Ubrania zyskiwały coś z osób, które je nosiły. To nie był tylko i wyłącznie kawałek materiału, który na każdym prezentował się tak samo. Yaxley nie wątpiła w to, że Ursula wyglądała zupełnie inaczej, na pewno wyjątkowo, bo przecież wszystko zależało od tego, kto nosił daną suknię. Była jej ogromnie wdzięczna, że postanowiła wyciągnąć ubranie z szafy i się z nią podzielić, ten gest znaczył dla niej naprawdę wiele. Nie miała oporu przed tym, aby jej o tym wspomnieć, chciała, żeby wiedziała, że docenia to, co dla niej robiła. Dla nich robiła. Całe to wsparcie, które im okazała w ciągu ostatnich kilkunastu dni, to było naprawdę wiele.
Wykonała polecenie Lestrange. Całkiem zgrabnie się odwróciła, by kobieta mogła dokładnie przyjrzeć się każdemu szczegółowi. Było to dla niej ważne, chociaż zazwyczaj Geraldine raczej nie przywiązywała wagi do detali, dzisiaj jednak chciała prezentować się wyjątkowo, zależało jej na tym, w końcu długo czekała na ten dzień, i nigdy więcej nie miało się to powtórzyć. Mając przy sobie Ursulę postanowiła skorzystać z okazji, wiedziała, że jej czujnemu wzrokowi nic się nie ukryje.
- Oby światło na zewnątrz sprzyjało. - Mogli je zawsze nieco zakłamać, korzystając z różnych zaklęć, jednak nie widziała w tym większego sensu. Czy obecni na ceremonii faktycznie będą się skupiali na niedoskonałościach? Oby nie. Wolałaby jednak, żeby najbardziej było dla nich istotne to, że dwie osoby w końcu postanowiły spleść ze sobą oficjalnie swoje drogi. Nigdy jednak nie wiadomo... ludzie bywali różni, prawda? Niektórym na pewno zależało na tym, by dostrzec choć drobne potknięcie.
- Cieszy mnie to. - Nie zdarzało się to bowiem często, aby Yaxleyówna wyglądała nienagannie, raczej było to dla niej dość nietypowe, jednak ten dzień miał być wyjątkowy, powtarzała to sobie jak mantrę, ona też miała być wyjątkowa. Zdawała sobie sprawę z powagi całej sytuacji i naprawdę zależało jej na tym, by wszystko było idealnie, no - przynajmniej ta część na którą miała jakikolwiek wpływ, bo wiadomo, że mogły się zdarzyć rzeczy, których nie da się przewidzieć.
Przewróciła oczami, gdy usłyszała słowa Ursuli. Zrobiła to odruchowo, chociaż przecież wiedziała, jakiej odpowiedzi powinna się spodziewać, wcale nie była taka zaskakująca, mimo, że nieco ją ukuła. - One nie są zniszczone, tylko mają swoją historię. - Wolała to nieco sprostować. Tak, jasne mogłaby je wyrzucić i kupić sobie nowe, błyszczące, bez żadnych uszczerbków, jednak nie wątpiła, że by im czegoś brakowało.
- Pewnie nawet nie byłoby ich widać spod tej sukienki. - Przynajmniej tak się jej wydawało. Nie sądziła jednak, aby ten argument coś zmieniał. Miała być symbolem, nie sobą, więc te śliczne pantofelki powinny zostać jej wyborem, mimo wszystko czuła drobny żal, że nie mogła wybrać tych butów, które jej zdaniem miały serce.
- Jasne, podejrzewam, że nie ma sensu na dalsze dyskusje. - Na pewno nie z Ursulą, wiedziała, że tutaj nic nie wskóra. Nie miała zbyt wielkiej siły przebicia, nie kiedy w grę wchodziły te wielkie słowa o symbolach, czy tradycji.