville niż późniejszego Noblet'a. - Zamachała dłonią w deliaktnym geście jakby rozpraszajac ostanią myśl. - Ciekawa jednak jestem twojej ekspertyzy.
— Zanim zapytasz. Historia jej ostatniego właściciela jest... tragicznie dosłowna. Podobno tuż przed tą przeklętą Spaloną Nocą, wyciągnął z niej kartę Wieży. — Zakończyła nabijanie fajki i zręcznie zamknęła woreczek. Jej oczy ponownie spoczęły na Lazarusie, tym razem z błyskiem zawodowego zainteresowania. — Chwilę później jego dom zawalił mu się na głowę. Zrobiła dłuższa teatralną pauzę pozwalając sobie na tą chwilę rozrywki. - W rodzinie talia była od dawna, starownka, której gościnność zasługuje na wspomnienie, wspomniała że jej siostra prawie zatłukła się na śmierć kijem od szczotki podczas ostatniej próby wróżenia.
Na jej ustach pojawił się ledwie zauważalny, nieco zadziorny uśmiech.
— Wygląda na to, że talia traktuje swoje przepowiednie z zabójczą powagą. Pomyślałam, że taka zagadka – mieszanka historii, klątwy i... dosadnej magii – mogłaby zaangażować twoje nieprzeciętne talenty. I, rzecz jasna, twoją ciekawość.
Wsunęła cybuch niezapalonej jeszcze fajki między wargi, a jej palce dyskretnie powędrowały w stronę ukrytej w fałdach spódnicy kieszeni, w poszukiwaniu różdżki. Obserwowała Lazarusa z widocznym zaciekawieniem.