20.06.2025, 18:36 ✶
Wieża Blishwicków w Lake District
Pośród spowitych mgłą wzgórz Lake District, wznosi się samotna wieża – strzelista, ponura, zdająca się przeczyć upływowi czasu. Porosły mchem kamień lśni wilgocią nawet w pogodne dni, a wysokie okna ołowiowe, ozdobione szkłem w barwach krwi i bursztynu, rzucają na podłogi cienie jak witraże dawno zapomnianej kaplicy. Nad drzwiami wykuto dewizę rodu: Magia przemija. Słowo zostaje.
To dom Blishwicków – poetów, egzaltowanych wizjonerów, twórców elegii i dramatów, dla których język był zawsze potężniejszy niż różdżka. Wnętrze wieży to labirynt chłodnych korytarzy i pokojów o wysokich sufitach, gdzie księgi leżą w stosach na podłodze, a świece nigdy nie wypalają się do końca. Na ścianach wiszą portrety przodków – o oczach śledzących każdy ruch, o twarzach zamyślonych i nieobecnych. Tu słychać kroki tylko własne – lub cudze, których być nie powinno.
Nocą, w szczytowej komnacie wieży, poeta może stanąć przy marmurowym parapecie i patrzeć na bezgwiezdne niebo, próbując nazwać jego ciemność. Ogród wokół posiadłości przypomina bardziej starą nekropolię niż park – z krzywymi alejkami, fontanną bez wody i ławkami, na których nie wypada siadać zbyt długo. Czasem, spontanicznie wyrastają tam róże, o ciemnych płatkach. Ich obecność jest jedną z licznych tajemnic tego miejsca, których jednak nikt nie próbował rozwikłać.
Wieża Blishwicków to nie tyle dom, co pomnik – miejsce utkane z wersów, wspomnień i niedopowiedzeń. Cudownie piękne i odrobinę niepokojące. Niewielu czuje się tu swobodnie. Ale kto raz się zatrzyma, ten wraca we wspomnieniach na zawsze.