29.07.2025, 12:52 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:14 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Zostanie samemu, kiedy nie jest się w stanie nic zobaczyć jest nie ukrywając po prostu nudne - nie miał absolutnie pojęcia co robić. Normalnie zająłby się jednym ze swoich badań, czytaniem książek, a nawet majsterkowaniem przy mechanizmach i zabezpieczeniach Stawu... Ale wszystko to wymagało od niego możliwości widzenia.
Jakież to jednocześnie dziwne, kiedy tak nie masz co robić i jednocześnie nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wolno czas płynie, wydaje ci się, że jedynie minęło kilka sekund... I nie wiesz czy to prawda, bo nie masz jak tego sprawdzić. Może by przekomarzał się z Pazurem, ale kot został nadal w Londynie, w sumie tego by mu jeszcze brakowało, docinek Kapitana na temat jego stanu.
Miał za to niezwykle dużo czasu na to, żeby móc sobie myśleć, - bo co innego miał robić niewidomy. Leżał na łóżku i ostrożnie chodził po pokoju, ale jedyne co mógł robić to być pochłoniętym swoimi myślami. A miał nad czym rozmyślać: nad sowimi wczorajszym wyznaniem, nad tym co mówiła rano Millie, nad tym co oznaczała obecność Basiliusa. Problemem był fakt, że na żadne z zadanych sobie pytań nie miał odpowiedzi. To trochę jakby ktoś wsadzał kieszeni poplątany sznurek i z powrotem go wyciągał po chwili w nadziei, że ten będzie już rozwiązany - tak samo jego zagwozdki tylko bardziej się pogłębiały.
Nic tak dobrze nie mierzy upływu czasu jak fakt, że zaczął słyszeć i czuć jak brzuch mu burczy z głodu. Nie miał pojęcia czy minęło ledwie pięć minut od czasu jak Millie zniknęła. Ale nie mógł dłużej już czekać, musiał coś zjeść.
MArchewki, musi zjeść marchewki! One przecież pomagają na wzrok, to może jak zje dwie to mu się szybciej oczy naprawią. Kierowany tą żelazną logiką ruszył w stronę kuchni. Bardzo powoli i ostrożnie - wolałbym nie spaść ze szczytu schodów na sam dół, to dopiero by było bolesne i przeszkadzało w szybkiej rekonwalescencji. Dopiero na półpiętrze zorientował się, że przecież mógł się teleportować, dobrze znał układ kuchni.
Dlatego zaraz też zniknął i pojawił się na dole - w samym środku kuchni.
- Mhm, ale jak ja kurwa znajdę marchewki. Czy one w ogóle tu są - burknął do siebie, bo nie zwracał zbytniej uwagi na zapamiętywanie gdzie dokładnie co leży, kiedy miał zmysł wzroku nie musiał o to tak dbać, wystarczyło się rozejrzeć. Dlatego zrobił to co, każdy szanowany się czarodziej na jego miejscu by zrobił - nie, nie posłużył się magią, aby przyzwać do siebie marchewki - zaczął po omacku szukać ich po szafkach.