19.09.2025, 18:13 ✶
– Następnym razem możesz ją potem zabrać na ciastko i po prostu porozmawiać o swoich minionych wpadkach – mruknęła wampirzyca, chociaż absolutnie nie wyglądała na aż tak zirytowaną tą sytuacją, zwłaszcza że zaraz potem, słysząc słowa najmłodszej czarownicy, po twarzy Lucy przemknął kolejny uśmiech.
– Gdyby to był sposób polowania psychopatycznego, polującym na ofiary potwora to jestem przekonana, że natknęłybyśmy się na jakieś pułapki już wcześniej, a nie tylko w tym pomieszczeniu. Tak by szanse na to, że włamywacze zostaną kolacją były większe – powiedziała, przyglądając się swoim burgundowym paznokciom, zerkając jedynie przelotnie na Ceolsige, gdy wypowiadała mocniej zaakcentowane słowa. Zaskakujące, że, jeśli dobrze kojarzyła, to do ust członków rodziny Burke potrafiły trafiać zdecydowanie bardziej kontrowersyjne przedmioty, ale to krew na języku była tutaj najwyraźniej skandaliczna. – Chociaż włamywacze, mają statystycznie większe szanse na bycie ludźmi, których śmierć nikogo nie ruszy, a może i nawet zadowoli przedstawicieli prawa, więc widzę logikę w twoim pomyśle. W każdym razie nie przejmuj się.
Słysząc dalsze instrukcje Ceolsige, Lucy, która już rozważała rozerwanie pułapki trzymającej Burke zaklęciem, od razu zaczeła szukać doniczki, lub czegokolwiek co mogłoby uwolnić kobietę z tej pułapki, skinieniem głowy zapraszając Keyleth, aby zrobiła to samo. Wampirzyca przegladała kolejne książki aż wreszcie jej wzrok spoczął na ładnie zrobionej drewnianej szkatułce. Lucy zmarszczyła brwi i ostrożnie otworzyła wieczko tylko po to, aby odkryć że pudełko nie miało spodu, a zamiast tego zakrywało... starą, srebrną puderniczkę leżącą przez to bezpośrednio na grubej pułce. Jeszcze ostrożniej otworzyła wieczko puderniczki. Oczywiście tutaj również spodu, ani tym bardziej pudru, a zamiast tego niewielki złoty przycisk. Lucy przewróciła oczami.
– A mówią, że to kobiety rzekomo za bardzo komplikują rzeczy przy wystroju wnętrz – mruknęła, a potem dodała głośniej. – Widzę przycisk. Mamy pewność, że to na pewno cię uwolnić. Jak to sprawdzić?
Inaczej niż po prostu go wciskając.
– Gdyby to był sposób polowania psychopatycznego, polującym na ofiary potwora to jestem przekonana, że natknęłybyśmy się na jakieś pułapki już wcześniej, a nie tylko w tym pomieszczeniu. Tak by szanse na to, że włamywacze zostaną kolacją były większe – powiedziała, przyglądając się swoim burgundowym paznokciom, zerkając jedynie przelotnie na Ceolsige, gdy wypowiadała mocniej zaakcentowane słowa. Zaskakujące, że, jeśli dobrze kojarzyła, to do ust członków rodziny Burke potrafiły trafiać zdecydowanie bardziej kontrowersyjne przedmioty, ale to krew na języku była tutaj najwyraźniej skandaliczna. – Chociaż włamywacze, mają statystycznie większe szanse na bycie ludźmi, których śmierć nikogo nie ruszy, a może i nawet zadowoli przedstawicieli prawa, więc widzę logikę w twoim pomyśle. W każdym razie nie przejmuj się.
Słysząc dalsze instrukcje Ceolsige, Lucy, która już rozważała rozerwanie pułapki trzymającej Burke zaklęciem, od razu zaczeła szukać doniczki, lub czegokolwiek co mogłoby uwolnić kobietę z tej pułapki, skinieniem głowy zapraszając Keyleth, aby zrobiła to samo. Wampirzyca przegladała kolejne książki aż wreszcie jej wzrok spoczął na ładnie zrobionej drewnianej szkatułce. Lucy zmarszczyła brwi i ostrożnie otworzyła wieczko tylko po to, aby odkryć że pudełko nie miało spodu, a zamiast tego zakrywało... starą, srebrną puderniczkę leżącą przez to bezpośrednio na grubej pułce. Jeszcze ostrożniej otworzyła wieczko puderniczki. Oczywiście tutaj również spodu, ani tym bardziej pudru, a zamiast tego niewielki złoty przycisk. Lucy przewróciła oczami.
– A mówią, że to kobiety rzekomo za bardzo komplikują rzeczy przy wystroju wnętrz – mruknęła, a potem dodała głośniej. – Widzę przycisk. Mamy pewność, że to na pewno cię uwolnić. Jak to sprawdzić?
Inaczej niż po prostu go wciskając.