02.10.2024, 23:37 ✶
Paskudny uśmiech wymalował się pod jego maską, chociaż ani Nicholas, ani Cassandra nie mogli go ujrzeć. Słusznie podejrzewał, żeby nie ufać tej jędzy Fawley. Oczy zabłyszczały mu złowrogo, lecz tego zapewne też żadne z nich nie miało szansy ujrzeć. Lestrange powoli obrócił się w stronę kobiety, nie będąc pewnym czy to gra świateł, czy być może dostrzegł uniesiony na ułamek sekundy kącik ust.
- Ty. Pierwsza. - powtórzył dobitnie, nieco sycząco, unosząc różdżkę. Jeżeli myślała, że zejdą tam jak barany na rzeź, to musiała być głupsza niż ustawa przewiduje. Koniec różdżki wycelował w Cassandrę, lecz nie podejmował kolejnych kroków, mających na celu wzmocnienia swojego rozkazu. Lekko wskazał różdżką na schody, jakby zachęcając ją do tego, by nie stawiała oporu. Naprawdę nie lubił się powtarzać. Domyślał się, że celowanie do kobiety z różdżki nie było może posunięciem, które wzbudziłoby zaufanie, ale po pierwsze: nie od tego byli, a po drugie nie zlezie na dół bez niej, by ta kurwa mogła ich tam zamknąć.
- Ty. Pierwsza. - powtórzył dobitnie, nieco sycząco, unosząc różdżkę. Jeżeli myślała, że zejdą tam jak barany na rzeź, to musiała być głupsza niż ustawa przewiduje. Koniec różdżki wycelował w Cassandrę, lecz nie podejmował kolejnych kroków, mających na celu wzmocnienia swojego rozkazu. Lekko wskazał różdżką na schody, jakby zachęcając ją do tego, by nie stawiała oporu. Naprawdę nie lubił się powtarzać. Domyślał się, że celowanie do kobiety z różdżki nie było może posunięciem, które wzbudziłoby zaufanie, ale po pierwsze: nie od tego byli, a po drugie nie zlezie na dół bez niej, by ta kurwa mogła ich tam zamknąć.