12.08.2025, 16:42 ✶
Wiedział, że coś było nie tak, gdy tylko wypowiedział jego imię, a on odwrócił wzrok, tylko że… Co? Dlaczego? Przecież nazwał go imieniem, którym nazywał go zawsze. Którym mu się przedstawił. Czy to dlatego, że to on je wypowiedział? A może coś w jego tonie zabrzmiało dla niego boleśnie?
Proszę ja.
Odruchowo zbliżył się do niego nieco, tak jakby chciał mu zapewnić komfort, ale w ostatniej chwili powstrzymał głupią rękę, która w starym odruchu chciała ulokować się na wampirzym ramieniu w geście pocieszenia.
A nici…
Jonathan miał teorię, że nikt komu nigdy nie dane było zobaczyć nici, nigdy nie zrozumie, jakie to było uczucie. Bo tak, oczywiście, mógł to wyjaśnić i mógł to nawet narysować, ale… Miał wrażenie, że kolory nici, chociaż widywał te same odcienie na obrazach, czy ubraniach, były czymś zupełnie innym niż jedynie barwami. Były… Niespotykane. Bardziej intymne niż cokolwiek, a jednocześnie nie raz tak szalenie tajemnicze. Raz, gdy wpatrywał się w nie, czuł się, jakby zaczynał czytać książkę od jej połowy, a innym razem, takim jak teraz… Jakby kończył rozdział, z niepokojem przewracając kolejną stronę, tylko po to aby okazało się, że wszystko jest w porządku.
Nić Jeana była piękna, bo łagodziła jego wszystkie obawy. Purpura zniknęła, a czerwień płowiała i przeradzała się w coś innego, podobnie jak u niego, nawet jeśli u niego wcześniej było jej mniej. Nić Jonathana również była też pełna troski, ale i… Smutku, że chyba nie wszystko zostało wyjaśnione.
I wtedy podjął decyzję.
– Gabriel, pięknie – powiedział, postanawiając sobie, że od tego momentu nigdy nie nazwie go już inaczej, chyba że o to poprosi. – A więc Gabrielu… Jeśli chodzi o twoją nić, o nasze nici… Widzę brak destrukcji, który widziałem ostatnio, ale widzę troskę. Łagodność. Może nie powinniśmy porzucać tego? Nie sugeruję głębokiej przyjaźni, ale taką, która sprawia, że możemy dalej ze sobą rozmawiać? Czasami?
Proszę ja.
Odruchowo zbliżył się do niego nieco, tak jakby chciał mu zapewnić komfort, ale w ostatniej chwili powstrzymał głupią rękę, która w starym odruchu chciała ulokować się na wampirzym ramieniu w geście pocieszenia.
A nici…
Jonathan miał teorię, że nikt komu nigdy nie dane było zobaczyć nici, nigdy nie zrozumie, jakie to było uczucie. Bo tak, oczywiście, mógł to wyjaśnić i mógł to nawet narysować, ale… Miał wrażenie, że kolory nici, chociaż widywał te same odcienie na obrazach, czy ubraniach, były czymś zupełnie innym niż jedynie barwami. Były… Niespotykane. Bardziej intymne niż cokolwiek, a jednocześnie nie raz tak szalenie tajemnicze. Raz, gdy wpatrywał się w nie, czuł się, jakby zaczynał czytać książkę od jej połowy, a innym razem, takim jak teraz… Jakby kończył rozdział, z niepokojem przewracając kolejną stronę, tylko po to aby okazało się, że wszystko jest w porządku.
Nić Jeana była piękna, bo łagodziła jego wszystkie obawy. Purpura zniknęła, a czerwień płowiała i przeradzała się w coś innego, podobnie jak u niego, nawet jeśli u niego wcześniej było jej mniej. Nić Jonathana również była też pełna troski, ale i… Smutku, że chyba nie wszystko zostało wyjaśnione.
I wtedy podjął decyzję.
– Gabriel, pięknie – powiedział, postanawiając sobie, że od tego momentu nigdy nie nazwie go już inaczej, chyba że o to poprosi. – A więc Gabrielu… Jeśli chodzi o twoją nić, o nasze nici… Widzę brak destrukcji, który widziałem ostatnio, ale widzę troskę. Łagodność. Może nie powinniśmy porzucać tego? Nie sugeruję głębokiej przyjaźni, ale taką, która sprawia, że możemy dalej ze sobą rozmawiać? Czasami?