• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [14.08.1972] Fuckin 'round, actin' brand new | Scarlett, Faye

[14.08.1972] Fuckin 'round, actin' brand new | Scarlett, Faye
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#1
14.09.2024, 17:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.04.2025, 01:53 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Faye Travers - osiągnięcie Piszę, więc jestem

14 sierpnia 1972

Lato, lato, lato... Cholerne lato, które przygrzewało nieprzyjemnie jej skórę i kości. Sprawiało, że włosy nabierały nieprzyjemnej w jej mniemaniu rudej poświaty. Gdy odsłaniała skórę, ta dość szybko łapała promienie słońca, co powodowało wysyp mniejszych i większych piegów na ramionach. Faye nie lubiła siebie w letniej wersji. Zdecydowanie bardziej wolała jesień lub od biedy wiosnę. Lubiła deszcz, kochała w nim tańczyć i wbrew logice oraz zdrowemu rozsądkowi podróżować po szkockich lasach w czasie burzy. Niby nie powinno się biegać wśród drzew, gdy pogoda temu nie sprzyjała, lecz przecież jako wilkołak mogła mieć to wszystko w dupie, prawda? I chociaż z reguły unikała tego, bo przecież była porządnym obywatelem i na czas pełni wracała do rodzinnej posiadłości, tak zdarzało jej się przemykać pod wilkołaczą postacią. Głównie dlatego, że zachowywała świadomość bez konieczności zażywania eliksiru tojadowego.

Sierpień przyniósł w pogodzie pewne zmiany, które ogromnie dziewczynę radowały. Zrobiło się chłodniej i nieco bardziej deszczowo, co zwiastowało niechybny początek jesieni, której nie mogła się doczekać. Miała więc absolutnie doskonały nastrój - zleceń przybywało, a ona sama coraz częściej wpadała do Londynu i korzystała z życia towarzyskiego. Nie lubiła żyć pod przysłowiowym kamieniem: lubiła za to wiedzieć, co się działo. I chociaż nastroje, spowodowane wojną, nie były najlepsze, tak Traversówna zdawała się w ogóle tym nie przejmować. Zupełnie jakby odrzucała widmo wojny, które krążyło nad Magicznym Londynem jak jakaś zaraza. Po co się tym kłopotać, skoro ona sama była bezpieczna? Była bezpieczna, bo była czystokrwista. I chociaż nie lubiła bezsensownej przemocy i absolutnie nie podzielała zdania swojej rodziny co do tego, co się działo, to nie musiała czuć się zagrożona. Pewnie, prowadzony rejestr wilkołaków mógł skierować na nią wścibskie i niechętne oczy, ale o to zadbała, sprawiając że była potrzebna. Przynajmniej na razie. A w razie czego zawsze mogła zwiać gdzieś, gdzie nikt jej nie będzie szukać. Była lekkoduchem, nie przywiązywała się w ogóle do dóbr materialnych, wiedziała że była w stanie z dnia na dzień zostawić swoje życie i zacząć od nowa. Jednak teraz nie było takiej potrzeby, skoro czuła się bezpieczna i zaopiekowana.
- Cudowny dzień! - rzuciła na wejściu, gdy tylko przekroczyła próg Dziurawego Kotła. Mogła w końcu wsunąć na dupę długie spodnie i znoszone, wygodne buty, które kochała bo ani razu jej nie obtarły. Mogła do torby schować cienką koszulę, a samej paradować w zwykłym t-shircie, bo czego jak czego, ale w szatach to ona nie chodziła nigdy. Ciągnęło ją do mugolskiej mody, bo była bardzo praktyczna i wygodna. Na przykład teraz miała na sobie spodnie, które miały chyba z milion kieszeni. A w jednej z nich miała papierosy - tylko w której? Hm... - Macie tutaj może coś mocniejszego, niż piwo?
Stuknęła biodrem o blat, wciąż grzebiąc po kieszeniach. Kurde, fajki, fajki... Zabawne - Maddox nazywał ją Fają. Głupi dupek, pewnie by o tym nie pomyślała, gdyby ostatnio go nie spotkała. Na moment przewróciła oczami do swoich własnych myśli, ale zaraz potem wyciągnęła paczkę zapałek.
- To nie to... - zapałki, sznurek, różdżka, pojedyncze monety. Mamrotała do siebie coś, nie zwracając uwagi na szklankę z whisky, którą postawiono przed nią. Gałązki, jakieś zioła które się rozkruszyły w jej palcach. GDZIE TE ĆMIKI?!
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#2
14.09.2024, 21:19  ✶  
Nuda. Przebrzydła, odrażająca nuda.
Miała wrażenie, że nie było już dla niej ratunku. Co prawda w Londynie miała rodzinę, ale nie chciała siedzieć w domu. Jej dusza włóczykija nie potrafiła usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu, a poza tym tęskniła za domem w Norwegii.
Racząc się niewybrednym trunkiem, wodziła znudzonym spojrzeniem po obecnych, przysłuchując się mniej lub bardziej bełkotliwym wymianom zdań.
Odziana była głównie w czerń. Czarne spodnie, narzutka, buty, a także kapelusz, który grzecznie spoczywał na ladzie, czekając aż na powrót stanie się przydatny. Jedynie luźna koszula swym śnieżnobiałym kolorem kontrastowała z resztą.
Drgnęła, gdy z rozmyśleń wyrwał ją nowy dźwięk, konkretniej głos.
Jej wzrok mimowolnie podążył za źródłem zamieszania, którym okazała się drobna istota.
Z początku myślała, że nieznajoma przyszła do przyjaciół, aczkolwiek jej dalsze zachowanie przeczyło temu, co niewątpliwie zaskoczyło Mulciber.
Z początku blondwłosa lustrowała ją spojrzeniem, nie mając zamiaru ingerować w jej wymianę zdań z samą sobą.
Wyglądała… nieprzeciętnie, w dodatku była głośna i zdawała się w jakiś sposób niewinna. Co prawda nie było to jakieś niebezpieczne miejsce, ale gdy ktoś przesadzi z alkoholem to nie trudno o kłopoty - a ona była ładna i głośna, zwracając na siebie uwagę coraz to większej liczby osób.
Dziewczyna była na wyciągnięcie jej ręki, także blondwłosa odchyliła się nieznacznie, zgarniając nieznajomą ramieniem, tym samym prowadząc ją bliżej siebie
-chodź chodź, Drobiażdżku - mruknęła, kierując ją do stołka po jej prawej.
-masz - wyciągnęła w jej kierunku otwartą papierośnicę, aby ta mogła się poczęstować zawartością. Sama również siegnęła po jednego, raz po raz zerkając na twarz nieznajomej.
-Zawsześ taka żywiołowa? - podjęła, a przez jej usta przebiegł nieco rozbawiony uśmiech.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#3
14.09.2024, 22:06  ✶  
Przyjaciół, przyjaciół... Czy Faye miała jakichkolwiek przyjaciół? Nie to, żeby dziewczyna stroniła od towarzystwa, bo była bardzo empatyczna i ekstrawertyczna, lecz styl jej życia sprawiał po prostu, że mało kto wytrzymywał nagłe znikanie, zamartwianie się i zwyczajne ignorowanie listów, które nieodczytane piętrzyły się w jej mieszkaniu, gdy ona akurat włóczyła się po lasach. Czasem było to kilka dni, a czasem nawet dobre dwa tygodnie. W obecnych czasach mogło znaczyć to wszystko: że albo zapomniała, albo leży gdzieś rozczłonkowana, więc trzeba organizować ekipę poszukiwawczą. Jak zaczęło się robić gorąco z tym całym Voldemortem, to dopiero dostawała po uszach od każdego. Siłą rzeczy więc sama zaczęła się odsuwać od ludzi i unikać bliższych kontaktów, bo tak było łatwiej. Nie musiała nikomu się tłumaczyć, czemu akurat postanowiła zebrać dupę i znaleźć się znowu w Szkocji, skoro wczoraj chlali w Londynie. Tak było prościej dla niej i dla innych.

A to, że chlała do lustra? O nie, co to to nie. Nie miała żadnego problemu z alkoholem - problem pojawiał się, gdy go nie było. Krótka piłka, ale Faye doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że pić trzeba umieć. A jakoś w towarzystwie łatwiej jej było się hamować, poza tym picie do lustra uznawała za odrażające i słabe, a przecież ona nie była słaba. No i w zasadzie to łaknęła towarzystwa, a że nigdy nie miała problemu z jego znalezieniem...
- Ej, moja różdżka! - warknęła, odruchowo chwytając za przedmiot. Mogła chwycić za szklankę, mogła chwycić za pieniądze ale odruchy wzięły górę i to właśnie za rękojeść różdżki złapała, odwracając gwałtownie łeb w kierunku nieznajomej blondynki. Gdy jednak zobaczyła, kogo ma przed sobą (nie to, żeby ją znała, bo jej nie znała), rozluźniła się. Baba jej nic nie zrobi, prawda? Poza tym zawsze było milej gdy cię obłapywała kobieta, a nie jakiś obleśny knur, któremu różdżka nie chciała stanąć. - Dzięki. Te spodnie są fajne, ale znajdź coś w nich.
Przesunęła swój majątek bliżej siebie, zostawiając tylko monety z napiwkiem dla barmana. Jeszcze tylko chwyciła za szklankę, z której rozlało się trochę bursztynowego płynu. I poszła za nią, za tą nieznajomą, tak jakby znały się od lat i się tu umówiły. Bez głupich pytań i bez idiotycznych "kim jesteś, nie dotykaj mnie".
- Hm. To zależy. Zwykle jestem rozlazła jak fasolka o smaku rzygowin, którą zostawiono za długo na słońcu. Nie lubię gdy jest gorąco, dopiero teraz mam czym oddychać i nie mam wrażenia, że zamiast powietrza do płuc dostaje mi się żar z wulkanu - odpowiedziała, pukając filtrem papierosa o blat stolika, przy którym posadziła dupsko. Sięgnęła po świeczkę, by odpalić ćmika. - A co, teraz w Londynie wszyscy mają kija w dupie? Nie było mnie tylko chwilę ale mam wrażenie, że jakoś tu smutniej niż zazwyczaj.
Rozejrzała się. Ludzie się gapili: i co z tego? Oni zawsze się gapili. Na nią, na jej towarzyszkę, na jej brata, na ciotkę, na obcych sobie ludzi. Wścibskie kocie mordy.
- Faye jestem. Muszę być żywiołowa, inaczej nie mogłabym łapać żab na polecenie Ministerstwa - te żaby to był jeden z jej lepszych dowcipów. Wszyscy myśleli, że łazi po bagnach i łapie maleńkie żabcie, a tak naprawdę były to przerośnięte, ogromne ropuchy, które mogły wpierdolić dorosłą osobę w ułamek sekundy.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#4
14.09.2024, 23:05  ✶  
Drgnęła na jej pierwsze słowa, aczkolwiek zaraz po nich dziewczyna zmieniła nastawienie, zalewając Mulciber potokiem słów. Oj tak, zdecydowanie była żywiołowa. W dodatku emanowała od niej dziwna energia, która zdawała się mieć wpływ na  najbliższe otoczenie, a przynajmniej na jasnooką, gdyż nastrój zdawał jej się w jakiś sposób udzielać.
Rzeczywiście ostatnimi czasy można było się ugotować. Słońce paliło niemiłosiernie i mimo , że Mulciber raczej nie lubiła narzekać, to jej jasna skóra nie przepadała za tym kociołkiem.
-A kiedyś nie mieli kija w dupie? -zagaiła z szelmowskim uśmiechem, upijając ze szklaneczki.
-Ale będąc szczera to się nie znam - nachyliła się nieznacznie w kierunku dziewczyny, jak gdyby mała podzielić się jakąś poufną informacją
- Jestem z Norwegii - wyznała, znowu się prostując - dlatego mój obraz może być nieco zakrzywiony. Co prawda bywałam tu odwiedzać rodzinę, ale… - ciągnęła, kołysząc szklanką - przez to mogę tkwić w swojej bańce informacyjnej.. -zerknęła na nią z głupim uśmiechem - ty mi powiedz... Mają kija w dupie?
Temat zaraz powędrował w kierunku żywiołowości nowopoznanej.
-Faye - powtórzyła za nią, milknąc na krótki moment - Jesteś stąd?
Kolejna informacja niejako ją zdumiła, a blondynka uniosła jedną z brwi.
-Ministerstwo wysyła by polować na... żaby?- nie mogła powstrzymać głupiego uśmiechu, zaraz zaśmiała się cicho
- w tym jest jakiś haczyk, co nie?
Nachyliła się ku świeczce, aby odpalić papierosa
-Bo chyba mi nie powiesz, że ich pojebało do tego stopnia… chociaż - zaciągnęła się papierosem, wypuszczając stróżkę dymu - chuj ich tam wie...
Po raz kolejny pochwyciła jej spojrzenie
-Scarlett jestem
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#5
14.09.2024, 23:21  ✶  
To było dobre pytanie. Na tyle dobre, że nie można było udzielić na nie jednoznacznej, szybkiej odpowiedzi. Faye wydęła usta w zastanowieniu, zaciągnęła się papierosem tak, jakby robiła to całe życie, a potem wydmuchnęła dym nosem, niczym maleńki rozwścieczony bawół. Potem zapiła ten smak whisky, aczkolwiek wzięła tylko jeden, jeden malutki łyczek dla smaku. Aż tak głupia nie była, żeby przy obcych zerować szklankę, która kosztowała niemało tak swoją drogą. Drogi to był alkohol, ale nie potrafiła pić piwa, bo strasznie wzdymało jej brzuch i czuła się po nim źle.
- To jest doskonałe pytanie i powiem ci że nie mam pojęcia. Wychowałam się w Szkocji, więc mamy trochę inne zwyczaje - powiedziała w końcu, opierając swobodnie łokieć o blat stolika. Machnęła papierosem raz i drugi, marszcząc brwi. - Niby to samo, ale nie do końca. Wiesz, akcent to jedno, ryży łeb to drugie, ale jesteśmy... Inni.
Odpowiedziała tajemniczo, ale błysk w brązowym oku sugerował, że ta inność to była lepsza niż kij w dupie, o którym rozmawiały.
- O, Norwegia! - powiedziała podniesionym głosem, poprawiając się odrobinę na krześle. Merlinie, Kocioł był jedną z popularniejszych miejscówek tutaj, naprawdę nie stać ich było na załatwienie czegoś wygodniejszego? Zwłaszcza że ceny też mieli z dupy, to mogli chociaż zadbać o to, by w te dupy było klienteli wygodnie. - Tak coś czułam, że masz mocny, ostry akcent. Ładny, ale mówisz praktycznie bezbłędnie po angielsku. Słyszałam, że w Norwegii i tak jesteście dwujęzyczni? Byłam tam kiedyś i bez problemu mogłam się dogadać, zupełnie jakbyście mówili dwoma językami naraz. Fajna sprawa.
Pociągnęła kolejny mały łyczek ze szklanki, obserwując Scarlett. Niemalże białe włosy, blada cera - te włosy sugerowały faktycznie Norwegię, ale ona nie była jakoś specjalnie za stereotypami. Gdyby była Norweżką, to pewnie byłaby wysoka aż do nieba, a nie była więc pewnie miała rodzinę z Anglii, a po prostu tam mieszkali. To by tłumaczyło nienaganny język, nie podręcznikowy a taki... Ludzki, normalny.
- No mają, ale ostatnio to jakoś szczególnie, wiesz? Ta cała wojna krwi i inne Widma, które panoszą się po Kniei Godryka, do tego jakieś chwasty, które się panoszą i rozwalają chodniki - mam wrażenie, że za bardzo się spinają, wiesz? Przyjdzie jesień i wszystko się uspokoi - wzruszyła ramionami tak, jakby ten temat ani jej nie dotyczył, ani jej nie obchodził. Jebać Voldemorta, zabrał jej dobrą zabawę. Gdy podchwyciła grę w żaby Faye uśmiechnęła się szeroko. Zwykle ludzie po prostu porzucali temat i tyle. Ewentualnie uważali ją za dziwaczkę, co jej absolutnie nie przeszkadzało, bo... No, była dziwna. Teraz ludzie chodzili w płaszczach a ona paradowała w krótkim rękawku. I pewnie pachniała mokrą ziemią i lasem. Odrobinę też popiołem, bo musiała skorzystać z fiuu. Jebane Ministerstwo. - Na haczyk to ja je łapię. Ale tak, dobrze myślisz. To nie tak, że wkładam gumofilce i się pozbywam płazów i gadów. Łażę za tymi większymi, magicznymi okazami, żeby wariaci z różnych Departamentów mieli swoje składniki na eksperymenty. Te żabki, o których mówię, mają z metr wysokości i brodawki tak duże, że trzeba się nieźle namęczyć, żeby je odciąć.
Wyjaśniła, opierając się wygodniej o oparcie krzesła. Faye potrząsnęła głową, pozwalając by brązowo-rude włosy rozsypały się wokół jej twarzy.
- Więc tak. Ministerstwo zdecydowanie ma kija w dupie, wiesz? Muszę wypełniać tonę papierów, żeby się spowiadać z każdego jednego pierdnięcia. I jeszcze musiałam do nich iść i załatwić pieczątkę, żeby "to wszystko było legalne" - przewróciła oczami, unosząc jednocześnie papierosa do ust. Papierologia i Faye - to się ze sobą w ogóle nie łączyło, nawet jeżeli ktoś znał ją kilka minut. Była zbyt chaotyczna na dokładne wypełnianie dokumentów, to musiała być wyjątkowo upierdliwa konieczność w jej życiu. - Ale zwykle jak wpadam tutaj, to nie wiem. Ostatnio było jakieś widowisko randkowe i było pełno serduszek, nie? A ostatnio jakaś baba śpiewała. Fajnie było, ładny głos miała. A teraz? Wszyscy tacy ponurzy, szarzy. Dziwne to wszystko.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#6
15.09.2024, 00:58  ✶  
-Szkocja… -podjęła z widocznym zainteresowaniem -No nieźle…
Słuchając na temat różnic, pokiwała głową.
-Tylko nie mów tak przy rodakach - zaśmiała się cicho - Słyszałam, że są nieco pierdolnięci by podkreślać różnice…Coś w tym jest? czy jest to przesadzona plotka? - przechyliła szklankę, upijając sporego łyka. Ryży łeb. Jej ukochana kuzyneczka też miała ryży łeb. Może kto ją podmienił? W sumie nie raz zastanawiała się co tak dobra i ciepła dusza robiła w ich rodzinie.
-Jo, Norwegia - skinęła głową na jej nagły entuzjazm. Był dość niespodziewany, raczej nastawiła się na inną reakcję, daleką od tej którą otrzymała.
-Nooo… dopóki jesteś turystką to tak, mówią chętnie po angielsku - przyznała z nieco kpiącym uśmiechem - Norwegowie to dopiero mają kij w dupie. Raczej chłodni i zdystansowani, ale lubiłam to… - przyznała, odstawiając szklankę - Ja i moi bracia się tam urodziliśmy, ale rodzice są tutejsi… Ojciec strasznie dbał byśmy mówili po angielsku od malutkiego, ale jak widzisz - przechyliła głowę w jej kierunku - akcentu brytoli to ja nie mam. Może gdybym uczyła się w Hogwarcie, aleee… tatuś wybrał nam Durmstrang- spojrzała na nią
- tam poziom kija w dupie to nawet Norwegów przerasta - zaśmiała się. Oj zdecydowanie. Każdy absolwent powinien być z marszu przyjęty do mundurowych.
Temat zszedł na temat konfliktu. Czy miała na ów temat zdanie? Jakieś miała, aczkolwiek poglądy tak jak łączyły, tak i dzieliły ludzi.
-A później zima… - mruknęła, stukając opuszkami palców o szklankę - Krew pięknie by wyglądała na białym płótnie… - stwierdziła w zadumie, wizualizując sobie tego typu obraz.
Zdecydowanie powinni przenieść konflikt na okres zimowy.
Temat powrócił do żab,a Faye postanowiła go rozwinąć, uchylając rąbek tajemnicy.
-ojej.. - mruknęła, przyglądając się… nie, wróć, ona się gapiła na nią  - ale zajebiście!
Łapanie magicznych żab olbrzymów brzmiało bardzo ekscytująco.
-Przecież takie bydle mogłoby cię połknąć - dodała
- Jak na nie polujesz to pewnie skacze trochę adrenalinka, co nie? - zapytała z uśmiechem. Uzależniona od adrenaliny to ona była od zawsze.
-Stara, musisz mnie kiedyś zabrać na takie polowanie - stwierdziła, w sumie to całkiem serio.
Przestało być to tak fajnie, gdy dorzuciła do tego papirologię z którą musi się mierzyć.
- Odechciałoby się im wymyślać, gdyby sami musieli zapierdalać po żabki - podsumowała, krzywiąc się nieznacznie. Czemu zawsze wszystko musiało kończyć się stertą papierów? Tego i tak nikt nie czytał.
-Widowisko randkowe? - ożywiła się na powrót - Odjebał kto co niestosownego? - umikła na krótką chwilę, ale tylko na chwilę bo podrzuciło jej to pomysł.
-A ty? masz męża czy narzeczonego? a jeśli nie to… odjebałaś coś niestosownego? -zaśmiała się cicho.
Jej wzrok zawisł na szklance. Cóż, jeśli planowały najebać się jak księżniczki i nie zostawiać fortuny
-Potrzebujemy flaszki i jakiejś miejscówki - podjęła zaraz - Liczą whisky jakby ze złota było, poza tym te stołki są całkiem beznadziejna… a noc młoda - uniosła szklankę, obserwując złoty płyn, który pod wpływem delikatnych ruchów, zaczął tworzyć w szklance swego rodzaju wir, a przynajmniej sztorm.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#7
18.09.2024, 17:20  ✶  
Faye podrapała się po głowie. Czy faktycznie starali się tak bardzo podkreślać różnice, które między nimi panowały? Cóż... Sięgnęła pamięcią do wspomnień. Mogło tak być. Ciągle mówili, GDZIE mieszkają. JACY są. No i te sukienki... Przepraszam, spódnice. Kilty. To dopiero był hit. To nie było tak, że Traversowa miała coś do ludzi w kieckach, bo zdarzało jej się je nosić, oczywiście. No i świat czarodziejów absolutnie uwielbiał wszelkiej maści szaty, a one wyglądały troszeczkę jak sukienki. Zdążyła się przyzwyczaić, ale no... Żeby od razu krata?
- A bo ja wiem? Czarodzieje noszą szaty, a w Szkocji mugole lubią spódnice w kratę - wzruszyła ramionami, zaciągając się zaraz papierosem. - Mówią inaczej. Mamy inny akcent, ale akcentu zawsze da się pozbyć. Niektórzy jednak go bardzo lubią, chociaż ja osobiście nie jestem fanką. Ten nasz, szkocki, jest ładniejszy, angielski jest... Cóż. Nie podoba mi się za bardzo, ale przywykłam.
Uśmiechnęła się kącikiem ust. Niby ten sam kraj a tak ogromne różnice... Aaaa no i dużo osób tam było rudych, nie? Faye cieszyła się, że nie trafiło na nią, bo rudzi ponoć nie mieli duszy. Co prawda jej kudły rudziały, gdy wystawiała je na słońce w przesadzonej ilości, ale osobiście wolała zakłamywać rzeczywistość i twierdzić, że to piękny odcień jesiennych kasztanów.
- Durmstrang? - aż gwizdnęła, czym mogła zwrócić na siebie uwagę, ale wydawało się, że kobiecie uwaga w ogóle nie przeszkadzała. Pewnie dlatego, że w tej chwili jej brązowe ślepia obserwowały tylko i wyłącznie Scarlett, nikogo innego. Ciekawa była, taka inna. Białowłosa, blada, bez tego akcentu jakby ślimaków się nażarła. - Mogłoby. Szybkie to jest a język to ma długi tak, że niejeden facet by pozazdrościł.
Wzruszyła ramionami, ale jak ją pochwaliła, to poczuła jak miłe ciepło rozlewa się po jej sercu. Lubiła atencję wbrew pozorom i lubiła być chwalona za dobrą robotę. Kto nie lubił? Miłe słowa zawsze był w cenie. Zaraz jednak zmarszczyła brwi. Zabrać ją...
- A lubisz taplać się w błocie? Bo jak tak, to czemu nie? Tylko włosy zmienisz na piękny odcień mułu i błota - odpowiedziała z rozbawieniem. Nie widziała Scarlett w lesie, ale nie wypowiedziała tych myśli na głos. Głównie dlatego że jej też przecież nie doceniali ze względu na płeć czy wzrost. Była niziutka, ale dzięki temu mogła nadrabiać zwinnością, a to było kluczowe. Poza tym do korzystania z magii wcale nie trzeba było mieć krzepy. Ot, tylko kondycja, żeby nadążyć za przeciwnikiem. - W sumie to czemu nie?
Wychyliła większy łyk whisky i spojrzała gdzieś ponad ramieniem Scarlett. Chłopak, mąż, narzeczony... Skrzywiła się odrobinę.
- Nie mam. Kto by ze mną wytrzymał? Wiesz, czasem znikam na dłużej, bo mnie poniesie gdzieś w inną część kraju i nie ma ze mną kontaktu. Sowy się nie gubią, ale jak się zmienia tak często miejsce pobytu, to wszystko trwa, wiesz? Nie mam czasu na pisanie romantycznych listów miłosnych, wolę żaby - w zasadzie to nie była prawda, a przynajmniej nie całościowo. Po prostu nie miała głowy w tej chwili do romansów, nie miała głowy do facetów i ich fochów. Bo faceci, wbrew pozorom, też potrafili odjebywać maniany. - Nie wiem w sumie. Największą niestosownością to było udekorowanie tego miejsca na czerwono-różowo. Chyba przerwali tę farsę bo ktoś chciał komuś przyłożyć? Pewnie zazdrosny facet jednej z uczestniczek, ale nie interesowałam się tym. Ja wtedy siedziałam... Nawet nie pamiętam, pewnie w domu. Albo w lesie w Szkocji.
W sumie to nie pamiętała nawet kiedy było to widowisko. Na pewno w lipcu, ale co ona robiła w lipcu? Chyba uganiała się za niuchaczami-złodziejami.
- Flaszkę można kupić, to nie problem. A miejscówka... - Faye wydęła usta w zastanowieniu, gasząc bezlitośnie peta w popielniczce. - Co powiesz na patrzenie na ludzi z góry? Jest jeszcze wcześnie, dopiero co zerwał się wiatr. Możemy się założyć ilu ludziom podwieje szaty, co ty na to?
W jej oczach pojawił się błysk. Lubiła łazić po dachach, lubiła adrenalinę. A picie na dachu jakiejś kamienicy wydawało jej się teraz absolutnie zajebistym pomysłem.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#8
24.09.2024, 14:30  ✶  
W Szkodzi nigdy nie była, a szkoda, wydawała się ciekawym i barwnym miejscem. W jakiś dziwny sposób egzotycznym. Niby to samo, a jednak inne - z własnymi tradycjami, przekonaniami i tradycjami, które pielęgnują, starając się wyolbrzymić nawet drobne różnice. Wcale jej to nie dziwiło.
-No brzmi jak bełkot - przyznała z rozbawieniem, zauważając, że mają podobny stosunek do akcentu brytyjczyków. Liczyła, że sama również przywyknie, gdy zostanie tu dłużej niż na okres świąteczny czy wakacyjny podczas odwiedzania rodziny. Teraz miała tu zostać na znacznie dłużej, a w zasadzie to na stałe. Liczyła, że również się z tym oswoi, a sam akcent przestanie jej w jakiś sposób drażnić, chociaż podejrzewała, że niejako jest to związane z tęsknotą za ojczystym językiem.
-Ta.. - skinęła głową na temat szkoły, a jej usta wykrzywiły się w nieco rozbawionym uśmiechu, widząc jej entuzjazm. Szkołę wspominała dobrze, nie była zszokowana dyscypliną, ale w jej domu również taka była.
-Musiałam się nauczyć ćwierkać po szwedzku - wyznała, dodając zaraz - ale jest podobny do norweskiego, więc nie było to szczególnie trudne...
Temat wrócił do żabek, bardzo interesujących żabek.
Na opis żabiego języka dodając do niego niebanalny komentarz, prychnęła rozbawionym śmiechem.
-Nie boje się potaplać w błocie - wyznała rozbawiona - a kto wie, może jako brunetka będę bardziej atrakcyjna -zachichotała - u siebie często się ciągałam po jakiś dziwnych miejscach, wypady na łono natury są zajebiste, a zapach lasu bardzo przyjemny - stwierdziła widocznie w dobrym humorze. W końcu spotkała kogoś, kto potrafił być równie rozrywkowy. Nieco luźniejszy, bez silenia się na bycia poważnym, bez zadzierania nosa.
-No to ustalone, kiedyś zabierzesz mnie na żaby, a ja... - zamyśliła się, nie bardzo wiedząc co mogłaby zrobić aby w jakikolwiek sposób się zrekompensować - Wywoływałaś kiedyś duchy? - zerknęła na nią. W sumie walczyła z żabami, ale czy miała styczność z martwymi? I co więcej, jeśli nie miała, to czy tematyka wyda jej się w jakiś sposób ciekawa.
  Nie miała ani męża, ani dzieci i wychodziło na to, że przyjaciół chyba też za wielu nie miała. Przynajmniej to poniekąd sugerowały jej słowa, chociaż nie bardzo dawała temu wiary. Dziewczyna była bardzo towarzyska, w dodatku jej nastrój bardzo się udzielał. Trochę jak magnez na innych. Co prawda duża część ludzi jest upierdliwa i w swej upierdliwości uwielbia marudzić i się czepiać o brak uwagi, ale na pewno byli tacy, co to zaakceptowali.
-Aj tam, nie ma co tracić czasu na takich - prychnęła - Każdy jest inny, ma inny rytm życia i potrzeby społeczne. Wiem po sobie, też lubię czasem się zaszyć i nie mam ochoty widzieć nikogo, a to wcale nie znaczy że ich nie lubię. Tyle, że... niektórzy nie potrafią tego zrozumieć, co jest frustrujące - wyciągnęła szklaneczkę w jej kierunku - wznieśmy toast za upierdliwych ludzi, aby pojawilo się w nich choć troche zrozumienia...
Opis randkowego wydarzenia wywołał uśmiech na jej twarzy. Aż żałowała, że nie mogła poprzyglądać się ów konfliktowi. Zawsze bawiły ją tego typu rzeczy. Szczególnie zazdrość. Czy ona była kiedyś o kogoś zazdrosna? co prawda jest terytorialna, więc pewnie zazdrosna być potrafi.
Skinęła głową, podnosząc tyłek z krzesła
-Luzik, flaszkę wezmę z domu. Moja ukochana Kuzyneczka robi najlepszy bimber i nalewki pod słońcem, nie ma co się wykosztowywać - stwierdziła z rozbawieniem, odstawiając pustą szklankę - można powiedzieć, że los karmi mój alkoholizm - zaśmiała się cicho, ruszając do wyjścia.
-Patrzeć na ludzi z góry? - na jej usta wpłynął szeroki uśmiech - masz na myśli dach? Ajj, Faye, czuję, że się zakolegujemy - stwierdziła w widocznie dobrym humorze. Podobał jej się sposób myślenia dziewczyny, miała wrażenie, że nadają na podobnych falach.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#9
26.09.2024, 18:28  ✶  
- Poliglotka - odpowiedziała z nieukrywanym podziwem, bo ona sama nie miała za grosz talentu do języków. Być może kiedyś mogłaby się czegoś nauczyć, ale tak szczerze, to kto w dorosłym życiu miał na to czas? Scarlett wydawała się być od niej dużo młodsza, a poza tym nauczyła się mówić po angielsku i szwedzku dużo wcześniej, jeszcze za dzieciaka. Ona to co najwyżej mogła włożyć coś do ust i udawać Szkota.

Traversówna zgasiła brutalnie papierosa w popielniczce, słuchając tego, jak blondyna twierdzi, że nie boi się ubrudzić. Cóż... Spojrzała na nią krytycznie, chociaż nie na tyle, by mogła to odczytać specjalnie wrogo.
- Jeszcze zobaczymy co z tym błotem - Faye uśmiechnęła się półgębkiem, bo w głowie kiełkował jej powoli plan. Plan może nie iście diabelski, ale cholernie, cholernie zabawny. Przynajmniej dla niej, a jeżeli Mulciberówna nie będzie miała kija w dupie, to również i dla niej. A patrząc na to, jak szybko złapały wspólny język i jak bardzo Scarlett wydawała się być znudzona Londynem i łatwo przystawała na jej propozycje - to raczej kij w dupie jej nie groził. - Nie, nigdy. Duchy powinny uciekać do Limbo lub trzymać się ode mnie z daleka. Są cholernie zimne, a jak taki cię przeniknie, to masz ochotę zwrócić nie tylko ostatni posiłek, ale i położyć się na ziemi i płakać. W Durmstrangu są duchy, tak jak w Hogwarcie?
W zasadzie to niewiele wiedziała o tej szkole. Dla niej Hogwart był domem i często łapała się na tym, że szczególnie po zakończeniu szkoły patrzyła na świat właśnie przez pryzmat zamku i jego tajemnic. Oraz funkcjonowania. A przecież życie nie było takie proste jak w Hogwarcie. Pod tym względem Faye miała wrażenie, że nie do końca szkoła ich przygotowywała do prawdziwego, dorosłego radzenia sobie z problemami.
- I to jest coś, za co mogłabym obalić flaszkę - skomentowała, unosząc szklanicę z bursztynowym płynem. Stuknęła szkłem o szkło, a potem wyzerowała zawartość naczynia. Nieco się skrzywiła (a nawet bardzo nieco), bo jednak nie piła na tyle często, by być przyzwyczajoną do tego ostrego smaku, spływającego wzdłuż gardła. Również się podniosła z krzesła, zanim jednak ruszyła do wyjścia, przeciągnęła się bez skrępowania. Koszulka lekko się podwinęła, ukazując długą, białą niemalże bliznę, wystającą zza krawędzi spodni. Była poszarpana i nieregularna, ale doskonale widoczna. - Oczywiście, że dach. Przecież nie drzewo.
Chociaż drzewo to też był niezły pomysł, ale co za dużo to niezdrowo. Machnęła ręką w stronę barmana jakby w geście pożegnania, i wychynęła z Kotła wraz za blondynką. Znalazła w końcu te fajki, więc gdy tylko znalazły się na zewnątrz, to odpaliła jedną. Paczkę podsunęła kobiecie.
- Gdzie mieszka ta twoja kuzynka? Albo ty. Mówisz, że nie ma nic przeciwko, że podbierasz jej alkohol? I można go kupić? Lubię nalewki.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#10
06.10.2024, 17:45  ✶  
-Raczej nie z wyboru, ale trochę tak - przyznała. Języki się przydawały. Chociaż czy tu w Londynie jakoś jej się przydadzą? nie była przekonana. Wszyscy bełkotali. No prawie. Mogła z bratem czy ojcem zawsze rozmawiać tak, aby nikt ich nie zrozumiał, a raczej prawie nikt, w końcu pewna rodzina nie zna pojęcia bariery językowej.

-Hu hu.. intrygujesz - stwierdziła z szelmowskim uśmiechem. Błoto straszne jej nie było. Naturę uwielbiała. Od małego włóczyła się po norweskich ziemiach, a klify upodobała sobie jako jej ukochane miejsce odpoczynku. Myślała, że wraz z wyjazdem do Londynu przyjdzie jej stagnacja do emerytury. A tu przyszło miłe zaskoczenie w postaci pewnej pełnej życia rudej brunetko szatynki, która zdawało się mogła wnieść nieco kolorów do życia Mulciber.
-Są - przyznała - chyba są wszędzie - dodała zaraz, wpadając w krótką zadumę. Z pewnością są w starych miejscach, a szkoły zazwyczaj do najmłodszych budynków nie należą.
-Ale pytałam w sumie, bo zajmuje się duchami... W zasadzie to w Norwegii się tym zajmowałam. Myślałam, że może odwdzięczę ci się jakimś seansikiem - stwierdziła, idąc do wyjścia - ale skoro nie lubisz... - zerknęła zaraz na nią. Oczywiście, że jej oczom rzuciła się w oczy blizna, ale nie była pewna czy mogła o nią pytać. Czy nie będzie to zbyt zuchwałe? Nie znały się tak blisko, a Mulciber nie wiedziała czy wraz z nią idzie jakiś pokład emocjonalny.
-Ładny tatuaż - skinęła głową w kierunku jej brzucha, trochę licząc na to, iż dziewczyna się nie obrazi. Nie chciała tracić towarzyszki tak szybko, szczególnie że dotychczas nie poznała wielu interesujących ludzi.
-Gdzie... eee... - to było dobre pytanie. Rozejrzała się dookoła, gdy wyszły z baru - Niemagiczna część londynu...- zaraz uśmiechnęła się głupio - możemy tam się chyba przeteleportować, nie? pójdzie szybciej niż chodzenie... tak sądzę- stwierdziła, bo nie bardzo potrafiła określić odległość domu z ów miejsca - Sprzedawać stacjonarnie jeszcze nie sprzedaje - zaczęła, rozglądając się po budynkach - ale zbiera i rozsyła zamówienia, wiem, że planuje otworzyć lokal, ale na tą chwilę szuka takowego... jak znajdzie miejscówkę, to się tam przejdziemy...
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Scarlett Mulciber (1965), Faye Travers (3302)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa