13.10.2025, 10:22 ✶
Lucy wstała powoli z posadzki, nasłuchując uważniej. Dźwięk był nie do pomylenia – ktoś płakał. Ostrożnie podeszła kilka kroków w głąb łazienki, zaglądając do kolejnych kabin. Wszystkie były puste… dopóki nie dotarła do tej ostatniej. Tam powietrze jakby zgęstniało, a chłód stał się bardziej przenikliwy.
– Halo? – zawołała niepewnie. – Wszystko w porządku?
Płacz ucichł nagle, a po chwili tuż nad umywalkami pojawiła się postać – przezroczysta, unosząca się kilka centymetrów nad ziemią. Dziewczyna o okrągłej twarzy, dużych okularach i smutnych oczach patrzyła na nią z mieszaniną ciekawości i rezerwy.
– O… przepraszam, nie chciałam przeszkadzać – dodała Lucy, robiąc krok do tyłu.
– I tak nikt tu nie przychodzi – westchnęła duch dziewczyny, unosząc się wyżej. – Nikt, oprócz mnie.
Jej głos był pełen melancholii, ale i czegoś jeszcze – głębokiego zmęczenia. Lucy patrzyła na nią przez chwilę w milczeniu. Widziała duchy w zamku wcześniej, lecz żaden nie wydawał się tak… zagubiony.
– Nazywam się Lucy – odezwała się w końcu ciepło. – Lucy Longbottom.
– A ja… Marta. Ale wszyscy mówią na mnie Jęcząca Marta – odpowiedziała duch z grymasem. – Płaczę. Ciągle płaczę.
– To nie wstyd płakać – odparła Lucy łagodnie. – Czasem łzy są jedynym sposobem, by serce mogło dalej bić.
Marta uniosła na nią zaskoczone spojrzenie. Niewielu uczniów próbowało z nią rozmawiać, a już na pewno nie w taki sposób.
– Dlaczego tu przyszłaś? – zapytała ostrożnie.
Lucy zawahała się.
– Może dlatego, że też czasem czuję się… jakby nikt mnie nie rozumiał.
W spojrzeniu Marty pojawił się cień zrozumienia. A w powietrzu – ledwie wyczuwalne napięcie, jakby rozmowa ta miała dopiero odsłonić coś znacznie głębszego.
– Halo? – zawołała niepewnie. – Wszystko w porządku?
Płacz ucichł nagle, a po chwili tuż nad umywalkami pojawiła się postać – przezroczysta, unosząca się kilka centymetrów nad ziemią. Dziewczyna o okrągłej twarzy, dużych okularach i smutnych oczach patrzyła na nią z mieszaniną ciekawości i rezerwy.
– O… przepraszam, nie chciałam przeszkadzać – dodała Lucy, robiąc krok do tyłu.
– I tak nikt tu nie przychodzi – westchnęła duch dziewczyny, unosząc się wyżej. – Nikt, oprócz mnie.
Jej głos był pełen melancholii, ale i czegoś jeszcze – głębokiego zmęczenia. Lucy patrzyła na nią przez chwilę w milczeniu. Widziała duchy w zamku wcześniej, lecz żaden nie wydawał się tak… zagubiony.
– Nazywam się Lucy – odezwała się w końcu ciepło. – Lucy Longbottom.
– A ja… Marta. Ale wszyscy mówią na mnie Jęcząca Marta – odpowiedziała duch z grymasem. – Płaczę. Ciągle płaczę.
– To nie wstyd płakać – odparła Lucy łagodnie. – Czasem łzy są jedynym sposobem, by serce mogło dalej bić.
Marta uniosła na nią zaskoczone spojrzenie. Niewielu uczniów próbowało z nią rozmawiać, a już na pewno nie w taki sposób.
– Dlaczego tu przyszłaś? – zapytała ostrożnie.
Lucy zawahała się.
– Może dlatego, że też czasem czuję się… jakby nikt mnie nie rozumiał.
W spojrzeniu Marty pojawił się cień zrozumienia. A w powietrzu – ledwie wyczuwalne napięcie, jakby rozmowa ta miała dopiero odsłonić coś znacznie głębszego.