11.06.2025, 18:41 ✶
Było coś znamienne w fakcie, że jego ścieżki połączyły się z Atreusem Bulstrodem pół roku temu na pogrzebie rodzeństwa. Wtedy był to jego własny starszy brat - ojciec chrzestny tego, który dziś był głównym żałobnikiem. Wtedy ich rozmowa była krótka, dziwna, niezręczna, ale też zaskakująco przenikająca do samej głębi.
– Thomas odszedł, ale my musimy patrzeć na tych, którzy pozostali. Nie martw się Atreusie, choć straciłeś ojca chrzestnego, zyskałeś dziś we mnie przyjaciela i sojusznika – powiedział mu wtedy, w pełni powagi, w podniosłości chwili, kiedy brat, którego za życia szczerze nienawidził, pozostawił po sobie jakieś światło. Młodego, ambitnego, pełnego pasji i woli walki. Anthony od tego czasu co rusz mierzył się z temperamentem chłopaka obserwując go, punktując szybko gotującą się krew, ale też podsycając ambicję. Szefowie aurorskich biur zmieniali się, a Bulstrode... to łapał punkty, to tracił w tym wyścigu, nikt tak jednak nie kibicował mu jak jego odziedziczony w spadku ojciec chrzestny. I przy każdym spotkaniu Anthony żałował, że ma dla niego tak mało czasu.
Dziś było podobnie.
Na kolejnym pogrzebie, lecz tym razem to siostra Atreusa była tą, którą mieli pożegnać.
A przecież za miesiąc mieli wspólnie, całą czwórką pojechać do Prowansji, mieli odwiedzić jego winnicę, odpocząć, odsapnąć, napić się wina i cieszyć jesienną fiestą. Taki był plan, niemożliwy teraz do spełnienia. Bolesny w fakcie, że nigdy nie nastąpi.
Anthony trzymał się na uboczu. Odziany w elegancką czarną szatę, z zaczesanymi do tyłu lekko przydługimi włosami obserwował w milczeniu żałobników, lecz gdy Atreus podszedł do okna, podążył za nim po chwili wahania. Odstawił szklankę na wolnej płaskiej powierzchni i przystanął przy mężczyźnie, nie patrząc na niego, a razem z nim, przez okno.
Początkowo nie mówił nic. Trwał przez chwilę obok, w ciszy, jak wtedy przed kilkoma miesiącami.
– Wszystko jest banałem, kiedy stajemy twarzą w twarz ze śmiercią. Żałuję jednak, że nie miałem okazji poznać jej lepiej, więcej niż li tylko z Twoich opowieści i nielicznych interakcji na szpitalnym korytarzu – przyznał po chwili uśmiechając się smutno, nie odwracając się jednak od okna, dając Atreusowi przestrzeń na decyzję co i jak pragnie mówić. Jak przeżywać coś, co nie powinno mieć miejsca. Nie tak szybko. Nie tak gwałtownie.
– Thomas odszedł, ale my musimy patrzeć na tych, którzy pozostali. Nie martw się Atreusie, choć straciłeś ojca chrzestnego, zyskałeś dziś we mnie przyjaciela i sojusznika – powiedział mu wtedy, w pełni powagi, w podniosłości chwili, kiedy brat, którego za życia szczerze nienawidził, pozostawił po sobie jakieś światło. Młodego, ambitnego, pełnego pasji i woli walki. Anthony od tego czasu co rusz mierzył się z temperamentem chłopaka obserwując go, punktując szybko gotującą się krew, ale też podsycając ambicję. Szefowie aurorskich biur zmieniali się, a Bulstrode... to łapał punkty, to tracił w tym wyścigu, nikt tak jednak nie kibicował mu jak jego odziedziczony w spadku ojciec chrzestny. I przy każdym spotkaniu Anthony żałował, że ma dla niego tak mało czasu.
Dziś było podobnie.
Na kolejnym pogrzebie, lecz tym razem to siostra Atreusa była tą, którą mieli pożegnać.
A przecież za miesiąc mieli wspólnie, całą czwórką pojechać do Prowansji, mieli odwiedzić jego winnicę, odpocząć, odsapnąć, napić się wina i cieszyć jesienną fiestą. Taki był plan, niemożliwy teraz do spełnienia. Bolesny w fakcie, że nigdy nie nastąpi.
Anthony trzymał się na uboczu. Odziany w elegancką czarną szatę, z zaczesanymi do tyłu lekko przydługimi włosami obserwował w milczeniu żałobników, lecz gdy Atreus podszedł do okna, podążył za nim po chwili wahania. Odstawił szklankę na wolnej płaskiej powierzchni i przystanął przy mężczyźnie, nie patrząc na niego, a razem z nim, przez okno.
Początkowo nie mówił nic. Trwał przez chwilę obok, w ciszy, jak wtedy przed kilkoma miesiącami.
– Wszystko jest banałem, kiedy stajemy twarzą w twarz ze śmiercią. Żałuję jednak, że nie miałem okazji poznać jej lepiej, więcej niż li tylko z Twoich opowieści i nielicznych interakcji na szpitalnym korytarzu – przyznał po chwili uśmiechając się smutno, nie odwracając się jednak od okna, dając Atreusowi przestrzeń na decyzję co i jak pragnie mówić. Jak przeżywać coś, co nie powinno mieć miejsca. Nie tak szybko. Nie tak gwałtownie.