28.02.2025, 10:32 ✶
- Chodź, pokażę ci coś niesamowitego.- Powiedział cicho, przesuwając opuszkami palców po jej jakże obscenicznie odsłoniętej łydce. Nie żeby łydka była jedyną odsłoniętą częścią Scarlett. Skąpana w promieniach zachodzącego słońca przypominała Baldwinowi boginię Szapasz, której ryciny widywał w ojcowskich księgach. Z aureolą nadającą jej jasnym włosom barwy łanów zboża, a zwykle alabastrowej skórze niemal złocistego blasku. Szczerze wątpił, żeby Szapasz kiedykolwiek siedziała na szerokim parapecie odziana tylko i wyłącznie w bieliznę i jego koszulkę z tegorocznego Lammas, ale wieczór był na tyle ciepły, że mogli sobie na to pozwolić - na chwilę lenistwa, siedzenie w otwartym oknie mieszkania na Horyzontalnej w oczekiwaniu aż ostry zapach farb olejnych wywietrzeje; patrząc z góry na spieszących się gdzieś przechodniów.
W porządku. Może nie była boginią per se, ale aktualnie planował ją na takową wymieniać. Złapał Scarlett delikatnie za ręce, przyciągając dziewczynę do siebie jeszcze na moment, żeby skraść jeden czy dwa całusy.- Ale powinnaś się najpierw ubrać.- Mruknął nawet nie kryjąc żartobliwej nuty zawodu.
Teleportował się z nią wprost do głównej sali Necronomiconu.
To nie tak, że nie miał ochoty na romantyczny spacer po Nokturnie, bo Nokturn w całym swoim zepsuciu, biedzie i brudzie był zachwycający. Zwłaszcza nocą, gdy Pokątna i Horyzontalna zasypiały - tu rozkwitało życie. Drzwi barów otwierały się zachęcająco, wabiąc i kusząc kiepskimi promocjami na kiepskie drinki, część sklepów odsłaniała swoje witryny prezentując bibeloty i księgi, które pozwolą spełnić wszelkie, najgłębsze marzenia. Nawet wypchane koty w Desdemonie wydawały się jakoś żywsze pod osłoną nocy.
Po prostu wiedział, że to co na nią czeka głęboko pod ziemią w chłodnicy zakładu było o wiele ciekawsze od zaszczanych ulic.
- Witam w Necronomiconie.- Moim ulubionym miejscu na ziemi. Pozostało niedopowiedziane, ale uśmiech Baldwina potrafił zdradzić wiele.
Machnięciem różdżki zapalił kilka świec w pomieszczeniu. Te, umieszczone na masywnym kontuarze rozjaśniły nieznacznie salę wejściową, do której się teleportowali, odbijając miękkie światło od zaklętego w niebo, pozbawionego gwiazd sufitu. Panowała tu głęboka cisza, jakby ich pojawienie się zmąciło wieczny spokój dusz. I tych które odeszły przed laty i tych które chowano niecały tydzień wcześniej. Najwyraźniej dzisiejszego wieczoru Necronomicon był zamknięty dla postronnych, choć czy śmierć dbała o takie rzeczy jak godziny otwarcia? Najdziwniejsze było w tym wszystkim uczucie bycia obserwowanym - jakby śledziła cię para oczu kogoś kto wolał pozostać niezauważony. Duchów? Żywych? Ciężko powiedzieć. Małe licho kryło się po kątach.
- To zakład pogrzebowy mojej siostry stryjecznej.- Schował różdżkę do kieszeni spodni. Rozejrzał się przy tym na boki jakby wila miała zaraz wyskoczyć zza kanapy, ale po Lorraine nie było nawet śladu, choć podejrzewał, że gdzieś jednak była. Może w kaplicy? Swoim gabinecie? Specjalnie jej szukać nie zamierzał, podobnie jak wszem i wobec oświadczyć światu, że już przybyli; zgodnie z listowną zapowiedzią. - Jak się dowiedziałem kogo będzie mieć na swoim stole - od razu pomyślałem, że będziesz chciała to zobaczyć. Doskonała groteska. Człowiek, którego płuca i inne organy wypełniają pąki kwiatów.- Westchnął przymykając na moment oczy, gdy jego myśli zalała fala wspomnień. Krzyków. Chrapliwego błagania o litość, gdy wreszcie odnalazł zaginionego Szczura w Katakumbach. Zamrugał parokrotnie, próbując wrócić do świata “żywych”.
Nie zauważył, kiedy zacisnął nieco mocniej palce na nadgarstkach Scarlett, którą nadal po teleportacji trzymał blisko siebie. Skinął głową w stronę schodów, dając jej znać, że muszą zejść na dół.
W porządku. Może nie była boginią per se, ale aktualnie planował ją na takową wymieniać. Złapał Scarlett delikatnie za ręce, przyciągając dziewczynę do siebie jeszcze na moment, żeby skraść jeden czy dwa całusy.- Ale powinnaś się najpierw ubrać.- Mruknął nawet nie kryjąc żartobliwej nuty zawodu.
- * -
Teleportował się z nią wprost do głównej sali Necronomiconu.
To nie tak, że nie miał ochoty na romantyczny spacer po Nokturnie, bo Nokturn w całym swoim zepsuciu, biedzie i brudzie był zachwycający. Zwłaszcza nocą, gdy Pokątna i Horyzontalna zasypiały - tu rozkwitało życie. Drzwi barów otwierały się zachęcająco, wabiąc i kusząc kiepskimi promocjami na kiepskie drinki, część sklepów odsłaniała swoje witryny prezentując bibeloty i księgi, które pozwolą spełnić wszelkie, najgłębsze marzenia. Nawet wypchane koty w Desdemonie wydawały się jakoś żywsze pod osłoną nocy.
Po prostu wiedział, że to co na nią czeka głęboko pod ziemią w chłodnicy zakładu było o wiele ciekawsze od zaszczanych ulic.
- Witam w Necronomiconie.- Moim ulubionym miejscu na ziemi. Pozostało niedopowiedziane, ale uśmiech Baldwina potrafił zdradzić wiele.
Machnięciem różdżki zapalił kilka świec w pomieszczeniu. Te, umieszczone na masywnym kontuarze rozjaśniły nieznacznie salę wejściową, do której się teleportowali, odbijając miękkie światło od zaklętego w niebo, pozbawionego gwiazd sufitu. Panowała tu głęboka cisza, jakby ich pojawienie się zmąciło wieczny spokój dusz. I tych które odeszły przed laty i tych które chowano niecały tydzień wcześniej. Najwyraźniej dzisiejszego wieczoru Necronomicon był zamknięty dla postronnych, choć czy śmierć dbała o takie rzeczy jak godziny otwarcia? Najdziwniejsze było w tym wszystkim uczucie bycia obserwowanym - jakby śledziła cię para oczu kogoś kto wolał pozostać niezauważony. Duchów? Żywych? Ciężko powiedzieć. Małe licho kryło się po kątach.
- To zakład pogrzebowy mojej siostry stryjecznej.- Schował różdżkę do kieszeni spodni. Rozejrzał się przy tym na boki jakby wila miała zaraz wyskoczyć zza kanapy, ale po Lorraine nie było nawet śladu, choć podejrzewał, że gdzieś jednak była. Może w kaplicy? Swoim gabinecie? Specjalnie jej szukać nie zamierzał, podobnie jak wszem i wobec oświadczyć światu, że już przybyli; zgodnie z listowną zapowiedzią. - Jak się dowiedziałem kogo będzie mieć na swoim stole - od razu pomyślałem, że będziesz chciała to zobaczyć. Doskonała groteska. Człowiek, którego płuca i inne organy wypełniają pąki kwiatów.- Westchnął przymykając na moment oczy, gdy jego myśli zalała fala wspomnień. Krzyków. Chrapliwego błagania o litość, gdy wreszcie odnalazł zaginionego Szczura w Katakumbach. Zamrugał parokrotnie, próbując wrócić do świata “żywych”.
Nie zauważył, kiedy zacisnął nieco mocniej palce na nadgarstkach Scarlett, którą nadal po teleportacji trzymał blisko siebie. Skinął głową w stronę schodów, dając jej znać, że muszą zejść na dół.