10.06.2024, 21:10 ✶
Bulstrode czuł się dzisiaj chyba aż za dobrze, ale tym razem przynajmniej wiedział z czego to wynika. Już jutro Louvain miał walczyć o honor Loretty i nawet jeśli Atreus niezbyt o te jej walory zabiegał, to kim on był żeby nie wspierać przyjaciela, nie mówiąc już o tym że nie byłby sobą, gdyby odmówił możliwości obejrzenia porządnej bitki. A przynajmniej miał nadzieję, że Lestrange podczas Honorowego Pojedynku popisze się, bo przecież ćwiczyli - specjalnie z tego powodu odbyli sesje w Srebrnych Różdżkach, żeby nieco rozgrzać jego skostniałe ciało i upewnić się, że podoła wyzwaniu, a Nott skończy rozłożony po całości.
Atreus może trochę, tak tylko odrobinę żałował, że zamiast unosić się podczas Beltane dumą, Lou nie postanowił po ludzku zaciągnąć Philipa za jakiś stragan albo do lasu i obić mu twarzy. Powiedzmy sobie szczerze - gatunek który wierzył w cnotę jego bliźniaczki znajdował się na wymarciu i on był ostatnim jego przedstawicielem. W ten sposób ograniczyłby ewentualne plotki i spekulacje, gdyby coś poszło nie tak, a i miałby pewnie o wiele więcej radości, niż mógł mu sprawić obostrzony zasadami pojedynek.
Oprócz tego, że jutro zapowiadało się całkiem przyjemnie, to do pracy zdawała się wrócić Lorien. Dlatego też Bulstrode siedział teraz w jej gabinecie, rozsiadłszy się w fotelu petenta i spoglądając na piętrzące się na jej biurku stosy papierów.
- Wiesz, tak sobie myślę, na twoim miejscu już dawno zastosowałbym bardzo pomocny manewr. Połóż rękę na blacie, a potem przesuń po nim po długości aż do samego końca. Co spadnie, nie zasługuje na twoją uwagę. W innych warunkach poleciłbym ci przeniesienie na biurko jakiegoś innego sędziego, ale kiedy masz biuro sama dla siebie, to utrudnia to nieco sytuację. - uśmiechnął się do niej grzecznie, niczym najbardziej doświadczona w tym temacie osoba. Ale jakby nie patrzeć - tak właśnie było. Atreus bezwzględnie wykorzystywał fakt, że siedział biurko w biurko ze starszym bratem, tak samo jak i sam charakter Oriona, przez co wszystkie niechciane i niedokończone raporty trafiały właśnie u niego.
Atreus może trochę, tak tylko odrobinę żałował, że zamiast unosić się podczas Beltane dumą, Lou nie postanowił po ludzku zaciągnąć Philipa za jakiś stragan albo do lasu i obić mu twarzy. Powiedzmy sobie szczerze - gatunek który wierzył w cnotę jego bliźniaczki znajdował się na wymarciu i on był ostatnim jego przedstawicielem. W ten sposób ograniczyłby ewentualne plotki i spekulacje, gdyby coś poszło nie tak, a i miałby pewnie o wiele więcej radości, niż mógł mu sprawić obostrzony zasadami pojedynek.
Oprócz tego, że jutro zapowiadało się całkiem przyjemnie, to do pracy zdawała się wrócić Lorien. Dlatego też Bulstrode siedział teraz w jej gabinecie, rozsiadłszy się w fotelu petenta i spoglądając na piętrzące się na jej biurku stosy papierów.
- Wiesz, tak sobie myślę, na twoim miejscu już dawno zastosowałbym bardzo pomocny manewr. Połóż rękę na blacie, a potem przesuń po nim po długości aż do samego końca. Co spadnie, nie zasługuje na twoją uwagę. W innych warunkach poleciłbym ci przeniesienie na biurko jakiegoś innego sędziego, ale kiedy masz biuro sama dla siebie, to utrudnia to nieco sytuację. - uśmiechnął się do niej grzecznie, niczym najbardziej doświadczona w tym temacie osoba. Ale jakby nie patrzeć - tak właśnie było. Atreus bezwzględnie wykorzystywał fakt, że siedział biurko w biurko ze starszym bratem, tak samo jak i sam charakter Oriona, przez co wszystkie niechciane i niedokończone raporty trafiały właśnie u niego.