16.07.2025, 20:50 ✶
Jean uparcie tkwił odwrócony do niego plecami. Jonathan znał jego twarz. Mógłby przywołać ją z pamięci w każdej chwili, a jednak każda sekunda, którą spędzał wpatrując się w jego plecy, sprawiała, że tym bardziej chciał, by na niego spojrzał. Czyli wyjechał z Anglii zgodnie z tym co mu powiedział. Nie okłamał go. Nie został. Było w tym o wiele więcej ulgi, niż by przypuszczał.
A potem Jean rzeczywiście się odwrócił i Jonathan poczuł jak serce ściska mu się w piersi gdy zobaczył niegdyś ukochaną twarz ilustrująca słowa o tak okropnej sugestii.
– Cieszę się, że jednak zmieniłeś plany – powiedział cicho, ale kiedy pierwsza fala troski przeminęła do jego świadomości, zaczęła przebijać się irytacja. Chciał wystawić się na słońce. Zafundował mu tygodnie niepokoju i stresu, a gdy ostatecznie go odrzucił (bo pierwszy raz najwyraźniej nie wystarczał) ten postanowił poczekać do świtu, jakby to Jean był najbardziej poszkodowany w tej relacji!
A potem nastąpiła kolejna fala emocji, tak pokrętnych i skomplikowanych, że Jonathan nie miał pojęcia co zrobić.
– Nie ratowałem mrówek – powiedział, robiąc krok w jego stronę. – Ratowałem ludzi. No i jednego psa. — Dwa jeśli zaliczyć to, że Benji miał obecnie gdzie spać. Teoretycznie też pewnie swoim wspaniałym gaszeniem uratował ich więcej. Hah… Teraz gdy o tym myślał, to uratował zdecydowanie więcej żyć, niż zakładał. I może powinien mieć w pamięci te osoby, którym nie pomógł tak jak mógł i te pożary, których nie ugasił, ale teraz w jego obecności, myślał wyłącznie o swoich sukcesach – Ale obawiam się, że podejście do żyć innych jest czymś, w czym nie znajdziemy punktu wspólnego.
A potem Jean rzeczywiście się odwrócił i Jonathan poczuł jak serce ściska mu się w piersi gdy zobaczył niegdyś ukochaną twarz ilustrująca słowa o tak okropnej sugestii.
– Cieszę się, że jednak zmieniłeś plany – powiedział cicho, ale kiedy pierwsza fala troski przeminęła do jego świadomości, zaczęła przebijać się irytacja. Chciał wystawić się na słońce. Zafundował mu tygodnie niepokoju i stresu, a gdy ostatecznie go odrzucił (bo pierwszy raz najwyraźniej nie wystarczał) ten postanowił poczekać do świtu, jakby to Jean był najbardziej poszkodowany w tej relacji!
A potem nastąpiła kolejna fala emocji, tak pokrętnych i skomplikowanych, że Jonathan nie miał pojęcia co zrobić.
– Nie ratowałem mrówek – powiedział, robiąc krok w jego stronę. – Ratowałem ludzi. No i jednego psa. — Dwa jeśli zaliczyć to, że Benji miał obecnie gdzie spać. Teoretycznie też pewnie swoim wspaniałym gaszeniem uratował ich więcej. Hah… Teraz gdy o tym myślał, to uratował zdecydowanie więcej żyć, niż zakładał. I może powinien mieć w pamięci te osoby, którym nie pomógł tak jak mógł i te pożary, których nie ugasił, ale teraz w jego obecności, myślał wyłącznie o swoich sukcesach – Ale obawiam się, że podejście do żyć innych jest czymś, w czym nie znajdziemy punktu wspólnego.