• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[28.08 Atreus & Anthony] Przelewa w twą kipiącą krew

[28.08 Atreus & Anthony] Przelewa w twą kipiącą krew
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
18.09.2024, 16:55  ✶  

—XX/08/1972—
Anglia, Little Hangleton
Atreus Bulstrode & Anthony Shafiq
[Obrazek: Zn51az7.png]

Kochasz ty dom, ten stary dach,
Co prawi baśń o dawnych dniach,
Omszałych wrót rodzinny próg,
Co wita cię z cierniowych dróg?

Kochasz ty dom, ten ciemny bór,
Co szumów swych potężny śpiew
I duchów jęk, i wichrów chór
Przelewa w twą kipiącą krew?



Ostatnie dni obfitowały w liczne zdarzenia, które sprawiały, że Anthony był bardzo obolały. Energia, która przepłynęła przez jego ciało przed czterema tygodniami, powoli się wyczerpywała, a do głosu dochodziły straszliwe zakwasy i przeciążenia ciała, które od kwartału wprawiał w ruch. Gnały nim strach przed niedołężnością, ale bardziej nauki jego mistrzyni magii bezróżdżkowej, która upierała się, że to otworzy mu wszystkie czakry. Shafiq w absolutnej szczerości ze sobą uważał, że lepiej mu otwierają czakry spotkania z Erikiem, zwłaszcza te z ostatniego czasu, które potrafiły rumieńcem pokryć ponad czterdziestoletni policzek. Może jednak ta dalekowschodnia gimnastyka na coś się przydała?

Ciało płakało od nadmiaru aktywności, ale zmusił je do spaceru. Nie teleportował się, wolał empirycznie doświadczyć drogi od własnej rezydencji do rezydencji swojego... chrześniaka?

Sytuacja wciąż była dla niego unikatowa. Ἀτρεύς , który otrzymał swoje imię od protoplasty wielkich mykeńskich władców zdawał się być mocno do tej idei przekonany, wtedy - gdy widzieli się na pogrzebie, zupełnie jakby los poskąpił mu własnych rodziców. Anthony miał świadomość, że młody, niezwykle ambitny i żywiołowy auror mógłby w tym mieć oczywisty cel polityczny, choć jeśli takie właśnie były jego zapędy, powinien również wiedzieć, jak słabe były zasięgi Anthony'ego w Brygadzie Uderzeniowej. Sędziowie Wizengamotu prezentowali się w tej kolekcji nieco lepiej, mimo to przecież nie tam sięgał wzrok aspiracji Bulstroda. Z drugiej strony, pomijając natręctwa kształtującej się z wiekiem paranoi, bardzo schlebiało mu to, że młokos chciał zadbać o kontakt z nim bardziej niż kimkolwiek innym z rodzeństwa. Ostatecznie zawsze warto było w swoich stajniach mieć ogiera więcej.

Nawet jeśli jego krnąbrność nieco niepokoiła.

Tymczasem teraz mieli być w pewnym sensie sąsiadami, a ponure Little Hangleton zdające się z zewnątrz opuszczoną przez bogów wioską, coraz bardziej obrastało niewidocznym dla mugoli czarodziejskim złotem.

Był ciekaw wyborów swojego przyszywanego chrześniaka, był też ciekaw bardzo jego, poza poszumem biura, poza blichtrem przyjęć. Był ciekaw jego słownika, skojarzeń, tego jak formułował myśli. Był ciekaw jego sieci społecznych, które również przecież wnosił do tego układu. Ostatnie rozmowy sam na sam były obiecujące, nauczony doświadczeniem nie zamierzał pozbawiać się umiarkowanego sceptycyzmu, kalkulując w głowie stopień wylewności zbliżającego się spotkania.

W końcu dostrzegł majaczącą w oddali sylwetkę smagłego aurora w umówionym miejscu spotkania i uśmiechnął się serdecznie.
– Czy to tutaj? – zapytał miękko, ściskając mu pewnie dłoń na powitanie i lustrując okolice. Zawsze bawiło go to jak najbardziej zapaleni czystokrwiści ukrywali się w pseudomugolskich wdziankach skoro ludność tego miejsca była mieszana. Zawsze bawiło go to, jeśli miał szansę obserwować ich reakcję na samochody. A jednak, kwiat obronności magicznej society nie powinien w żaden sposób się dziwić automobilom, prawda? – Jestem Ci bardzo wdzięczny za zaproszenie... sąsiedzie. Z oczywistych względów masz zaproszenie na przyjęcie powitalne mojego najbliższego sąsiada. Ocenisz, czy chcesz podobne dla siebie. – Słowa płynęły gładko, uśmiech nie schodził z gładko ogolonej twarzy polityka.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
24.09.2024, 06:03  ✶  
Poprzedni dzień, a w szczególności perypetie wewnątrz tego niepozornego domku, szybko dały mu do zrozumienia, że powinien się wszystkim zająć szybciej niż później. Pewnie dlatego z samego rana udało mu się złapać jeszcze ojca i dopytać, gdzie zostały wciśnięte wszystkie potrzebne do założenia przekładni rzeczy. Nawet nie chodziło o to, że specjalnie bał się że ktoś wejdzie do tej piwnicy - był pewien że gdyby coś takiego się stało, to tylko w wykonaniu nieproszonego gościa, który dość szybko zrozumiałby, że wcale nie powinien tam być. Ktokolwiek by się tam zaplątał, szybko dostałby nauczkę, sprezentowaną mu przez zaklęte lustro, znajdujące się na samym końcu zagadkowej ścieżki zdrowia. Coś jednak Atreusie wciąż czuło się zaniepokojone tym, co słyszeli z Brenną zanim pognali do piwnicy. Drapanie w drzwi, stukanie w okno czy odbijająca się na szybie cienista ręka, nie brzmiały jak coś czego chciałby doświadczyć ponownie i jakoś tak uznał, że skoro w piwnicy ostatni raz słyszeli coś podejrzanego, to dla spokoju ducha powinien założyć zamek.

Dlatego teraz narzędzia leżały złożone w salonie, zostawione tam przez niego w przelocie, bo kiedy pojawił się w Little Hangleton to nie w umówionym z Anthonym miejscu, a u siebie w domu. Bo przecież nie miał zamiaru tego wszystkiego ze sobą targać.
- Tutaj - kiwnął głową, ściskając dłoń Shafiqa, nieco pewniej niż on jego. Zawsze bawiło go z jakiegoś powodu, że Anthony nosił takie samo imię jak jego drogi przyjaciel, a mimo tego tak diametralnie zdawali się od siebie różnić. A może było to tylko wrażenie - pierwszy rzut oka, spowodowany głównie tym, że nawet jeśli Atreus przyzwyczajony był na patrzenie dalej i dokładniej, to nie zawsze mu się chciało to robić. - Hm, sąsiedzie. Jakoś to jeszcze do mnie nie dotarło. Chociaż w sumie ciężko mówić o sąsiedztwie, kiedy jeszcze nie do końca wiem czy faktycznie będę tutaj spędzał więcej jak mniej czasu - wzruszył beztrosko ramionami, kierując swoje kroki w stronę domostwa. - Masz na myśli Morpheusa Longbottoma? - rzucił lekko, mimowolnie podłapując słowa Brenny z wczorajszego dnia. Pewnie nawet nie mrugnąłby okiem, gdyby nie fakt że przytoczyła imię swojego wuja i Shafiwa w tym samym zdaniu, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. - A planujecie je jeszcze w sierpniu czy może to już rozrywka wraz z nadejściem jesieni? Znaczy, ja dobremu przyjęciu powitalnemu nigdy nie odmówię, ale tak z ciekawości pytam.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
29.09.2024, 19:46  ✶  
Popatrzył z zaciekawieniem na dom, nie nadając jednak swojej twarzy ani głębokiej aprobaty, ani dezaprobaty. Rozważał. Zastanawiał się. Kalkulował.

– Cóż, moja letnia rezydencja kiedyś była przeze mnie odwiedzana tylko okazjonalnie, głównie na kilka dni przed przyjęciami Złotej karty. Teraz jednak coraz częściej uciekam tutaj od gwaru miasta, a miejsce, które kiedyś kojarzyło mi się z gwarem rozmów i biesiadą, zamieniło się w samotnię wysyconą nostalgicznymi przemyśleniami. Choć może to nie miejsce się zmieniło, tylko ja. – Uśmiechnął się po tych słowach łagodnie, jakby orientując się, że może pozwala sobie na zbyt wiele. – Bez względu na cel, jeśli masz zaplecze finansowe, warto pomyśleć o takim zakupie nawet w formie inwestycji. Nieruchomości rzadko kiedy tracą na wartości, a własne miejsce na przechowywanie cennych "wspomnień", zawsze pozytywnie wpływa na niezależne od rodziny kształtowanie swojego życia. – Ręce miał założone za plecami, gdy dawał się zaprowadzić Atreusowi do środka posiadłości.

– Och, tak, rzeczywiście chodzi o Longbottoma – przyznał nieco zaskoczony szybkością przepływu informacji. Nie przypominał sobie, żeby o tym z kimkolwiek rozmawiał poza najbliższym kręgiem, ale Morpheus mógł już ruszyć machinę remontową, a świat był mały. – Jak najbardziej jesienią. Kupił miejsce niemalże rozpadające się, od lat zaniedbywane przez swojego poprzedniego właściciela.– Charakterystyczny uśmiech przemknął przez szczupłą twarz, wokół oczy pokazało się kilka kurzych łapek subtelnej psoty, gdy mówił o sobie tak, żeby nie było to zbyt oczywiste. Nie po to jego imiennik podrabiał dokumenty sugerujące, że to ziemie kogo innego, żeby teraz tak łatwo dawał się odkryć w tej materii.

– Przyznam, całkiem samolubnie, że byłbym rad gdybyś się zdecydował. Little Hangleton to dość ponura okolica, przyda mu się odrobinę światła i młodzieńczej świeżości. Animuszu. A tego Ci nie brakowało nigdy Atreusie – dodał całkiem szczerze, znając mocne strony, jak i słabości ambitnego aurora. I bezpieczeństwo... tego nigdy nie było dość, a Anthony od czasu gdy Morpheus wciągnął go w wir knowań i ogólnokrajowego konfliktu kwestie bezpieczeństwa zaczął stawiać bardzo wysoko.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
15.10.2024, 11:51  ✶  
Dom był, jak zawsze wydawało się Atreusowi, odrobinę zapuszczony, chociaż z drugiej strony zdawał się idealnie wpisywać w cały klimat i estetykę Little Hangleton. Jakby mieszkająca tu do tej pory Lavinia dołożyła wszelkich starań by nikomu nie przyszło na myśl, że było w nim cokolwiek ciekawego i wartego uwagi. Może tak było, a może jego ciotka zwyczajnie nie zaprzątała sobie głowy tym jak prezentowała się elewacja przypadkowym przechodniom.
- Mam wrażenie, że trochę zanadto wdałem się gustem w swoją własną matkę i nigdy do końca nie przemawiała do mnie atmosfera Little Hangleton. Jeśli mam być z tobą całkowicie szczery, to oprócz wisielców dyndających na drzewach wydaje mi się, że jest tu raczej nudnawo. Nie umywa się to blichtru prewettowskich kasyn albo ruchliwych uliczek Londynu - tak samo jak brakowało temu domkowi właściwego dla posiadłości Bulstrode'ów igrania z ludzką percepcją. No dobrze, może nie było tutaj aż takiego dysonansu, bo Lavinia miała w piwnicy bardzo ciekawe rzeczy, ale nie było tutaj niezliczonych tajemnych przejść i enigmatycznych szyfrów.

Elewacja budynku pociągnięta była białawą farbą, która jednak przez upływ czasu łuszczyła się w niektórych miejscach i była zabrudzona. W środku natomiast było odrobinę więcej bałaganu, który wskazywał jasno na właśnie trwający remont. Meble które uchroniły się od wyrzucenia zostały chociażby w salonie przesunięte na środek pokoju i nakryte, żeby nie ulec zniszczeniu przy działaniu ekipy remontowej. Kuchnia natomiast, wyglądająca przez drzwi na lewo od wejścia do domku, prezentowała się o wiele lepiej; większość szafek była zawieszona na swoich miejscach, blaty odkurzone i nawet został ustawiony już stół z krzesłami.

- Hm, chyba jest faktycznie jakiś urok w tym, żeby postawić na nogi taką ruderę. Łatwiej wtedy wepchnąć w każdy skrawek odrobinę siebie - rzucił bez większego namysłu, ale on chyba nie miałby aspiracji zajmować się aż tak zdewastowanym miejscem, jak sugerował Shafiq. - Ale w takim razie możesz na mnie liczyć. Ja nigdy nie odmówię pojawienia się na dobrym przyjęciu - uśmiechnął się jeszcze do Anthony'ego lekko.

- Cóż, przynajmniej na razie, póki się nie zdecyduję i póki trwają prace remontowe, możesz liczyć na moją częstszą obecność w okolicy. Ale po prawdzie to nawet w kamienicy w Londynie bywam tyle o ile, bo większość czasu i tak spędzam w Ministerstwie albo w terenie - i tak samo jak nie znosił pierwszego, tak oddawał się w całości drugiemu.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
21.10.2024, 23:34  ✶  
Ach Ci Prewettowie.

Nic tylko blichtr, splendor i świecidełka.

Zaraz, to trochę też pasowało do opisu jego osoby.

Uśmiechnął się rozbawiony tą myślą, ale z tego co sobie przypominał krew Prewettów miał dość oddaloną od swojej linii.

– Mój drogi, z czasem rośnie popyt na święty spokój i stawianie własnych zasad innym. To rzeczywiście ciche miejsce, ale dzięki temu absolutnie od Ciebie zależy kto, gdzie i na jakich warunkach pojawi się w progach domostwa. Jest to... powiedziałbym mniejsze zło. Tu nie nagabują Cię dziennikarze. Tu jest czas, aby wyciszyć się i przemyśleć dalsze kroki. A ogród i kwestia wystroju... – machnął z lekceważeniem ręką. – Nie musisz koniecznie kogoś wieszać na tyłach swojej posiadłości, nie jest to obowiązkowe, żeby dostać się do grona szacownej littlehangletońskiej społeczności.

Tak na prawdę miejscowość była parszywa i był tego absolutnie świadomy. Anthony kupił swoje ziemie tutaj, bo były tanie. Dobra opowieść jednak potrafiła podbić cenę kilkukrotnie, a Anthony miał tych opowieści w pamięci całkiem sporo.

– Ja pracuję głównie z domu, ale zadbałem, żeby mieć dobry widok przez okno – na sypialnie Morpheusa, jakże bawiło go to obecnie, gdy nagle mały zameczek miał zostać ponownie zamieszkany. – Praca logistyczna, pozyskiwanie sojuszników i partnerów do projektu, a wieczorami praca badawcza dla rozrywki umysłu, aby język odplątał się wobec prostoty słów, po którą niekiedy trzeba czasem sięgnąć... Okolica sprzyja. A Tobie... cóż, sądzę, że przy Twojej specyfice pracy dobrze jest mieć bezpieczne miejsce gdzie można się schować. Planujesz w ogóle jakieś dodatkowe zabezpieczenia już na etapie remontowym? Jak wiele osób wie o tym miejscu? – choć ani Atreus Bulstrode, ani jego rodzina nie głosili otwarcie promugolskich haseł, mężczyzna wciąż pozostawał aurorem, który z definicji zwalczał czarnoksiężników. Nagła troska zmiękczyła rysy zwykle stonowanego Anthony'ego, który stracił zainteresowanie ścianami (tak na prawdę nigdy nie był nimi zainteresowany), a skupił się w całości na chrześniaku i jego planie. Troska była jego językiem miłości, a w przypadku narwanego i upartego Atreusa miał wrażenie, że tej troski będzie potrzeba bardzo, bardzo wiele.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
15.11.2024, 18:19  ✶  
- Tak? Szkoda, bo już zacząłem typować kto po zawiśnięciu będzie mi się najlepiej komponował z zasłonami - parsknął w odpowiedzi na słowa Tony'ego, wyraźnie rozbawiony. Nie zmieniało to jednak tego, że słowa starszego mężczyzny niekoniecznie do niego w tym momencie trafiały. Spokój był niewątpliwym plusem, ale brzmiało to jak rady kogoś kto nie był w stanie przez bardzo długi czas znaleźć sobie spokojnego miejsca, albo pewnego razu obudził się podczas swojego hucznego życia i przestało mu się tak podobać jak jeszcze wczorajszego dnia. Jeśli Atreus potrzebował spokoju, to zamykał się w swoim gabinecie w Kamienicy Bulstrodeów. A ta z kolei, jego skromnym zdaniem, posiadała o wiele lepsze zabezpieczenia niż marny domek pośrodku przeklętego przez cały świat miasteczka. Do rodowej posiadłości każdy wchodził na zasadach wyznaczonych tylko przez domowników i dobicie się tam w każdy inny sposób był zwyczajnie niemożliwy. No, chyba że ktoś postanowiłby zedrzeć ściany sąsiadujących z nią budynków.

- Chciałem założyć tylko przekładnie i w sumie to jedyne co do tej pory planowałem. Głównie dlatego że to mogę zrobić sam, a resztę... resztą zajmę się kiedy będę już miał to wszystko wyremontowane, skoro i tak nie bywam tu chwilowo aż tak często - wzruszył ramionami. - A czy wiele to chyba nie? Rodzina na pewno, bo ciotka Lavinia często zapraszała na obiadki - no i wiedziała jeszcze Brenna, Louvainowi chyba też zdarzyło mu się wspomnieć że mu te chałupę wepchnęli, a oprócz tego..? - Ale nie martw się, raczej nikt... niepowołany - zerknął na Shafiqa trochę rozbawiony, bo ze zmartwionymi rysami twarzy było mu trochę nie do twarzy. A może to tylko Atreus nie przepadał za momentami, kiedy ktoś o niego nadmiernie troszczył, samemu z zasady nie przejmując się tym, jakie konsekwencje dla niego mogło mieć zamieszkanie tutaj w połączeniu z jego zawodem.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
23.11.2024, 21:12  ✶  
Zaśmiał się, bo choć las wisielców nie był najprzyjemniejszym miejscem na ziemi, a posiadłość wraz z niewielkim zameczkiem na obrzeżach terenu kupił te dwadzieścia lat temu, bo były zwyczajnie tanie, to jednak uwielbiał te żarty o wisielcach. Sam wielokrotnie wspominał o tym jak jego ogrodnik wiesza się regularnie, choć daleko mu było do nieumarłego, a cały klimat Little Hangleton, był koszmarnie upiorny w taki przyjemny jesienny sposób. Oczywiście jego rezydencja stanowiła swoistą enklawę - przeszczepienie myśli starożytnego Rzymu, podrasowanie pogody najętym MacMillanem, dużo, dużo magii utrzymującej ogród w ułudzie bańki klimatu śródziemnomorskiego. To była tylko fasada, ciepło utrzymane dla gości, popisywanie się przed nimi tak jak paw popisuje się swoim ogonem.

W środku wystarczyła mu jego biblioteka i sypialnia z łazienką oraz - z oczywistych względów - serce jego domu, czyli piwnica. Jak przystało na samozwańczego smoka posiadał tam swoje skarby, począwszy na smoczej sali z mrowiem wykopanych smoczych szczątków, na rekonstrukcji 1:1 łazienki prefektów skończywszy. Głównie przez zawartość piwnicy, przez możliwość doświadczania swojej wspaniałej kolekcji, głównie przez to, to właśnie tutaj bardziej czuł się jak w domu, niż w swoim otrzymanym w prezencie ślubnym apartamencie przy Alei Horyzontalnej.

– Przekładnie? To bardzo ciekawe. Czy miałbyś coś przeciwko, jakbym mógł popatrzeć na ten proces? Słyszałem nie raz o Waszych słynnych przekładniach, ale nigdy nie miałem okazji widzieć jak powstają. – Anthony nie afiszował się tym w żadnej mierze, ale posiadał oddzielne miejsce w swoim serduszku dla mugolskiej technologii, będącej gałęzią kultury, która pokazywała jak wiele człowiek potrafi wymyślić, jeśli nie dysponuje magią. Anthony się z tym nie afiszował, ale widział w magitechnologii przyszłość magicznej społeczności, który był zmianą w jego postrzeganiu o wiele ważniejszą niż przepychanki dotyczące czystości krwi. Wojna domowa wcześniej mu uwierała, teraz od dwóch tygodni stała się tematem głównym jego rozmyślań, więc - z oczywistych względów - nagle uczynienie bunkra z jego posiadłości stało się jednym z kluczowych punktów. – Jeśli chodzi o odświeżenie ścian, mogę polecić Ci bardzo dobrego malarza – dodał też po chwili zastanowienia. – Jestem bardzo zadowolony z jego usług, dobrał mi ze smakiem paletę kolorystyczną, wykonał niezwykle interesujący fresk na głównej ścianie pokoju zabaw. Był co prawda nieco... egzaltowany, ale nie mogę narzekać na koncepcje i jakość jego pracy. To dość specyficzny człowiek, zdaje się że robi to hobbystycznie, bo na co dzień pracuje w teatrze. – To nie były ważne tematy, nie tak jak ratowanie życia ukochanych ludzi. Ale czasem dobrze było właśnie porozmawiać sobie o tym, pomyśleć, że miło będzie mieć nowego sąsiada, w którym niemalże za darmo jest się w dobrych stosunkach.

– W ogóle Atreusie, skoro będziemy sąsiadami, to mam nadzieję, że przyjmiesz zaproszenie na jesienne party Złotej Karty? Jeszcze zastanawiam się nad tematem, Panowie i Damy zostały mi podkradzione bezczelnie przez Avery, a bieganie w togach jesienią nikomu nigdy nie służyło. Może chcesz mi coś powiedzieć jako debiutant? – Teraz, gdy nie szarpały nim emocje, Atreus zdawał się być wybornym kompanem do tego typu imprez. Anthony mimowolnie też napomknął o niechlubnym bankiecie. Kto wie, może kolejna perspektywa dopełni obraz, który dawali mu jego bliscy. Ze wszech miar lubił przecież być dobrze poinformowany.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
26.11.2024, 06:35  ✶  
Atreus przez moment wyglądał jakby się zastanawiał; rozważał, czy powinien dopuścić Anthony'ego do największej tajemnicy swojej rodziny, za której nierozsądne rozpowszechnianie czekałaby go ciężka, długa tyrada od głowy rodziny, jego małżonki i najpewniej też szanownego szefa Departamentu Tajemnic. Rodzina byłaby wtedy niezmiernie niezadowolona, ale ich najmłodszy ulubieniec nie zastanawiał się teraz co mógł, a czego nie pokazywać Shafiqowi, a nad tym co miał w torbie. Obszernej, skórzanej, która pachniała ulotnym zapachem pastowanej skóry i smarem.

Atreus nigdy nie uważał się za jakiegokolwiek rzemieślnika; jedyne co wychodziło proste spod jego ręki to litery kreślone w listach. Kiedy próbował coś komuś zilustrować, albo udawał że nie widzi pokraczności swoich tworów, albo zachowywał się jakby to wszystko było specjalnie. Wianek, który Brenna w maju wnosiła na pal, też był okropnie pokraczny i może dobrze, że wszystko skończyło się w ogniu, bo teraz miał pewność, że nikt tego wiechcia nie pamiętał.
- Jasne. Chociaż myślałem, że ktoś taki jak ty, zafundował sobie już z 10 w swoim domu - uśmiechnął się lekko, przyglądając poszczególnym elementom, ważąc je w dłoni i zastanawiając się, które miały rozpocząć zakładanie mechanizmu.

Założenie przekładni było zwyczajnie drogie. Po pierwsze, rodzina lubiła chronić swoje tajemnice. Po drugie, był to towar dość unikatowy na rynku zabezpieczeń. Mechnizmu ani nie dało się podrobić, ani tym bardziej złamać bez szczegółowej wiedzy, która wpajana była już od maleńkości każdemu członkowi rodu, który wykazywał jakąkolwiek chęć zgłębienia tej tajemnicy. Dla Atreusa sprawa była bardzo prosta, bo miał do wyboru albo to, albo umiejętność gadania z końmi, a wystarczyło że połowa Prewettów była koniarzami.

- Niemniej jednak, cała jego istota zdaje się sprowadzać do bycia artystą - wzruszył ramionami, grzebiąc przy drzwiach do piwnicy. Coś zgrzytnęło nieprzyjemnie, ale chyba tak miało być, bo Atreus w ogóle się nie przejął. Podwinął sobie rękawy od koszuli i teraz wyglądał trochę śmiesznie; zawsze dbał o to, żeby wyglądać schludnie i zwyczajnie dobrze, by już na pierwszy rzut oka sprawiać dobre wrażenie, ale już zdążył usmarować się smarem, jak ostatni laik. - Jak myślisz, jaki fresk by mi tutaj pasował do wnętrz? Skoro mam już to miejsce w całości odnawiać, to równie dobrze mogę iść na całość. Kto mi zabroni? - zerknął na Anthony'ego przelotnie, uśmiechając się do niego ze swoim szelmowskim zacięciem. Mechanizm natomiast zazgrzytał, kiedy część przekładni znalazła się na miejscu, a Atreus drgnął, najwyraźniej wyłapując w tym dysonansie niepowołane nuty, bo zaraz zbliżył twarz do swojego dzieła, szukając w nim nieprawidłowości, ale też dalej słuchając towarzysza.

- Może niebo Dantego? Piekło wydaje się oklepane, a odrobinka raju nikomu nie zaszkodzi w jesieni - rzucił, niby to skupiony na swojej pracy, ale trochę też wyraźniej poważny. Jesień miał trawić ogień. Ulice Londynu, ścieżki Doliny. W ogniu się zaczęło i w ogniu skończy. - Mógłbyś zrobić sobie strefy tematyczne, do poszczególnych planet i ich rajów, a całość oscylowałaby wokół Primum Mobile - dmuchnął we fragment mechanizmu, który trzymał w dłoni, przez moment obracając go w palcach. - Można by też zapytać Bletcheyów czy pożyczyliby jedno ze swoich luster. Bo czymże jest raj bez zobaczenia swych największych pragnień?
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#9
29.11.2024, 14:56  ✶  
Anthony uśmiechnął się na to pytanie. To nie było tak, że nie było go stać. To nie było tak, że nie miał znajomych wśród Bulstrodów, którzy dysponowaliby tego typu umiejętnościami.

Nigdy wcześniej nie uważał, że jego dom mógłby w jakiejkolwiek mierze stać się celem ataków. Oczywiście, w piwnicy miał swoją ukochaną kolekcję i kilka innych skarbów, ale bez przesady, zabezpieczenia, które nosił na sobie skarbiec wystarczały przez ostatnie 20 lat. Teraz było inaczej. Teraz było zdecydowanie inaczej, ale nie zamierzał pokazać tego po sobie jak bardzo Anthony z teraz różni się od Anthony'ego sprzed miesiąca. A może miał?

– Artyzm nie istnieje bez rzemiosła, choć rzemiosło z pewnością może obyć się bez artyzmu. Czy ten człowiek jest artystą? Nie jestem tego pewien, zbyt krótko trwała nasza interakcja, ale rzeczywiście to co pozostawił na ścianie głównej sali jest intrygujące w ten charakterystyczny dla sztuki sposób. Nigdy jednak nie byłem specjalistą w sztuce wizualnej, koncept mnie urzeka, czy jednak to oznacza, że jest to sztuka? Z pewnością uważa się za artystę, wniosłem z jego reakcji pewną drażliwość ega wrażliwą osobom jego pokroju. – Zamyślił się, utkwiwszy spojrzenie w pustej ścianie. Nie był ekspertem. Nie był specjalistą. Wiedział, co umieściłby na takiej ścianie u siebie, ale Atreus? Ile wiedział prawdziwie o swoim chrześniaku?

– Jeśli nie wiesz... zostaw ją czystą na razie. Poczekaj aż objawienie wkroczy do pokoju – zasugerował w zamyśleniu, gdy oczy ześlizgiwały się po zszarzałej powierzchni. Szarość, szarość, wszędzie szarość. On pokryłby tę ścianę złotem.

– To jest fantastyczny pomysł Atreusie! Planety, raje, nawiązania do Dantego... Potrzebujemy tego w naszych życiach. Potrzebujemy chwili spokoju i błogości. Nad lustrami... – zmrużył nieco oczy, bo przecież wiedział jak działają te lustra. To byłoby interesujące, to byłoby ryzykowne. Czy i on ujrzałby w nich silne ramiona obejmujące go ciasno i zachłannie, kiedy sen stał się jawą? Czy goście pokusiliby się o zajrzenie w swoje pragnienia, jeśli pan domu omijałby tę atrakcję szerokim łukiem. – ...zastanowię się. Jak myślisz, czy ktokolwiek zobaczyłby ten słynny "pokój na świecie"? – dodał lekko kpiąco, by strzepnąć myśli o nieuchronnie zbliżającym się zagrożeniu.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
20.12.2024, 08:43  ✶  
Anthony nie musiał jakoś przesadnie krygować się pytaniem, co takiego najlepiej ożywiłoby wnętrza jego przybranego chrześniaka, albo wpasowałoby się w jego charakter, głównie dlatego że Atreus sam nie znał odpowiedzi na pytanie. Dlatego je zadał, chwytając się nonszalancko okazji, by wydusić z kogoś o wiele bardziej obeznanego w sztuce, co warto było rzucić na ścianę. Bo z niego był żaden znawca sztuki. Jedyne kiedy był z nią naprawdę blisko, tak że łapała go za serce, to kiedy dane mu było dawno temu pobierać korepetycje od Cressidy.

Jeśli chodziło o sztukę, to nie dowiedział się z nich niczego, bo kiedy faktycznie robiła mu na ten temat jakieś nawiedzone wykłady, to tylko udawał że ją słuchał, próbując znieczulić się jakąś lampką wina, albo czegoś mocniejszego.
- Ktoś mi kiedy powiedział, że sztuka zadaje pytania. Może w tym należy szukać odpowiedzi; w zadaniu sobie pytania czy patrząc na ten fresk widzisz kropkę czy znak zapytania - aż go troszkę skręciło na to co powiedział, przywołując słowa Avery, bo to przecież nie było tak, że on jej nigdy nie słuchał, nawet jeśli uważał że wtedy kiedy nie mówiła prezentowała się najlepiej.

- Jest to jakiś pomysł - który Atreus z resztą zamierzał chętnie zrealizować. Chociaż równie dobrze mógł dać majstrowi galeony i zakomunikować żeby robił co mu się żywnie podoba.

Przekładnia zgrzytnęła cicho, a Atreus uniósł delikatnie brwi, w jakimś zdziwionym wyrazie, ale nie odwrócił się, nie chcąc by Shafiq dopatrzył się w tym wyrazie, że w sumie to Bulstrode nie spodziewał się że jego pomysł mógł być dobry. Znaczy teraz to oczywiście, że był dobry, nigdy w siebie nie wątpił - bo jego ego szybko nadrabiało straty, które tworzyły jakieś logiczne, odruchowe reakcje. Tak zwanie ludzkie.
- Cieszę się, że ci się podoba - odpowiedział spokojnie, stukając różdżką w runiczny zamek, który powoli, z dziwnym rozleniwieniem ułożył szyfr. - Pewnie jakby odpowiednio urobić Bletcheyów, to daliby poznać najskrytsze sekrety tych, którzy się tam przeglądali - uśmiechnął się szelmowsko, tym razem już do starszego mężczyzny i patrząc mu prosto w oczy. - Pokój na świecie to ładna rzecz, ale chyba nie jest on niczyim najskrytszym marzeniem. Nawet jeśli wszyscy by wiedzieli o zbliżającej się tragedii.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (2403), Anthony Shafiq (2372)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa