Morpheus wydawał się niesamowicie rozproszony, właściwie nie słuchał co się do niego mówi, na szczęście interakcja z Hannibalem była krótka. Przytaknął mu skromnie, chociaż wcale się z nim nie zgadzał. Nie przyzna się przecież, że nie może patrzeć na własne odbicie w lustrze, że każda powierzchnia, w której można się przejrzeć, powoduje w nim niezręczną niepewność i lęk. Nie przyzna się, że widok ognia paraliżuje go do tego stopnia, że nie może odpalić papierosa i dłonie często drżą mu jak alkoholikowi, więc przyłożenie brzytwy do policzka również stanowiło wyzwanie, nie tylko ze względu na srebrne tafle i blyszcz ostrza. Przytaknął, że tak wygodniej, chociaż zaczesane do tyłu szpakowate włosy nie były czymś, co dawało mu znów satysfakcję. Wypolerowany wizerunek, którego pozbył się na końcu sierpnia był prawie wyzwoleniem, ale wrócił na dawne ścieżki, tam zaprowadził go ogień, jak poganiacz bydła. Był bydłem.
Bydłem ofiarnym.
Czy był zaskoczony obecnoscia Lyssy Dolohov w swojej orbicie? Niespecjalnie. W końcu była córką swojego ojca. Nie wiedział co prawda, jakie dary odziedziczyła, czy też potrafiła zatrzymać drogocenne przedmioty w swoim żołądku czy widziała przyszłość, ale był przekonany, że nie mogła być przeciętną czarownicą. Może gdy Mildred nabierze ogłady, wyśle ją do Lyssy na wspólne zaklinanie obrazów. Tak, to go rozbawiło. Dwóch podstarzałych ojców organizujących swoim córkom towarzystwo do zabawy, z tym, że Millie tylko wyglądała jak jego dziecko, a nie nim była.
— Lysso. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z faktu, że twój obraz nie ucierpiał w pożarze, w przeciwieństwie od marnego zastępwstwa, które biedna Raphaela mi wysłała przez chaos, którego narobiła z twoimi dzielami. Gobelin okazał się być nieodporny na ognie piekielne. — Prosta, bezpieczna rozmowa. Nic trudnego, Morpheuszu, możesz być normalny. Możesz prowadzić normalnie pogawędkę. — Podejdźmy. Chciałbym też zrobić donację na... Przypomnij mi Jonathanie, jak to dokładnie działa?
Dla każdego, kto nie znał Longbottoma, brzmiało to jak absolutny brak szacunku do wartości pieniądza przez rozpieszczonego arystokratę, który przyszedł, obejrzał jak niższe formy życia poświęcają się dla jego rozrywki bez zainteresowania tematem, a później sypał pieniędzmi tam, gdzie było to korzystne dla jego wizerunku. W rzeczywistości wiedziały, że to było coś związanego z odbudową Londynu i wsparciem artystów po pożarach, ale ostatecznie jego umysł niekoniecznie zakodował, co właściwie było zbierane i dlaczego makieta miała się świecić. Ani jaka jest średnia przewidywana wpłata.
Przewaga: Kłamstwo (I)