Stella uśmiechnęła się promiennie do nieznajomej, w końcu nie musiała się odzywać, zainteresowała się jej zgubą - to był naprawdę miłe. Wiekszość osób pewnie przeszłaby obok i zupełnie zignorowała temat. Nie wiedzieć czemu, ta dziewczyna postanowiła ją zaczepić. Poprawiło jej to nawet humor, sama świadomość, że są jeszcze takie osoby, które nie mają innych gdzieś. Jakby to jajko było tego wyznacznikiem...
- Dziękuję! - Zbliżyła się do rudowłosej, aby przejąć zgubę. Nie miała dzisiaj szczęścia i była to jej jedyna zdobycz, no ale nie ma się co dziwić. Stella należała raczej do tej grupy osób, która nie do końca odnajdywała się w zabawach tego typu. Powoli biegała, jej orientacja w terenie nie istniała, a do tego nie potrafiła dostrzec tych jaj z daleka. Odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu.
Kobieta mogła zobaczyć zmianę nastroju na twarzy Stelli. Nie umiała ukrywać uczuć, które zaczęły ją wypełniać. Wróciła myślami do Kordelii, to z nią zazwyczaj spędzała te święta. Razem biegały po lesie, zawsze w doskonałych nastrojach. Szczególnie, że ich matka pomagała przygotowywać te sabaty, od dziecka były nauczone traktowac te dni wyjątkowo. Zawsze razem. Teraz na tym świecie została tylko ona. Sama. Kordelia odebrała sobie życie, a jej siostra znalazła jej zimne ciało w wannie - nie było w nim życia. Choć próbowała wspominać ją jako tą wesołą, prominenną dziewczynę, to za każdym razem kiedy o niej myślała przed jej oczy wracał obraz jej martwej, tak jak ją wtedy znalazła. Nie potrafiła się wyzbyć tego widoku.
- Nie zgubiłam się. Zostałam sama. - Podkreśliła to ostatnie słowo. Łzy zaczęły jej napływać do oczu, jeszcze chwila, moment, a pęknie. Po co właściwie się tutaj pojawiła? Powinna wiedzieć, że tak to się skończy.