27.08.2025, 22:47 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.08.2025, 23:35 przez Hannibal Selwyn.)
dokańczam interakcję z Robertem -> tańczę z Electrą
Czy zrozumiał nieme ostrzeżenie Roberta? Polityka interesowała go tylko o tyle, o ile musiała z racji jego statusu i pochodzenia. Nie miał również wiele cierpliwości dla całej tej prawniczej gadaniny i pisaniny, która uprawiali koledzy jego kuzyna. ”Słowa, słowa, słowa.” Nie miał nic przeciwko rozmowom o problemach społecznych z kuzynostwem i znajomymi, ale gdy próbował czytać te wszystkie mądre artykuły, zaczynał ziewać najpóźniej w trzecim akapicie.
Wiedział jednak, że niektórzy ze znajomych Roberta lub Jonathana mogą być niebezpieczni. Dlatego nie zamierzał powtarzać swojego niewinnego żarciku w szerszym gronie.
Opiekuńczość Hannibala wobec Electry była w równym, jeżeli nie większym stopniu przeznaczona dla oczu otoczenia, co dla niej samej. Tańczył z nią przecież nie pierwszy raz. Czuł jej energię, ledwie trzymaną w ryzach klasycznego walca. I ten obrót! Ewidentnie była gotowa na więcej. Doskonale się składało, bo on też.
- Mój ojciec potrafi być czarujący, kiedy chce - powiedział z odrobiną roztargnienia, wypatrując miejsca na parkiecie - A pani Anemone nie znam, ale chyba moja babcia… - przerwał, bo zorientował się, że orkiestra weszła w ostatnią frazę walca - Chcesz zrobić coś szalonego? - zapytał nagle i ruszył do obrotu, który prawie oderwał partnerkę od podłogi. W głowie odruchowo zaczął liczyć takty.
Cztery-dwa-trzy, pięć-dwa-trzy-
Dostrzegł wolny fragment parkietu i ruszył w tamtą stronę. Objął Ellie mocniej, spięcie w ciele mówiące, że coś się szykuje.
-sześć-dwa-trzy-
Poprowadził ją do podwójnego obrotu. Puścił jej rękę tylko po to, żeby złapać plecy, czuł, że dziewczyna traci równowagę, ale to nawet lepiej.
-siedem-i-osiem-i-
W ostatnim takcie złapał ją w ramiona, ale zamiast pomóc jej się zatrzymać, zrobił niespodziewanie duży wykrok, właściwie całkiem ją przewracając - ale wciąż trzymając w bezpiecznym objęciu, dramatycznie przegiętą. Jej włosy prawie zamiotły podłogę.
Pam-pararam!
Muzyka ucichła, a Hannibal odczekał “trzy sekundy dla reporterów”, jak je nazywał jego choreograf Carlos, po czym spojrzał na Electrę z triumfalnym uśmiechem.
- Pięknie! - pochwalił. Jak na amatorkę, radziła sobie świetnie, nie wyhamowała go ani nie skuliła się w panice. Może po prostu nie zdążyła - nieważne.
Pomógł jej stanąć pewnie na nogach.
- Może jak już wypełnię obowiązki gwiazdy wieczoru, dasz się zabrać w jakieś swobodniejsze miejsce? Możemy wziąć Henry'ego, niech się trochę rozerwie. Mogę być zazdrosny, ale obiecuję nie obrażać twojej sukienki! - dodał na koniec, uśmiechając się filuternie.
Gdyby dało radę zerwać się stąd przed północą... iść w miasto, kluby już z powrotem działały, życie uparcie przebijało spod popiołów. Grał Merlina jutro i pojutrze… ale dopiero wieczorem. Hannibal z przyszłości to ogarnie. Hannibal z teraz chciał się bawić.
Czy zrozumiał nieme ostrzeżenie Roberta? Polityka interesowała go tylko o tyle, o ile musiała z racji jego statusu i pochodzenia. Nie miał również wiele cierpliwości dla całej tej prawniczej gadaniny i pisaniny, która uprawiali koledzy jego kuzyna. ”Słowa, słowa, słowa.” Nie miał nic przeciwko rozmowom o problemach społecznych z kuzynostwem i znajomymi, ale gdy próbował czytać te wszystkie mądre artykuły, zaczynał ziewać najpóźniej w trzecim akapicie.
Wiedział jednak, że niektórzy ze znajomych Roberta lub Jonathana mogą być niebezpieczni. Dlatego nie zamierzał powtarzać swojego niewinnego żarciku w szerszym gronie.
Opiekuńczość Hannibala wobec Electry była w równym, jeżeli nie większym stopniu przeznaczona dla oczu otoczenia, co dla niej samej. Tańczył z nią przecież nie pierwszy raz. Czuł jej energię, ledwie trzymaną w ryzach klasycznego walca. I ten obrót! Ewidentnie była gotowa na więcej. Doskonale się składało, bo on też.
- Mój ojciec potrafi być czarujący, kiedy chce - powiedział z odrobiną roztargnienia, wypatrując miejsca na parkiecie - A pani Anemone nie znam, ale chyba moja babcia… - przerwał, bo zorientował się, że orkiestra weszła w ostatnią frazę walca - Chcesz zrobić coś szalonego? - zapytał nagle i ruszył do obrotu, który prawie oderwał partnerkę od podłogi. W głowie odruchowo zaczął liczyć takty.
Cztery-dwa-trzy, pięć-dwa-trzy-
Dostrzegł wolny fragment parkietu i ruszył w tamtą stronę. Objął Ellie mocniej, spięcie w ciele mówiące, że coś się szykuje.
-sześć-dwa-trzy-
Poprowadził ją do podwójnego obrotu. Puścił jej rękę tylko po to, żeby złapać plecy, czuł, że dziewczyna traci równowagę, ale to nawet lepiej.
-siedem-i-osiem-i-
W ostatnim takcie złapał ją w ramiona, ale zamiast pomóc jej się zatrzymać, zrobił niespodziewanie duży wykrok, właściwie całkiem ją przewracając - ale wciąż trzymając w bezpiecznym objęciu, dramatycznie przegiętą. Jej włosy prawie zamiotły podłogę.
Pam-pararam!
Muzyka ucichła, a Hannibal odczekał “trzy sekundy dla reporterów”, jak je nazywał jego choreograf Carlos, po czym spojrzał na Electrę z triumfalnym uśmiechem.
- Pięknie! - pochwalił. Jak na amatorkę, radziła sobie świetnie, nie wyhamowała go ani nie skuliła się w panice. Może po prostu nie zdążyła - nieważne.
Pomógł jej stanąć pewnie na nogach.
- Może jak już wypełnię obowiązki gwiazdy wieczoru, dasz się zabrać w jakieś swobodniejsze miejsce? Możemy wziąć Henry'ego, niech się trochę rozerwie. Mogę być zazdrosny, ale obiecuję nie obrażać twojej sukienki! - dodał na koniec, uśmiechając się filuternie.
Gdyby dało radę zerwać się stąd przed północą... iść w miasto, kluby już z powrotem działały, życie uparcie przebijało spod popiołów. Grał Merlina jutro i pojutrze… ale dopiero wieczorem. Hannibal z przyszłości to ogarnie. Hannibal z teraz chciał się bawić.
wiadomość pozafabularna
Taki dip robi Hannibal Electrze, tylko z większym rozpędem i wszystko bardziej xD