• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[08-09.09.1972] Smelling like a bonfire

[08-09.09.1972] Smelling like a bonfire
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#1
11.05.2025, 19:45  ✶  
Popieprzony był to czas, żeby być na wyspach. Ale z drugiej strony cieszył się, że może pomóc innym, nie jak podczas wydarzeń z Beltane, kiedy nie było go w kraju. To był jedne z głównych powodów, które skłoniły go do porzucenia pracy za granicą, nawet jeśli wyjeżdżał tylko na kilka dni to jednak rodziło to zbyt wiele niebezpieczeństwa. Odetchnął głośniej i odpalił papierosa zaciągając się dymem, który wypuścił patrząc w niebo. Zakryte dymem z płonących budynków i aż zazgrzytał zębami. Zdecydowanie nie byli gotowi na taki obrót sprawy, zdecydowanie patrząc na to jak rozchodzenie się wiadomości miało miejsce w Zakonie, ale to byłą kwestia do przemyślenia w innym czasie, a nie teraz kiedy musieli zadbać o bezpieczeństwo własne i innych.
Brenna poprosiła go, żeby udał się z Pandorą na patrol po Pokątnej, aby ocenić co i gdzie wymaga ich ingerencji, bo Ministerstwo nie zdoła o wszystkich zadbać. Odetchnął, może z jej pomocą by mógł opracować jakieś urządzenie, które by ich wszystkich informowało w razie niebezpieczeństwa? Zdecydowanie będzie z nią musiał o tym porozmawiać.

- Tutaj jesteś, cześć, Thomas, Brenna mówiła, że cię tu znajdę - odezwał się zauważając Pandorę w pewnym momencie. Co prawda Brenna nie mówiła mu dokładnie, gdzie ją spotka, ale za to powiedziała mu jakie mają zadanie. - Tylko pamiętaj bez zbędnego bohaterstwa. Sprawdźmy ulicę do skrzyżowania z Horyzontalną, brzmi jak dobry plan? - zapytał przechodząc od razu do rzeczy, bo jednak nie był to czas na spędzanie dużej jego cześci na pogaduszkach o niczym, zdecydowanie był to czas działania.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#2
12.05.2025, 22:55  ✶  
Nikt nie spodziewał się takiego chaosu, jaki opętał Londyn. Przypominał chmury, które znikąd zasłoniły pełną gwiazd noc, zerwane struny skrzypiec podczas koncertu, gdzie piękna melodia przekształciła się w niemalże w krzyk. I teraz też było dużo krzyku, płaczu, wybuchów. Starała się trzymać, nie rozpaść na tysiące kawałków – nie mogła, a chciała pomóc każdemu. Nie wiedziała, co Hjalmarem, co z Laurentem, Elektrą, Atreusem.. Niewiedza była paraliżująca dla kogoś pokroju Pandory. Kaszlnęła kolejny raz, czując przeraźliwy ból w płucach i gorzki posmak, ale była na tyle uparta, aby ten dyskomfort ignorować. Przetarła dłonią wargi, zostawiając kilka ciemnych smug, ale nie miało to teraz znaczenia. Ogień był wszędzie.

Kluczem do sukcesu była Brenna. Dlaczego? Otóż Pandora była często działająca na tych samych zasadach, co mechanizmy – trzymała się poleceń, reguł. I skoro miała iść na patrol w towarzystwie jej przyjaciela, to pójdzie. Wiedziała, że mogła mu ufać. Miała przy sobie różdżkę i kilka swoich zabawek, na wypadek, gdyby były potrzebne. Nie była pewna, czy otaczający ich smród pochodził o drewna, śmieci, wnętrz sklepów i mieszkań, a może z ciał i na Merlina, nie mogła się nad tym zastanawiać. Skupiła się więc na odnalezieniu Thomasa, co z piekącymi oczami, nie było łatwe. Czarodziej jednak wyszedł jej naprzeciw. Przyjrzała mu się, starając się uśmiechnąć, co wyjątkowo nie było łatwe. Trudno było zostać optymistą. Znali się, na pewno z widzenia.. Może ze szkoły? Brunetka kiwnęła głową. - Pandora, cześć. Przepraszam, ale nie pamiętam, skąd się znamy. Masz miłą twarz, to pamiętam. - wyjaśniła z delikatnym wzruszaniem ramion, co miało wytłumaczyć brak podanej dłoni.- Postaram się, ale jestem impulsywna, gdy ktoś pomocy potrzebuje. Tak, brzmi rozsądnie. Tam jest dużo mieszkań, ludzie mogą być uwięzieni.. - zgodziła się, grzebiąc w torbie, którą miała przez ramię. Świetlik, którego Brenna dobrze już znała, zakołysał się w powietrzu, rozłożył skrzydła i latał dookoła nich, rzucając światło. - Wzięłam tylko jednego, ale dobrze reagują na zaklęcie powiększające, gdy będzie to potrzebne. Mogę też wysłać koliberki w trudniej dostępne miejsca, poinformują, jeśli będziemy tam potrzebni. To brzmi dobrze?
Chciała być pomocna, a była lepszym wynalazcom, niż czarodziejem. Ruszyli przed siebie, kierując się w stronę Horyzontalnej. - Wiesz może, czy z Brenną w porządku..?
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#3
14.05.2025, 16:21  ✶  
Spodziewał się wielu rzeczy, odkąd Dorą capnęła go w niemagicznej części Londynu i uświadomiła co się dzieje, odkrywał coraz to bardziej zakrojoną intrygę - te pożary wybuchały wcale nie w taki przypadkowy sposób. A przynajmniej takie miał podejrzenia, bo jeszcze nie natrafił na nic co by to potwierdziło. Ale że będzie odnawiał znajomość z dawno nie widzianymi osobami to nie podejrzewał.
Nie było mu do śmiechu, ale po słowach Pandory roześmiał się, krótko i z wyraźnym rozbawieniem. - Miłą twarz, to nowe - pokręcił rozbawiony głów, ale nie miał czasu nad tym się roztrząsać, nie dzisiaj, nie w tych okolicznościach. - Thomas Figg, byłem rok niżej w Hogwarcie, potem przez krótki czas pracowałem w tym starym sklepie z magicznymi rupieciami, ale tylko kilka miesięcy, potem wyjechałem z kraju. Wróciłem niedawno - skrócił jej w jednym zdaniu swoją historię, która w sumie mogłaby zająć kilka wieczorów do opowiedzenia, wszak zwiedził nie taki mały kawałek świata. Teraz jednak istotnym było zadbanie o ich najbliższe otoczenie.
- Jak ostatnio z nią rozmawiałem było z nią wszystko w porządku - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo w świetle tego co się działo, nie chciał dawać złudnej nadziei. Ale z drugiej strony nie chciał jej niepotrzebnie martwić, już wystarczyło, ze on cały czas martwił się o najbliższych. Zacisnął rękę mocniej w pięść, a może powinien zostać tam przy nich i podążać za nimi jak cień?
- Całkiem przydatne - stwierdził z niekłamanym uznaniem patrząc na unoszący się w powietrzu świetlik. - Nigdy nie pomyślałem o tym, żeby robić taki system komunikacji. długo zajmuje im dostarczenie wiadomości? Jaki mają... - urwał bo to nie był czas na techniczne rozmowy pokręcił głową. - Później - mruknął tylko, bo doszli do skrzyżowania Pokątnej z Horyzontalną, rozejrzał się w obie stron i wskazał w prawo.
-Chodźmy tam.. - ruszył rozglądając się wokół.


Percepcja II - rozglądam się po ulicy i domach
Rzut N 1d100 - 99
Sukces!
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#4
18.05.2025, 22:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.06.2025, 21:53 przez Pandora Prewett.)  
Ten drobny gest – uśmiech, rozbawienie, dźwięk krótkiego śmiechu sprawiły, że Pandora poczuła się lepiej. W całym tym chaosie, krzyku i nieszczęściu, potrzebowała bodźca, który tak uwielbiała. Ludzie byli najpiękniejsi, gdy się uśmiechali i w jakiś zaczarowany sposób, dodawało to sił. Pozwoliło brunetce zebrać się w sobie, odetchnąć głośniej i również lekko uśmiechną, przytakując, co zaraz zaowocowało krótkim atakiem kaszlu.
- No tak, miłą. Hmm.. Thomas wydaje mi się, że znamy się z Hogwartu, przynajmniej z widzenia, ale też z wykopalisk..? Nie brałeś udziału w projekcie Cathala? - przyglądała mu się uważnie, ale szczypanie w płucach i wszystkie te dźwięki dookoła sprawiały, że trudno było zebrać myśli.
Z ulgą przyjęła wiadomość, że z Brenną było dobrze jakiś czas temu, ale pozostawał Laurent i Hjalmar, z którymi nie miała jak się skontaktować i tylko potrzeba pomocy innym sprawiała, że nie ogarniała jej panika. Musiała skupić się na tym, co było teraz, sięgnęła więc do torby.
- Nigdy nie byłam mistrzynią praktycznej magii, zwłaszcza tej bojowej, ale umiem zrobić to i owo, więc dużo dla mnie znaczy, gdy tak mówisz i gdy może się to przydać, chociaż okoliczności są smutne. - wyjaśniła krótko, podążając spojrzeniem za świetlikiem. Otwierała usta, żeby kontynuować, ale jego później sprawiło, że jedynie przytaknęła, zaciskając w palcach koliberka. Z uwolnieniem ptaszka czekała, aż nadejdzie odpowiedni moment. Nie szli długo w milczeniu, znajome skrzyżowanie wyłoniło się z mroku przecinanego ostrym odcieniem pomarańczowego  i szarością. Gęstą i duszącą.
- Nie wiem, czy będą dobrze działać w tej ilości dymu i jak zareagują na wysokie temperatury, ale spróbujmy. Potem będę wiedziała, co poprawić. - starała sie znaleźć coś pozytywnego w ewentualnej porażce, bo miała wrażenie, że tej nocy każdy tego potrzebował. Znów zapiekło ją w płucach przy głębszym oddechu, ale zignorowała to, skręcając w prawą stronę. Kilka metrów dalej zatrzymała się i kucnęła na chwilę, sięgając po różdżkę i chcąc uruchomić mechanizm, poprawiła małe skrzydełka. Jeśli by się udało, zwierzątko ruszyłoby we wskazane przez nich miejsce, szukając oznak ludzi, którzy mogliby potrzebować ich pomocy. - Przed nami dym jest mocniejszy. Może powinniśmy pomyśleć o zakryciu ust?

rzut na koliberka z WOS + + przewaga tworzenie mechanizmów
Rzut PO 1d100 - 66
Sukces!


Na szczęście mechanizm nie zawiódł, pomimo trudnych warunków. W spojrzeniu Pandory zatańczyły iskierki dumy, bo ważne dla niej jest, aby na wynalazkach można było polega, gdy były najbardziej potrzebne, a magia mogła płatać figle. O to ostatnie wcale nie było trudno w tym pełnym chaosu i płomieni kotle. Zaklęcia wszelkiej maści - dobre i złe, uzdrawiające, zwykłe, transmutacyjne, pobiły chyba jakiś rekord rzucania w ostatnich kilku dekadach. Często ich błysk przecinał mrok, ale ginął w pomarańczowej łunie płomieni. Przesunęła wierzchem dłoni po czole, pozbywając się z niego kilku kropel potu, rozmazując sadzę, ale i przy okazji odklejając kosmyki włosów, które uciekły nieco z upięcia i się przykleiły.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
23.05.2025, 18:19  ✶  
Przez chwilę popatrzył na nią uważnie, jakby ważąc jej słowa "znamy się z Hogwartu", cóż nie pamiętał czy jeszcze byłą w Hogwarcie kiedy wykonał swój skok z jednej z wież. Dlatego nie był pewien czy czasem nie mówi o jego "wybryku", ale nie było to miejsce i czas na takie dopytywanie się, szczególnie, ze było to mało istotne dla niego.
- Hmmm, nie wydaje mi się, żebyśmy się tam spotkali osobiście, bo nie kojarzę cię z Egiptu, a w Walii byłem tylko gościnnie - odpowiedział zgodnie z prawdą. Dłuższy czas kiedy spędzał na wykopaliskach skończył się wraz z powrotem do Anglii.
- Miejmy zatem nadzieję, że nie przyjdzie nam z nikim walczyć, a jakby co trzymaj się za mną - powiedział żartobliwie, choć w sumie nie musiał, tak już miał, że nawet jeśli ktoś był całkowicie zdolny do obronienia siebie samodzielnie to nie mógł siedzieć spokojnie z boku. Choć w potyczkach z innymi czarodziejami był równie zielony, coś tam się szkolił z pomocą Brenny, ale nadal nie był to jakiś zatrważający poziom.
Popatrzył na Horyzontalną i Pokątna, dym na niebie zjawa się formować nad poszczególnymi budynkami, jakby nie tyle był kierowany, co posiadał własną wolę i mógł dowolnie się przemieszczać. Wyciągnął kawałek pergaminu i za pomocą ołówka zapisał sobie numer jednej z kamienic, nad którą jak widział zbierał się dość intensywnie dym - przyda się mieć to miejsce na oku i zbadać później, ale skoro nie płonęło to nie wymagało natychmiastowej ingerencji.
- Nie ma lepszej metody na testy niż sprawdzenie w nieprzewidzianej sytuacji, wtedy naprawdę się dowiadujesz jak użyteczne są stworzone rzeczy - powiedział notując jeszcze informację o jednej z wystaw sklepowych, która była pokrytą czarną sadzą, zupełnie jakby smołą, a szyby były wybite jakby ktoś rzucał w nie intensywnie kamieniami. Przyjrzał się temu co robi Pandora ze swoim kolibrem, zafascynowany jak też jej wynalazek zadziała.
- Zresztą, teraz mieliśmy tylko zebrać informację i poinformować resztę, wątpię, aby była potrzeba walki czy większego działania - dodał jeszcze bo choć dym i chaos narastał i coraz bardziej ich otaczał, to nadal nie było to przytłaczające jak mogło by być. Gdyby ten dym i ogień zajął wszystko bez wyjątku, wzdrygnął się woląc o tym nie myślec.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#6
25.05.2025, 19:09  ✶  
Musiała wziąć się w garść. Sięgnęła do torby, grzebiąc niej chwilę w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby im w walce z dymem. W milczeniu przesuwała zawartość tobołka, aż wyjęła coś, co było chyba apaszką w typowo tureckich kolorach, mierzwiąc ją w palcach. Rozdarła go na dwie części pewnym, choć może nieco zbyt gwałtownym ruchem. – Trzymaj. – Podała mu jeden fragment, sama przyciskając drugi do ust i nosa. – Choć trochę ochroni przed tym przeklętym dymem i pyłem. Nie możemy pozwolić, by i nas to wyłączyło z gry. Nie wiemy też, co może latać w powietrzu.
Wiedziała, że wizyta u uzdrowiciela jej nie ominie, kaszel się nasilał. Wciąż ją piekło w gardle i w płucach, a oczy łzawiły. Jej palce, choć lekko drżące, z precyzją uruchomiły koliberka. Mechanizm cicho zatrzeszczał. – Masz rację, nie ma lepszych testów. Szkoda tylko, że ceną za nie jest ludzkie życie – mruknęła gorzko, bardziej do siebie niż do mężczyzny. Koliberek wystrzelił w gęstwinę dymu, a Pandora odprowadziła go wzrokiem.. – Co do twoich wcześniejszych słów… – kontynuowała, starając się, by jej głos brzmiał naturalnie, choć z trudem panowała nad emocjami – Na wspomnienia przyjdzie czas, mam nadzieję, bliżej świtu. Teraz liczy się każda minuta. I tak twoje notatki są bezcenne. Pomogą ustalić, kto za tym stoi i jak rozległe jest to szaleństwo. Na pewno pomogą aurorom, może dostrzeżesz coś, czego oni nie zobaczą. Dobry pomysł. - pochwaliła go, obdarzając uśmiechem, chociaż nie mógł przez materiał zasłaniający jej twarz tego zobaczyć. Oczy jednak zalśniły jej czymś dla odmiany pozytywnym, czego nie było często tego wieczora widać. - Dziękuje za propozycję, ale mam szczerą nadzieję, że czary, szczęście i może trochę moje zabawki, pozwolą nam obu nie tylko przetrwać bez kłopotów, ale i realnie pomóc. No nie będę kłamać, chętnie bym dokopała takiemu potworowi, który stoi za tym ogniem. Bo co będzie, jak to się rozniesie?
Pandora przyglądała się, jak Thomasowi, próbując dostrzec w nim reakcję na taką wizję. Lodowaty dreszcz przebiegł i po jej plecach, mieszając się z falą palącego gniewu na tych, którzy rozpętali to piekło. Tylko potwór był w stanie zakryć serce Londynu – magicznego i tego dostępnego dla mugoli, płomieniami, bo wszystko działo się wśród domów zwykłych ludzi. To miała być kolejna, szara wrześniowa noc. W tym wszystkim pocieszeniem było to, że większość dzieciaków była już w Hogwarcie. Poczuła supeł na żołądku, gdy pomyślała, jak wiele z nich zostanie sierotami. Każda waląca się ściana, każdy jęk płomieni w tej dzielnicy był tego brutalnym przypomnieniem, niczym uderzenie w poczucie bezpieczeństwa, które tak brutalnie im odebrano. Myśl o Brennie, gdzieś tam walczącej, o Atreusie, Florence, Cathalu, Hjalmarze.. Zacisnęła wargi, tłumiąc kaszel, chcąc skupić się na małych iskrach nadziei, bo inaczej by po prostu zwariowała.
– Oby ten koszmar nigdy nie stał się rzeczywistością.. – rzuciła głucho, a w jej głosie, zwykle tak pewnym, teraz dźwięczała ledwo skrywana wściekłość i troska. – Ale patrząc na to… – jej wzrok powędrował ku ziejącej dziurze w jednym z budynków, skąd buchał gęsty, czarny dym – … Ci dranie dokładnie do tego dążą. Do zniszczenia, do zasiania strachu i braku zaufania wśród ludzi. Tak, aby przyjaciele się podejrzewali, aby doszukiwano się w drugim człowieku najgorszego.
Zacisnęła pięści, patrząc na zniszczenia wokół. – Gdzie sugerujesz iść najpierw? Musimy założyć, że w połowie z tych zawalonych domów ktoś może czekać na pomoc. Aurora, uzdrowiciela, na nas.
Nie czekając na pełną odpowiedź, bardziej na potwierdzający gest lub spojrzenie, ruszyła ostrożnie w głąb uliczki, starając się omijać najbardziej niestabilnie i niebezpieczne fragmenty chodnika, rozrzuconych cegieł lub desek pokrytych żarem. Thomas, jak sądziła, podążał tuż za nią. Dym szczypał w oczy pomimo prowizorycznej osłony, a smród spalenizny i czegoś jeszcze, czegoś metalicznego i niepokojącego, stawał się coraz intensywniejszy. Głuchy huk, jakby coś ciężkiego runęło na ziemię, wzbijając kolejną chmurę pyłu, rozniósł się w powietrzu i przez chwilę zdominował cały ten hałas dookoła. Pandora gwałtownie zatrzymała się i odwróciła twarz w stronę swojego towarzysza, a jej dłoń instynktownie sięgnęła do różdżki. Spojrzała na Thomasa, a w jej oczach malowało się napięcie i nieme pytanie. Co powinni zrobić? Obiecała mu, że będzie nad sobą panować, bo w normalnych okolicznościach, już dawno przeskoczyłaby płot po drugiej stronie uliczki i pobiegła to sprawdzić.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#7
22.06.2025, 13:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.06.2025, 15:28 przez Thomas Figg.)  
-Dzięki, nie trzeba było - powiedział, ale przyjął od razu kawałek apaszki, która jak dal niego wyglądała dość gustownie. Ale też nigdy nie zwracała specjalnej uwagi na to w co się ubierał, zazwyczaj wybierał rzeczy praktyczne nad te ładne. Obwiązał sobie usta i nos, niczym bandyta z Dzikiego Zachodu i upewniwszy się, że materiał się nagle nie osunie od ruchu zwrócił spojrzenie ponownie na Pandorę.
- Wiedza to potęga - odpowiedział jedynie i przez dłuższą chwilę milczał nim popatrzył niebo zasnute dymem tak ,ze nie widać było gwiazd. Westchnął dość głośno. - To się na pewno rozniesie - dodał wracając do swojego skrawka pergaminu i notując kolejne numery domów, szczególnie te, których ogień się nie imał - skoro teraz były bezpieczne to potem mogą ze zdwojoną siłą zapłonąć? Nie był pewien.
Nie wyglądał na zbyt bardziej poruszonego niż wcześniej, od samego początku zakładał, że walka z tym żywiołem będzie nie tylko trudna, ale też i długa. Ale jeśli na raz nie objęło to całego Londynu to jeszcze mieli szansę na wygraną. A nawet jeśli nie, to budynek można odbudować, to ludzie byli nie do zastąpienia.
Krótka lecz żywiołowa tyrada Prewettówny przyciągnęła znowu jego wzrok. Dobrze rozumiał jej gniew stojący za tymi słowami, ale właśnie dlatego działali oni, postanowił nie zostawić komentarza, tylko zanotował kolejny numer domu, który wydawał się być cały czarny od sadzy.
Zadziwiające jak łatwo było to wszystko niszczyć, płomienie oganiają całe miasto, ba cały kraj z tego co słyszał. Zapatrzył się na dym, który zwiastował nie tylko niebezpieczeństwo ale i kolejną "ofiarę". Odbudują domy, postawią wszystko na nogach, ze zgliszczy wstanie jeszcze więcej, ładniejszych miejsc. Ale co z wspomnieniami? Czy to nie załamie ducha innych osób? Czy nie sprawią, że utracą na duchu walki? Nie, to niemożliwe, na pewno nie tych w Zakonie, ale czy faktycznie takie wydarzenie nie wstrząśnie ludźmi? Przecież o to chodzi Czarnemu Panu, żeby siać strach i panikę, wtedy nikt nie odważy się mu stanąć na drodze. Powiódł spojrzeniem na towarzyszącą mu Prewettównę, ona nie wydawała się przerażona, wręcz przeciwnie, jakby to jeszcze bardziej zagrzewało ją do walki. Pytanie tylko jak wiele osób będzie równie zmotywowanych i nie będzie obawia się konsekwencji? Wszystko stawało się coraz bardziej realne, że wcale nie zmierzają do wojny, która roztrzaska wszystko co znali w magicznym świecie. Oni zapierdalali do niej z przepaści, bez możliwości zatrzymania się. Zupełnie jak on kiedyś z wieży, ale teraz nie będzie happy endu. Ktoś musiałby do tego zabić Voldemorta... Aż na chwilę oczy zalśniły mu czystą czernią, jakby właśnie do tego zmierzał.
- Sami wszystkich nie uratujemy, musimy też poinformować innych. Im więcej osób ma dostęp do naszych informacji tym lepiej - przerwał swoje rozmyślania i wcisnął do kieszeni pergamin i wtedy ogromny huk przykuł ich uwagę. Instynktownie uniósł w górę rękę z różdżką, gotów do rzucania zaklęć. Ale nic takiego nie było potrzebne, po prostu kawałek dachu spadł z jednego z budynków. Specjalnie, czy przypadkiem? Na całe szczęście nie było ich w tym miejscu, ani nie było tam nikogo innego. Upewniwszy się, że to nie są żadne palące się szczątki, czy też tlące się powiedział tylko do Pandory.
- Idziemy dalej, to już nie jest zagrożeniem - ale sam machnął jeszcze różdżką, skupiając się na tym, żeby pozbyć się zawalających resztek z ulicy prosto na najbliższe wysypisko śmieci. I ruszył wraz z towarzyszącą mu kobietą dalej, tym razem już w drogę powrotną do Nory.

Translokacja III - wyteleportowanie śmieci na wysypisko, wzium
Rzut Z 1d100 - 40
Slaby sukces...


Nie wszystkie części zostały przetransportowane, w gruncie rzeczy, to dużą część ich nadal pozostawała na ulicy, ale Thomas nie miał czasu, aby robić za służby oczyszczenia miasta i dbać o nieskazitelny porządek na ulicy. Był zadowolony z faktu, że choć połowa (a przynajmniej na oko tak mu się wydawało) tego zawaliska zniknęła.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pandora Prewett (1519), Thomas Figg (1539)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa