• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[1972.09.09] A zupa była za słona | Księżycowy Staw | Miles & Thomas

[1972.09.09] A zupa była za słona | Księżycowy Staw | Miles & Thomas
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#11
03.09.2025, 16:42  ✶  
– Może lubie jak on krzyczy hmm? – rzuciła z udawaną słodyczą, zaraz jednak na samą myśl parsknęła śmiechem. Basilius krzyczący. To byłoby w ogóle możliwe? Raczej trzeba byłoby wsadzić to między bajki jak np. Basilius biegający, albo Basilius wspinający się czy inne aktywności w których mózg miał mniejszą rolę wobec kondycji cielesnej. Cóż, Prewett nie był w tym ani orłem ani sokołem. Raczej... przepiórką, choć dla Miles to była taka mniejsza kura po prostu. Kto wie, może przepiórki to byli prawdziwi stepowi mordercy? – No dobrze, on nie krzyczy, a nawet gdyby o bym nie lubiła. Ale lubię jak gdera. Słodko się denerwuje, musisz kiedyś sam spróbować doprowadzić go do tego stanu, kiedy niby się wkurwia, a kąciki ust unoszą mu się lekko do góry i głos mu drży, bo chciałby ryknąć śmiechem, ale wie, że nie powinien. Czysta zabawa, polecam, 10/10. – A gdy tylko Thomas poreklamował się do spania i oczywiście musiał też wyjebać, że mu się nie podobało gdzie spała dzisiaj, zmierzwiła mu tylko fryzurę uspokajająco – Raz jeden chciałam żebyś się w spokoju z tymi oczami zregenerował i patrz drugi maruda w pokoju. Będę mieć piękną kolekcję największych zakonowych marud! Wybornie. Nie martw się kocie, nie wymieniłabym Cię na siostrę, nawet jak jest w moim typie.

Sprzątanie działo się dalej, ale Miles trajkotała, bo przy Thomasie coś w głowie jej przeskakiwało i czuła się nieco bardziej jak wtedy sprzed wypadku niż z "po" wypadku. Słowa układały się same na języku. Częstokroć z pominięciem mózgu.
– Założyłam się z nim oczywiście! O swoje dziewictwo!– palnęła cokolwiek, nie żeby to miało zbyt wiele sensu. – Nie... to było jego... ach! Nie to było TWOJE dziewictwo! Tylko muszę Ci oddać gumki, bo wiesz, z tego biorą się dzieci potem czy coś. A po polowaniu na polterdupka masz uszczuplone zapasy biedaczysko. – Niedługo potem znalazła się obok i oparła jego głowę na moment o swój brzuch stojąc tuż przy łóżku. – Cyt, już Tommy.... – pogladziła go czule po karku na moment zdejmując maskę wioskowego pajaca (nawet jeśli Figg zawzięcie z nią o to konkurował). – Jeszcze moment, nie zdejmuj tego, bo pan doktor będzie krzyczał. – Trochę spróbowała go podrapać przez bandaż, trochę czekała, aż przestanie się czochrać jak jakiś pchlarz przybłęda.

A jak potem zaczął dukać o tym, że nie chciałby im przeszkadzać, serce topiło jej się od tej rozmemlanej słodyczy, ale też ze śmiechu, którego nie zamierzała długo trzymać w piersi.
– Thomas. Po pierwsze. Nie rucham się z zakonniarzami. Mówiłam Ci o tym. To szkodzi na polu walki, ludzie robią jakieś głupstwa, na przykład rzucają się na pękające szyby. Po drugie. Złożyłam tydzień temu śluby czystości przy Liszku w jebanym kowenie. Dostanę 50 galeonów od tego pieprzonego hazardzisty, jak wytrzymam trzy miesiące, więc mam 50 powodów do tego, żeby z nikim się nie ruchać w najbliższym czasie. I po trzecie... – jak było wspomniane mózg Miles nie działał zbyt poprawnie, nawdychała się smogu czy coś. – Jeśli cokolwiek miałoby się dziać, to tak samo Twoje łóżko, jak moje - czuj się zaproszony. Jeśli łamać postanowienia i tracić taki hajs to z hukiem, a nie... jakieś nudy przy zgaszonym świetle! – postanowiła, na zachętę klepiąc go mocno po udzie (bo na dupsku niestety siedział) i wracając do pracy.

– Sluchaj... żadnej skóry - tylko spandeks. Musisz być w formie, klientki będą dopłacały, żebyś to Ty je obsługiwał w pierwszej kolejności śliczna mordko. Żółty i purpurowy brzmi zajebiście. Cieszę się, że mam Twoje w parcie, we dwójkę łatwiej będzie przekonać Liszka, żeby robił po godzinach. Chociaż moim zdaniem ten cały szpital to go w ogóle nie bawi, a skakanie po Angli z nami będzie dla niego super śmieszne. Chłopak lubi wyzwania, a te stare baby, które go oblegają w Mungu gaszą w nim całą radość. O tym też Ci pisał? Wtedy w listach? – czy była zazdrosna? Może trochę. Ale to tez była dobra strategia, trzymać ich obu na tyle blisko siebie, żeby nie być zazdrosną o to, co robią poza nią...
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#12
08.09.2025, 13:12  ✶  
Najpewniej by tera patrzył na Miles z wysoko uniesionymi brwiami, ale niestety spod bandaża nie dałoby to żadnego efektu, poza tym jak wykonywał dziwne miny to go twarz nieco ciągnęła. Dlatego też dzisiaj był dość potulnym słuchaczem i nim zareagował to zdążyła już wyjaśnić dosadniej swoje zdanie. Pokiwa jedynie głową rozbawiony.
- Mówisz? Będzie trzeba kiedyś spróbować - odpowiedział z zadziornym uśmiechem, jakby właśnie coś takiego już zaczął planować w swojej głowie.
- Oh no tak, niszczyciel zabawy ze mnie, pan maruda okropny, bo uważam, że nie powinnaś spać na podłodze. Granda i skandal, jak ja śmiem! - sarknął, ale w następnej chwili głos mu złagodniał. - No ja myślę. I koniec z głupimi pomysłami ze spaniem na podłodze, nie waż się poświęcać swojej wygody. Chyba że zaśniemy tam razem, to inna sprawa - czy po jej ostatnich słowach, że nie wymieniłaby go zrobiło mu się trochę ciepło? To na pewno, aż się wyprostował, jakby się napuszył.

Gdyby Figg w tym momencie cokolwiek pił, to zapewne właśnie skończyłby martwy, bo by się pitym płynem zachłysnął. Ale i bez tego nie było prosto, bo nieomal zabiła go własna ślina. Początkowo zaczął kręcić i śmiać się cicho, ale zaraz też doszło do niego, że mówiła o nim, nie o sobie! To wtedy zdradziło go jego własne ciało. Aż się zaniósł chorobliwym kaszlem, tym który towarzyszył mu od pamiętnej nocy w jakiejś zapomnianej przez Merlina jaskini.
- Czemu się o to założyliście o coś co nie istnieje? - kiedy wypalił z tym pytaniem, wtedy zrozumiał, że robi go w konia. Pokiwał głową na boki, jakby chciał otrzepać się z tej wizji zakładania się o jego dziewictwo. Ale nie miał czasu ani ochoty się boczyć. Szczególnie, że tak bezpardonowo przytulił go do swojego brzucha.
- Mówiłaś, że lubisz jak krzyczy - odpowiedział, wsłuchując się w odgłosy morza... A raczej Milesowego brzucha. - Mam nadzieję, że coś jadłaś i to nie z głodu? - zapytał całkowicie poddając się zabiegom jej dłoni. Ba, nawet mogła posłyszeć jak zaczął mruczeć pod jej dotykiem. Zupełnie jak kot, kiedy podrapiesz go w odpowiednim miejscu za uchem. Za sprawą jej drapania czuł się trochę lepiej, już nie był tak nieznośnie, w końcu jakaś ulga.

- Jak widać, znajdują się tacy, którzy bez ruchania robią takie rzeczy - odpowiedział niezrażony zupełnie, choć trochę zawiedziony, że jej kojący dotyk już zniknął. Odwrócił się w jej stronę, a raczej tam skąd płynął jej głos.
- To po co chce mi oddawać gumki, jak nie ruchasz się z zakonia... - urwał jakby nagle doznał olśnienia, ale nie zdołał nic powiedzieć więcej bo zrzuciła na niego dość mocną bombę i zniknęła nim zdążył zareagować. Wróciła do sprzątania, a on, wielki łowca próbował złapać ją za dłoń, która klepnęła go w udo. Ale jedyne co mu się udało to złapać samego siebie za udo.
- Czyli co, czas wyjść z zakonu, jest to poświęcenie na które jestem gotów. Dumbledore na pewno zrozumie - powiedział teatralnie przykładając dłoń do czoła. Ale to co mówiła... Zazgrzytał zębami, bo nie był w stanie na nią spojrzeć, nie potrafił jej rozgryźć, o co jej chodziło. Czyżby jednak przeczyła swoim wcześniejszym słowom?

Oczywiście, że nie, ty już zostałe przytulanką, ale ten Liszek...

Głos jak zawsze wiedział kiedy i jak uderzyć. Totalnie nie miał pojęcia jak rozumieć jej słowa. Zapewne by się teraz nad tym roztrząsał i próbował dotrzeć do sedna i tym samym zagmatwałby to wszystko jeszcze bardziej. Tak łatwo było poddać się nawykom, czemuś co było wręcz tak samo naturalne dla niego jak oddychanie. Ale z drugiej strony... Im mniej roztrząsał wszystko ostatnimi dniami tym lepiej mu było. Tylko czy był gotów podjąć to ryzyko teraz? Cóż, po wczoraj to i tak miało mało znaczenia jak długo będzie coś próbował rozgryźć. Tak, zdecydowanie powinien akceptować rzeczy takimi jakie są bez próby doszukania się ukrytych intencji na dziesięciu poziomach. Jakby nie patrzeć, nie ważne jaka była ich obecna relacja, to jednak zwodzenia i kłamstwo to ostatnie czego mógł się po niej spodziewać.

- Span-co? - zapytał zdziwiony na tyle, że nawet nie zająknął się na temat tego, że miałby obsługiwał klientki. - Czy ja wiem, chyba lubi to całe leczenie, inaczej by to rzucił i został profesjonalnym hazardzistą... Chyba, że to po to pracuje, żeby mieć za co hazard uprawiać! - czyżby właśnie odkrył tajemnice Basiliusa? Na pewno nie, ale to nie powstrzymało go od teatralnego "zdradzenia" tego sekretu. W końcu skoro już konkurowali o miano wioskowego głupka, to Millie musiała wiedzieć, że Thomas miał nad nią przewagę kilku kroków, bo miał wielkie buty klauna.
- Mówisz, że jakby go otaczały młode baby, to by jego radość była hmmm rozpalona? - tutaj nie miał nic innego na myśli, po prostu podążał za logiką Millie, więc po prostu kontynuował rozmowę. Lubił z nią rozmawiać. Było łatwo, nie musiał nigdy hamować języka, mógł pleść największe bzdury, czy największe sekrety swoje, a i tak potem tego nie żałował i nie pluł sobie w brodę, że za bardzo się rozgadał.
- Chyba nie, albo i tak... - podrapał się p czubku głowy i wzruszył ramionami. - Szczerze, to nie pamiętam, wiesz to bardziej była korespondencja dwóch klątwołamaczy, wymieniających się doświadczeniem i pomysłami niż korespondencja dwóch znajomych ze szkoły - dodał zgodnie z prawdą, przebywając poza wyspami nie szukał sposobu na zacieśnianie więzi z przebywającymi tu ludźmi. Paradoksalnie na kogoś kto łaknął akceptacji i czyjejś bliskością to dość skutecznie oddalał się od innych i nie pozwalał im się do siebie zbliżyć.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#13
09.09.2025, 17:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.09.2025, 08:18 przez Millie Moody.)  
Z Miles tak niestety bywało, że rozmowa szła. I to szła dobrze. Szła jak lawina. Kamyk za kamykiem kamyk poganiał, az tych kamyków robiło się za dużo i za dużo i stanowczo za dużo.

A Thomas nie pomagał, bo sam był tornadem, chmurą emocji, tych, które pokazywał i tych, które - już wiedziała, już była tego pewna - skrywał w środku i tylko czasem gdy krzyczał nocami, pokazywał jej kawałeczek prawdy o Thomasie, którego nie znał nikt, może nawet on sam.

Pokój był nawet posprzątany, kosz pełny, łóżka połączone, dla wygody wszystkich zainteresowanych. A Miles się w chuj martwiła, że ten demon zrobił Thomasowi krzywdę na zawsze. W chuj się martwiła, że ona mu robi krzywdę. W chuj się martwiła, że to wszystko nie miało sensu, a ona ciągnie na dno porządnych ludzi, bo czasem śnią jej się złe sny.

Dzisiaj. Wczoraj. We dnie. W nocy.

I bała się, że będą patrzeć na nią jak Alastor w Lecznicy. Jak na osobę, która nigdy nie będzie normalna.

I bała się, że chce z nimi być, jak najbliżej, bo nie patrzyli na nią w ten sposób. Jedynie jak na tuczną gęś a tak, to widzieli w niej zupełnie kogoś innego.

I w chuj się bała tego, że jest oszustem, a te wszystkie kamienie potoczyły jej się na głowę.

Bylibyście świetnym zespołem

Pomyślała sobie, że w ogóle jest im niepotrzebna, bo przecież Tommy świetnie sobie radził z teleportacją, a ona ostatnio nawet nie była w stanie wskoczyć mu na plecy dla żartu.

Basiliusa nie cieszyłby tabun dziewczyn. Podejrzewam, że bardziej doceniałby Twoje towrzystwo, bo wiesz, całkiem możliwe, że jesteś w jego typie.

Nie to że chciała ich swatać. Albo nie daj bogowie outować Basiliusa przed kolegą, który potem spanikowany odwracał się dupą do ściany, bo wiadomo że pedały ruchają wszystkich jak leci.

To może wy tu zostaniecie, a ja pójdę obok.

Wiedziała, że żaden by się na to nie zgodził z wielu względów.

I chodź Thomas tylko żartował, tak ugnieździło jej się w głowie, że dla niej byłby skłonny opuścić Zakon. Żartował... żartował prawda?

- Skończyłam - powiedziała nagle, dziwnie nieobecnym tonem, jakby w pokoju gwałtownie zmieniły się kolory na ciemny niebieski, a Thomas nie zauważył tego z oczywistych względów. - Bądź grzecznym kotem i nie łaź już nigdzie. Przyjedziemy z jedzeniem. - dodała, czując jak słowa kotłują jej się tą kamienną lawiną w głowie i dociążają ją straszliwie.

- I jeszcze - dodała ciszej kładąc rękę na jego policzku - Nie odchodź z Zakonu prosze. Nie z mojego powodu. Bo jeśli... jeśli to zrobisz... - jak mogła mu zagrozić? jak mogła wytłumaczyć swoje obawy wobec lekkomyślnego doboru bliskich, jak mogła wytłumaczyć poczucie ulgi wynikające z faktu, że oni obaj i Thomas i Basilius byli prześwietleni i zaaprobowani przez dużo mądrzejsze głowy od niej. Jak? - to nigdy więcej Cię nie pocałuje.

To brzmiało jak doskonała groźba. I zanim Thomas powiedziałby coś (bardzo logicznego, tak na marignesie), że to jest sprzeczne z rzeczami, które mówiła wcześniej, Miles pochyliła się ku niemu i rzeczywiście go pocałowała. Nie było to nic wielkiego, nie wepchnęła mu języka po samo gardło, w gniotła twarzy w jego twarz w emocjach, które towarzyszyły ich poprzednim próbom.

Nie.

Ich wargi zetknęły się. To było bardziej jak całus. Jak odgniecenie własnych warg na dojrzałej brzoskwini, gdzie zapach uderzał do głowy, ale sok nie lepił się do skóry.

- No to ja spadam, bądź grzeczny bo nie skopie Ci dupska wieczorem. - rzuciła gwałtownie odsuwając się, swoim bardzo zwyczajowym tonem

i zniknęła.

Żeby uciec nie potrzebowała w końcu drzwi.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (29), Thomas Figg (3666), Millie Moody (3082)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa