• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[09.09.72, Księżycowy Staw] Millie & Basilius | Let it bee

[09.09.72, Księżycowy Staw] Millie & Basilius | Let it bee
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#1
10.08.2025, 15:42  ✶  
Ku zaskoczeniu absolutnie nikogo Basilius był zmęczony.
Najpierw cała ta noc. Potem sytuacja z nogą Atreusa i zamknięcie w schowku z Brenną. A teraz… Teraz gdy już miał wychodzić z pracy….
Florence nie żyła.
Chyba nie do końca to do niego docierało
Co z tego, że musiał potem powiedzieć o tym Millie.
I Icarusowi.
I Electrze.
Miał wrażenie że mówił i mówił, ale jeśli miał być całkowicie szczery to nawet nie pamiętał co i nie ważne ile razy by tego nie powiedział, Prewett odczuwał dziwne… Otumanienie. Zupełnie jaby opowiadał o siostrze, brata, ciotki sąsiadki, a nie o… Niej.  Florence. Jego kuzynce, którą znał od zawsze, kochał jak starszą siostrę, a z którą nigdy nie miał już zjeść lunchu w szpitalnej kafeterii.

I chociaż początkowo marudził Moody, że sam się teleportuje z pracy, tak teraz… Teraz był naprawde wdzięczny Millie, że była przy nim, nawet jeśli czarownica zachowywała się przy tym zadziwiająco... Sympatycznie. Szczególnie wtedy gdy przenieśli się do domu jego matki. To może i było nieco dziwne, ale doceniał. I to bardzo.

Samo spotkanie z matką przebiegło nawet spokojnie, chociaż Elise Rosier wyraziła zdecydowane niezadowolenie wynikające z faktu że jej syn nie zamierzał zostać u niej. Może nie chciała wywoływać dyskusji w otoczeniu sympatycznej i spokojnej czarownicy, która była przecież Millie?

Nie zmieniało to jednak faktu, że w sklepie ograniczał się jedynie do zmęczonego wrzucania do koszyka zdrowych rzeczy i posyłaniu Moody zirytowanego spojrzenia jeśli tylko komentowała to w sposób, który uważał za nieodpowiedni.

Przynajmniej nikt nie miał problemu z tym, aby jutro Prewett wziął dzień wolny.

Rozbudziĺ się dopiero gdy pojawili się ponownie w swoim tymczasowym miejscu pobytu.
– I nie dość, że stażyści nie zamknęli porządnie drzwi przez co ten chochlik tam wleciał to jeszcze nie upewnili się po pożarze, czy wszystkie składniki są na swoim miejscu, a mieli zrobić – opowiadał o jednym z powodów stojącym za jego bólem głowy. Siedział przy stoliku i wyjmował z torby kolejne produkty, które potem Millie odpowiadała w odpowiednie miejsca. – Noga Atreusa mogła już być niemal zrośnięta, a tak potrzebuje operacji. – Westchnął ciężko. – A jak u was z Thomasem? Bardzo marudził i robił głupie rzeczy?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#2
14.08.2025, 15:16  ✶  
Ku zaskoczeniu absolutnie wszystkich (a przynajmniej tych wszystkich, którzy mieli szansę to widzieć), Millie była cicho.

To nie był zwyczajowy stan jej zachowania i każdy kto znał ją dłużej niż dwie godziny mógł uznać, że musiała się mocno pizgnąć w łeb tego późnego popołudnia, gdy pojawiła się w szpitalu. Cierpliwość jaką okazywała Basiliusowi podczas narzekania na to, że przecież mógł wszystko ogarnąć sam była godna anielskiej istoty, a jej:
– I tak już tu jestem, więc co za różnica? – powiedziane ze spokojem i owczą łagodnością zamknęłoby usta każdemu, chociażby dlatego, że nie padła tam żadna kurwa po drodze.

Z podobną agendą Mildred przeszła przez spotkania z rodziną, wysłuchała kolejny i kolejny i kolejny raz o śmierci jednej z lekarek, która była bliska jej przyjacielowi, więc obchodziło ją to tak bardzo jak bardzo ów przyjaciel okazywał swoją żałobę. Zdawało jej się, gdzieś jej mignęło w głowie, że to chyba była kobieta też związana z zakonem, ale nie była pewna. Nie to było teraz ważne, a rozdygotany Liszek udający, że wcale nie. A może wcale nie udawał? Może ona źle patrzyła? Wyprostowana, z rękami złożonymi przed sobą w cichym oczekiwaniu na to aż Prewett załatwi swoje sprawy. Cicha. Skromna.

Doppelganger, bo jakie byłoby inne logiczne uzasadnienie?

Tymczasem Miles naprzeżywała się już dzisiaj, gdy o poranku szukała swojego brata - brat żył, więc nie był tak nośnym tematem jak zamordowana klątwołamaczka. Potem Thomas, kolejny osobny temat rzeka, o którym nikomu nie chciała mówić zdezorientowana tym wszystkim bardziej nawet niż rozpierdolem dziejącym się ledwie kilka godzin temu w mieście.

Na szczęście istniała teleportacja, więc na zakupy skoczyli do Szkocji - banalne rozwiązanie dla kogoś, kto unikał kominków na rzecz teleportowania dupy nawet z jednego piętra na drugie, a co dopiero, żeby zajrzeć i kupić coś… odpowiedniego do jedzenia. Nie komentowała, nie udawała wymiotów. Jedzenie było też dla Thomasa, a Basilius był lekarzem i najlepiej wiedział, co Figgowi będzie służyć. Tak jak Moody była starą bimbiarą, dlatego wiedziała jakie lekarstwo pomoże temu drugiemu. Dlaczego miałaby to jakkolwiek podważać? Może po cichu liczyła, że Liszek nie będzie narzekał na prywatną stypę, którą zamierzała urządzić wieczorem. Ofiar było więcej, ale ludzkie twarze zamazywały się rzędami statystyki.

– Wybacz, ale on zawsze był dla mnie strasznym chujem, nie ma opcji żebym mu tej nogi żałowała. –  parsknęła w końcu, czyniąc te kilka wspólnych godzin w końcu bardziej znajomymi. Nie patrzyła na Liszka skupiając się na robocie czyli randomowemu odkładaniu jedzenia w różne randomowe miejsca. Na przykład kapusta się świetnie prezentowała na talerzach w szafce obok pieca. A jabłka? Może od razu powinna zanieść je do góry?

– Mm… Thomas tak on… – umilkła zawieszając się nad puszkami, których nikt nie opisał a każda miała biały proszek w środku. – Nie robił głupszych rzeczy niż zwykle. W ogóle… słyszałam o Brennie w składziku. Gadali w szpitalu. Wy… coś ten? – Podniosła złote i zaskakująco niepewne oczy na Basiliusa, poddając się w sprawie puszek i odkładając worek z mąką obok nich, robiąc miejsce “na pych” a nie metodą dedukcji. Były powody dla których nie została nigdy detektywem.
Tymczasem śledztwo trwało ale… no, były powody braku awansu. Miles nie należała do ucieleśnienia subtelności. A może zużyła ją na wizytę u rodziny Prewetta? – Ruchacie się czy nie? Bo jak tak, to ona też ma tu pokój. Jakby co… no nie musisz zostawać z nami na piętrze.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#3
15.08.2025, 19:24  ✶  
Basilius w pierwszej chwili przewrócił oczami słysząc jak bardzo Millie obchodziła noga jego kuzyna, ale w drugiej uśmiechnął, bo… To już brzmiało zdecydowanie bardziej jak Millie którą znał i chyba szalenie tego właśnie potrzebował. Zaraz jednak spoważniał nieco na wzmiankę o Thomasie.
– Nie bardziej niż zwykle? Czyli znowu mam opatrzyć mu twarz? – spytał chociaż prawdę mówiąc naprawdę podziwiał Figga za to co zrobił i kogo w ten sposób uratował.

Zaraz jednak temat zszedł na coś jeszcze głupszego, niż niektóre zachowania Thomasa.

Brenna w składziku.

Proszę nie mów, że wiesz, że też tam byłem. Proszę nie mów, że wiesz, że…

Wy ten…

Proszę nie podejrzewaj, że ze sobą sypiamy. Proszę nie podejrzewaj, że ze sobą…

Ruchacie się, czy nie?

No i kurwa mać.

– Nie – powiedział bardzo energicznie jak na swój obecny stan i nawet nieco się wyprostował. – Nie! – Czy nie brzmiał teraz, jakby w rzeczywistości tak było, a on teraz tylko zbyt emocjonalnie temu zaprzeczał? Wziął głęboki oddech i zaczął od początku.

– Nie. Nie sypiam z Brenną  Nie jesteśmy razem, ani… Nic. Po prostu ech… Brenna była na lekach i z jakiegoś powodu postanowiła wyjść z łóżka akurat wtedy gdy sprzątałem schowek. I wtedy zamknął nas tam ten chochlik. I wtedy Brenna uznała, że sprobuje się wspiąć i upadła na mnie i no… Wtedy wszedł inny uzdrowiciel.
Czy wyjaśnił to sensownie? A może zbyt głupio? Co jeśli Millie uzna, że coś i tak mogłoby być na rzeczy? Czemu martwił się o to, że Millie uzna, że coś mogłoby być na rzeczy?
– W każdym razie to nie… Poczekaj, Millie gdzie ty wsadzasz tę kapustę?  – Wstał z krzesła i podszedł do niej, wyjmując warzywo z szafki, aby położyć je w innym miejscu, które uznał za lepsze. Właściwie to było podobne pytanie, które mógł też jej zadać, ale… Jakoś nie był pewny, czy chciał. To znaczy czy powinien. Nie był pewny, czy powinien. – A więc Brenna też… Jest w to zamieszana?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#4
19.08.2025, 19:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.08.2025, 19:34 przez Millie Moody.)  
– Chyba nie. Po prostu za długo zajeło mi szukanie brata i zszedł sam na parter szukać…. jedzenia? Marchewek? Ale na opatrunku nie było krwi, wiec chyba nic sobie nie zepsuł. Czy coś. – Martwiła się, ale daleko jej bylo do lekarskiego fachu. Sama wielokrotnie przez nieuwagę i lekkomyślność wydłużała okres rekonwalescencji, łażąc, nie kogąc usiedzieć w miejscu. Finalnie dotarła do punktu w którym najbezpieczniej było po prostu nie być rannym, albo oberwać tak, że w szpitalu trzymali Cię kilka miesięcy i nie chcieli wypuścić bez widocznej poprawy.

Dalsza część rozmowy poturlała się jak główka kapusty z szafki, bo komuś nie podobało się miejsce, które dla niej wybrała. Pan Dorosły. Pan Zawsze Wiem Lepiej. Nie była pewna czemu rośnie w niej wkurwienie, to było takie nieadekwatne, ale może bronił się za głośno. Może była zła na siebie, że w ogóle się wpierdala?
– Słuchaj. Jakby no nie robi mi przecież totalnie z kim sypiasz. – powiedziała, nawet jeśli ostatnie dwa tygodnie przeczyły bardzo tej tezie, począwszy od wybuchu przy kuchennym stole w Warowni. – Chodzi o to, że… chodzi o to… no… wiesz mm… chodzi o to, że chciałabym, że skoro się nie ruchacie, to czy możesz zostać z nami w pokoju? Ja wiem, że jest syf, obiecuje posprzątam trochę dzisiaj chodzi o to, że… Nie wiem. Razem raźniej. Śniły mi się dzisiaj jakieś totalnie pojebane rzeczy, Tommy ostatnio wdepnął w jakąś dziurę z demonem, który mu wkręcił, że nie żyję czy coś i… – wyrzucała z siebie bardzo szybko, bardzo dużo słów. – Jak jesteś w okolicy, to nie wiem… Mam wrażenie, że wszystko jest jakieś bardziej takie no… racjonalne czy coś. Byłbyś naszym pokojowym mózgiem, czy coś. Nie żeby Tommy był debilem, ale czasem jednak jest debilem. Co zrobić. – wzruszyła ramionami, dobierając się do przemyconych pączków nim ktokolwiek (czyli Basilius) zdążył zareagować.

– A Brenna? No. Tak. Jest ee.. umoczona, pewnie się tu gdzieś spotkacie. Hmm… w sumie powinnam jej powiedzieć, że tu jesteś – zamyśliła się wciąż unikając kontaktu wzrokowego na rzecz bezmyślnego i pozbawionego efektywności kręcenia się po kuchni  – to wyszło dosyć spontanicznie, ale to nie jest moja wina, że potrzebowałeś pomocy, a ja mogłam Ci pomóc.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#5
23.08.2025, 23:34  ✶  
– Proszę nie mów mi, że zszedł do kuchni ryzykując kontuzjami, bo usłyszał gdzieś, że marchewki pomagają na wzrok – Może nie powinien był nic mówić. Może po prostu nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie.
Już miał schować gdzieś jakąś puszkę, gdy… Spojrzał z zaskoczeniem na czarownicę i odłożył przedmiot na blat.

Właściwie to miał spytać się czy nie było innego pokoju do spania dla niego, bo nie chciał, aby Millie spędzała noce na podłodze, a jeśli jeszcze rzeczywiście była z Thomasem, to bez sensu aby i on tam też był. No i jednak nie miałby wtedy prywatności, ale przecież lubił ich i to nocowanie nie było na rok, a zapewne na tydzień, może trochę dłużej, bo na pewno wkrótce uda im się pozbyć tej przeklęte sadzy w kamienicy.
Poza tym Millie najwyraźniej tego potrzebowała.
A było coś miłego w jej słowach i poczuciu, że mógł ją wesprzeć. Tak naprawdę wesprzeć, a nie tylko wrzucić witaminy do herbaty.
– Ale potrzebujemy kolejnego łóżka. Albo materaca. Nie ma mowy, abyś spała na starcie ubrań – powiedział I nagle strasznie zainteresował się składem jogurtu, bo pewne pytanie znowu dało o sobie znać, a on…

Naprawdę nie wiedział, czemu tak bardzo nie chciał go zadać. Przecież sam zakładał, że Moody znajdzie sobie kogoś w ciągu tych dziesięciu lat. Po prostu nie zakładał, że będzie to tak szybko po ich umowie.

– Posłuchaj Miles czy ty… – Mógł w sumie zmienić temat na Brennę, chociaż gdyby się nad tym zastanowić przez więcej niż pięć sekund to obecność tej konkretnej czarownicy w tej konkretnej organizacji była całkowicie sensowna i Basilius nie był pewny, czy nie o to chodziło Longbottom gdy mówiła o klubie książki. – Ty i Thomas. Jesteście razem?

W sumie to czemu Millie nie miałaby być z Thomasem? Pasowali do siebie. Millie, nawet jeśli zapewne tak o sobie nie myślała, potrafiła świetnie poprawiać każdemu humor i urozmaicać życie, a Thomas, przypominającym czasem wesołego kociaka, świetnie by się z nią uzupełniał. Poza tym oboje byli odważni, zabawni, w pewien sposób atrakcyjni, inteligentni…. Tak, na pewno stanowiliby dobrze dobraną parę. A jeszcze sposób w jaki ze sobą rozmawiali wczoraj… Chyba naprawdę byli razem. Tylko czemu wtedy miałby z nimi nocować?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
24.08.2025, 00:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.08.2025, 00:35 przez Millie Moody.)  
– Słuchaj no, masz szansę zapytać go osobiście za moment, ja nie zamierzam donosić – parsknęła, choć w sumie sposób jaki to powiedziała i dobór słów był nader jednoznaczną odpowiedzią, która pozwalała odtworzyć bieg spraw.

Zaraz potem jednak się szeroko rozpogodziła, że Liszek nie okazywał nadmiaru zdrowego rozsądku i przystał na jej propozycje. W Księzycowym Stawie było wiele pokoi i to nie był absolutnie problem znaleźć wolny. Ale kilka dni z drącym mordę Thomasem przez ścianę nauczyły Miles bardzo skutecznie, że opłacało się mieć czynnik kojący możliwie blisko. Sen leczył rany. Nie tylko te na ciele.

– Słuchaj, trzy łóżka, to może będzie za ciasno na… nie wiem… życie? Albo chociażby Twoje rzeczy? Ale jeśli złączymy je i położymy odpowiednio dużo kocy na wierzch, to będzie wystarczająco miejsca dla każdego, ja jestem bardzo kompaktowe stworzenie. Poza tym Tommy już powiedział że to świetny pomysł!. – Ciężko powiedzieć, że ktoś mógłby promienieć skoro minęła ledwie doba od jednego z najstraszniejszych ataków na magiczną społeczność, ale Miles jakoś się to udawało.

I nawet kolejne pytanie nie zmieniło nic w tym szerokim uśmiechu, który łagodził jej rysy do tego stopnia, że ktoś mógłby posądzić ją o bycie miłą osobą.
– No kurwa, Liszek to żeś dojebał! Jestem z nim w takim samym stopniu jak z Tobą, więc możesz siebie zapytać, czy jesteśmy razem o! Chociaż… – zawahała się przez moment, zagarniając świeżą herbatę na tacę, a także worek ciastek, absolutnie normalna kolacja. Miles właściwie zamierzała porzucić dalsze plany ogarniania kuchni, na rzecz wciśnięcia w siebie ciastek i w Tomcia i w Liszka. – Chcesz coś mocniejszego? Wiesz… za duszę Twojej kuzynki? – zapytała dużo poważniej, dłonią błądząc w kierunku znanego zapasu. Sama z niego nie korzystała z powodu leków, ale w dzień taki jak dziś… Chyba odpuści sobie eliksiry wyciszające, na rzecz innych… Tych bardziej tradycyjnych.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#7
09.09.2025, 19:55  ✶  
Czyli poszedł po marchewki bo były dobre na wzrok. Basilius przyjął tę odpowiedź z wielkim spokojem. Bo głośne westchnięcie załamania i rezygnacji były przecież oznaką wielkiego spokoju, prawda?
Przewrócił oczami.
– Bardzo śmieszne – mruknął w odpowiedzi na złączenie łóżek w jedno. – Powinienem gdzieś mieć jakiś materac. – Zdarzało mu się leżeć na podłodze bo zasłabł. Leżenie na podłodze z własnego wyboru i to jeszcze na materacu nie wydawało mu się więc aż tak tragiczną opcją.

Jestem z nim w takim samym stopniu jak z Tobą, więc możesz siebie zapytać, czy jesteśmy razem o!

Nie byli razem. Czyli Thomas i Millie też nie byli razem.

Ale jednocześnie mieli tę umowę. Czy w takim razie miała też ją z Figgiem? I w porządku. To wydawało się sensowne. Po prostu wcześniej zakładał, że… Sam nie wiedział. Że to była ich umowa, a nie głupi propozycja, może żart, który Moody powtarzała każdemu. Nie że nie miała do tego prawa. Przecież i tak nie zakładał, że naprawdę byliby razem po prostu…

Po prostu to miała być ich umowa.

Chociaż…
Czemu. Tam. Było. Jakieś. Chociaż?

Chyba nie powinno tam być żadnego chociaż.  Millie nie była z Thomasem, tak jak nie była z nim. Kropka. To miało sens. Inaczej nie prosiłaby go, aby był z nimi w pokoju. Inaczej nie… Co robiło tam to cholerne chociaż?

– Nie, na razie nie. Boli mnie głowa – mruknął, nieco zbyt rozkojarzony, aby taktycznie pominąć informację o własnych dolegliwościach. Próbował nie myśleć przy tym o Florence, ale to niestety sprawiało, że Prewett zajmował myśli czymś innym. Z dwojga złego wolał jednak roztrząsać słowa Millie, niż…

Chociaż…
Chociaż miło że pytasz?
Chociaż z nim się na nic nie umówiłam?
Chociaż chciałabym?

To było dziwne. Zazwyczaj gdy Prewett o czymś myślał miało to jakiś ciąg przyczynowo skutkowy, lub element analityczny.

Trzeba zrobić obiad, więc muszę kupić marchewki, o zjadłbym ciasto marchewkowe. Kocham moje rodzeństwo, ale chce jej zabić, jak je zabić tak aby przeżyło i przestało wtrącać się w moje życie. Ta książka mi się nie podoba bo… Ta książka mi się o dziwo podoba bo…

Tak zazwyczaj to działało. Myśli były w ruchu  tworzyły się nowe, coś przypominało o czymś innym, coś odwracało uwagę od czegoś i z Millie do pewnego czasu było podobnie.

Pójdę się spotkać z Millie. Lubię się spotykać z Millie. Millie mnie rozśmieszyła/załamała/wszystko na raz dlatego że…

Ale od czasu ich spotkania przed wyjazdem do Egiptu coś się chyba zmieniło i Prewett łapał się na tym, że coraz częściej obraz jego przyjaciółki pojawiał mu się w głowie i… I jego istnienie sprawiało Basiliusowi radość. Tak po prostu. Jakby samo obcowanie z myślami o niej przywoływało w nim uczucie podobne do uścisku bliskiej osoby, a teraz, jak w krzywym lustrze, sama myśli o tym, że umówiła się na to samo z Thomasem, wprawiała go w dyskomfort.
– Czyli też masz z nim ślubną umowę? – powiedział w końcu, niby od niechcenia, teraz dla odmiany porzucając patrzenie się na jogurtu na rzecz patrzenia się na jabłka.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
10.09.2025, 12:40  ✶  
– Liszek kurwa, Twoja głowa jest dla nas zbyt cenna, żebyś ją miał na podłodze. Serio, zmieścimy się. Wiesz jak jest - jak się popieści to się wszystko zmieści, a to będzie całkiem niezłe łoże. Poza tym chciałam to zrobić day zero jak tylko zarezerwowałam dla siebie ten pokój. Wiesz, że mieszkały kiedyś tam bliźniaczki? Obraziły się na mnie niestety, w sensie ich trupy czy tam personifikacje z obrazów, nigdy nie wiem jak te pierdolnięte obrazy działają. Anyway spodobałoby Ci się, wiesz, że w bibliotece było z piętnaście boginów? Finalnie wszystkie tanczyły kankana, doskonały widok! – Pokpiwała z tego szeregu Alastorów, którzy wyrzucali ją z domu, nie chcieli jej, nie kochali, znali prawdę o niej. Wzdrygnęła się mimowolnie, i na moment tylko uciekła wzrokiem w czerniący się kąt. Każdy miał swoje demony.

A ona kochała w Liszku fakt, że wiedział o większości jej i nie spierdolił gdzie pieprz rośnie. Jakby dla niego Zbyt Dużo Miles to wciąż była odpowiednia ilość. Mimowolnie zgrawitowała w jego wpatrzoną w jogurt osobę. Mimowolnie odnajdowała jego śmierdzącą szpitalem aurę za uspokajającą.
– Niedobrze, że boli. Mogę jakoś pomóc? – zapytała miękko ocierając się ramieniem o jego bark. Ją bolało całe ciało. Ale to był dobry ból. Zmęczenie po zapierdalaniu i ratowaniu ludzi. Najlepszy rodzaj bólu. – Mogłabym Cie poczesać? Mam taką zajebistą szczotkę i zawsze mnie mniej napierdala jak troche pomasuje tymi kuleczkami głowe…

Tymczasem Prewett zdawał się być jakoś spięty, wycofany (nie żeby normalnie był tryskającym entuzjazmem ekstrawertykiem, ale…). Zwaliła to na migrenę i umęczenie i pogrzebanie po spalonej. Nadmiar myśli na temat ofiar, śmierci bliskich, utraty domów. Nie spodziewała się pytania które nadeszło chwilę potem. O ich ślub.

Nie mogła się nie zaśmiać, bo zdążyła już zapomnieć o tym o czym przed sekundą rozmawiali, skupiona na herbatach i ciastkach. Rozojarzenie było naturalną drogą jej myślowych ścieżek i gdyby ktoś spytał to zapierałaby się, że ów ciąg skojarzeń ma sens, nawet jeśli sama mogłaby przed sobą przyznać, że raczej niekoniecznie.

– To byłoby strasznie głupie gdybym miała z nim taką umowę, nie sądzisz? I co? Przyszedłby czas, jakimś cudem okazałoby się, że cała nasza trójka przeżyła wojnę i musiałabym wybrać? Przecież to niewykonalne, jesteście zbyt zajebiści i zbyt kurwa ważni dla mnie, żebym jednemu miała pokazać drzwi. – nadawała swobodnie, ciągnąc go na górę, bardzo skutecznie zapominając o popołudniowym całusie. To było dla wyższych celów, żeby Thomasowi nie odjebało i żeby nie odszedł z zakonu, prawda?Tymczasem skoro Basiliusa bolała głowa (co było o wiele, wiele ważniejsze) to powinien się położyć. Miała nadzieję, że nie będzie mu przeszkadzało nowe ustawienie pokoju– Z resztą jakbyś mnie zapytał tydzień temu, to bym z pełnią przekonania powiedziała, że to Thomas jest w Twoim typie, a nie ja. Ma taki zajebisty tyłek musisz przyznac. Mój przy jego to pieprzona grzechotka, worek na kości! I w ogóle w końcu moglibyście gadać ze sobą godzinami o klątwach, skoro to wasza specjalizacja. Ja to wiesz… detonuje klątwy włażąc w nie na bezczela. Jedyne co to z tym ślubem by mógł być problem, no bo on jest z rodu półkrwi, ale jak Ci przy szczurach Moodych nie robiło to…– paplała, troche drwiła, trochę mówiła śmiertelnie poważnie. Może robila to w nerwach. Może w zmęczeniu. Może dlatego, że była tym kim była i nie myślała zbyt wiele. – W sumie teraz też bym tak mogła tak powiedzieć, że Tommy git Miles kit, ale wiesz.. no mówiłeś że rozkminiasz sobie te rzeczy więc widzisz, nie wkładam Ci nic w gardło czy coś. Ej w ogóle myślę, że dobrze że wziąłeś jutro wolne. Jeśli gdzieś potrzebujesz tepki, to mi daj znać. I bez tej krzywej miny zosi jebanej masturbatorki samosi. Cieszę się że masz oko na Thomasa, skoro on nie może mieć oka na kogokolwiek. Mnie by kutas nie słuchał, a tak jak chłop powie chłopowi, to jest szansa. No i chce się odwdzięczyć że wiesz… przyjąłeś ofertę. Fajnie móc Ci w końcu mówić tak o… o tym co się stało naprawdę, a nie wyjebywać kolejne ściemy.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#9
10.09.2025, 13:30  ✶  
Millie jesteś pewna, że ten dom jest w ogóle zdatny do życia? – spytał, bo podwójne łóżko nagle stało się mniejszym problemem. Ile boginów? Jakim w ogóle cudem? Ktoś je ten zamknął? A jak tak to co jeszcze mogli tutaj znaleźć? Czy to były jakieś nawiedzone bliźniaczki? Co się takiego z nimi stało skoro najwyraźniej nie żyły?

Odłożył jogurt na miejsce i pokręcił głową.
– Nie. Mam eliksir na to. Zresztą po prostu jestem zmęczony. – Po prostu jestem zmęczony… Skoro ma mieszkać pod jednym dachem z Millie przez najbliższy czas to zdecydowanie będzie musiał się wysilić, aby jego stan nie wydawał się jej podejrzany. Niby i tak Prewett zapisał się zapewne w jej głowie jako ten wiecznie blady i zmęczony uzdrowiciel, ale jednak jeśli będą widywać się codziennie to jego zmęczenie będzie znacznie bardziej zauważalne. Zapewne powinien jej po prostu powiedzieć prawdę, ale… Pamiętał jak zareagowała i jak wspomniała o matce. Chyba było za wcześnie na takie zwierzenia. Zwłaszcza po pożarze.

Nie chciał tego przyznać, ale na jej słowa odczuł ulgę. Czyli miała tę umowę tylko z nim, a z Thomasem też nie była. To… Fajnie. Tak to fajnie.
– Nie mów jakimś cudem – poprosił ją tylko, bo miał wrażenie, że gdyby jakkolwiek skomentował to kto mi się podoba, kto nie, a kto powinien być z kim, to jego głos mógłby zacząć brzmieć nieco dziwnie.

Basilius wziął torbę ze swoimi rzeczami. Ruszyli w stronę ich, jej, czyjegoś pokoju, a gadanie Millie paradoksalnie zamiast zaostrzać ból głowy, wyciszało go odwracając myśli Prewetta od dyskomfortu.

– Wiesz, cieszę się że mi to zaproponowałaś. Naprawdę. A Thomas o ile nie wpadnie na kolejne genialne pomysły to szybko z tego wyjdzie. Jutro nie muszę nigdzie iść. Chyba. – Miał taką nadzieję. Chociaż może powinien znowu odwiedzić rodzeństwo. I Atreusa. A rodzice Florence? – Kto tu w ogóle teraz mieszka? I czy… – Nie mów tego, nie poruszaj tego tematu, nie warto, on doprowadzi do kolejnych pytań. – Powiedziałaś, że Thomas mógłby mi się podobać przez tę rozmowę, czy coś jeszcze?

Może wiedziała o Morpheuszu, a Thomas dzielił z nim pewne cechy charakterystyczne. Albo chodziło jej po prostu o mężczyzn.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#10
10.09.2025, 23:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.09.2025, 23:19 przez Millie Moody.)  
– Ależ oczywiście, że jestem pewna! Sama go czyściłam! Prawie kurwa utonęłam, ale było warto. Staw za dnia jest jeszcze piękniejszy niż w nocy, chociaż… nie chyba jednak w nocy jest piękniejszy – zwątpiła, bo w sumie lubiła to miejsce o każdej porze dnia i miała też małą i cichą nadzieję móc je widzieć przez cały rok, patrzeć jak się zmienia i jak znów rozkwita. – Szczerze mówiąc to nie wiem. Po spalonej… może być tu całkiem tłoczno. Zapytaj Brenki jak ją spotkasz. – O tak! Cudownie było zwalić to na Longbottomównę. Ona wiedziała na pewno co Liszek może wiedzieć a czego nie. Moody przez myśl nawet nie przeszło, że przy obecnych poziomach zabezpieczeń i wtajemniczeń, Prewett nie powinien w ogóle nawet domyślać się o istnieniu Księżycowej rezydencji. Ale tak bardzo chciała mu ją pokazać… tak bardzo chciała pokazać mu…

– Cieszę się, że Ci się podoba. Będzie super zobaczysz, wszystkim wyjdzie na dobre – zapewniła z przekonaniem, bo och, wspomnienie poranka powracało do niej w ciągu dnia i sprawiało, że dawała sobie radę patrząc na zniszczenia i zgliszcza, na wielką, wykurwistą ranę, jaką ten chuj zagwarantował Anglii. Wspomnienie otulało jej serduszko przyjemnym ciepłem i trochę egoistycznie bolało mniej, gdy przyświecała myśl, że jej przyjaciele są cali. I że ma ich obok. I że nawet jeśli znów zacznie śnić o ich śmierci, to będzie mogła się obudzić i uspokoić, że to “obok” jest aktualne i na wskroś rzeczywiste. Zaraz potem temat (o dziwo) powrócił do Thomasa, a dziewczyna nie byłoaby sobą, gdyby zignorowała tak łatwo wyprowadzoną do niej piłkę – Masz na myśli poza rozmową i jego zajebistą dupą, tak? – charakterystyczny uśmiech rozświetlił jej twarz, trochę złośliwy, trochę zaczepny, z pewnością zaś zaciekawiony. – Thomas jest mega przystojny, choć udaje że wcale nie. Ładowałby w Ciebie pączki do oporu. To najbardziej troskliwa buła jaką nosiła ta ziemia. I ma poczucie humoru, które… cóż. Ja wiem jak potrafisz rechotać z moich najbardziej rynsztokowych żartów świata panie intelektualisto, więc jestem przekonana, że znajdziecie wspólny język. – parsknęła, tonem jasno sugerującym dwuznaczność tych języków i tego gdzie mogłyby się znaleźć. I to nie było tak że nagle oberwała z belki w łeb i zapomniała że Tommy dwa... trzy razy już się z nią całował - to były mocno dramatyczne chwile, nawet ta ostatnia i można było ze stuprocentową pewnością powiedzieć że nie był normalny. Z resztą! Wyznał jej miłość. Nie mógł być normalny. Dzika myśl swatania przyjaciół oczywiście pojawiła się ale chwile później zgasła wyparta przez ważniejsze sprawy. Wyszli bowiem z kuchni więc musiała to zrobić. Musiała mu pokazać.

Zatrzymali się w głównym holu, a zmęczona w sumie Miles, nie wiedziała w sumie jak to zrobić i powiedzieć i w ogóle czy to miało sens, ale pieprznęła go w bark i kiwnęła głową w górę, gdzie pysznił się strop. Granat obsiany gwiazdami przechodził w blady róż świtu na wschodzie, gdzie realnie było wschodnie skrzydło domostwa. Praca wciąż trwała, przerwana zapewne na nieco dłużej z powodu… odbudowy i malowania innych przestrzeni… ale Moody aż pęczniała z dumy zdając się mieć te kilka centymetrów więcej.

– Jaki… jaki chciałbyś mieć gwiazdozbiór? Wiesz chciałabym… nie wiem jeszcze do końca jak to zrobić, ale chciałabym, żeby każdy miał jakiś i żeby jak coś… jak coś się dzieje to żeby mógł ostrzec pozostałych, że jest źle. Co myślisz? Może orzeł? Albo łabędź? – zaproponowała, pozwalając mu nasycić oczy sklepieniem, a sobie nasycić oczy nim. To była jak dotąd jej największa praca. Wciąż niedokończona to fakt, ale…
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (3950), Basilius Prewett (3157)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa