Kiwnęła głową, gdy usłyszała jego słowa. Potrzebowała czasu, aby jakoś to przetrawić, miała świadomość, że nie ma go zbyt wiele, bo przecież już niedługo mieli wziąć ślub. Musiała więc dość szybko porozmawiać na ten temat z Roisem. Nie chciała jednak, aby dowiadywał się takich rzeczy od osób trzecich. To ona musiała go uświadomić w tym, jak malowała się sytuacja. Okazało się, że była trochę bardziej skomplikowana niż zakładali. Nie miała pojęcia, jak długo to trwa, jeśli dobrze zakładała, to musiał być jakiś trzeci miesiąc, jeśli wszystko co jej się wydawało faktycznie było prawdą. Nie było najgorzej, mieli sporo czasu, aby przygotować się do tego co miało nadejść. Pół roku to nie tak mało, zdążą wymyślić jakiś plan, jakoś się do tego przygotują. Nie spodziewała się, że tak szybko przyjdzie im się zmierzyć z podobną sytuacją, ale mieli swoje lata, może jakoś uda im się to wszystko ułożyć. Mieli się nie spieszyć, ale czasem los decydował za nich.
- To całkiem jasne. - Benjy najwyraźniej sądził, że mogła okazać się perfidna. Cóż, to całkiem miłe z jego strony, że tak troszczył się o Greengrassa, ale chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że Ambroise był jej najbliższą osobą. Nie mogłaby być z nim nieszczera, oszukiwać go, byli ze sobą zbyt blisko, aby cokolwiek mogła przed nim ukryć.
Raczej wolała myśleć o tym, że nic tu nikogo nie zaboli. Nie powinno, jeśli faktycznie dobrze zakładała, a aktualnie nie brała pod uwagę innej możliwości, to miało się okazać, że to był trzeci miesiąc, że jej upojna, przypadkowa noc z Ambroisem o której nie zamierzali nigdy wspominać doprowadziła do tego, że mieli mieć razem dziecko. Ironia, bo przecież byli ze sobą przez wiele lat, jakoś udawało im się uniknąć konsekwencji wspólnych nocy, poranków i innych części dnia, a ta sytuacja, o której woleliby nie pamiętać doprowadziła do tego, że spodziewali się potomka.
- Porozmawiam z nim, jak wróci. - Dodała jeszcze, nie wydawało jej się, aby oczekiwał od niej tego, że poda mu jakiś termin, ale po prostu dała mu znać o tym, że nie zamierza zwlekać. Zresztą nie należała do osób, które potrafiły dusić w sobie zbyt długo takie rzeczy. Przygniotłoby ją to za bardzo, raczej dość szybko wszystko z siebie wyrzucała. W tym wypadku czas na pewno był dość istotny, bo mieli wziąć ślub, za kilka dni, nie mogła udawać, że temat nie istnieje. Wypadałoby, aby narzeczony zdawał sobie z tego, że bierze ślub z ciężarną.
- Jestem kurewsko głodna. - Wolała chyba skończyć ten nie do końca wygodny dla niej temat i przejść do tych bardziej błahych rzeczy, ruszyła w stronę tarasu, żeby zjeść tego steka, póki był ciepły. Przyda jej się posiłek, zwłaszcza po tym, jak większość śniadania znalazła się na butach Fenwicka.
Zatrzymała się przed jednym z krzeseł, widziała, że Benjy znalazł poduszki, chętnie by jedną z nich przejęła, aby deski nie wbijały jej się w tyłek. Będą mogli zjeść w spokoju, a później wrócić do rezydencji, gdzie będzie czekało ją dość mocne zderzenie z rzeczywistością, póki co mogła cieszyć się tym posiłkiem, jakby był jej ostatnim, bo jeszcze nikt poza nim niczego nie wiedział, później wszyscy będą patrzeć na nią inaczej. Z tym też powinna się pogodzić.