07.06.2025, 19:56 ✶
Mężczyzna patrzył na swoją żonę jeszcze przez chwilę. Czuł to znajome, rozgrzewające mrowienie gdzieś pod mostkiem. Podobne kiedy pierwszy raz zobaczył ją jako kobietę, której świat zupełnie niesłusznie nie nauczył się jeszcze wielbić.
— Kiedy się domyśliłaś? — spytał łagodnie. Kiedy kobieta opuściła wzrok, jego własna głowa powędrowała niżej automatycznie. Dłonie powędrowały do jej policzków, aby nie pozwolić jej zbyt długo patrzeć w dół. — Nie uciekaj mi, Jo — dodał ciszej.
Kiedyś by się zawahał. Kiedyś myślał, że na nią nie zasługiwał, ale czasy kiedy Jolene Bletchley nie dostrzegała Julka, już dawno minęły. Obecnie miał przywilej nosić jej nazwisko zamiast swojego.
— Hej, hej, moja ty mądra, cudna czarownico — przesunął się z powrotem bliżej niej. Mężczyzna nie znał się na kobietach, ale znał się na Jo. Wszystkie wcześniejsze żarty traciły sens, kiedy jego Jo płakała. Czuł się jakby dostał w pierś. Jego palce od razu otarły spływające łzy. — Nie płacz, błagam. Nie masz za co przepraszać. Nigdy za takie rzeczy. To… — urwał, bo nie chciał powiedzieć to mnie boli, więc zamiast tego narodziło się: — Czy naprawdę… Dałem ci powód żebyś się bała? — przytulił ją do siebie mocniej, a następnie przesunął dłonią po plecach aż do karku. Robił tak zawsze, kiedy był zmęczony, zakochany i bardzo, bardzo pewny, że nie potrzebował niczego więcej. I prawdę mówiąc, obawiał się sam spytać o dziecko — jeszcze się nie odważył, jego głowa nie zakodowała, że niedługo będzie ojcem po raz drugi, nie wiedział, czy wszystko będzie dobrze. Nie miał pojęcia, jak zareagować, ale jej własny ból wbijał mu się pod skórę.
— Kiedy się domyśliłaś? — spytał łagodnie. Kiedy kobieta opuściła wzrok, jego własna głowa powędrowała niżej automatycznie. Dłonie powędrowały do jej policzków, aby nie pozwolić jej zbyt długo patrzeć w dół. — Nie uciekaj mi, Jo — dodał ciszej.
Kiedyś by się zawahał. Kiedyś myślał, że na nią nie zasługiwał, ale czasy kiedy Jolene Bletchley nie dostrzegała Julka, już dawno minęły. Obecnie miał przywilej nosić jej nazwisko zamiast swojego.
— Hej, hej, moja ty mądra, cudna czarownico — przesunął się z powrotem bliżej niej. Mężczyzna nie znał się na kobietach, ale znał się na Jo. Wszystkie wcześniejsze żarty traciły sens, kiedy jego Jo płakała. Czuł się jakby dostał w pierś. Jego palce od razu otarły spływające łzy. — Nie płacz, błagam. Nie masz za co przepraszać. Nigdy za takie rzeczy. To… — urwał, bo nie chciał powiedzieć to mnie boli, więc zamiast tego narodziło się: — Czy naprawdę… Dałem ci powód żebyś się bała? — przytulił ją do siebie mocniej, a następnie przesunął dłonią po plecach aż do karku. Robił tak zawsze, kiedy był zmęczony, zakochany i bardzo, bardzo pewny, że nie potrzebował niczego więcej. I prawdę mówiąc, obawiał się sam spytać o dziecko — jeszcze się nie odważył, jego głowa nie zakodowała, że niedługo będzie ojcem po raz drugi, nie wiedział, czy wszystko będzie dobrze. Nie miał pojęcia, jak zareagować, ale jej własny ból wbijał mu się pod skórę.