• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[27.08.1972] Who took the bait?

[27.08.1972] Who took the bait?
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#1
22.08.2024, 22:19  ✶  

27 sierpnia 1972


Eden Lestrange & Bertie Bott

Sklep wędkarski "Zaczarowana Wędka" na Horyzontalnej 15, wczesne popołudnie


Tonący brzytwy się chwyta. Dosłownie.
Musiała się skaleczyć tym poronionym pomysłem, bo teleportując się na Horyzontalną poczuła, jak ją krew zalewa, a nigdy nie miała choroby lokomocyjnej. Nie była pewna, co ją podkusiło, by zgodzić się na propozycję Botta. Ba, by w ogóle do niego się odezwać - Glen zamiast zanosić mu ten przeklęty list, powinna była jej wydziobać oko. Może tego kruka też pochłonęło szaleństwo?
Czemu więc założyła buty i tu przyszła? Bo miłość jest ślepa, głupia i skryta pod tak grubą warstwą konspiracji, że naprawdę nie było nikogo innego, kogo mogła zapytać o radę i się nie skompromitować. Nikt więcej nie wiedział, że coś ją łączy z Alastorem, a choć kupienie staremu partnerowi prezentu nie było wielkim skandalem, wolała nie ryzykować zwiększania szans na to, że więcej osób połączy kropki. Nie mogła też zapytać kogoś bez kontekstu o polecenie wędki, bo każdy, kto choć chwilę przebywał w towarzystwie Eden wie, że ona czymś takim by się nie parała. Pomyśleliby, że dopadła ją przypadłość rodziny Lestrange i postradała zmysły.
Bertie był idealny. Rzekomo znał się na rzeczy, znał Alastora na wylot, a i oddany mu był po grób, więc i do niego zabrałby ze sobą tajemnice przyjaciela. I to też było kolejną porcją drwa dokładanego do ognia, którym płonęła nienawiść Eden do Botta. Był tak perfekcyjny, że aż w oczy szczypało, był dla Alka wszystkim, czym ona chciała być. Dziecinna zazdrość? Owszem. Czy zdawała sobie z niej sprawę? Jeszcze jak. Czy zamierzała coś z nią zrobić, przyznać się do błędu? A gdzie, to byłoby gorsze niż cokolwiek, co teraz przechodzi.
Bott jak obiecał w liście, tak zrobił. Czekał pod tą Zaczarowaną Wędką i wyglądał wesolutko jak zawsze. Zatrzymała się na jego widok, kiedy jeszcze pozostawała na tyle daleko od sklepu, by Bertie nie zdążył jej wyłapać z tłumu. Kilkanaście sekund walczyła z nagłą potrzebą zawrócenia i sprawdzenia, czy nie zostawiła czajnika na ogniu. Co z tego, że nawet nie wiedziała, jak obsługuje się kuchenkę.
Wzięła jednak głęboki wdech i pomyślała o Alastorze. O tym, że się ucieszy, a ona będzie mogła dopisać sobie kolejną pozycję do listy dobrych uczynków, dzięki której jeszcze nie spisała się na kompletne straty jako człowiek.
Ruszyła do przodu. Cel uświęcał środki.
- Miejmy to z głowy, chwila bólu i po krzyku - oznajmiła, przechodząc żwawym krokiem obok Botta i wchodząc do środka sklepu. Ani się nie przywitała, ani nie podziękowała za chęć pomocy, ani nawet nie spojrzała w jego kierunku. Po prawdzie nawet zrobiła to wszystko w dobrej wierze, bo przede wszystkim tego bólu chciała oszczędzić też jemu. Gdyby miała przebrnąć przez wymianę fałszywych grzeczności, a potem wysłuchać niechybnie następującej po przywitaniu się kolejnej części Bottowej autobiografii, powiedziałaby mu coś strasznie niemiłego. Może nawet przydzwoniłaby mu torebką.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#2
17.10.2024, 19:21  ✶  
Bertie był fascynatem wędkarstwa od najmłodszych lat. Pierwszy raz sięgnął po wędkę kiedy jeszcze uczęszczał do Hogwartu; trzymali takie w starej szopie na jeziorze, gdzie znajdowały się też łódki. Kto je tam natomiast schował to już była tajemnica, ale Bott obstawiał że był to albo woźny albo inna osoba odpowiedzialna za porządek w szkole. A może nawet jakiś nauczyciel? Nikt jednak nigdy nie narzekał na to, że owe wędki były używane, dlatego Bertie chętnie po nie sięgał, siadając sobie na brzegu jeziora i odpoczywając od wesołego, szkolnego życia.

Bo nawet on potrzebował czasem odrobiny odpoczynku od gadania innych i swojego własnego. Może dlatego tak bardzo lubili z Alastorem udać się nad jezioro i zarzucić haczykami - obydwoje doświadczali wtedy zen i uspokajali umysły, chociaż z pewnym zmartwieniem Bertie zauważał, że z upływem lat przyjacielowi przychodzi to coraz gorzej.

Bertie czekał. Dzielnie i wytrwale pod wskazanym w liście adresie, ciesząc się całkiem ładną pogodą. Lestrange miała chyba trochę szczęścia, że Bott wydawał się tak odporny na jej dziecinną wręcz zazdrość, bo inaczej mogliby sobie robić regularne konkursy o uwagę i zainteresowanie Alastora. I pewnie nie wyszłoby im to zbytnio na zdrowie. Ale tak? Bott był przekonany, że Alka wystarczało w zupełności dla wszystkich. Dla niego, dla niej, dla Millie i dla Mavelle pewnie też by dało radę, gdyby nie wyjechała z kraju.

- Oh, Eden, jak cudownie cię widzieć - zachwycił się mężczyzna, powstrzymując jednak od objęcia ją na powitanie. Nawet nie chodziło o to, że Eden by się pewnie przed tym aktywnie broniła, a dlatego że byli na środku Horyzontalnej, a Bott zdążył się nauczyć, że plotki go nawet lubiły. - Oj, to nie może być taka chwila. Wybieranie wędki to bardzo poważne zadanie, moja droga. Tym bardziej że mamy do czynienia z tak zaprawionym wędkarzem jak Alastor. Jak byliśmy w czerwcu na rybach to złapał o taki okaz - Bott rozłożył oczywiście ręce, pokazując jej tylko odrobinę więcej centymetrów niż ryba miała w rzeczywistości.

- Dzień dobry! - oznajmił wesoło, kiedy tylko przekroczyli próg Zaczarowanej Wędki. - Powiedz mi Eden, proszę, nie wyglądasz na taki typ osoby, ale kto wie, może mnie zaskoczysz jeszcze, ale czy kiedykolwiek zdarzyło się łowić ryby? To całkiem relaksujące zajęcie, ale pomijając, pytam bo chciałbym wiedzieć czy może powinienem całkowicie cię przeprowadzić przez cały proces czy może chcesz zweryfikować twoje typy. A może jakaś ci się podoba, hm? Patrz, ta jest czerwona, to znaczy że szybko wybiera żyłkę - Bott wskazał na jedną z wędek, która stała w równiutkim rzędzie razem z innymi.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#3
22.12.2024, 02:30  ✶  
Zatrzymała się w progu sklepu, stając w na wpół otwartych drzwiach, choć zawieszony obok nich dzwonek zdążył obwieścić przybycie nowych klientów. Zawahała się po usłyszeniu, że to może jednak nie być chwila.
- Bertie. Mam dokładnie piętnaście minut cierpliwości do zaoferowania. Nie więcej, ale może być mniej. Do ciebie należy decyzja, jak chcesz ten czas wykorzystać - obwieściła, biorąc przed tym głęboki wdech. Bezczelna była, biorąc pod uwagę, że spotkali się tutaj na jej życzenie.

Następnie weszła do sklepu, czując, jak atmosfera miejsca przytłacza ją od pierwszej chwili. Pachniało tu metalem, drewnem i czymś nieokreślonym, co zapewne doceniliby wędkarze, ale dla niej było jedynie dziwne, obce i odstręczające. Rzędy wędek ustawione w idealnym porządku zdawały się wręcz drwić z jej obecności - jakby sama przestrzeń próbowała jej przypomnieć, że kompletnie tu nie pasuje.
Rozejrzała się, nie bardzo wiedząc, na czym skupić wzrok. Każdy przedmiot wydawał się taki sam, równie niepotrzebny i bezsensowny w jej świecie. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak ktoś mógłby czerpać radość z przesiadywania nad wodą z tym dziwacznym kijem w dłoniach. Może to był sposób, by uciec od wszystkiego - od myśli, problemów, ludzi. Ale dla Eden to nie miało znaczenia. Sama wolała stanąć naprzeciw problemów, a nie zanurzać je w jeziorze. Co najwyżej mogła je zamieść pod dywan.

- Nie zaskoczę cię - odparła błyskawicznie, postanawiając Botta zawieść. Stanęła przed nim, wykonując wokół własnej osoby zamaszysty ruch rękoma, jakby chciała się mu zaprezentować w pełnej krasie. Twarz dalej jednak miała taką, jakby ją właśnie z krzyża zdjęli. - Czy wyglądam jak ktoś, kto kiedykolwiek z własnej woli przebywał w pobliżu żywej ryby? - Zapytała, choć czysto retorycznie. Najbliższe spotkanie tego typu miała patrząc przez szybę akwarium w jednym z salonów w Wiltshire. 

Jej spojrzenie powędrowało w stronę półek, ale równie dobrze mogła patrzeć na starożytny tekst w języku runicznym - nic nie miało sensu. Każda wędka była dla niej taka sama. Czuła irytację na samą siebie, na swoją niewiedzę i na to, że musiała prosić o pomoc kogoś, kogo wolałaby unikać.
- Mogę być kompletnym laikiem w kwestii rybołówstwa, Bertie, ale nie jestem upośledzona. Wiem, że kolor nie ma żadnego wpływu - syknęła, zupełnie nie łapiąc, że to miał być żart. Była zbyt zirytowana. Zacisnęła usta, próbując nie myśleć o swojej zazdrości wobec Botta. Wiedziała, że to dziecinne, ale widok, jak Bertie z taką łatwością porusza się w tym świecie - i w świecie Alastora - jedynie ją rozdrażniał. Zamiast niej, to on znał wszystkie szczegóły, które wolałaby poznać sama. - Wybierz po prostu najlepszy model, a ja zapłacę. Cena nie gra roli. -

Wzięła głęboki oddech i skupiła się na celu. To nie miało znaczenia. Liczył się efekt - zadowolenie Alka. Przypomniała sobie wyraz twarzy Alastora, kiedy opowiadał o wyprawach nad jezioro. W tych chwilach wydawał się bardziej sobą, jakby spokój wędkarstwa pomagał mu zrzucić maskę, którą zwykle nosił. Może to dlatego wybrała właśnie wędkę - nie dlatego, że był to idealny prezent, ale dlatego, że miała nadzieję dać mu coś, co pozwoli mu na moment odetchnąć. Jeśli wędkę wybierze Bertie, a nie ona, trudno. Ważne, by była odpowiednia. Ważne, by on był zadowolony.
Eden odwróciła wzrok, pozwalając sobie na moment ciszy, zanim znów spojrzała na rzędy wędek i czekała, aż ten dzień wreszcie się skończy.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#4
15.07.2025, 17:49  ✶  
- Piętnaście? - wlepił w nią spojrzenie, jakby czekając na dalszą część. Może jakieś 'żartowałam!'. Ale by się wtedy zdziwił, bo przecież nie posądzał Eden o takie poczucie humoru, ale może przekonywała się jakoś do ludzi tak ogólnie i rozpracowywała nowe formy interakcji społecznych. Niestety - nic takiego nie nadeszło, a Bertie poczuł nagle, że mu trochę słabo. Dotknął zewnętrzną stroną dłoni czoła, w nerwowym geście wycierając wyimaginowany pot, a do tego westchnął drżąco. - Eden, proszę cię, to nie jest takie proste. Przysięgam na całą moja sympatię do ciebie, że wybieranie wędek to nie jest żadne to tamto, to jest poważne przedsięwzięcie.

Sapnął jeszcze raz, a potem znowu i znowu, rozglądając po sklepie trochę, jakby nagle znalazł się w podobnym otoczeniu pierwszy raz. Rozbiegane spojrzenie skakało z jednego kąta w drugi, a umysł próbował przeprowadzić jakieś równanie, które pomogłoby mu określić jakie etapy wyboru narzędzia powinien pominąć, żeby osiągnąć najlepszy efekt. Ale jak mógł wybierać, kiedy wszystkie te kroki prowadzące do wyboru idealnej wędki, były tak samo ważne?!

- Ale... ale Alastor... - zaczął płaczliwym tonem, jakby mu właśnie serce na pół rozdzierała. Jak ten związek w ogóle mógł mieć przyszłość, skoro ona taka była? Może zwyczajnie pomylił się w ocenie sytuacji i powinien poważnie porozmawiać z Alkiem o tym, jak ten cały związek się prezentował? Może on w ogóle nie wiedział, że ona tak nienawidziła te ryby? Może go zwodziła przez całe życie?

Bertie dawno nie wyglądał tak smętnie. Spojrzenie już nie było rozbiegane, a zwyczajnie tęskne, bo przecież ograbiono go z doświadczenia tego całego misternego i ukochanego rytuału, jakim było robienie zakupów i wybieranie odpowiedniego egzemplarza. Trzeba było sprawdzić jak leży w rękach, jak się kręci kołowrotek i jakie było napięcie linki. Trzeba było wybrać haczyki.
- Czerwone są najszybsze - powiedział, nie - praktycznie wyszeptał, ale że stali przed sobą, to Eden mogła znakomicie go słyszeć i zobaczyć, jak zwiesza nos na kwintę, zamykając na moment powieki w ekspresji pełnej bólu. - Ale... - zawahał się, znowu podnosząc na nią spojrzenie smutnego szczeniaczka. - Nie chcesz nawet, żebym ci coś trochę wytłumaczył? Nie chciałabyś czegoś wiedzieć? - próbował być wyrozumiały i zwalczyć przenikające go uczucie rozżalenia, ale szło mu wręcz żałośnie. Cóż, nie wątpił też nawet, że tak właśnie w tym momencie jawił się w oczach Malfoy, ale to nie było teraz istotne. Istotna była jej nienawiść do ryb i wędek.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (1012), Bertie Bott (815)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa