13.10.2025, 10:52 ✶
Przez dłuższą chwilę obie milczały. Tylko krople wody skapujące z nieszczelnego kranu przerywały ciszę, rytmicznie odbijając się echem od kamiennej posadzki. Marta unosiła się tuż nad podłogą, jakby zawieszona w swoim własnym świecie – zbyt starym, by do niego wracać, i zbyt bolesnym, by go opuścić.
– Marta… – zaczęła w końcu Lucy, ostrożnie dobierając słowa. – Jeśli to nie zbyt trudne… jak to się stało? Dlaczego… jesteś tutaj?
Duch westchnął głęboko, a jej spojrzenie uciekło w bok.
– To było tak dawno. Chyba… w 1942. Byłam wtedy uczennicą. Płakałam tu, jak zwykle. – Jej głos zadrżał. – Ktoś mnie obraził, powiedział, że jestem brzydka. Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się tutaj.
Lucy słuchała w skupieniu. Każde słowo zapadało jej w pamięć jak element układanki.
– I co było dalej? – zapytała cicho.
Marta zmrużyła oczy, jakby próbowała uchwycić coś, co wymykało się jej pamięci.
– Usłyszałam, jak drzwi się otwierają. Głos… chłopięcy głos mówiący w języku, którego nie rozumiałam. Potem… – urwała. – Potem zobaczyłam oczy. Dziwne… ogromne… i zimne jak śmierć. A potem nic. Ciemność.
Chłód przeszedł Lucy po plecach. „Dziwne oczy” – powtarzała w myślach, jakby próbowała wydobyć z tych słów coś więcej.
– Czy ktoś kiedykolwiek próbował dowiedzieć się, co się stało? – zapytała poważnie.
Marta pokręciła głową.
– Nie. Wszyscy tylko mówili, że to nieszczęśliwy wypadek. Że zginęłam przypadkiem. Ale ja wiem, że to nie był przypadek.
Lucy poczuła, jak w jej wnętrzu coś się budzi – determinacja. Ta historia miała luki. I właśnie to czyniło ją jeszcze bardziej intrygującą.
– Marta… – zaczęła w końcu Lucy, ostrożnie dobierając słowa. – Jeśli to nie zbyt trudne… jak to się stało? Dlaczego… jesteś tutaj?
Duch westchnął głęboko, a jej spojrzenie uciekło w bok.
– To było tak dawno. Chyba… w 1942. Byłam wtedy uczennicą. Płakałam tu, jak zwykle. – Jej głos zadrżał. – Ktoś mnie obraził, powiedział, że jestem brzydka. Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się tutaj.
Lucy słuchała w skupieniu. Każde słowo zapadało jej w pamięć jak element układanki.
– I co było dalej? – zapytała cicho.
Marta zmrużyła oczy, jakby próbowała uchwycić coś, co wymykało się jej pamięci.
– Usłyszałam, jak drzwi się otwierają. Głos… chłopięcy głos mówiący w języku, którego nie rozumiałam. Potem… – urwała. – Potem zobaczyłam oczy. Dziwne… ogromne… i zimne jak śmierć. A potem nic. Ciemność.
Chłód przeszedł Lucy po plecach. „Dziwne oczy” – powtarzała w myślach, jakby próbowała wydobyć z tych słów coś więcej.
– Czy ktoś kiedykolwiek próbował dowiedzieć się, co się stało? – zapytała poważnie.
Marta pokręciła głową.
– Nie. Wszyscy tylko mówili, że to nieszczęśliwy wypadek. Że zginęłam przypadkiem. Ale ja wiem, że to nie był przypadek.
Lucy poczuła, jak w jej wnętrzu coś się budzi – determinacja. Ta historia miała luki. I właśnie to czyniło ją jeszcze bardziej intrygującą.