15.09.2025, 00:57 ✶
To nie tak, że Lucy wolała pracować sama. Po prostu gdy działała pojedynczo nawwt potencjalne wpadnięcie w pułapkę wydawało się łatwiejsze, bo po pierwsze zazwyczaj w nie nie wpadała, a po drugie... Gdy ona coś zawaliła nie musiała ukrywać, że była na siebie wściekła. Gdy ktoś inny coś zawalił... Nie mogła okazywać potencjalnej irytacji, aby nie przeszkadzać w ich zadaniu.
Ceolsige mogła dostrzec, że jej komentarz wywołał na twarzy Lucy niemal niedostrzegalny uśmiech, zarezerwowany wyłącznie dla tej czarownicy, która Rosewood uważała za znacząco kompetentną.
– Nie powiedziałabym egzotyczną. Ta zbroja wygląda do bólu francusko – Zamilkła na chwilę, rozważając właśnie to co powiedziała. – Ah no tak. Skoro jest francuska to w takim wypadku masz jednak całkowitą rację. Przepraszam.
Zanim jednak Burke mogła wyswobodzić z Keyleth z pułapki zbroja zmieniła się w coś... Czego nikt chyba się tutaj nie spodziewał.
– Interesujące – mruknęła tylko po to, aby nie milczeć oszołomiona tym na co właśnie się patrzyła. To było naprawdę zaskakujące, ale... Chyba nigdy nie widziała wcześniej tak dobrze wyczarowanego stroju fretki. Zaraz potem zerknęła jednak na młodą dziewczynę z pewną ciekawością gdy dość pewna siebie wskazała gdzie powinni szukać kamieni szlachetnych. To też zdecydowanie było Interesujące.
Najwyraźniej jednak meble i dekoracje w tym gabinecie były dzisiaj wyjątkowo złośliwe.
Lucy westchnęła cicho, gdy Ceolsige został przygwożdżona do regału z książkami, zasłaniając przy okazji plecami Historię Kostiumów, a także kilka innych tytułów, które wcześniej zdążyły zainteresować wampirzycę. Hm... Może jednak dobrze, że nie postanowiła wziąć żadnej dla siebie. Jednak zdecydowanie bezpieczniej adoptowało się książki z Biblioteki Brytyjskiej.
– Milo, że chciałaś, aby nasza młoda towarzyszka nie czuła się osamotniona w takich potknięciach – powiedziała, a następnie wyciągnęła różdżkę, aby lepiej zbadać pułapkę pod względem tego, jak bezpiecznie ją zneutralizować.
Ceolsige mogła dostrzec, że jej komentarz wywołał na twarzy Lucy niemal niedostrzegalny uśmiech, zarezerwowany wyłącznie dla tej czarownicy, która Rosewood uważała za znacząco kompetentną.
– Nie powiedziałabym egzotyczną. Ta zbroja wygląda do bólu francusko – Zamilkła na chwilę, rozważając właśnie to co powiedziała. – Ah no tak. Skoro jest francuska to w takim wypadku masz jednak całkowitą rację. Przepraszam.
Zanim jednak Burke mogła wyswobodzić z Keyleth z pułapki zbroja zmieniła się w coś... Czego nikt chyba się tutaj nie spodziewał.
– Interesujące – mruknęła tylko po to, aby nie milczeć oszołomiona tym na co właśnie się patrzyła. To było naprawdę zaskakujące, ale... Chyba nigdy nie widziała wcześniej tak dobrze wyczarowanego stroju fretki. Zaraz potem zerknęła jednak na młodą dziewczynę z pewną ciekawością gdy dość pewna siebie wskazała gdzie powinni szukać kamieni szlachetnych. To też zdecydowanie było Interesujące.
Najwyraźniej jednak meble i dekoracje w tym gabinecie były dzisiaj wyjątkowo złośliwe.
Lucy westchnęła cicho, gdy Ceolsige został przygwożdżona do regału z książkami, zasłaniając przy okazji plecami Historię Kostiumów, a także kilka innych tytułów, które wcześniej zdążyły zainteresować wampirzycę. Hm... Może jednak dobrze, że nie postanowiła wziąć żadnej dla siebie. Jednak zdecydowanie bezpieczniej adoptowało się książki z Biblioteki Brytyjskiej.
– Milo, że chciałaś, aby nasza młoda towarzyszka nie czuła się osamotniona w takich potknięciach – powiedziała, a następnie wyciągnęła różdżkę, aby lepiej zbadać pułapkę pod względem tego, jak bezpiecznie ją zneutralizować.