27.07.2025, 12:22 ✶
– Nie okłamuje cię – powiedział, obserwując, jak Jean zwraca pelerynie wolność, czy też może po raz pierwszy daje jej zaznać tego uczucia. Przeniósł spojrzenie na wampira. Mężczyznę, z którym spędził tyle lat. Jego pierwszy tak długi i tak intensywny związek, podczas którego dane mu było przez tak wiele dni budzić się przy kimś, kto wywoływał uśmiech na jego twarzy niezależnie od mijanych miesięcy. To nie Jean uruchomił w nim uczucia do mężczyzn, ale to on był pierwszym pocałunkiem złożonym na ustach kogoś tej samej płci. To on upewnił go w pewnym preferencjach i własnej tożsamości. Tyle lat. Tyle miłości. Tyle szczęścia. I ostatecznie… Tyle bólu, gdy ich relację zaczęły definiować utworzone rany, a nie śmiechy.
Nie musiał więc kłamać, mówiąc, że mu na nim zależało. Że był dla niego ważny.
– Kiedy wyjechałem, zabrałem ze sobą świadomość tego, że moja miłość nie miała szczęśliwego finału. Rozpacz, że ten, którego tak silnie kochałem, połamał mnie. – Nie tylko metaforyczne. – Nie żyłem w spokoju. Nocami rozmyślałem o tych wszystkich rozmowach, które mogliśmy jeszcze odbyć, rozważałem, czy może mogliśmy się jakoś dogadać w sprawie wyjazdu do Londynu gdybym inaczej poprowadził rozmowę, ale… Nie byłem w stanie napisać. Wrócić. Nie po tym co się stało. – No cóż… Dla niego rozstanie było dość jasne. – Ale dalej… Nie chcę dla ciebie krzywdy.
Gdybym tylko… Tylko co?
– Gdybyś mnie wysłuchał? Sam nie wiem. Boję się, że i tak byśmy się o coś pokłócili. – Chyba. Tak przynajmniej mu się wydawało. A potem wampir wspomniał o tym przyjacielu… – No cóż. Dla mnie byłeś też przyjacielem, a jeśli Londyn ma ci pomóc… Nie będę przejmować się za każdym razem, gdy zobaczę cię na ulicy. Ta osoba… Ale dała ci u siebie zamieszkać?
Nie musiał więc kłamać, mówiąc, że mu na nim zależało. Że był dla niego ważny.
– Kiedy wyjechałem, zabrałem ze sobą świadomość tego, że moja miłość nie miała szczęśliwego finału. Rozpacz, że ten, którego tak silnie kochałem, połamał mnie. – Nie tylko metaforyczne. – Nie żyłem w spokoju. Nocami rozmyślałem o tych wszystkich rozmowach, które mogliśmy jeszcze odbyć, rozważałem, czy może mogliśmy się jakoś dogadać w sprawie wyjazdu do Londynu gdybym inaczej poprowadził rozmowę, ale… Nie byłem w stanie napisać. Wrócić. Nie po tym co się stało. – No cóż… Dla niego rozstanie było dość jasne. – Ale dalej… Nie chcę dla ciebie krzywdy.
Gdybym tylko… Tylko co?
– Gdybyś mnie wysłuchał? Sam nie wiem. Boję się, że i tak byśmy się o coś pokłócili. – Chyba. Tak przynajmniej mu się wydawało. A potem wampir wspomniał o tym przyjacielu… – No cóż. Dla mnie byłeś też przyjacielem, a jeśli Londyn ma ci pomóc… Nie będę przejmować się za każdym razem, gdy zobaczę cię na ulicy. Ta osoba… Ale dała ci u siebie zamieszkać?