• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[21.05.72, ranek] Gdzie czają się boginy

[21.05.72, ranek] Gdzie czają się boginy
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
24.08.2023, 11:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:08 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Słońce dopiero wstawało, gdy weszły do Kniei Godryka i przemierzyły drogę do Strażnicy. Brenna wędrowała z różdżką w ręku, paplając dużo mniej niż zwykle, bo skupiała się na obserwacji okolicy, a czasem nawet zamieniała się w wilka i węszyła przez chwilę pośród drzew i krzewów, nim znów stawała się kobietą. Las, po którym biegała samotnie albo z kuzynostwem jako mała dziewczynka, nie był teraz tak bezpiecznym miejscem, jak niegdyś.
Stała czujność, jak mawiał Moody.
Brenna chciała jednak pokazać Heather drogę do ukrytego w odmętach Kniei budynku, z zewnątrz wyglądającego jak ruina, a stanowiącego główną siedzibę Zakonu. Na wszelki wypadek - gdyby na przykład dostała wezwanie, a nikt nie był w stanie jej tam zaprowadzić. Darowała sobie wykłady o tym, jak ważne, aby o tym miejscu nikomu nie wspominać, zadowoliła się tylko stwierdzeniem, że to jedna z tych największych tajemnic.
Teraz, kiedy były już pewne, że Wood w razie potrzeby będzie potrafiła znaleźć drogę, a kłódka wpuści ją do środka, wracały ku wiosce. Brenna dobrze znała ścieżkę, którą szły...
...do niedawna.
- Będzie trzeba to potem usunąć - westchnęła Brenna, zatrzymując się przy zawalonych przez niedawną wichurę drzewach, które uniemożliwiały przejście dalej. To znaczy: nie uniemożliwiały, a sprawiały, że musiałyby nad nimi przełazić czy teleportować się na drugą stronę. Obie dałyby radę, gdyby się uparły, ale szkoda było teraz się pokaleczyć czy zniszczyć sobie ubrania. Na uprzątnięcie tego wszystkiego z kolei Brenna zwyczajnie nie miała w tej chwili czasu, bo spotkanie z Heather nie było jedynym punktem na liście rzeczy do zrobienia tego dnia.
– Możemy przejść tędy, i potem dotrzemy do Doliny wzdłuż rzeki – oświadczyła, skręcając na lewo. Ostrożnie przekroczyła nad gałęziami jeżyn, a potem skierowała się pomiędzy paprocie i drzewa. Już po kilku krokach ich uszu dobiegł szmer rzeki. – Daj mi proszę chwilę… – rzuciła do Heather, przystając, bo nie spodobałyby się jej ślady na ziemi. Trzasnęło i znowu zamiast Brenny na miejscu stała wilczyca o ciemnej sierści, która zaczęła krążyć pośród paproci. Wilczyca zastrzygła uszami, gdy usłyszała jakiś odgłos – ale to były tylko ptasie nawoływania w koronach drzew. Węszyła przez moment, wyglądało jednak na to, że jedyne, co przemknęło tędy ostatnio, to kilka lisów.
Heather tymczasem, gdy Brenna skupiała się na sprawdzeniu okolicy, mogła dostrzec brzeg rzeki, a także przerzucony nad nią mostek. A że nie mieszkała w Dolinie Godryka, nie wiedziała o nim tego, co wiedziała Brenna – i o czym na razie nie wspomniała, zaaferowana tropem.
Że mieszkańcy nazywają go Boginowym Mostem i mają ku temu doskonałe powody.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
24.08.2023, 11:41  ✶  

Heather ostatnio pozwalała sobie na coraz więcej. Rehabilitacja przynosiła oczekiwanie efekty, powoli ciało przestawało ją boleć i wracało do dawnej formy. Zgodnie z zaleceniami medyków dużo spacerowała, oczywiście nie przesadzała, musiała dobrze wyważyć jaka ilość ruchu jest dla niej odpowiednia, bo mogła sobie zrobić większą krzywdę.

Umówiła się tego poranka z Brenną, miały się spotkać wcześnie rano. Nie wiedziała do końca o co chodzi, tyle, że to coś istotnego. Połączyła fakty, jako, że była całkiem sprytna i stwierdziła, że zapewne chodziło o to, o czym ostatnio rozmawiały. Longbottom opowiedziała jej o organizacji, która została stworzona, aby walczyć z Czarnym Dzbanem, co najważniejsze zaproponowała Wood dołączenie do niej. Ruda była duma, bardzo dumna, że zaufali jej na tyle i że chcieli mieć ją w swoich szeregach. Zresztą inaczej pewnie też by walczyła z tymi popierdoleńcami, tyle, że na własną rękę, a tak to przynajmniej ktoś rozsądny wydawał rozkazy.

Pojawiła się w Dolinie punktualnie, przed domem Longbottomów. Spacer odbył się do miejsca, które okazało się być siedzibą Zakonu. Wycieczka zajęła im trochę. Brenna zmieniała się przy tym w wilka, co chwile, widać było, że bardzo pilnuje tego, żeby nikt niepowołany nie dowiedział się o tym, gdzie znajduje się to miejsce. Heather wiedziała, że jest to ważne, aby nikt nie dowiedział się o jego istnieniu. Longbottom pokazała jej wszystko, dała dostęp do kłódki. Były pewne, że gdyby coś się wydarzyło, to Heather będzie mogła wejść do środka.

Wracały. Spojrzała na drzewa, o których mówiła jej towarzyszka. Były to jedne z wielu, które zostały położone przez wichurę. Cała Dolina nadal była pełna śladów niedawnych wydarzeń. Jeszcze nie udało się posprzątać wszystkiego. - Mogę tu przyjść później, i tak nie mam nic do roboty w przeciwieństwie do ciebie. - Przynajmniej mogłaby się na coś przydać, szczególnie, że coraz lepiej się czuła.

- Jasne, znasz drogę lepiej ode mnie. - Nie zamierzała oponować, bo to Brenna mieszkała całe życie w Dolinie, Wood tutaj jedynie bywała i nie znała wszystkich skrótów i ścieżek w okolicznych lasach. W przeciwieństwie do Brenny nie przeskoczyła nad gałęziami, a ostrożnie przeszła pod. Ostatnio chuchała na zimne, miało tak być do momentu w którym nie usłyszy, że jest w pełni zdrowa.

Nie zdążyła się odezwać do swojej partnerki, a ta znowu stała przed nią pod postacią wilka. Najwyraźniej coś ją zaniepokoiło. Wood nie zamierzała marnować czasu i ruszyła w stronę rzeki. Miała zamiar iść wzdłuż niej, tak jak wspomniała jej partnerka.

Zauważyła brzeg rzeki, mostek. Podeszła więc bliżej, chciała na niego wejść. Wtedy jej oczom ukazał się zamaskowany mężczyzna, który celował w nią różdżką. - BRENNA - Krzyknęła głośno, bo spanikowała. Nie spodziewała się tego, że nagle stanie twarzą w twarz z przeciwnikiem podobnym do tego z Beltane. Złapała różdżkę w rękę i próbowała rzucić zaklęcie, była jednak mocno rozkojarzona.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
24.08.2023, 14:18  ✶  
Brenna wiedziała, że to miejsce nazywają Boginowym Mostem i że z jakichś powodów pośród skał, w ciemności, w jego pobliżu, lubią się ukrywać boginy.
A jednak, kiedy uniosła wilczy łeb i zobaczyła zamaskowaną sylwetkę, stojącą na moście, nie pomyślała o boginie, o zaklęciu ridikkulus, o tym, że tak naprawdę nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Widziała przed sobą śmierciożercę, celującego różdżką w Heather i wszystko w niej krzyczało, że Wood zaraz zginie w powodzi zielonego światła.
I to będzie jej wina.
Poruszyła się, wiedziona nie świadomą myślą, a odruchem: jakby impuls został przesłany bezpośrednio do kończyn z rdzenia kręgowego, nim zdążył jeszcze sięgnąć do mózgu, by tam zapadły jakieś świadome decyzje. Wilczyca z warkotem, z rozpędu, rzuciła się na śmierciożercę. Liczyło się w tej chwili tylko jedno: nie pozwolenie mu, aby zaatakował Heather. Impet uderzenia był tak duży, że mężczyzna przewrócił się, i owszem, runął na ziemię tuż przy rzece, ale wilcza Brenna także przekoziołkowała po trawie, nie dając rady zacisnąć na nim szczęk. Poderwała się niemal natychmiast, na cztery łapy: i w tej chwili to ona była bliżej istoty niż Wood.
A z ziemi nie podniósł się śmierciożerca.
W pierwszej chwili trudno było dostrzec zmianę, bo ta sylwetka też była wysoka, zakapturzona, mimo tego, że dzień nie był aż tak zimny, odziana w ciemny płaszcz. Tak ciemny, że zdawał się nieomal pochłaniać światło. Ale ręka, która wyłoniła się z fałd materiału, była pokryta liszajami, o zbyt długich palcach. I Heather już nagle nie wydawał się wcale tą samą osobą, którą spotkała podczas Beltane. Mgła pojawiła się znikąd wokół istoty, a najpierw Brennę, potem Heather, przeniknął chłód. Gdzieś w głowach odzywały się złe myśli, ciemne, te, które człowiek chciał zachować dla siebie. Brenna przez chwilę widziała nagrobek wuja, który zmienił się w grób Susanne Crawley. Szept dziecka z lasu, rozbrzmiał w jej uszach. Ranek był może chłodny, ale nie zimny przecież, a jednak Brennie zdawało się, że zimno przenika ją aż do kości.
Trzasnęło, gdy zmieniła się z wilczycy w kobietę, nie będąc w stanie wytrzymać tego wszystkiego w wilczej postaci. I wciąż nie rozumiała, że to bogin – bo jeszcze do niedawna jej bogin miał zupełnie inną postać i zwyczajnie nie przyszło jej do głowy, że mógł się aż tak zmienić. Nie od razu przynajmniej. Przesunęła się po trawie, zwiększając odległość pomiędzy sobą, zapatrzona w sylwetkę i uniosła różdżkę, próbując odepchnąć od siebie te wszystkie straszliwe myśli, szepty, uczucie chłodu: bo ta forma bogina niosła ze sobą coś więcej niż tylko strach.
- Dementor! – zawołała, niepewna, czy Heather kiedykolwiek miała z nimi do czynienia.
Chciała przywołać jakieś szczęśliwe wspomnienie.
Ale w tej chwili wszystkie pierzchały z jej głowy, niemożliwe do złapania.
A dementor szedł… nie, on sunął… w jej stronę i zdawało się, że trawę przy jego stopach pokrywa szron.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
25.08.2023, 06:59  ✶  

Wood w przeciwieństwie do Brenny nie miała pojęcia o boginowym moście. Nie zdawała sobie sprawy, że to wszystko to złudzenie. Szczególnie, że ten mężczyzna wyglądał jak prawdziwy, jak jeden z tych, z którymi walczyła podczas Beltane. Był od niej dużo wyższy, wyglądał na takiego, który byłby w stanie sobie z nią poradzić jednym uderzeniem. Heath zaczęła się cofać, musiała uciec. Bała się, że walka nic nie da, że zaraz tutaj umrze, a przecież miał to być tylko krótki spacer.

Dlaczego w ogóle zawołała Brenne? Powinna bronić się sama, ale się wystraszyła. Bała się, że sobie nie poradzi. Podczas walki w Beltane szło jej tak nieudolnie, że była niemalże pewna, że ta postać bardzo szybko sobie z nią poradzi, a nie chciała umierać. Longbottom na pewno była bardziej doświadczona, ona da radę.

Nie czekała długo, ledwie ją zawołała zza krzaków wybiegła wilczyca. Skoczyła na zakapturzoną postać bez chwili zawahania, przewróciła ją. Jednak dzisiaj nie umrą.

Ruda spoglądała na postać, Longbottom znajdowała się teraz bliżej niej. Śmierciożerca wstał, Heather przesunęła się krok do przodu, musiała pomóc Brennie, przecież nie pozwoli, żeby sama z nim walczyła.

Tylko coś się zmieniło. Miała wrażenie, że zrobiło się chłodniej. Czuła zimno, które sięgało jej wnętrza. Nie było to przyjemne uczucie. Później mgła, mgła zjawiła się zupełnie znienacka. Ruda złapała mocniej różdżkę, musiała zacząć walczyć.

Jej partnerka zmieniła postać. Wróciła do tej człowieczej, zdaniem Heath o czymś to świadczyło. Stworzenie musiało być tym, o którym się uczyły. Spędziła godziny czytając informacje we wszystkich księgach, które znalazła w bibliotece, a później kolejne na ćwiczeniu zaklęcia, które miało sobie z nimi poradzić.

Skupiła się i wyprostowała, nie mogła pozwolić, żeby ten stwór wyssał z Brenny życie, a później z niej. O tym, że jest to bogin nie pomyślała, nie miała czasu, żeby myśleć musiała działać.

Wspomnienie, potrzebne jej było wspomnienie, które będzie w stanie przepędzić tego stwora i wyczarować patronusa. Pomyślała o tym, jak jeszcze niedawno spędzała wieczór z Charlsem i Cameronem. Spacerowali nocą po niemagicznym Londynie, później znaleźli się u niej w domu. Skupiła się na tym bardzo mocno, śniadanie, które jedli razem w łóżku następnego dnia. - Expecto Patronum. - Machnęła różdżką, a zaklęcie powiedziała pewnym głosem.


Rzut T 1d100 - 83
Sukces!

wiadomość pozafabularna
rzucam na nekromancję
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
25.08.2023, 09:32  ✶  
Srebrzysta wiewiórka wypadła z różdżki Heather i w podskokach pognała wprost do dementora. Aura chłodu stała się mniej wyczuwalna: Brenna znów mogła jasno myśleć. Poderwała się i już chciała dołączyć do Wood, posyłając swojego patronusa ku dementorowi (bo nie, nie zamierzała pozwolić, aby któraś z nich została tutaj ucałowana przez pana, nie rozumiejącego słowa nie, tylko dlatego, że według przepisów miały obowiązek dać się pozbawić dusz), kiedy…
…ten cofnął się i potknął o rąbek szaty.
Dementorzy się nie potykali.
Dopiero teraz elementy wskoczyły na swoje miejsce: nagłe pojawienie się śmierciożercy, jego przemiana w dementora – bo przecież Brenna rzucając się na napastnika, nie czuła chłodu, strachu, braku nadziei, drobne potknięcie i wreszcie most przerzucony nad rzeką. Poruszyła różdżką, celując w istotę, ale to nie patronusa chciała przywołać.
- Riddikulus! – zawołała głośno. Szata dementora zmieniła się w szlafrok w żółte kaczuszki, dokładnie taki, jaki nosiła profesorka od numerologii w Hogwarcie – Brenna raz miała nieprzyjemność zobaczyć ją nim nocą. „Dementor”, jeszcze bardziej zdezorientowany niż wtedy, kiedy pojawiła się wiewiórka, zaczął wycofywać się od Brenny, coraz bardziej zbliżając do Heather. Rozglądał się zdezorientowany. Wciąż miał na głowie kaptur, nie mogły zobaczyć jego twarzy, ale zamiast strzępami ciemnej szaty powiewał teraz połami damskiego szlafroka i nie zdawał się już ani trochę straszny…
– Bogin. Zaszłyśmy nad boginowy most! – krzyknęła do Heather, bo kiedy istota znalazła się w pobliżu niej i znów zaczęła się przekształcać. Jakby z ulgą. Kolorowy szlafrok ponownie stał się czarny, a gdy obrócił się ku Wood, zwrócił ku niej nie twarz, a charakterystyczną maskę śmierciożercy. W jego dłoni znów była różdżka. Wiewiórka znikła.
Brenna mogła wyrwać do przodu, rozdzielić ich – ale tym razem tego nie zrobiła. Bogin nie był naprawdę niebezpieczny teraz, gdy były tu we dwie i obie wiedziały, z czym mają do czynienia. A gdyby nie pozwoliła Heather się z nim zmierzyć… to byłoby trochę tak, jakby nie uznawała Wood za dostatecznie silną, aby stawiła czoła własnemu strachowi.
Chociaż wszystko wyrywało się w niej, aby samej rozprawić się z boginem, została na miejscu. Heather była Brygadzistką. Wcale nie mniej uzdolnioną od Brenny. Jedyna przewaga, jaka Longbottom nad nią miała, to kilka lat więcej stażu: i musiała dać jej szansę na samodzielne zdobywanie doświadczenia.
Uniosła różdżkę, owszem, gotowa rozbroić „śmierciożercę”, ale… czekała.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
28.08.2023, 10:26  ✶  

Heather uśmiechnęła się do siebie, kiedy wiewiórka pomknęła w stronę dementora. Była zadowolona, że udało jej się za pierwszym razem rzucić zaklęcie. Jednak nauka nie szła na marne, Brenna miała bardzo dobre podejście. Jak widać przynosiło to wszystko efekty.

Demoentor jednak zachował się trochę inaczej niż sądziła. Potknął się o swoją szatę. Coś jej nie grało w tej sytuacji. Najpierw śmierciożerca, później dementor? Gdzie był ten pierwszy. Zniknął, właściwie to jakby dementor przejął jego ciało. Jakby była to iluzja.

Obserwowała jak jej partnerka rzuca zaklęcie w stronę tego czegoś. Dementor stał przed nimi teraz w szlafroku w żółte kaczuchy. Wszystko się jej rozjaśniło. To był bogin. Całkiem nieźle udało mu się je tutaj przestraszyć. Nie ma się co dziwić zresztą, po tym co ostatnio przeżyły były aż nadto ostrożne.

Boginowy most nie miała pojęcia co to jest za miejsce. Możliwe, że się to był Boginowy Most, jeśli tak mówiła Brenna, to tak musiało być. Ona znała Dolinę jak własną kieszeń.

Bogin zmienił taktykę. Ponownie ruszył w stronę Wood. Teraz jednak Ruda mniej się bała. W końcu wiedziała z czym ma do czynienia. Wiedziała, że nie jest to prawdziwy śmierciożerca tylko wytwór jej wyobraźni. Właściwie to nawet nie spodziewała się, że tak może wyglądać jej bogin. Musiało się to niedawno zmienić.

Heath nie zwlekała zbyt długo. Machnęła różdżką. - Riddikulus. - Powiedziała pewnym głosem. Zaklęcie trafiło w postać, która teraz zaczęła się zmieniać. Twarz z maską zastąpiła głowa clowna, z wielkim, czerwonym nosem na środku. Nie bała się już. Wiedziała, że to stworzenie chce je tylko wystraszyć. Zabawne, bo na początku nawet udało mu się wprowadzić spory zamęt między brygadzistkami.

- Co teraz Brenn? On będzie tak między nami skakał, aż mu się znudzi? - Nie do końca wiedziała, co powinny zrobić. Czy po prostu sobie pójść, czy stworzenie nie pójdzie za nimi? Może powinny je zepchnąć bardziej w stronę mostu. Wierzyła, że Longbottom będzie wiedziała, co robić w tej sytuacji - jak zawsze zresztą.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
28.08.2023, 10:54  ✶  
Prawdziwy śmierciożerca, gdyby zamienić mu maskę w głowę clowna, zapewne by się wściekł. Bogin tymczasem stanął w miejscu i opuścił różdżkę, jakby… był trochę zakłopotany. Wielki, czerwony nos zapiszczał, a Brenna roześmiała się: trochę, bo ten widok naprawdę był zabawny, trochę, bo tym, co najbardziej wykańczało bogini, zawsze był… śmiech. I istota na ten dźwięk zaczęła się cofać, coraz bliżej brzegu…
- Depulso! – zawołała Brenna, celując w śmierciożercę – clowna. Być może mogłyby go zniszczyć, gdyby kontynuowały tę zabawę, stanęły obok siebie, pozwoliły, by miotał się, próbując zmieniać formy i wściekał na ich śmiech. Ale mówiąc szczerze, Longbottom nie miała teraz na to nerwów. Wilgoć, chłód i złe myśli, jakie niósł ze sobą dementor, widok Heather, w którą celuje śmierciożerca – to było wystarczająco wiele, jak na jeden dzień.
Bogin trafiony zaklęciem wpadł z pluskiem do rzeki.
Była pewna, że wróci. Zawsze wracał. Dlatego w końcu to miejsce nazywano Boginowym mostem. Podejrzewała, że gdzieś w skałach pod mostkiem musiała znajdować się jakaś wyjątkowo ciemna dziura, idealna dla boginów – a fakt, że niekiedy przechodzili tędy czarodzieje, pozwalał im co jakiś czas nażreć się strachem.
– Podejrzewam, że by się zamotał, ale ten sposób też jest skuteczny – powiedziała, opuszczając różdżkę. Jej serce powoli odzyskiwało właściwy rytm. Odruchowo strzepnęła ze spodni źdźbła trawy, które przylgnęły do nich, kiedy tarzała się po ziemi, najpierw jako wilk, potem w ludzkiej postaci. Bogin. To był tylko bogin. „Tylko”, bo przecież na swój sposób był niebezpieczny, skoro umiał zajrzeć w twoją duszę i zobaczyć, czego się boisz.
Bywał w tym skuteczniejszy niż sam człowiek, przed którym stawał.
– Przepraszam, Heath, powinnam była zorientować się wcześniej. Ale to nigdy nie był dementor. Nie rozumiem, dlaczego to jest dementor – przyznała, chociaż ostatnie zdanie właściwie wymknęło się jej samo, nie zamierzała wcale go mówić. Kiedy w szkole na szóstym roku jeden z nauczycieli znalazł bogina w lochach i uczył ich, jak sobie z nim radzić, Brenna widziała księżyc w pełni, wyłaniający się zza chmur. A potem, gdy raz natknęła się na takiego na służbie, leżało przed nią martwe ciało. Najpierw Erika, potem Mabel – na szczęście za drugim razem Riddikulus zadziałało, jak trzeba i nie musiała sprawdzać, kogo jeszcze by zobaczyła.
Nie pojmowała, jak to się stało, że jej bogin zmienił się właśnie w dementora. Bo przecież to nie tak, że była nieustraszona i że dementorzy w ogóle nie wzbudzali w niej lęku… ale dlaczego miałaby bać się najbardziej właśnie ich?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
28.08.2023, 11:34  ✶  

Bogin trochę spanikował. Udało im się go całkiem skutecznie wybić z rytmu. Nie był w stanie już ich przestraszyć. Bardzo dobrze, bo na samym początkiem jego działanie było naprawdę efektywne. Dlatego, że pojawił się z zaskoczenia i cóż przybrał formę, która była bardzo rzeczywista. Wood nie sądziła, że najbardziej będzie się bała zamaskowanych śmierciożerców. Musiała nad tym popracować, o ile w ogóle się dało. W końcu miała z nimi walczyć, teraz w szczególności, gdy została zaangażowana jako członek organizacji. Wstyd jej było, że ich się bała najbardziej.

Obserwowała, jak Brenn pozbywa się bogina. Całkiem zgrabnie wepchnęła go do wody. Problem rozwiązany. Nie spodziewała się zupełnie, że ten spacer przez las będzie pełen nie do końca przyjemnych atrakcji. Jak widać, nigdy nie można być pewnym. W zasadzie dobrze, że okazało się iż to bogin, a nie prawdziwy śmierciożerca... bo mogło być gorzej.

- Bardzo skuteczny, pięknie się go pozbyłaś. - Powiedziała z uśmiechem do swojej partnerki. Problem został rozwiązany dość szybko. Wood na pewno zapamięta to miejsce, ten Boginowy Most, żeby na przyszłość nie dać się tak zaskoczyć.

Ruda spojrzała na swoją towarzyszkę. Wpatrywała się w nią dłuższą chwilę. - Za co Ty mnie przepraszasz, nic się przecież nie stało. - Każdego można było zaskoczyć, Brenna nie powinna mieć sobie nic do zarzucenia, szczególnie, że i ją zdziwiła forma bogina. Strach przybierał różne formy, jednak nie spodziewała się, że może to być i dementor. Jak widać człowiek uczył się całe życie.

Ruda pewnie powiedziałaby, że niczego się nie boi. Nie lubiła okazywać strachu, tyle, że kiedy pojawiał się bogin nie mogła tego powstrzymać. Brenna widziała śmierciożercę, było to pokłosie walki podczas Beltane. Wtedy Heath naprawdę bała się, że zamaskowany czarodziej zabije ją i jej najbliższych, zapewne dlatego teraz przybierał on taką formę.

- Chodźmy stąd może, nadal czuję chłód. - Powiedziała jeszcze do Brenny. Następnie ruszyły dalej wzdłuż rzeki. Musiały się dostać do Doliny. Wood wyjątkowo dla siebie się prawie wcale nie odzywała. Miała wrażenie, że Brenna wie o niej coraz więcej, zresztą nie ma się co dziwić, były partnerkami. Wolała nawet nie myśleć o tym, że którejś z nich mogłaby się stać krzywda, bardzo się do niej przywiązała mimo tego, że pracowały ze sobą dopiero od kilku miesięcy. Udało się im dotrzeć, tym razem bez żadnych komplikacji do Doliny. Ruda odprowadziła Brennę do rezydencji Longbottomów, skąd udała się do domu.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1680), Heather Wood (1543)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa