30.09.2025, 21:13 ✶
Słysząc znajomy głos za swoimi plecami, Richard na chwilę zamilkł, rozpoznając znajomy sobie głos. Odwrócił się, aby spojrzeć na osobę, która wypowiedziała jego imię.
- Martin.Odparł jakby nie spodziewał się go tutaj spotkać, a właściwie nie powinien być tym faktem zaskoczony. To miejsce Eriksen często odwiedzał. Nie uprzedził go, że wraca do tego kraju. Ostatni list, jaki mu wysłał, był u końca sierpnia. Jakby informacja, że poniósł w swojej rodzinie stratę. Jakby też z nim potrzebował się z tym podzielić. W końcu i Eriksen, stracił w swoim życiu drogie mu osoby i w której zemście, Mulciber pomógł dokonać. Pogodzenie się ze stratą, nie było łatwe. Richard to właśnie doświadczył. Bardziej źle przeżywał śmierć brata, niżeli własnej żony. Było to po nim widać.
Vigo obserwował byłych aurorów, przeskakując wzrokiem z jednego na drugiego i z powrotem. Zauważając, że Martin po zobaczeniu tutaj Richarda, wyglądał na zaskoczonego. Nie przejmował się brakiem osobistego powitania.
- Może potrzebujecie przestrzeni, aby porozmawiać?Vigo zapytał ich obojga w języku norweskim, czekając na decyzję. Mogąc im udostępnić na jakąś chwilę jedno z pomieszczeń.
Richard spojrzał na tatuatora, właściciela tego miejsca.
- Nie… Znaczy…
Zawiesił się na chwilę, wracając spojrzeniem na Martina. Nie chcąc może, żeby źle to odebrał. Kontynuując mowę w języku norweskim.
- Porozmawiamy później. Ja już wychodzę.
Zaznaczył, nie chcąc zabierać im czasu, jeżeli byli umówieni, skoro Eriksen pojawił się tutaj. Mulciber upewnił się, czy odpowiednio zapłacił za usługę i po prostu wyszedł, chowając sakwę do kieszeni spodni, poprawiając zapinając swój czarny płaszcz.