31.12.2024, 15:43 ✶
Maeve była naprawdę interesującą kobietą. Jej sposób bycia, sztuczne uśmiechy których nie sposób było odróżnić od tych realnych, i te skrzywienia na wieść o Alexandrze. Nic sobie z nich nie robił, bowiem z całej swojej rodziny był chyba jedyną osobą, która lubiła Mulcibera i - chyba - z wzajemnością. Podejrzewał, że Louvain nienawidzi mężczyzny i gdyby tylko się dowiedział, że Rodolphus nie ma nic przeciwko zadawaniu się z nim, to ukręciłby mu łeb. Czasem miał ochotę złapać jego i Lorettę w klatkę, przetestować na tej dwójce kilka zaklęć i sprawdzić, jak reagują mózgi bliźniąt. Taką samą ochotę miał w przypadku dwóch Mulciberów, lecz niestety: w przypadku jednych i drugich nie miał tak łatwego dostępu. Poza tym Louvain był kimś więcej, niż tylko kuzynem. Był lewą ręką Voldemorta, kimś z kim trzeba było się liczyć. Na dodatek mimo niesławnego pojedynku z Nottem Rodolphus wiedział, że jego kuzyn był osobą niebezpieczną, drażnienie go byłoby przejawem głupoty. Dlatego nie wspominał o tej małej znajomości, którą miał z Mulciberem. Nawet nie miał mu za złe, że niby wziął ślub z Lorettą - plotki owszem, doszły do niego, ale kto by się nimi przejmował? Podejrzewał, że Mulciber po prostu ją przeleciał, tak jak pół Londynu, po co więc się tym przejmować? Wiadomym było jednak, że Louvain będzie miał na ten temat inne zdanie. W końcu to była jego siostra, i zapewne przed nim grała kogoś innego. On sam zbierał Lorettę, naćpaną, do kupy, gdy się do niego kleiła. Westchnął, wciskając dłonie do kieszeni spodni.
- Raz czy dwa - odpowiedział kobiecie wymijająco. Czy wtedy wiedział, gdzie znajdowało się przejście na Ścieżki? Na pewno wiedział, gdzie znajdował się sklep Roberta. Czy przejście zostało teraz zmienione? Nie miał, cholera, pojęcia, bo prawda była taka, że nie przełaził nigdy przez nie, a aportował się prosto do sklepu Mulciberów. Nie musiał schodzić krętymi schodami, nie musiał kręcić się koło Palarni Changów. Zauważył, oczywiście, że Mewa prowadzi ich jakoś naokoło, bo rozpoznał niektóre alejki, ale uznał że tak będzie lepiej niż gdyby miała im zawiązać oczy: na to nigdy by się nie zgodził. Niech kluczy, on nie miał zamiaru tu wracać w najbliższej przyszłości. Albo najlepiej to nigdy. Nie zapamiętywał więc drogi czy jakichkolwiek szczegółów, skupiając się na tym, by nie zgubić kobiety. Podejrzewał, że jakby ta zniknęła im z oczu, to mieliby bardziej niż przesrane. Nokturn cieszył się złą sławą, ale Ścieżki... Ścieżki to była zupełnie inna para kaloszy. - Powiedzmy, że to nie jest część miasta, która słynie z ciepłego witania turystów. Znajdują się tu jednak osoby, które ukrywają swoje wspaniałe talenty. Wielka szkoda, że świat nie pozwala im na cieszenie się wolnością w każdym tego słowa znaczeniu.
Czy miał na myśli ją samą? Zapewne tak. Chociaż gdyby prowadziła zwykłą, głupią kwiaciarnię na Pokątnej, to pewnie nie byłaby tak interesująca. Na Pokątnej należało uważać na każde słowo i nielegalne myśli, które przewijały im się przez głowę. Na Nokturnie i Ścieżkach mogli pokazać się w pełni.
- Raz czy dwa - odpowiedział kobiecie wymijająco. Czy wtedy wiedział, gdzie znajdowało się przejście na Ścieżki? Na pewno wiedział, gdzie znajdował się sklep Roberta. Czy przejście zostało teraz zmienione? Nie miał, cholera, pojęcia, bo prawda była taka, że nie przełaził nigdy przez nie, a aportował się prosto do sklepu Mulciberów. Nie musiał schodzić krętymi schodami, nie musiał kręcić się koło Palarni Changów. Zauważył, oczywiście, że Mewa prowadzi ich jakoś naokoło, bo rozpoznał niektóre alejki, ale uznał że tak będzie lepiej niż gdyby miała im zawiązać oczy: na to nigdy by się nie zgodził. Niech kluczy, on nie miał zamiaru tu wracać w najbliższej przyszłości. Albo najlepiej to nigdy. Nie zapamiętywał więc drogi czy jakichkolwiek szczegółów, skupiając się na tym, by nie zgubić kobiety. Podejrzewał, że jakby ta zniknęła im z oczu, to mieliby bardziej niż przesrane. Nokturn cieszył się złą sławą, ale Ścieżki... Ścieżki to była zupełnie inna para kaloszy. - Powiedzmy, że to nie jest część miasta, która słynie z ciepłego witania turystów. Znajdują się tu jednak osoby, które ukrywają swoje wspaniałe talenty. Wielka szkoda, że świat nie pozwala im na cieszenie się wolnością w każdym tego słowa znaczeniu.
Czy miał na myśli ją samą? Zapewne tak. Chociaż gdyby prowadziła zwykłą, głupią kwiaciarnię na Pokątnej, to pewnie nie byłaby tak interesująca. Na Pokątnej należało uważać na każde słowo i nielegalne myśli, które przewijały im się przez głowę. Na Nokturnie i Ścieżkach mogli pokazać się w pełni.